-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2023-11-29
2023-10-23
Klimatyczna, z dość prostą metaforą domu jako kolonizatora i procesu kolonizacji. Ładnie napisana, ale w bardzo dziwnym stylu, który niekoniecznie każdego do siebie przekona. Sama historia jest taka sobie (rozumiem wybory autorki, ale nie mogłaby mnie bardziej nie obchodzić fabuła jakiejkolwiek powieści). Zdecydowanie warto sięgnąć, chociaż po to, by przekonać się, czy ten bogaty styl pełny odniesień do folkloru meksykańskiego jest strawny.
Klimatyczna, z dość prostą metaforą domu jako kolonizatora i procesu kolonizacji. Ładnie napisana, ale w bardzo dziwnym stylu, który niekoniecznie każdego do siebie przekona. Sama historia jest taka sobie (rozumiem wybory autorki, ale nie mogłaby mnie bardziej nie obchodzić fabuła jakiejkolwiek powieści). Zdecydowanie warto sięgnąć, chociaż po to, by przekonać się, czy ten...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-17
Porządny, choć przeciętny, kryminał Agathy Christie. Trzyma poziom, ale historia nie kupiła mnie tak samo, jak inne jej powieści. Najnowsza ekranizacja świetnie bawi się wątkami i motywami, tworząc z tego lepszą (choć, oczywiście inną, własną) opowieść.
Porządny, choć przeciętny, kryminał Agathy Christie. Trzyma poziom, ale historia nie kupiła mnie tak samo, jak inne jej powieści. Najnowsza ekranizacja świetnie bawi się wątkami i motywami, tworząc z tego lepszą (choć, oczywiście inną, własną) opowieść.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-14
Fantastyczna. Nie tego się spodziewałam, ale zdecydowanie pozostawiła na mnie wrażenie. Napisana w sposób, który sprawia, że człowiekowi chodzą ciarki po plecach, choć niby nic się nie dzieje. Koniecznie muszę przeczytać to ponownie tym razem w oryginale.
Fantastyczna. Nie tego się spodziewałam, ale zdecydowanie pozostawiła na mnie wrażenie. Napisana w sposób, który sprawia, że człowiekowi chodzą ciarki po plecach, choć niby nic się nie dzieje. Koniecznie muszę przeczytać to ponownie tym razem w oryginale.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-11
Pomysł niezły, realizacja taka sobie. Powieść jest za długa, zbyt chętnie osadza się i upaja się melancholią, która wybija z każdej strony. Wstęp jest zbyt długi względem reszty historii, co sprawia, że zakończenie wydaje się urywać za szybko.
Nie podoba mi się także pozbawienie głosu kluczowej osoby w tej skomplikowanej relacji (Marion prowadzi narrację, zaś dziennik Patricka umożliwia poznanie jego perspektywy). Zubaża to historię, odbiera Tomowi podmiotowość i sprawia, że fabuła staje się płaska.
Pomysł niezły, realizacja taka sobie. Powieść jest za długa, zbyt chętnie osadza się i upaja się melancholią, która wybija z każdej strony. Wstęp jest zbyt długi względem reszty historii, co sprawia, że zakończenie wydaje się urywać za szybko.
Nie podoba mi się także pozbawienie głosu kluczowej osoby w tej skomplikowanej relacji (Marion prowadzi narrację, zaś dziennik...
2023-09-16
Żartem byłoby nazwać "The Golden Spoon" kryminałem. Nawet jeśli uznać, że Jessa Maxwell czerpie z tzw. cosy mysteries, podgatunku kryminału, którego stawki są dużo mniejsze, zaś śledztwo i zagadki są lżejsze, to i tak "The Golden Spoon" wypada słabo.
Powieść rozpoczyna się od znalezienia ciała, jednak zanim fabularnie książka powróci do śmierci jednego z zaangażowanych w "Bake Week", mija 3/4 powieści. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w tym czasie budowane było napięcie. Ale nie - nie dzieje się za wiele, mijają kolejne dni, zaś czytelnik nadal ma problem z rozróżnianiem bohaterów. A trupa jak nie ma, tak nie ma.
