-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2014-01-16
Jest to książka pełna zawirowań, nagłych zwrotów akcji i... Humoru. Tak, humoru. Bohaterowie potrafią znaleźć jakiś pozytywny aspekt w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, co dodatkowo wzbogaca historię. W powieści nieustannie coś się dzieje, autor nie daje czytelnikowi nawet chwili wytchnienia. Wciąga, porusza... Po niespełna trzydziestu stronach wiedziałam, że to książka dla mnie. Autor pisze na światowym poziomie. Opisy są wciągające, idealnie pasujące do wydarzeń.
Historia opowiada o miłości, przyjaźni, a także o dokonywaniu trudnych wyborów w obliczu śmierci, czy na przykład pieniędzy. Jak wiadomo, każdego można kupić, jeśli tylko ma się odpowiednią sumę. Ale czy na pewno?
Ogromna większość wątków jest naprawdę realistyczna, co tylko dodatkowo poprawia jakość historii. Innymi słowy nie jest to kolejna „bajka o niekończącym się magazynku“. Ponad to książka porusza problem, o którym zapewne na co dzień nie mamy pojęcia. Jest swego rodzaju uświadomieniem, zmuszeniem do przemyślenia, że to nie jest tylko fikcja.
Uważam, że powieść jest napisana na takim poziomie, jak thrillery Lee Child’a, czy thrillery medyczne Tess Gerritsen. Zdecydowanie trafia na listę moich ulubionych książek.
Jest to książka pełna zawirowań, nagłych zwrotów akcji i... Humoru. Tak, humoru. Bohaterowie potrafią znaleźć jakiś pozytywny aspekt w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, co dodatkowo wzbogaca historię. W powieści nieustannie coś się dzieje, autor nie daje czytelnikowi nawet chwili wytchnienia. Wciąga, porusza... Po niespełna trzydziestu stronach wiedziałam, że to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tytuł: „Feed“ („Przegląd końca świata“); Autor: Mira Grant; Wydawnictwo: SQN; Liczba stron: 490; Gatunek: thriller;
20 lat po Powstaniu. Zombie wciąż poszerzają swoje kręgi, za sprawą infekcji, spowodowanej przez bezwzględnego wirusa. Większość ludzi boi się wychylić nos z domu, ale są też tacy, którzy kochają ryzyko. Do nich należą między innymi Georgia Mason i jej brat Shaun, blogerzy, którzy niejednokrotnie narażają życie, dla nowych newsów, czy zapewnienia rozrywki społeczeństwu. Los się do nich uśmiecha i udaje im się towarzyszyć senatorowi Rymanowi w kampanii prezydenckiej. Wszystko idzie doskonale, dopóki wokół nie zaczynają się dziać rzeczy dziwne. Tragiczne w skutkach. Ginie wiele niewinnych osób. Jak daleko Masonowie są zdolni się posunąć, by poprawić swoje statystyki? Ile zmuszeni będą poświęcić, by odkryć jaka tajemnica kryje się za dziwnymi wypadkami?
Historia opowiada o rzadko spotykanej zażyłości między rodzeństwem, determinacji, strachu, chęci głoszenia prawdy, zdradzie i oczywiście... Zombie. Jest w niej także sporo polityki, ale to tylko dodatkowo wzbogaca powieść.
Zarówno Georgia jak i Shaun, są gotowi poświęcić się za siebie nawzajem. Żyją w świecie niemal zupełnie opanowanym przez zombie, gdzie w każdej chwili mogą zostać zainfekowani. Wspierają się, opiekują się sobą nawzajem, mimo zupełnie różnych charakterów.
Georgia, nazywana przez brata George’em, jest Newsie - w świecie blogerów jest to osoba, która zajmuje się przekazywaniem faktów. Prawdy i tylko prawdy. Shaun jest Irwinem (nawiązanie do Steve’a Irwina, „Łowcy Krokodyli“, który zginął w czasie kręcenia jednego z filmów), kocha ryzyko, naraża się na niebezpieczeństwo, by później, ku uciesze społeczeństwa, pochwalić się tym na blogu. W ich zespole jest jeszcze Buffy, Fikcyjna, zajmująca się pisaniem wierszy i opowiadań.
Każda z tych postaci jest na swój sposób doskonała, niezwykła, każda wniosła coś do mojego życia. Ale również postaci, które są na „dalszym planie“, są godne uwagi.
„Prawdy nie da się zabić“ Georgia Mason.
„Wszystko da się zabić. Czasami tylko musisz w to strzelać tak długo, aż przestanie się ruszać. (...)“ Shaun Mason.
Książka wciąga już od pierwszych stron, i aż do samego końca trzyma w napięciu. Zwodzi, zaskakuje, jest pełna akcji, ale i humoru. Po każdym rozdziale pojawia się jakiś wpis z bloga, autorstwa któregoś z głównych bohaterów, co jest świetnym urozmaiceniem. Niejednokrotnie czytając śmiałam się, ale i kilka razy pod koniec byłam bliska łez. Co więcej, przy niektórych wydarzeniach płakałam jak dziecko. Już dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak bardzo, a jeśli o mnie chodzi, nie jest to łatwe.
