rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo przyjemna pozycja, którą trudno zaliczyć do jakiegoś konkretnego gatunku literackiego. Mamy tu połączenie fantastyki, weird fiction i lokalnego folkloru. Szczególnie spodobał mi się ukazany przez autora obraz na wpół baśniowej Laponii, gdzie między ludźmi żyją mityczne stworzenia. Sama historia wciąga (jak lapońskie bagno), choć na początku trudno się nieco połapać o co chodzi.

Powieść jest w wielu momentach zabawna, ale też potrafi wzruszyć czy skłonić do refleksji. Do tego dodałbym naprawdę dobrze nakreślonych, pełnokrwistych i jakże różnych bohaterów.

Poza samym autorem słowa uznania należą się także tłumaczowi Sebastianowi Musielakowi, który podjął się niełatwego zadania oddania gwary mieszkańców Laponii oraz Kamilowi Małaniczowi, który świetnie sprawdził się jako lektor audiobooka (choć zdarzały mu się czasem małe błędy).

Jeśli chodzi o wady to troszkę rozczarował mnie wątek kryminalny. Przyznam też, że nie polubiłem szczególnie Eliny (głównie przez jej brak stanowczości), choć absolutnie nie zarzucam, że to źle wykreowana bohaterka.

Zdecydowanie warto dać szansę tej powieści, jest ona naprawdę oryginalna i ze świecą szukać drugiego takiego kolażu wierzeń, mitów, potworów, klątw, humoru i surowości Północy. Polecam, ode mnie 7,5/10.

Bardzo przyjemna pozycja, którą trudno zaliczyć do jakiegoś konkretnego gatunku literackiego. Mamy tu połączenie fantastyki, weird fiction i lokalnego folkloru. Szczególnie spodobał mi się ukazany przez autora obraz na wpół baśniowej Laponii, gdzie między ludźmi żyją mityczne stworzenia. Sama historia wciąga (jak lapońskie bagno), choć na początku trudno się nieco połapać o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Popcornowe science fiction.

Mickey 7 nie ma łatwego życia. Jest członkiem wyprawy kolonizacyjnej na obcą planetę i pracuje jako tzw. wymienialny. Trzeba wyczyścić zbiornik z antymaterią? Przetestować potencjalnie zabójczy gatunek wirusa? Przyjąć na siebie śmiertelną dawkę promieniowania? Oto człowiek właściwy do tej roboty! Czy może zginąć? Z pewnością, ale to nie kłopot! Po prostu po jego zgonie ze zbiornika wyjdzie jego nowa wersja z wgranym zapisem z poprzedniego życia.

Po sześciu śmierciach Mickey w czasie eksploracji planety przepada w lodowej przepaści i jest pewny, że znowu zginie. Szczęśliwym trafem jednak przeżywa, a po powrocie do bazy odkrywa, że jego ósma wersja została już wypuszczona ze zbiornika. Co zrobić w tej sytuacji? Prawo zabrania, aby istniały naraz dwie wersje tej samej osoby. Ponadto kolonii zagrażają nieznane stwory zwane pełzaczami. Czy koloniści przetrwają?

Sam pomysł na powieść jest ciekawy, niestety mam pewne problemy z wykonaniem (o czym niżej). Poza główną fabułą aktor przedstawia nam retrospekcje pokazujące często nieudane próby kolonizacji obcych światów czy poprzednie wcielenia głównego bohatera. Szczerze mówiąc te fragmenty powieści były dla mnie ciekawsze niż główny wątek. Niemniej książkę przeczytałem bardzo szybko, a głównego bohatera (w wersji siódmej) jak najbardziej można polubić.

Jeśli miałbym do czegoś porównać tę pozycję, to pod pewnymi względami przypominała mi serię Bobiverse od Denisa Tailora (podobne motywy kolonizacji nowych światów, tworzenia kopii swojej świadomości i nowych wersji biologicznego oryginału). Sam lekki i humorystyczny styl pisania w obu przypadkach też był do siebie bardzo zbliżony.

O ile ogólnie jestem zadowolony z lektury to mam dwie uwagi. Po pierwsze powieść wydaje mi się za krótka o jakieś 100 stron. Pewne elementy mogłyby być spokojnie rozbudowane, na przykład wątek relacji między Mickey’em 7 i 8 wyszedł dość płasko, podobnie kwestia wizji głównego bohatera została w zasadzie ledwo zarysowana. Innym problemem, na który dość rzadko zwracam uwagę w recenzjach, jest tłumaczenie. Kilka razy zauważyłem wyraźne błędy w tekście, zmieniające sens zdań lub sprawiające, że nie miały one sensu.

Nie jest to w żadnym przypadku powieść wybitna, wątpię abym za kilka tygodni coś więcej z niej pamiętał. Niemniej jako przyjemny przerywnik między bardziej wymagającymi seriami lub jako niezobowiązująca rozrywka Mickey7 powinien sprawdzić się całkiem nieźle. Ode mnie 6,5/10.

Popcornowe science fiction.

Mickey 7 nie ma łatwego życia. Jest członkiem wyprawy kolonizacyjnej na obcą planetę i pracuje jako tzw. wymienialny. Trzeba wyczyścić zbiornik z antymaterią? Przetestować potencjalnie zabójczy gatunek wirusa? Przyjąć na siebie śmiertelną dawkę promieniowania? Oto człowiek właściwy do tej roboty! Czy może zginąć? Z pewnością, ale to nie kłopot!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest kraj dla słabych magów… i przy okazji również zbyt dobra powieść.

Moje wrażenia po przeczytaniu pierwszej części cyklu były dość mieszane. Po całkiem lekkim i zabawnym początku w przedszkolu autorka postanowiła uczynić swoją powieść dużo mroczniejszą. W drugim tomie cyklu konsekwentnie podążyła tą ścieżką, w powieści nie brak scen tortur czy śmierci. Niestety wydaje mi się, że momenty ukazania wyjątkowego okrucieństwa były dość tanim zagraniem, obliczonym na zaszokowanie czytelnika. Wiele z nich było niepotrzebnych i nie wnosiły one zbyt wiele do historii (a piszę to jako osoba, która np. czyta i chwali Berserka).

Jeśli chodzi o samą fabułę to jest ona dość poprawna, niestety dwa elementy mocno psuły mi frajdę z czytania. Po pierwsze wordbuilding jest dosyć słaby, nie jestem w stanie uwierzyć w świat (odpowiednik naszego), w którym nagle ujawniają się tysiące Iskier (bo wcześniej oczywiście przez dziesięciolecia nikt ich obecności nie zauważył) i dosłownie wszędzie rozpoczynają się pogromy, prześladowania i morderstwa, z którymi nikt nic nie robi. O drugim problemie muszę się rozpisać bardziej szczegółowo.

