Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wspomnienia żołnierza kampanii polskiej 1939 roku, Franciszka Kłaputa, to sugestywna podróż, w którą autor zabiera nas do najsmutniejszego września w polskiej historii.

Wrzesień 1939 widziany oczyma prostego żołnierza-patrioty to ciągły marsz w niepewności, głodzie, chaosie, znaczony frontowymi plotkami i ostateczną klęską. Życie codzienne polskich żołnierzy w walkach z Niemcami odmalowane znakomicie. Nie uświadczymy w tej książce strategicznych analiz, ale za to niemal na własne oczy możemy spoglądać, jak szeregowy żołnierz odczuwał wojnę. A odczuwał boleśnie.

Polecam książkę kaprala Kłaputa, która jest pewnego rodzaju hołdem dla wysiłku zwykłych żołnierzy, którym zostało powierzone niewykonalne zadanie: obrona Polski.

Wspomnienia żołnierza kampanii polskiej 1939 roku, Franciszka Kłaputa, to sugestywna podróż, w którą autor zabiera nas do najsmutniejszego września w polskiej historii.

Wrzesień 1939 widziany oczyma prostego żołnierza-patrioty to ciągły marsz w niepewności, głodzie, chaosie, znaczony frontowymi plotkami i ostateczną klęską. Życie codzienne polskich żołnierzy w walkach z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anegdota głosi, że gdy pewnego razu ktoś w teatrze zwrócił Francowi Fiszerowi, najbarwniejszej może postaci lat 1918-1939 uwagę, że głośno komentuje sztukę – a wystawiano właśnie "Wesele" Wyspiańskiego – Fiszer odparł prosto: "Tego się nie słucha, to się zna".

Z epopeją Mickiewicza jest podobnie. Tego się tu nie komentuje, to się zna.

Znam, lubię i też czasem tęsknię "do tych pagórków leśnych...".

Anegdota głosi, że gdy pewnego razu ktoś w teatrze zwrócił Francowi Fiszerowi, najbarwniejszej może postaci lat 1918-1939 uwagę, że głośno komentuje sztukę – a wystawiano właśnie "Wesele" Wyspiańskiego – Fiszer odparł prosto: "Tego się nie słucha, to się zna".

Z epopeją Mickiewicza jest podobnie. Tego się tu nie komentuje, to się zna.

Znam, lubię i też czasem tęsknię "do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Stefan Rowecki : wspomnienia i notatki autobiograficzne (1906-1939) Andrzej Krzysztof Kunert, Józef Szyrmer
Ocena 6,8
Stefan Rowecki... Andrzej Krzysztof K...

Na półkach:

Warto przeczytać choćby dla samych opinii, jakie w 1939 roku, ale jeszcze przed wybuchem wojny ówczesny pułkownik Rowecki zapisał o polskich generałach. Dziennik z Września 1939 interesujący, ale i przygnębiający. Więcej tam niż walki z Niemcem, ganiania za benzyną i rozbijania zmory Wojska Polskiego w tej kampanii: zatorów.

Pozycja warta polecenia już to ze względu na osobę autora, który przed okresem w AK miał już całkiem bogaty życiorys.

Warto przeczytać choćby dla samych opinii, jakie w 1939 roku, ale jeszcze przed wybuchem wojny ówczesny pułkownik Rowecki zapisał o polskich generałach. Dziennik z Września 1939 interesujący, ale i przygnębiający. Więcej tam niż walki z Niemcem, ganiania za benzyną i rozbijania zmory Wojska Polskiego w tej kampanii: zatorów.

Pozycja warta polecenia już to ze względu na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam wracać do "Alfabetu Wspomnień" dla najprostszej rozrywki. Definicja "lekkiego pióra", która bierze pod uwagę Słonimskiego, musi mieć tę wadę, że oprócz niego chyba nikt się pod ową definicję nie załapuje.