Powieść uczy, że nie należy poddawać się, nawet wtedy, gdy jest naprawdę źle. Bo jak tu żyć normalnie, kiedy za każdym rogiem może czyhać zombie? Da się! Autorka daje do zrozumienia, jak ważne jest to, aby mieć chociaż jedną bliską osobą, która będzie oparciem. Ale pokazuje też, jak ludzie potrafią być bezwzględni, naiwni, nieczuli...
Znalazłam w tej książce sporo błędów, ale jest to raczej winą tego, że jest to tylko wydanie recenzenckie, jeszcze nie do końca dopracowane. Ale mimo tego, że jest wiele literówek, powieść robi niesamowite wrażenie. W związku z powyższym chciałabym gorąco zachęcić do nabycia tego dzieła. Jest to pozycja, którą warto jest mieć w swojej kolekcji. Z pewnością dla części z Was będzie to jedna z ulubionych książek.
Tytuł: „Feed“ („Przegląd końca świata“); Autor: Mira Grant; Wydawnictwo: SQN; Liczba stron: 490; Gatunek: thriller;
20 lat po Powstaniu. Zombie wciąż poszerzają swoje kręgi, za sprawą infekcji, spowodowanej przez bezwzględnego wirusa. Większość ludzi boi się wychylić nos z domu, ale są też tacy, którzy kochają ryzyko. Do nich należą między innymi Georgia Mason i jej brat...
Tetragon to trzecia książka autora, kryjącego się pod pseudonimem Thomas Arnold. Jako pierwsza, w 2013 roku ukazała się "Anestezja", która od razu trafiła na półkę z moimi ulubionymi książkami. Na kolejną powieść, "33 dni prawdy" musieliśmy czekać prawie dwa lata, ale było warto! "Tetragon" ukazał się nieco ponad pół roku później, w październiku 2015r. I choć książki nie są jeszcze bardzo znane, nawet u nas - trzymają światowy poziom.
W "Tetragonie" już od pierwszych stron akcja jest dość szybka. Zaginięcie syna wiceszefa policji, niekompletne dowody na miejscu zbrodni, a później tajemnicze morderstwa to i tak niewielka część tego z czym muszą zmierzyć się detektywi z wydziału zabójstw w Cleveland - to dopiero początek. Zniknięcie kapitana Goldwyna sprawia, że sytuacja robi się jeszcze poważniejsza. Do samego końca książki autor trzyma w napięciu i nawet wtedy, kiedy już trochę nam odpuszcza, kiedy wydawałoby się, że to już koniec, że wszystko już wiemy i niczym więcej nie można nas zaskoczyć... Nie możemy bardziej się mylić. To tylko cisza przed ostateczną burzą.
Niezliczona ilość wątków, które wydają się zupełnie ze sobą niezwiązane, na koniec splatają się w jedną całość. I mimo, że temat poruszany przez autora jest już dość oklepany i nawiązywało do niego wielu pisarzy, to Thomas Arnold tworzy coś swojego i nowego. Uwielbiam takie mroczne klimaty, tak samo jak twórczość tego autora, i właśnie dlatego książka pochłonęła mnie zupełnie - podobnie jak dwie poprzednie.
W "Tetragonie" nie mogło oczywiście zabraknąć moich ulubionych detektywów, Adamsa i Rossa. Już przy okazji poprzedniej książki, "33 dni prawdy", wspominałam, że są to świetnie skonstruowane postaci i tego będę się trzymać. James Adams - dokładny i skrupulatny, dbający o to, żeby cała sprawa przebiegała zgodnie z procedurami, spokojny i lubiący papierkową robotę, oraz jego zupełne przeciwieństwo, David Ross - wiecznie spóźniony, chaotyczny, unikający siedzenia za biurkiem jak tylko może. Duet idealny czy mieszanka wybuchowa? Tego zdradzić nie mogę, zachęcam jednak do zagłębienia się w lekturę.
Książka pokazuje między innymi jak daleko człowiek jest zdolny się posunąć, by chronić swoich najbliższych, albo wręcz przeciwnie - jak bardzo przedkłada ukrycie swoich sekretów przed światem, ponad swoich najbliższych. Nie zabrakło tu również wątku miłosnego, chociaż nie był on niestety rozwinięty wystarczająco, by zaspokoić moją ciekawość. Mam nadzieję, że następnym razem Pan Arnold jeszcze bardziej zagłębi się w życie prywatne bohaterów, bo na razie zdradza niewiele, powodując tym samym ogromny niedosyt.
I na koniec jeszcze kilka słów na temat okładki, która, przynajmniej mnie, zachwyciła, zanim jeszcze zagłębiłam się w treść książki. Niezwykle klimatyczna, tajemnicza, nawet trochę mroczna... I jak się okazało później - bardzo nawiązująca do treści. Strasznie ubolewam nad tym, że została zniszczona przez listonosza, który uparł się wsadzić ją do skrzynki. Mimo to jednak, niesamowicie prezentuje się na półce koło pozostałych książek Thomasa Arnolda. Z niecierpliwością czekam, aż dołączą do nich kolejne, a do tych na pewno będę wracać!
Tetragon to trzecia książka autora, kryjącego się pod pseudonimem Thomas Arnold. Jako pierwsza, w 2013 roku ukazała się "Anestezja", która od razu trafiła na półkę z moimi ulubionymi książkami. Na kolejną powieść, "33 dni prawdy" musieliśmy czekać prawie dwa lata, ale było warto! "Tetragon" ukazał się nieco ponad pół roku później, w październiku 2015r. I choć książki nie są...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to