Przeczytałem w swoim życiu kilkaset książek z szeroko pojętej fantastyki. Postacie, które pojawiają się na kartach powieści są napisane raz lepiej raz gorzej. Niestety, i muszę to wyraźnie podkreślić, Agata Filipiak to jedna z najgorzej wykreowanych kobiecych protagonistek, z jakimi miałem do czynienia. Już w poprzednim tomie specjalnie jej nie polubiłem, tutaj niestety jej wady są spotęgowane. Agata to taka anty Mary Sue. Zachowuje się lekkomyślnie, impulsywnie i głupio, przez co cierpi nie tylko ona sama, ale także inni wokół. Cały czas panikuje lub użala się na sobą. Nie uczy się na swoich błędach. Jest wyjątkowo niedomyślna, inni bohaterowie co chwilą muszą jej w łopatologiczny sposób wyjaśniać co się wokół dzieje. Cały czas mdleje lub traci przytomność (8 razy w trakcie powieści, wiem bo liczyłem). Jest przez prawie wszystkich pomiatana i mało kto ją szanuje. Jak słusznie zauważył Dawid: „Agata, zamknij się! Nikt Cię nie pytał o zdanie.”. Zresztą ten element powieści dosyć mnie bawił (choć pewnie nie w ten sposób co by autorka chciała). Dawid bardzo często wytykał naszej bohaterce jak bardzo jest głupia lub nieporadna. Absolutnie zgadzałem się z każdym jego zdaniem.

W powieści występuje 5-letnia siostra głównej bohaterki i powiem szczerze, ma ona więcej siły charakteru niż Agata. Problemem z naszą bohaterką jest też to, że jako że nie ma ona siły magicznej, w większości sytuacji jest bezużyteczna i musi zdać się na pomoc innych osób. Agata jest tak słaba, że nawet kiedy ma możliwość zemsty na osobie, która zabiła dwójkę ważnych dla niej ludzi, to nie jest w stanie tego dokonać. Potem zaś właściwie zapomina o tym fakcie i życzy mordercy, aby znalazł trochę szczęścia w życiu. Nosz kur…

Jak ja jako czytelnik mam kibicować takiej postaci? Postaci momentami wręcz żałosnej. Dobry protagonista nie musi być supermenem, jeśli Agata nie ma mocy, to powinna swoim sprytem pokonywać wszelkie przeciwności. I na pewno powinna mieć więcej zdecydowania i pewności siebie. Jedyne co trochę ratuje postać Agaty to jej trauma (w powieści przydarzają się jej naprawdę okropne rzeczy) i fakt, że generalnie większość postaci w książce zachowuje się niezbyt mądrze.

Dotychczas cały czas narzekam, warto więc wspomnieć o kilku zaletach. Powieść jest całkiem nieźle napisana, przeczytałem ją dość szybko. Mamy tu sporo akcji, nuda Wam raczej nie grozi. Kilka kwestii fabularnych z pierwszej części się wyjaśniło (niestety rozwiązania zaproponowane przez autorkę są nieco naciągane). Mimo, że humoru było tutaj znacznie mniej niż w poprzednim tomie, to kilka żartów się udało. Jeden plot twist związany z postacią Dawida okazał się całkiem ciekawy. Sporym plusem jest zamknięte zakończenie, jeśli w tym miejscu skończycie przygodę z cyklem nie będziecie rozczarowani. Ogólnie też ostatnie 100 stron wydaje mi się najciekawszą częścią książki.

Podsumowując, raczej nie polecam tej pozycji. Szkoda, że autorka zdecydowała się wprowadzić do swojego cyklu tyle przemocy i okrucieństw, moim zdaniem ta seria lepiej by się sprawdziła w formie lżejszej i bardziej humorystycznej. Co prawda niedawno pojawił się finałowy tom, ale chyba sobie odpuszczę, zbyt mnie wymęczyła postać Agaty. Ode mnie naciągane 3,5/10.

To nie jest kraj dla słabych magów… i przy okazji również zbyt dobra powieść.

Moje wrażenia po przeczytaniu pierwszej części cyklu były dość mieszane. Po całkiem lekkim i zabawnym początku w przedszkolu autorka postanowiła uczynić swoją powieść dużo mroczniejszą. W drugim tomie cyklu konsekwentnie podążyła tą ścieżką, w powieści nie brak scen tortur czy śmierci. Niestety...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Monstressa - 2 - Krew Marjorie M. Liu, Sana Takeda
Ocena 7,6
Monstressa - 2... Marjorie M. Liu, Sa...

Na półkach:

Dobra kontynuacja historii, aczkolwiek fabuła była dla mniej ciut mniej angażująca niż w pierwszym tomie. Stopniowo poznajemy coraz lepiej świat Monstressy, poszczególne wątki zaś ładnie się rozwijają. Wysoki poziom ilustracji został utrzymany, często zawieszałem oko na dłużej na danej stronie aby nacieszyć się pięknymi rysunkami.

Jeśli miałbym na coś narzekać to moim zdaniem pewne sekwencje były okazywane trochę za szybko, przydałaby się czasem strona lub dwie więcej, aby lepiej zobrazować pewne rzeczy.

Ogólnie polecam i niedługo zabieram się za trzeci tom. Ode mnie 7/10.

Dobra kontynuacja historii, aczkolwiek fabuła była dla mniej ciut mniej angażująca niż w pierwszym tomie. Stopniowo poznajemy coraz lepiej świat Monstressy, poszczególne wątki zaś ładnie się rozwijają. Wysoki poziom ilustracji został utrzymany, często zawieszałem oko na dłużej na danej stronie aby nacieszyć się pięknymi rysunkami.

Jeśli miałbym na coś narzekać to moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Można przeczytać, ale o zachwyt raczej trudno.

Po pokonaniu złowrogich Innych wydaje się, że w rozrastającym się Bobiwersum nastąpi czas spokoju i stopniowej ekspansji na nowe światy. Okazuje się jednak, że pod tą fasadą narastają z wolna konflikty, które mogą nader szybko eskalować. W tym samym czasie Bob wyrusza na poszukiwanie zaginionego dziesięciolecia wcześniej Bendera. Wkrótce okazuje się, że został on schwytany przez nieznaną rasę zamieszkującą wielką megakonstrukcję nazywaną Niebiańską rzeką. Bob wraz z przyjaciółmi postanawia przeniknąć do niej i uwolnić swojego towarzysza…

Fabuła mająca miejsce w Niebiańskiej rzece nie jest szczególnie oryginalna. Najpierw autor stopniowo zapoznaje nas z nową rasą Quinlan (swoją drogą też niczym się specjalnym nie wyróżniającą), następnie nasi bohaterowie przenoszą się na miejsce i przeżywają kolejne przygody. Niemniej nie można tu narzekać na brak akcji. Sama megakonstrukcja i opisy tego jak działa oraz jak funkcjonuje w niej społeczeństwo obcych (w tym interesujący motyw ich stopniowej degeneracji intelektualnej) były zupełnie ciekawe.

Niestety, o ile wątek dziejący się w Niebiańskiej rzece umiarkowanie mi się spodobał, to ten dotyczący wojny domowej w Bobiwersum uważam za kompletnie niewykorzystany. W tym przypadku to nie był nawet mały deszcz z wielkiej chmury, co raczej kilka kropel. Sam pomysł, że kolejne generacje Bobów stopniowo „dryfują” i mają coraz mniej wspólnego z oryginałem jest bardzo fajny. Nowi Bobowie coraz mniej przejmują się ludzkością i mają własne cele. Konflikt różnych frakcji w Bobiwersum miał olbrzymi potencjał, niestety został zamknięty bardzo szybko i w zupełnie niesatysfakcjonujący sposób.