Człowiek-anegdota, moja ulubiona dotyczy Wojciecha Kossaka i jego ułańskiej (jak obrazy, które malował) fantazji nawet po osiemdziesiątce. Zajrzyjcie sami dla znakomitych portretów postaci międzywojennej Polski, od Skamandrytów po Piłsudskiego.

PS. Przypomniało mi się, że ulubionych anegdot mógłbym wymienić jeszcze z dziesięć. Taka to jest lektura.

Uwielbiam wracać do "Alfabetu Wspomnień" dla najprostszej rozrywki. Definicja "lekkiego pióra", która bierze pod uwagę Słonimskiego, musi mieć tę wadę, że oprócz niego chyba nikt się pod ową definicję nie załapuje.

Człowiek-anegdota, moja ulubiona dotyczy Wojciecha Kossaka i jego ułańskiej (jak obrazy, które malował) fantazji nawet po osiemdziesiątce. Zajrzyjcie sami dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyka historiografii traktującej o Kurpiach. Niby nie jakaś potężna, obleczona przypisami naukowa "cegła", ale do dziś imponuje i jest chyba ciągle jedynym tej klasy autorskim opracowaniem dziejów Kurpiowszczyzny od początków osadnictwa po II wojnę światową.

Pisana w czasach, gdy dzieje Kurpiów pod lupą dopiero poznawano, a prac historycznych regionalistów było jak na lekarstwo. Niby o Kurpiach pisano wiele, ale historycy rzadko się brali za ten region. Dziś to się zmieniło, wiemy po prostu więcej dzięki kilkunastu autorom, którzy opisali poszczególne dziedziny życia Puszczaków.

Autorskiej monografii nie ma jednak do dziś, dominują prace zbiorowe i na tym tle "Kurpie. Bory Ostrołęckie" Zofii Niedziałkowskiej pozostają ciągle wartościową pozycją, od której najlepiej rozpocząć historyczne poznawanie Kurpiów.

Klasyka historiografii traktującej o Kurpiach. Niby nie jakaś potężna, obleczona przypisami naukowa "cegła", ale do dziś imponuje i jest chyba ciągle jedynym tej klasy autorskim opracowaniem dziejów Kurpiowszczyzny od początków osadnictwa po II wojnę światową.

Pisana w czasach, gdy dzieje Kurpiów pod lupą dopiero poznawano, a prac historycznych regionalistów było jak na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytam i pewnie będę czytał zawsze, przerywając lekturę, zachwycając się nią, potem odrzucając, by znów do niej powracać. Taka to książka, że im gorzej tym lepiej. Im gorzej z nami, tym lepiej się ją czyta.

Ale przeczytać tak do końca nigdy się nie da.

Czytam i pewnie będę czytał zawsze, przerywając lekturę, zachwycając się nią, potem odrzucając, by znów do niej powracać. Taka to książka, że im gorzej tym lepiej. Im gorzej z nami, tym lepiej się ją czyta.

Ale przeczytać tak do końca nigdy się nie da.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Profesor Janusz Tazbir należał do trzech autorów, których artykuły pochłaniałem najchętniej. Wszyscy trzej byli historykami, wszyscy trzej już nie żyją. Tyle słowem wstępu.

Książka "Od Haura do Isaury" to podróż po historyczno-literackich zainteresowaniach prof. Tazbira, płynnie poruszającego się zarówno w epoce XVII w., jak i wśród klasyków polskiej literatury XIX wieku. Na wyróżnienie moim zdaniem zasługują trzy teksty, dotyczące odpowiednio "Lalki", "Pana Tadeusza" i Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Literatura okiem historyka nabiera barw, jak mniemam, bardziej osadzonych w realiach epoki. Niech to jednak nie zmyli przyszłego czytelnika, bo nie oznacza to, by miało być nudno. Kto jak kto, ale Janusz Tazbir pisać umiał.

Polecam.

Profesor Janusz Tazbir należał do trzech autorów, których artykuły pochłaniałem najchętniej. Wszyscy trzej byli historykami, wszyscy trzej już nie żyją. Tyle słowem wstępu.