Za to, gdy już ktoś umiera, to akcja przyspiesza z kopyta, bez żadnego uprzedzenia dzieje się aż za wiele. Do tego stopnia, że połowa wydarzeń jest po prostu czytelnikowi streszczona w epilogu. Bo czemu by nie.
"The Golden Spoon" jest sporym rozczarowaniem. Ma spoko koncept, ale poza tym nie za wiele - pozostaje mieć nadzieję, że zamówiona już ekranizacja powieści okaże się lepsza niż sama książka.
Żartem byłoby nazwać "The Golden Spoon" kryminałem. Nawet jeśli uznać, że Jessa Maxwell czerpie z tzw. cosy mysteries, podgatunku kryminału, którego stawki są dużo mniejsze, zaś śledztwo i zagadki są lżejsze, to i tak "The Golden Spoon" wypada słabo.
Powieść rozpoczyna się od znalezienia ciała, jednak zanim fabularnie książka powróci do śmierci jednego z zaangażowanych w...
2023-09-07
"Nikt nie odpisuje" to fascynująca historia mężczyzny podróżującego po kraju wraz ze swoim psem i plecakiem z empetrójką, książką i materiałami do pisania. Codziennie pisze list do jednej z osób, które poznał po drodze. Codziennie wysyła jeden list i rusza w dalszą drogę.
"Nikt nie odpisuje" jest w pewnym sensie moim zaskoczeniem czytelniczym. Nie spodziewałam się, że tak szybko wciągnę się w historię jakiegoś przypadkowego bohatera i że nie będę się mogła oderwać od niej aż do ostatniej strony.
Ponieważ moja biblioteka ma pewną fantastyczną opcję, czyli zapisywania się na dany tytuł (ah, te piękne tradycyjne metody), to korzystam z tego dość często. Pozwala mi to natychmiastowo zapisać książkę do przeczytania, a jednocześnie organizuje mi to moje czytelniczy plan. Czasem jednak zdarza mi się odebrać po książkę, o której kompletnie zapomniałam. Jest to nieco ironiczne, bo przydarzyło mi się to właśnie z powieścią "Nikt nie odpisuje". Nie pamiętam ani żadnej rekomendacji, ani jakiejś wyróżniającej się recenzji - niczego, co mogło być powodem sięgnięcia po powieść Jang Eun-jin.
Uznaję to zatem za przypływ nieświadomego geniusza. Jang Eun-jin pisze w sposób niezwykle liryczny, melancholijny, przepełniony smutkiem, ale też nadzieją. Ta nadzieja przekuwa się w finale w optymistyczny i sentymentalny obrazek, który jest nieco cynicznym ruchem ze strony autorki. Ostatecznie więc z powieścią rozstaję się nieco rozdarta. A szkoda.
"Nikt nie odpisuje" to fascynująca historia mężczyzny podróżującego po kraju wraz ze swoim psem i plecakiem z empetrójką, książką i materiałami do pisania. Codziennie pisze list do jednej z osób, które poznał po drodze. Codziennie wysyła jeden list i rusza w dalszą drogę.
"Nikt nie odpisuje" jest w pewnym sensie moim zaskoczeniem czytelniczym. Nie spodziewałam się, że tak...
2023-09-04
W tym mini podgatunku, jakim są "powieści YA, w których nastoletnia protagonistka rozwiązuje małomiasteczkową zagadkę morderstwa/zaginięcia z przeszłości i/lub teraźniejszości", "Dwoje dochowa tajemnicy" niespecjalnie ma czym przykuć uwagę. Przeciętna zagadka, przeciętni bohaterowie, dosyć letnio poprowadzone śledztwo.
W tym mini podgatunku, jakim są "powieści YA, w których nastoletnia protagonistka rozwiązuje małomiasteczkową zagadkę morderstwa/zaginięcia z przeszłości i/lub teraźniejszości", "Dwoje dochowa tajemnicy" niespecjalnie ma czym przykuć uwagę. Przeciętna zagadka, przeciętni bohaterowie, dosyć letnio poprowadzone śledztwo.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-01
Rozumiem zamysł autorki, jednak sposób narracji (przydługie zdania, pojawiające się strumienie świadomości, fabuła rozgrywająca się jednocześnie w przeszłości, jak i teraźniejszości) jest męczący i irytujący na dłuższą metę.