Niebiańska rzeka to zdecydowanie najdłuższy tom serii. Niestety momentami to czuć, myślę że spokojnie ze 100 stron można by wyciąć bez straty dla fabuły. Jeśli zaś chodzi o zakończenie powieści to było ok, bez żadnych fajerwerków.

Mimo mojego narzekania książkę nadal czytało mi się z pewną przyjemnością. Dzięki lekkiemu pióru autora oraz humorowi (choć nie bawił mnie tak jak w przypadku wcześniejszych tomów) powieść przeczytałem szybko i nie żałuję tych kilku godzin. Niemniej nie czuć, aby ten tom był szczególnie potrzebny dla całej serii. Można spokojnie poprzestać na wcześniejszej trylogii i nie kontynuować, zbyt wiele nie stracicie. Ode mnie 6/10.

Można przeczytać, ale o zachwyt raczej trudno.

Po pokonaniu złowrogich Innych wydaje się, że w rozrastającym się Bobiwersum nastąpi czas spokoju i stopniowej ekspansji na nowe światy. Okazuje się jednak, że pod tą fasadą narastają z wolna konflikty, które mogą nader szybko eskalować. W tym samym czasie Bob wyrusza na poszukiwanie zaginionego dziesięciolecia wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Byłem pełny obaw zabierając się za ostatnią odsłonę Odysei Kosmicznej. Po dwóch udanych częściach Odyseja 2061 okazała się dla mnie powieścią wyjątkowo nudną i nic nie wnoszącą do cyklu. Na szczęście finał serii jest lepszy, choć nie dorównał pierwszym dwóm tomom.

Fabuła przenosi nas w czasie o blisko tysiąc lat naprzód względem wcześniejszych części. Cudownym zrządzeniem losu odnaleziony zostaje w przestrzeni kosmicznej Frank Poole – zamordowany niegdyś przez HAL-a 9000 członek załogi dawnej misji „Discovery”. Po przywróceniu do życia stopniowo poznaje on, jak zmienił się świat przez stulecia. Jednocześnie nasz bohater, kiedy tylko pojawia się na to szansa, postanawia znów wyruszyć w otchłań kosmosu, być może uda mu się porozumieć z Davidem Bowmanem (czy też raczej tym czym się stał) i poznać tajemnicę, która kryje się za tajemniczymi monolitami.

Wizja świata przyszłości, którą poznajemy w tym tomie jest całkiem ciekawa, choć nie wyróżnia się szczególnie na tle dziesiątków innych pozycji science fiction. Dowiadujemy się o postępie technologicznym w wielu dziedzinach, budowie megakonstrukcji w postaci szeregu wind kosmicznych spajających wielką obręcz wokół Ziemi, terraformowaniu planet czy rozwoju placówek ludzkich w wielu miejscach w Układzie Słonecznym. Niestety Odyseja 3001 to dość krótka pozycja, wspomniane wyżej motywy są często tylko zarysowane i można by spokojnie je troszkę rozwinąć.

Jeśli zaś chodzi o wątek dziejący się na Europie i zakończenie powieści to są one całkiem ok, choć nie tak spektakularne jak w Odysei 2001 czy 2010.

Elementem, który zdecydowanie oceniam na minus jest wykorzystanie części tekstu z poprzednich tomów. Ten swoisty recykling służy chyba tylko wydłużeniu tej króciutkiej przecież powieści. Po przeczytaniu całego cyklu nie podoba mi się również fakt, że każda kolejna część nie tyle jest kontynuacją poprzedniej co raczej pewną wariacją na jej temat. Powoduje to, że część występujących wcześniej wątków nie jest pociągnięta dalej. Ten fakt, a także brak spójności między poszczególnymi tomami trochę mnie boli.

Podsumowując, nie jest to powieść w żadnym razie wybitna, niemniej jeśli wcześniejsze tomy przypadły Wam do gustu, to warto zapoznać się z finałem. Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów szczerze polecam całą serię w postaci słuchowiska od Audioteki z cudowną Krystyną Czubówną jako narratorką. Ode mnie 6/10.

Byłem pełny obaw zabierając się za ostatnią odsłonę Odysei Kosmicznej. Po dwóch udanych częściach Odyseja 2061 okazała się dla mnie powieścią wyjątkowo nudną i nic nie wnoszącą do cyklu. Na szczęście finał serii jest lepszy, choć nie dorównał pierwszym dwóm tomom.

Fabuła przenosi nas w czasie o blisko tysiąc lat naprzód względem wcześniejszych części. Cudownym zrządzeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klasyka, której zdecydowanie warto dać szansę.

Jeśli w książkach nurtu science fiction szukacie wartkiej akcji czy licznych opisów walk to Fundacja nie jest dla Was. W zamian powieść oferuje w mojej opinii coś dużo lepszego. Fundacja jest zaczątkiem monumentalnej historii o organizacji, której celem jest zabezpieczenie wiedzy ludzkości w odległej przyszłości. Wielkie Imperium Galaktyczne po stuleciach stagnacji stopniowo zaczyna się rozpadać, następuje regres technologiczny, na coraz większej ilości światów szerzy się anarchia. Choć nadchodzącego chaosu nie da się uniknąć, to jednak dzięki Fundacji można skrócić okres niepokoju i odbudować Imperium.

Bardzo istotną rolę w powieści pełni istniejąca w tym uniwersum nauka – psychohistoria. Bada ona przyszłe dzieje całych społeczeństw i pozwala na ustalenie przyszłości z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Hari Seldon, twórca tej nauki, przewidział, że Fundacja będzie musiała zmierzyć się z wieloma kryzysami, często o kompletnie innych przyczynach. Na kartach powieści śledzimy losy kolejnych generacji agentów organizacji, którzy za pomocą zręcznej polityki oraz wykorzystania religii i handlu stopniowo przezwyciężają kolejne trudności. Poszczególne wątki i sposób ich rozwiązania bardzo mocno mnie zaciekawiły.

Podczas lektury Fundacji zrozumiałem jak wielką rolę odegrała ta historia w rozwoju całego gatunku. Diuna Herberta czerpała garściami pomysły z tej powieści. Podobnie jest w przypadku marki Star Wars, pomysł na Imperium Galaktyczne wziął się właśnie z książek Asimova. Tak samo nie sposób nie zauważyć, że gwiezdno-wojenne Coruscant to przerobiony Trantor – planeta miasto pojawiająca się na kartach Fundacji kilkadziesiąt lat wcześniej.

Choć ogólnie Fundację czytałem z bardzo dużym zaangażowaniem to muszę przyznać, że powieść raczej nie broni się sama. Mocno czuć, że to część większej historii, po kilku rozwiązanych kryzysach, powieść urywa się w pewnym momencie i jeśli nie sięgniecie po kontynuację, to możecie czuć duży niedosyt.

Podsumowując, od siebie mogę z czystym sumieniem polecić tę powieść. Wydaje mi się, że każdy fan science fiction powinien przynajmniej dać szansę temu cyklowi, tak wielką odegrał on rolę w historii tego gatunku. Ode mnie 8/10.

Ps. Po książkową Fundację sięgnąłem po obejrzeniu serialu od Amazona. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że adaptacja ma bardzo mało wspólnego z oryginałem poza bardzo ogólnym zarysem historii. Serial to typowy średniak (choć wizualnie bardzo ładny), można obejrzeć aczkolwiek mi osobiście książka znacznie bardziej przypadła do gustu.

Klasyka, której zdecydowanie warto dać szansę.

Jeśli w książkach nurtu science fiction szukacie wartkiej akcji czy licznych opisów walk to Fundacja nie jest dla Was. W zamian powieść oferuje w mojej opinii coś dużo lepszego. Fundacja jest zaczątkiem monumentalnej historii o organizacji, której celem jest zabezpieczenie wiedzy ludzkości w odległej przyszłości. Wielkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem przyjemny dodatek do głównego cyklu. Jak to w zazwyczaj bywa w przypadku zbiorów opowiadań jedne z nich są lepsze, inne gorsze. Niemniej zdecydowana większość jest co najmniej przyzwoita.

Zdecydowanie najlepiej bawiłem się w trakcie czytania historii o kosiarzu i pewnym nietypowym psie pt. Nigdy nie pracuj ze zwierzętami. Opowiadanie jest bardzo dziwne, zabawne i wciągające. Inne historie, które również przypadły mi do gustu to opowiadanie przybliżające przeszłość kosiarza Goddarda, którego akcja dzieje się na Marsie, a także historie o zorganizowanym przez pewną kosiarz konkursie artystycznym oraz opowiadanie o kosiarz Boudice i jej siostrzenicy.

Dwa testy ze zbioru są w mojej ocenie słabsze. Pierwsze z nich pt. Cień Anastazji miało bardzo interesujący wstępny koncept, niestety ostatecznie zakończyło się niezbyt ciekawym romansem. Nie zaciekawiła mnie też akcja opowiadania, którego akcja miała miejsce na biegunie południowym.

Podsumowując, jeśli polubiliście wcześniejszą trylogię to śmiało możecie sięgnąć po ten zbiór i spędzić kilka kolejnych godzin w tym świecie. Ode mnie 7/10.

Całkiem przyjemny dodatek do głównego cyklu. Jak to w zazwyczaj bywa w przypadku zbiorów opowiadań jedne z nich są lepsze, inne gorsze. Niemniej zdecydowana większość jest co najmniej przyzwoita.

Zdecydowanie najlepiej bawiłem się w trakcie czytania historii o kosiarzu i pewnym nietypowym psie pt. Nigdy nie pracuj ze zwierzętami. Opowiadanie jest bardzo dziwne, zabawne i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny kawał rozrywki.

Ernest Cline na kartach swojej powieści przedstawia nam świat niedalekiej przyszłości, w którym mieszkańcy Ziemi wskutek coraz większego braku surowców muszą mierzyć się z permanentnym kryzysem. Rząd nie radzi sobie z utrzymaniem porządku, ludzie biednieją, narasta bezprawie. W tej sytuacji prawie każdy szuka wytchnienia w wirtualnym świecie OASIS, gdzie może stać się bohaterem z filmów czy gier i przeżywać niesamowite przygody. Jednak przyszłe losy gry stają przed znakiem zapytania, kiedy umiera jej główny twórca. Przed śmiercią umieszcza on na którymś z wirtualnych światów Wielkanocne jajo (Easter egg), kto je znajdzie zostanie jego następcą a gra stanie się jego własnością. Wkrótce jaja zaczynają szukać tysiące zwykłych graczy, ale też agenci pewnej potężnej korporacji…

Czas podczas lektury Player one minął mi bardzo przyjemnie . To zasługa kilku czynników. Po pierwsze mamy tu masę świetnych nawiązań do kultury lat 80-tych. Sama główna fabuła, choć może nie jest specjalnie oryginalna, to jednak mocno wciąga i nie pozwala na odłożenie książki choćby na chwilę. Do tego dodałbym jeszcze fajnych bohaterów. Nie są może to szczególnie złożone postacie, niemniej spełniają one swoją rolę i możemy im kibicować w trakcie ich przygód.

Jeśli chodzi o wady to jedyne co przychodzi mi do głowy to nieciekawi antagoniści w postaci agentów złej korporacji, która chce przejąć władzę nad światem (wirtualnym). Ten element jest akurat dość sztampowy i nie reprezentuje sobą nic szczególnego. Dodam też, że jeśli nie interesujecie się szczególnie popkulturą, to chyba nie poleciłbym Wam tej pozycji. Im więcej znacie różnych filmów, seriali czy książek z lat 80-tych tym lepiej będziecie bawić się w trakcie lektury.

Player One nie próbuje udawać czegoś czym nie jest. To nie pozycja, która ma skłaniać do refleksji czy szczególnie wzruszyć czytelnika. W zamian dostarcza mnóstwo czytelniczej frajdy i radości, dodatkowo mamy tu masę akcji i sympatycznych bohaterów. Szczerze polecam! Ode mnie 8/10.

Świetny kawał rozrywki.

Ernest Cline na kartach swojej powieści przedstawia nam świat niedalekiej przyszłości, w którym mieszkańcy Ziemi wskutek coraz większego braku surowców muszą mierzyć się z permanentnym kryzysem. Rząd nie radzi sobie z utrzymaniem porządku, ludzie biednieją, narasta bezprawie. W tej sytuacji prawie każdy szuka wytchnienia w wirtualnym świecie OASIS,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem przyjemna pozycja dla fanów starego kanonu Star Wars. Na plus na pewno zaliczyłbym liczne nawiązania do Expanded Universe w tym oczywiście do trylogii Thrawna i Nowej Ery Jedi. Co do samego przyszłego Wielkiego Admirała to z wielką ciekawością śledziłem jego wątek, zwłaszcza momenty, kiedy za pomocą swojego geniuszu militarnego pokonywał wielokrotnie silniejszego wroga (choć czasem bezradność jego przeciwników i łatwość ich pokonania były ciut przesadzone).

Spodobała mi się również postać mistrza jedi Jorusa C'baotha, jakże odmienna od innych przedstawicieli zakonu. Był on bezkompromisowy i przekonany o swojej potędze i nieomylności, wielokrotnie kwestionował przestarzałe zasady jedi i wyrażał przekonanie że zwykli ludzie nie są wstanie o siebie zadbać, powinni zatem dla swojego dobra oddać pełnię przedstawicielom zakonu.

Niestety mam do powieści kilka uwag. Fabuła pierwszej 1/3 książki była nieszczególnie interesująca. Na szczęście po starcie Lotu Pozagalaktycznego historia mnie mocniej zaangażowała. Ponadto udział w historii Obi-wana i Anakna wydawał mi się zbędny, nie wniósł on zbyt wiele. Zamiast czytania o ich niespecjalnie ciekawych perypetiach wolałbym chyba, aby autor więcej czasu poświęcił samej ekspedycji, np. udzielił więcej informacji jak wyglądało życie na statku i jaki był dokładny cel projektu po dotarciu na miejsce.

Podsumowując, na tle dziesiątków innych pozycji z uniwersum Star Wars Poza Galaktykę to pozycja całkiem interesująca, zwłaszcza jeśli stęskniliście się za Wielkim Admirałem Thrawnem. Ode mnie 6,5/10.