Dodatkowo, choć Shalev pisze o emocjach, to zatrzymuje się na poziomie wyjaśniania ich, nie potrafi sprawić, by czytelnik poczuł je, czytając książkę. To sprawia, że cała historia, cały romans staje się pusty i dość płytki. To w połączeniu z nieco sztampową historią prowadzi do przeciętnej opowieści. Póki co, nie rozumiem, skąd tyle zachwytów nad prozą Shalev.
Rozumiem zamysł autorki, jednak sposób narracji (przydługie zdania, pojawiające się strumienie świadomości, fabuła rozgrywająca się jednocześnie w przeszłości, jak i teraźniejszości) jest męczący i irytujący na dłuższą metę.
Dodatkowo, choć Shalev pisze o emocjach, to zatrzymuje się na poziomie wyjaśniania ich, nie potrafi sprawić, by czytelnik poczuł je, czytając...
2023-08-24
"Miłosna zagrywka", czyli "To musiałeś być ty" w wersji niemieckiej. Obie książki brzmią niemal identycznie, dzieli je jednak dwadzieścia lat i (ale to jedynie momentami) zmiana obyczajów społecznych.
Gdzie u Susan Elisabeth Phillips była epidemia AIDS, dziedziczka i trener, u Anderson są serwisy plotkarskie, dziedziczka i rozgrywający. W obu książkach mamy drużyny futbolowe (tam - Chicago Stars, tu nowojorscy Tytani), mamy casualowy szowinizm ubrany w formę żartu, pozorny feminizm i mamy trop Dziewczyna Inna Niż Wszystkie.
Te podobieństwa biorą się głównie ze schematyczności samego gatunku, nie da się jednak ukryć, że dzieli je przepaść (a Anderson garściami czerpie z romansu sportowego spopularyzowanego przez Phillips). "To musiałeś być ty" momentami mocno się zestarzało, ale książka Anderson (napisana w 2013 roku) wcale za bardzo jej nie odbiega (głównie przez ten wszechobecny szowinizm, obecny także wśród protagonistów). Przepaść widoczna jest także w fabule - u Phillips działo się jednocześnie mnóstwo rzeczy (była walka o klub z zespołem, była rywalizacja, były intrygi, romanse i podstępy, były pertraktacje i umowy, a pomiędzy tym wszystkim rozwój dwójki protagonistów), u Anderson ledwo co jeden wątek się toczy (serio, relacja Briana i Teddy dominuje w książce, cała reszta - związana z klubem - zostaje poucinana i poprzycinana).
Na plus zaliczyć można tłumaczenie, które jest całkiem zgrabne. Jasne, to harlequin, więc wyjątkowo szczegółowych opisów nie będzie, ale obyło się bez cringe'u w trakcie czytania opisów zbliżeń. Dodatkowo tłumaczce Annie Wziątek udało się oddać lekkość samej lektury, a rozmowy brzmią całkiem naturalnie.
Częściowo za plus można uznać samą relację między Brianem i Teddy - fajnie ukazany jest progres ich znajomości, Anderson opisuje to w sposób niewymuszony, skupiając się na co ważniejszych wydarzeniach (a potem całość psuje obowiązkowym konfliktem w trzecim akcie). Niestety sami bohaterowie są nijacy - Briana charakteryzuje szowinizm, trauma rodzinna i kobieciarstwo (a także brak logicznego myślenia), Teddy - bycie Dziewczyną Nie Taką Jak Inne i własna trauma. Na dłuższą metę nie są to czynniki, które sprawią, że czytelnik przywiąże się do opisywanej pary. Początkowy konflikt między nimi czynił ich bohaterów znacznie ciekawszymi niż okazali się w rzeczywistości.