Całkiem przyjemna pozycja dla fanów starego kanonu Star Wars. Na plus na pewno zaliczyłbym liczne nawiązania do Expanded Universe w tym oczywiście do trylogii Thrawna i Nowej Ery Jedi. Co do samego przyszłego Wielkiego Admirała to z wielką ciekawością śledziłem jego wątek, zwłaszcza momenty, kiedy za pomocą swojego geniuszu militarnego pokonywał wielokrotnie silniejszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słowa: stare ale jare idealnie pasują do tej powieści.

Na kartach książki poznajemy losy załogi statku „Gwiezdny Ogar”, który wyrusza aby zbadać obce galaktyki. Głównym bohaterem jest Elliot Grosvenor – specjalista z zakresu nowej dyscypliny naukowej - neksjalizmu. Pozwala ona łączyć wnioski wynikające z poznania pozostałych gałęzi wiedzy, aby szybko znaleźć optymalne rozwiązania i zapobiegać licznym niebezpieczeństwom, jakie mogą zagrozić ekspedycji.

Powieść składa się z czterech części, w każdej z nich załoga musi zmagać się z innym zagrożeniem ze strony obcych. Muszę przyznać, że poszczególni kosmici zostali wykreowani w naprawdę ciekawy i oryginalny sposób. Same opowiadania także są jak najbardziej interesujące, szkoda że powieść liczy troszkę ponad 200 stron, moim zdaniem spokojnie był potencjał na dłuższą historię.

Misja międzyplanetarna to powieść, która ma już 74 lata. Zupełnie tego nie czuć, ta pozycja zestarzała się wyjątkowo dobrze, zarówno jeśli chodzi o pomysły jak i język. Dodam też, że trakcie lektury miałem liczne skojarzenia z Fundacją Asimova.

Powieść od van Vogta zupełnie dobrze sprawdza się jako niezobowiązująca rozrywka, ale jednocześnie niesie z sobą pewne przesłanie, autor krytykuje pęd do władzy i egoizm poszczególnych ludzi, przeciwstawia im natomiast zdolność do współpracy i gotowość do poświęceń dla dobra ogółu. Od siebie jak najbardziej polecam. 7,5/10.

Słowa: stare ale jare idealnie pasują do tej powieści.

Na kartach książki poznajemy losy załogi statku „Gwiezdny Ogar”, który wyrusza aby zbadać obce galaktyki. Głównym bohaterem jest Elliot Grosvenor – specjalista z zakresu nowej dyscypliny naukowej - neksjalizmu. Pozwala ona łączyć wnioski wynikające z poznania pozostałych gałęzi wiedzy, aby szybko znaleźć optymalne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bez szału.

Blisko rok temu przeczytałem powieść pt. Dożywocie od Marty Kisiel. Wspomnienia mam raczej pozytywne, co prawda bardzo brakowało mi w tej pozycji jakiejś konkretnej fabuły, niemniej doceniłem wówczas humor i styl autorki. Postanowiłem sięgnąć po kontynuację i… mocno się zawiodłem.

Niestety Siła niższa w porównaniu z poprzednim tomem to powieść wyraźnie słabsza. Kilka osób w komentarzach stwierdziło, że to książka pisana na siłę. Też przez większość czasu odnosiłem takie wrażenie. W porównaniu z poprzednim tomem humor z znacznej mierze gdzieś zanikł, fabuła zaś była kompletnie nieangażująca. Nie inaczej było z bohaterami, ich losy kompletnie mnie nie obchodziły, zwłaszcza postać Konrada mnie wymęczyła (choć ma to pewne wyjaśnienie). Moim zdaniem pierwsze 2/3 książki są mocno nieudane, wyraźnie zmuszałem się wówczas, aby kontynuować tą niedługą przecież lekturę.

Wtem nagle coś się zmieniło. Kiedy już myślałem, że po ostatniej stronie rzucę z westchnieniem ulgi książkę w kąt stopniowo historia zaczęła się zmieniać. Poszczególne wątki zaczęły ładnie się ze sobą splatać, fabuła stała się wyraźnie ciekawsza a i wątki poszczególnych postaci zaczęły mnie wciągać. Końcówka powieści jest całkiem zgrabna i naprawdę żałuję, że powieść rozkręciła się tak późno.

Ostatecznie Siła niższa dostanie ode mnie ocenę 5/10. Nie polecam, ale też mocno nie odradzam, może po prostu do mnie konkretnie pisarstwo Pani Kisiel nie trafia. Mimo mojego narzekania planuję jeszcze przeczytać tom trzeci pt. Oczy Uroczne. Fabuła tej powieści jest rozwinięciem opowiadania Szaławiła, które wyraźnie bardziej przypadło mi do gustu w porównaniu z głównym cyklem.

Ps. Jeśli szukacie książki z podobnym motywem (odziedziczenia nawiedzonej posiadłości) to od siebie bardzo polecam Cmentarz osobliwości od Pauliny Hendel. Może nie jest to powieść aż tak zabawna jak Dożywocie, ma jednak znacznie ciekawszą fabułę, bohaterów których los nie jest nam obojętny i naprawdę fajnie wykreowany świat.

Bez szału.

Blisko rok temu przeczytałem powieść pt. Dożywocie od Marty Kisiel. Wspomnienia mam raczej pozytywne, co prawda bardzo brakowało mi w tej pozycji jakiejś konkretnej fabuły, niemniej doceniłem wówczas humor i styl autorki. Postanowiłem sięgnąć po kontynuację i… mocno się zawiodłem.

Niestety Siła niższa w porównaniu z poprzednim tomem to powieść wyraźnie słabsza....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowanie najsłabsza odsłona cyklu. Mimo wszystko warto przeczytać i poznać zakończenie.

Trzeci tom cyklu Żniwa Śmierci ma wiele wad. Przede wszystkim w porównaniu z wcześniejszymi częściami problem stanowi tempo. Książka jest wyraźnie przegadana i akcja momentami (zwłaszcza w pierwszej połowie) dłuży się. Myślę, że można byłoby spokojnie wyciąć do 200 stron bez żadnej straty dla czytelnika.

Kolejną bolączką są bohaterowie. W tym tomie Citry i Rowana (zwłaszcza jego) jest naprawdę mało. Autor wprowadza wiele nowych postaci, niestety losy żadnej z nich specjalnie mnie nie zainteresowały. Ponadto wyraźnie nie spodobało mi się, co autor zrobił z osobami kosiarza Faradaya (dosłownie nie ma w książce nic do roboty) i Rowana. Przyjaciel Citry w poprzednich tomach odgrywał naprawdę znaczącą rolę, tutaj jak tylko się pojawia jest traktowany jak popychadło.

Od siebie dodam też, że jestem rozczarowany wątkiem romantycznym. Nie kupowałem go już wcześniej, niemniej miałem nadzieję, że relacja naszej dwójki bohaterów w końcu rozkwitnie. Po przeczytaniu trylogii wydaje mi się, że ten element chyba najbardziej się nie udał w całym cyklu, zupełnie nie czułem chemii między nimi.

Najistotniejszą z nowych postaci jest Jerico. To osoba niebinarna, która zmienia odczuwaną przez siebie płeć w zależności od tego czy jest słonecznie czy pochmurno (swoją drogą absurdalny pomysł). O ile ta osoba odgrywa dość istotną rolę w fabule, to jednak nie mogłem pozbyć się wrażenia, że kwestia jej identyfikacji seksualnej (bardzo często poruszana) nie tyle służyła zbudowaniu jej charakteru, co raczej miała posłużyć do zyskania kilku punktów u pewnych środowisk wśród czytelników autora.

Pod kątem postaci zdecydowanie najlepiej wypadł Thunderhead. Jego rozterki moralne oraz relacja z Greysonem są chyba najciekawszą częścią książki. Na plus wymieniłbym także krótkie przerywniki między rozdziałami, w których odgrywał główną rolę (te z tonistami był z kolei dość nudne).

W kwestii zakończenia powieści to nawet w najmniejszym stopniu nie porównywałbym go to tego z tomu drugiego (które było naprawdę znakomite). Jednocześnie nienajgorzej zamyka ono wszystkie wątki i nie jestem nim rozczarowany.

Po zakończeniu poprzedniej części cyklu miałem naprawdę duże oczekiwania wobec finału, koniec końców czuję duży niedosyt. Niemniej nie wyobrażam sobie aby ktoś, komu spodobał się tom drugi i kto zapoznał się z końcowym clifhangerem miał przynajmniej nie spróbować ostatniej odsłony serii. Ode mnie 6/10.

Zdecydowanie najsłabsza odsłona cyklu. Mimo wszystko warto przeczytać i poznać zakończenie.

Trzeci tom cyklu Żniwa Śmierci ma wiele wad. Przede wszystkim w porównaniu z wcześniejszymi częściami problem stanowi tempo. Książka jest wyraźnie przegadana i akcja momentami (zwłaszcza w pierwszej połowie) dłuży się. Myślę, że można byłoby spokojnie wyciąć do 200 stron bez żadnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny początek jednej z najsłynniejszych trylogii w starym uniwersum Star Wars.

Podczas lektury Dziedzica Imperium od Timothego Zahna bawiłem się naprawdę dobrze i zupełnie nie wiem, czemu tyle lat wzbraniałem się z lekturą. Wśród wielu zalet powieści mogę wymienić klimat, masę fajnej akcji, stopniowy rozwój naszych ulubionych bohaterów oraz przedstawiony przez autora obraz świata. Zahn w naprawdę udany sposób pokazał, że pokonanie Imperium w bitwie nad Endorem nie zakończyło wcale sprawy. Walki cały czas trwają, dodatkowo w obozie dawnych rebeliantów narastają spory i zaczynają ostre walki o władzę.

Chyba największym plusem tej pozycji jest nowy antagonista – Wielki Admirał Thrawn. W przeciwieństwie do typowych złoczyńców z innych książek jest on naprawdę inteligentny i przenikliwy. To mój drugi ulubiony czarny charakter wykreowany w książkach z tego uniwersum zaraz za księciem Xizorem z Cieni Imperium.

Mimo, że książka jak najbardziej przypadła mi do gustu, to mam jednak dwie uwagi. Nie za bardzo wiem po co właściwie był wątek z znalezieniem pewnego urządzenia w jaskini na Dagobah, może ta kwestia zostanie poruszona w kolejnych tomach. Jeśli chodzi zaś o Thrawna to jego błyskotliwość i sposób z jaki dochodził do pewnych wniosków na bazie pojedynczych, małych przesłanek był jednak czasami wręcz absurdalny, dosłownie wyglądało to, jakby przeczytał wraz z czytelnikiem rozdziały z perspektywy innych bohaterów i stąd wiedział co robią jego przeciwnicy.

Podsumowując, nie sposób nie użyć cytatu: „Kiedyś to było, nie to co teraz”. Jeśli lubicie klimat oryginalnej trylogii i obecny kanon Star Wars okazał się dla Was rozczarowujący to zdecydowanie warto dać Dziedzicowi Imperium szansę. Ode mnie 8/10.

Świetny początek jednej z najsłynniejszych trylogii w starym uniwersum Star Wars.

Podczas lektury Dziedzica Imperium od Timothego Zahna bawiłem się naprawdę dobrze i zupełnie nie wiem, czemu tyle lat wzbraniałem się z lekturą. Wśród wielu zalet powieści mogę wymienić klimat, masę fajnej akcji, stopniowy rozwój naszych ulubionych bohaterów oraz przedstawiony przez autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak właściwie to za co ta powieść dostała Nagrodę Hugo?

Pokrzywa i Kość ma fabułę prostą jak budowa cepa. Siostra głównej bohaterki - Marry - zostaje zmuszona do poślubienia księcia potężnego ościennego państwa. Małżonek okazuje się być okrutny i pełen przemocy wobec swojej żony. Marra postanawia uratować siostrę, w tym celu wyrusza na wyprawę aby zyskać sojuszników i z ich pomocą obalić złego monarchę.

Mimo sztampowości głównej fabuły czas przy lekturze tej powieści upłynął mi zupełnie przyjemnie. Wśród zalet mogę wymienić sympatycznych bohaterów (zdecydowanie najbardziej polubiłem gburliwą Pożegnuchę), ciekawy klimat oraz skondensowaną fabułę, nie nudziłem się podczas czytania ani przez chwilę. Pojawiający się wątek romantyczny jest nienachlany i całkiem uroczy.

W posłowiu autorka wyjaśnia, że większa część powieści powstała w dwa miesiące. Wyraźnie to czuć. Wiele z pojawiających się w książce motywów nie jest jakoś mocno rozbudowana i aż prosi się o rozwinięcie (np. targ goblinów czy występujący w tym świecie święci). Niemniej całość jak najbardziej broni się, nie ma tu żadnych istotnych błędów fabularnych czy logicznych.

Odpowiadając na postawione na początku pytanie nie mam pojęcia, dlaczego akurat ta pozycja została wyróżniona tak prestiżową nagrodą jak Hugo. Pokrzywa i kość to całkiem przyjemna lektura, niemniej żaden z jej elementów jak fabuła, postacie czy świat przedstawiony nie jest wybitny. Niemniej jeśli szukacie prostej rozrywki nie jest to zły wybór. Ode mnie 6,5/10.

Tak właściwie to za co ta powieść dostała Nagrodę Hugo?

Pokrzywa i Kość ma fabułę prostą jak budowa cepa. Siostra głównej bohaterki - Marry - zostaje zmuszona do poślubienia księcia potężnego ościennego państwa. Małżonek okazuje się być okrutny i pełen przemocy wobec swojej żony. Marra postanawia uratować siostrę, w tym celu wyrusza na wyprawę aby zyskać sojuszników i z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poziom z poprzednich części został utrzymany.

W trzecim tomie cyklu dalej śledzimy losy Vuko oraz Filara. Ich wątki w końcu się splatają, a nasi bohaterowie docierają do Lodowego ogrodu. Ciężko coś tu dopowiadać bez spojlerów, niemniej uzyskujemy kilka ważnych fabularnie informacji (np. odnośnie pobytu wszystkich ocalałych ziemskich naukowców) i powoli zbliżamy się do wielkiego finału.

Na plus na pewno zaliczyłbym lekkie pióro autora i występujący na kartach powieści humor. Nie sposób też nie czerpać przyjemności z powrotu do świetnie wykreowanego świata Midgaardu, który z tomu na tom poznajemy coraz lepiej.