"Miłosna zagrywka" jest romansem, który po polsku pojawił się znienacka i niejako przypadkowo. Jak można bowiem inaczej nazwać wydanie po polsku książki średnio znanej niemieckiej autorki harlequinów i do tego wybranie tomu trzeciego jednej z jej serii? Mam wrażenie, że wydawcy wybrali tytuł przypadkowo, szukając praw do książki, których cena nie będzie zbyt wysoka. A z tego tylko krok do stworzenia takiej okładki, która sugerowałaby miły chick-lit, a nie harlequin. I voila, mamy książkę.
Książka Poppy J. Anderson jest miłym, niezwykle przeciętnym i powtarzalnym harlequinem o szczątkowej fabule. Autorka nie zanurza się zbytnio w konsekwencje działań bohaterów, porusza jedynie po tej cukierkowej wykreowanej przestrzeni. Mimo wszystko książka jest bezbolesna - jak to harlequiny mają w zwyczaju - więc jeśli wydawnictwo Labreto zdecyduje się na wydanie kolejnych powieści Anderson, to z chęcią po nie sięgnę.
"Miłosna zagrywka", czyli "To musiałeś być ty" w wersji niemieckiej. Obie książki brzmią niemal identycznie, dzieli je jednak dwadzieścia lat i (ale to jedynie momentami) zmiana obyczajów społecznych.
Gdzie u Susan Elisabeth Phillips była epidemia AIDS, dziedziczka i trener, u Anderson są serwisy plotkarskie, dziedziczka i rozgrywający. W obu książkach mamy drużyny...
2023-08-17
Przedziwna książka. Stosunkowo bezboleśnie się tego słucha (choć liczne powtórzenia nie pomagają podczas lektury). Fabuła częściowo pochodzi z odzysku, do tego Coben nie do końca wie, w jaki sposób pisać nastolatków. Szczególnie gryzie to w przedziwnych scenach szkolnych, klikach szkolnych rodem z filmów młodzieżowych z lat 90. i w pseudozabawnym języku Micky'ego czy Łyżki. Ten dziwny twór dopełniają sceny walki, w których Micky wchodzi w rolę mistrza karateki.
Przedziwna książka. Stosunkowo bezboleśnie się tego słucha (choć liczne powtórzenia nie pomagają podczas lektury). Fabuła częściowo pochodzi z odzysku, do tego Coben nie do końca wie, w jaki sposób pisać nastolatków. Szczególnie gryzie to w przedziwnych scenach szkolnych, klikach szkolnych rodem z filmów młodzieżowych z lat 90. i w pseudozabawnym języku Micky'ego czy Łyżki....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kontynuuję swoją przygodę ze słuchaniem Agathy Christie, tym razem z książką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. A szkoda!
"Tajemnica Sittaford" jest przyjemną, niezwykle zabawną historią kryminalną rozgrywającą się w zaśnieżonym małym miasteczku. Tym razem jest to historia bez Herkulesa Poirot i panny Marple - czym od razu podbiła moje serce. Zagadkę rozwiązuje panna Emily Trefusis, która może i nie jest najlepszym detektywem, ale swój rozum ma, sprytu co nie miara, a do tego wie, jak osiągnąć cel. Przypomina mi nieco Tuppence (tylko z gorszym partnerem w zbrodni), ale ma więcej od niej tupetu. Bohaterka idealna dla Christie.
W wersji audiobookowej książkę czyta Gosztyła - aktor, który mógłby czytać rachunki, a ja i tak byłabym zachwycona. Świetnie prowadzi narrację, gra głosem, słychać, że bawi się równie dobrze co czytelnik, który słucha zagadki. Myślałam, że jak Agatha Christie to tylko Roch Siemianowski, ale jak się okazuje na szczęście obaj fantastycznie oddają humor autorki. Tylko się cieszyć i brać w ciemno.
Kontynuuję swoją przygodę ze słuchaniem Agathy Christie, tym razem z książką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. A szkoda!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Tajemnica Sittaford" jest przyjemną, niezwykle zabawną historią kryminalną rozgrywającą się w zaśnieżonym małym miasteczku. Tym razem jest to historia bez Herkulesa Poirot i panny Marple - czym od razu podbiła moje serce. Zagadkę rozwiązuje...