Podobnie jak w poprzednich dwóch częściach uważam wątek Filara za znacznie ciekawszy, szczególnie zapadł mi w pamięć czas jego pobytu w dworze Smildrun Lśniącej Rosą. Zdecydowanie los nie oszczędza przyszłego cesarza Kirenenów. Co do Vuko to szczerze mówiąc w tym tomie nie miał on za wiele do roboty, choć doceniam epizod jego przygód mający miejsce w Żmijowym Gardle.

Niestety mimo ogólnego zadowolenia z lektury nie mogę nie przyczepić się do pojawiających się co jakiś czas dłużyzn. Dla przykładu, pierwsze mniej więcej 10% książki to opis lodowego drakkara, na którym płynie Vuko wraz z towarzyszami. Na szczęście problem ten w mojej opinii nie jest aż tak duży jak w poprzedniej odsłonie.

Ogólnie pierwsze trzy części cyklu można potraktować jako wprowadzenie do uniwersum Midgaardu i rozstawienie figur przed ostatecznym starciem w czwartym tomie. Powieść zamykająca cykl jest zdecydowania najdłuższa i mam nadzieję, że autor pozamyka sprawnie wszystkie wątki. Póki co trzeci tom sagi otrzymuje ode mnie ocenę 8/10.

Poziom z poprzednich części został utrzymany.

W trzecim tomie cyklu dalej śledzimy losy Vuko oraz Filara. Ich wątki w końcu się splatają, a nasi bohaterowie docierają do Lodowego ogrodu. Ciężko coś tu dopowiadać bez spojlerów, niemniej uzyskujemy kilka ważnych fabularnie informacji (np. odnośnie pobytu wszystkich ocalałych ziemskich naukowców) i powoli zbliżamy się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka (niestety tylko) dobra.

Jakiś czas temu przeczytałem Koniec Wieczności od Isaaca Asimova i nie powiem, ta pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie. Postanowiłem zatem jeszcze w tym roku sięgnąć po inną powieść autora – Równi bogom. Po lekturze mogę ocenić tę powieść pozytywnie, choć do zachwytu jest mi bardzo daleko.

Zacznę od pozytywów. Pomysł na wymianę energii pomiędzy różnymi wszechświatami (i jednoczesne przenikanie się różnych praw fizyki co może sprowadzić śmiertelne niebezpieczeństwo na ludzi) jest naprawdę ciekawy i na swój sposób wydaje się całkiem logiczny.

Pierwsza część książki, w której autor przedstawia historię tzw. pompy (urządzenia pozwalającego na uzyskanie w praktyce darmowej energii z sąsiedniego wszechświata) oraz niechęć ludzi do zaprzestania korzystania z niej, nawet w obliczu potencjalnego końca świata, jest zupełnie ciekawa.

Drugi fragment powieści jest zdecydowanie najdziwniejszy, ale też najbardziej oryginalny. Przenosimy się wówczas do równoległego wszechświata i śledzimy losy trójki bohaterów Racjonała Odina, Emocjanałki Dui oraz rodziciela Tritta. Autor od razu wrzuca czytelnika na głęboką wodę, przez pierwsze strony naprawdę trudno się połapać jak wygląda społeczeństwo obcych i ich biologia. Kiedy jednak mniej więcej zrozumiałem o co chodzi, to byłem naprawdę zauroczony wizją Asimova, rasa tzw. twardych to najbardziej nowatorska koncepcja skrajnie odmiennej formy życia z jaką się spotkałem od czasu Solaris Stanisława Lema.

Chyba największy problem mam z trzecią częścią książki, której akcja rozgrywa się na księżycu. Ogólnie o ile pierwsze dwa człony powieści mocno mnie wciągnęły, to niestety ostatni stanowił ich przeciwieństwo. Fabuła była mało ciekawa (z wyjątkiem pewnych aspektów życia ludzi w tym jakże odmiennym od ziemskiego środowisku), rozwiązanie głównego problemu dotyczącego wymiany praw fizyki okazało się również mocno niesatysfakcjonujące. Niestety ta część jest najdłuższa, co mocno ostudziło mój wcześniejszy entuzjazm.

Chyba nie do końca podoba mi się też zamysł autora na podział powieści na trzy oddzielne części. Zasadniczo druga rozgrywająca się w drugim wszechświecie nie ma prawie żadnego powiązania z pozostałymi, jej historia zostaje nagle urwana co trochę rozczarowuje.

Koniec końców nie mogę z czystym sercem polecić tej pozycji. Wydaje mi się, że potencjał zbudowany podczas dwóch pierwszych części został mocno niewykorzystany. Niemniej ciężko tu mówić o jakieś bardzo nieudanej powieści, osobiście żałuję tylko iż ostatni człon okazał się dla mnie mocno nijaki. Ode mnie 6/10.

Książka (niestety tylko) dobra.

Jakiś czas temu przeczytałem Koniec Wieczności od Isaaca Asimova i nie powiem, ta pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie. Postanowiłem zatem jeszcze w tym roku sięgnąć po inną powieść autora – Równi bogom. Po lekturze mogę ocenić tę powieść pozytywnie, choć do zachwytu jest mi bardzo daleko.

Zacznę od pozytywów. Pomysł na wymianę energii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem przyzwoity debiut, choć niepozbawiony licznych wad.

Sara Kos po tajemniczym zaginięciu matki musi żyć na co dzień z przemocowym i nadużywającym alkoholu ojcem i jednocześnie opiekować się młodszym bratem. Pewnego dnia do opuszczonego domu w pobliżu wprowadza się tajemniczy nieznajomy. Sara postanawia go śledzić i wskutek zbiegu okoliczności odkrywa sekretny świat animów – dziwnych zwierzoludzi posługujących się magią. Okazuje się, że być może jeden z nich ma związek z zniknięciem jej matki. Sara zaczyna coraz bardziej angażować się w sprawy świata animów i szybko zdaje sobie sprawę, że jej życie nigdy już nie będzie takie jak wcześniej.

Jeśli chodzi o występujących w powieści bohaterów to są oni wykreowani całkiem przyzwoicie. Sara i Aron mają za sobą trudną przeszłość, która rzutuje na ich obecne życie. Nie ma tu żadnych postaci w stylu Mary Sue, bohaterowie popełniają błędy i ponoszą konsekwencje swoich działań.

W kwestii fabuły to podzieliłbym ją na dosyć ciekawy początek, mocno nieangażujący środek i końcówkę, kiedy to akcja wyraźnie przyśpiesza. Zakończenie na tyle przypadło mi do gustu, że wyraźnie zawyżyło moją końcową ocenę. Dodam też, że jednoznacznie nam zasugerowano, iż doczekamy się kontynuacji.

System magiczny – dyskrypty – opierający się na używaniu specjalnych, nakreślanych kredą formuł korzystających z praw fizyki jest całkiem ok. Intrygujący wydaje się także pomysł na relację animów z niektórymi ludźmi (Patron – Protektor), dzięki czemu ci drudzy mogą korzystać z magii.

Przechodząc do wad, moim zdaniem największą z nich jest worldbuilding. Zwyczajnie nie jestem w stanie uwierzyć w świat wykreowany przez Mateusza Cieślika. W tej rzeczywistości, co wielokrotnie podkreślił autor, animowie są rasą dominującą, znacznie od ludzi lepszą, inteligentniejszą itd. Zupełnie tego nie widać. Animowie zamiast zrobić z ludzi służących kryją się przed nimi. Ponadto kompletnie nie daję wiary w ich skrajną niechęć do technologii i zupełny brak wiedzy o świecie, w książce przykładowo znajduje się scena kiedy to animów zaskakuje nowo poznana gra - scrabble.

Nie rozumiem też jakim cudem animowie ukrywają fakt swojego istnienia przed ludźmi, w samym Krakowie ma ich żyć kilkanaście tysięcy. Twierdzenia w książce, że kiedy człowiek zobaczy anima nikt mu nie wierzy lub taka osoba trafia do zakładu psychiatrycznego całkowicie mnie nie przekonują i wydają się być dość naiwne.

W powieści zdarzają się także błędy, dwa zwłaszcza rzuciły mi się w oczy. W pewnym momencie Aron przesłuchujący świadka zapytał o powód kłótni spotkanych przez niego podejrzanych, choć ten drugi nie wspomniał, by tamci się kłócili. Innym razem Sara dowiaduje się istotnej informacji o pewnym animie i ostatecznie nie informuje o tym Arona, mimo to niedługo potem nasza dwójka wyrusza na spotkanie z nim jakby Sara jednak przekazała koledze tą informację.

Niestety mam też uwagi do korekty, nie brak tu błędów gramatycznych, wyrazów użytych w złym kontekście lub znaczeniu a czy nawet prostych błędów ortograficznych.

Trochę pomarudziłem, niemniej nie mogę powiedzieć, abym szczególnie żałował czasu spędzonego z tym tytułem. Urząd do spraw dziwnych to całkiem przyzwoita młodzieżówka, ciekawa końcówka sugeruje, że akcja w drugim tomie może się rozkręcić. Ode mnie lekko naciągane 6/10.

Całkiem przyzwoity debiut, choć niepozbawiony licznych wad.

Sara Kos po tajemniczym zaginięciu matki musi żyć na co dzień z przemocowym i nadużywającym alkoholu ojcem i jednocześnie opiekować się młodszym bratem. Pewnego dnia do opuszczonego domu w pobliżu wprowadza się tajemniczy nieznajomy. Sara postanawia go śledzić i wskutek zbiegu okoliczności odkrywa sekretny świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem przyjemna pozycja, która stawia przed czytelnikiem pytania odnośnie naszej dominującej roli w ekosystemie i stosunku ludzi do bardziej prymitywnych gatunków. Akcja z czasem coraz bardziej się rozkręca i pod koniec śledziłem wydarzenia z niemałym zainteresowaniem. Doceniam także fajny twist na samym końcu. Książkę przeczytałem w bardzo dobrym tłumaczeniu Agaty Kozak.
To króciutka pozycja, najwyżej na kilka godzin. Warto dać jej szansę, nawet jeśli nie przypadnie Wam do gustu, to wiele nie stracicie. Ode mnie solidna siódemka.

Całkiem przyjemna pozycja, która stawia przed czytelnikiem pytania odnośnie naszej dominującej roli w ekosystemie i stosunku ludzi do bardziej prymitywnych gatunków. Akcja z czasem coraz bardziej się rozkręca i pod koniec śledziłem wydarzenia z niemałym zainteresowaniem. Doceniam także fajny twist na samym końcu. Książkę przeczytałem w bardzo dobrym tłumaczeniu Agaty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauliny Hendel okazało się bardzo udane.

Głównym bohaterem powieści jest Max, kurier organizacji przestępczej nazywanej kastą. Pewnego dnia postanawia zdradzić swojego szefa, przez co prawie traci życie i musi uciekać z miasta. Wówczas nagle spotyka tajemniczego mężczyznę, który przekazuje mu wieść o tajemniczym spadku, jaki Max odziedziczył. Nasz bohater otrzymuję propozycję zamieszkania w wielkiej posiadłości oraz otrzymania dużej, comiesięcznej wypłaty. W zamian ma tylko zadbać o okoliczny cmentarz. Propozycja wydaje się aż nazbyt piękna, i wcale nie podejrzana, prawda?

Powieść zdecydowanie ma swój urok. Mamy tu do czynienia z klimatyczną historią, owianą aurą tajemniczości. Myślę że szczególnie w trakcie jesieni warto się z nią zapoznać.

Wśród wielu zalet Cmentarza Osobliwości warto wymienić bohaterów. Są oni dobrze nakreśleni, szybko możemy poznać ich motywy i zrozumieć w jak ciężkiej sytuacji się nieraz znajdują. Ich historie często potrafią także wzruszyć, mam tu na myśli przede wszystkim relację łączącą Opal z Rochem. Jeśli chodzi o samego Maxa to dobrze śledzi się, jak z czasem jego postać ewoluuje, z osoby początkowo mocno skupionej na sobie na taką, która potrafi poświęcić się dla swoich przyjaciół. Sama historia przedstawiona w powieści też mnie wciągnęła, książkę przeczytałem w zaledwie trzy dni.

Elementem który oceniam zdecydowanie na plus jest świat wykreowany. W tej rzeczywistości ludzie starają się za wszelką cenę zgromadzić przed końcem życia cenne surowce m.in. złoto i klejnoty, które po śmierci są chowane wraz z ciałem. Przenoszą się one wtedy do zaświatów, gdzie zmarli mogą korzystać ze zgromadzonych wcześniej dóbr. Jest to bardzo oryginalny pomysł, nie zetknąłem się wcześniej z niczym podobnym.

Jeśli chodzi o wady tej pozycji to przychodzą mi do głowie dwie rzeczy. Po pierwsze powieść jest dość przewidywalna, nic mnie w niej szczególnie nie zaskoczyło. Czasem też akcja wyraźnie hamuje, najbardziej poczułem to w momencie ucieczki naszego bohatera z miasta i jego początkowego pobytu w posiadłości. Nie są to jednak duże mankamenty i nie przeszkadzały w trakcie lektury.

Podsumowując, zdecydowanie polecam tę powieść. Cmentarz osobliwości jest jedną z lepszych pojedynczych historii z fantastyki, jakie przeczytałem w ostatnim czasie. Jednocześnie mam nadzieję, że nie będzie kontynuacji. Powieść kończy się ładną klamrą i kolejna część zwyczajnie nie wydaje mi się potrzebna. Ode mnie 8/10.

Ps. Czytając Cmentarz osobliwości ciężko nie mieć pewnych skojarzeń z innym tytułem – Dożywociem od Marty Kisiel. W obu przypadkach mamy do czynienia z tym samym motywem, nagłym odziedziczeniem przez głównego bohatera pewnej starej posiadłości, którą zamieszkują fantastyczne istoty. Przyznam, że porównując obie te powieści wyżej oceniam powieść od Pani Hendel. W Dożywociu bardzo brakowało mi konkretnej fabuły, książka była raczej zbiorem zabawnych gagów. Cmentarz osobliwości jest moim zdaniem powieścią zarówno lepszą całościowo jak i bardziej angażującą.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauliny Hendel okazało się bardzo udane.

Głównym bohaterem powieści jest Max, kurier organizacji przestępczej nazywanej kastą. Pewnego dnia postanawia zdradzić swojego szefa, przez co prawie traci życie i musi uciekać z miasta. Wówczas nagle spotyka tajemniczego mężczyznę, który przekazuje mu wieść o tajemniczym spadku, jaki Max...

więcej Pokaż mimo to