Książka "Od Haura do Isaury" to podróż po historyczno-literackich zainteresowaniach prof. Tazbira, płynnie poruszającego się zarówno w epoce XVII w., jak i wśród klasyków polskiej literatury XIX wieku....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z tych książek, które owszem, można przeczytać, w rozumieniu przebiegnięcia oczami od pierwszej do ostatniej strony. Nie można jednak przeczytać i zrozumieć w całości. Zbyt bogata, szczególnie dla człowieka bez większego przygotowania teologicznego (a do takich się zaliczam).

Pozwala jednak spojrzeć na wiarę jak na proces, jak na "logikę tracenia", co zgrabnie ujął jeden z duchownych. Tak więc po "Drodze na Górę Karmel" łatwiej nauczyć się, że nie zawsze to co mi się wydaje w sprawach wiary jest pewne, a raczej, że pewny jest tylko Bóg. Ale do przekonania o tym dojrzewa się całe życie.

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę do tej niezwykłej książki wielkiego mistyka.

Jedna z tych książek, które owszem, można przeczytać, w rozumieniu przebiegnięcia oczami od pierwszej do ostatniej strony. Nie można jednak przeczytać i zrozumieć w całości. Zbyt bogata, szczególnie dla człowieka bez większego przygotowania teologicznego (a do takich się zaliczam).

Pozwala jednak spojrzeć na wiarę jak na proces, jak na "logikę tracenia", co zgrabnie ujął...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dał nam przykład jak... pisać mamy!

Dr Andrzej Nieuważny wybitnym popularyzatorem historii był. I, co rzadkie niestety, przy okazji fachowcem najwyższej klasy. A kiedy lekkie pióro, dowcip, nieprawdopodobna erudycja i przemyślana koncepcja na książkę spotkają się w jednym miejscu i czasie - wtedy powstaje dzieło "My z Napoleonem".

Dla mnie ideał pracy popularnonaukowej, która choć bez przypisów, bywa cytowana w uczonych rozprawach, już tylko z powodu nazwiska autora.

"My z Napoleonem" to opowieść o 200 letnich dziejach fascynacji Polaków cesarzem Francuzów. Jak zauważyła cytowana przez Andrzeja Nieuważnego historyk Barbara Grochulska: Napoleon wzbudzał wśród Polaków wszystkie uczucia, poza jednym - drwiną.

Spory o Napoleona bywały ogniste, a książka oprowadza po nich ze swadą i... ilustracją. Bo jeszcze o ilustracjach warto wspomnieć w kontekście omawianej pozycji. Wiele z ilustracji jest unikalnych, pochodzących z osławionego księgozbioru toruńskiego historyka i niemal niemożliwych do zobaczenia gdzie indziej.

Polecam każdemu, zarówno pasjonatom epoki, choć tego robić nie trzeba, jak i tym wszystkim, którym nieobca jest historia Polski w ostatnich 200 latach. Polecam ten swoisty ilustrowany przewodnik historyczny szczególnie adeptom Klio, którzy marzą o tym, by ich książki czytali nie tylko dwaj, trzej koledzy po fachu.

Dał nam przykład Nieuważny jak pisać mamy!

Dał nam przykład jak... pisać mamy!

Dr Andrzej Nieuważny wybitnym popularyzatorem historii był. I, co rzadkie niestety, przy okazji fachowcem najwyższej klasy. A kiedy lekkie pióro, dowcip, nieprawdopodobna erudycja i przemyślana koncepcja na książkę spotkają się w jednym miejscu i czasie - wtedy powstaje dzieło "My z Napoleonem".

Dla mnie ideał pracy popularnonaukowej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stanisław Truszkowski, autor kilku odrębnych wspomnień w niniejszej książce pisze głównie o wojsku czasu pokoju. Lata 1921-1939 opisane zostały dość drobiazgowo, jest to niebagatelne źródło wiedzy o życiu oficerów i ich mentalności w okresie międzywojennym. Znajdziemy w pamiętniku wiele portretów zarówno oficerów z samej "góry" (m.in. barwny i krytyczny obraz antybohatera Września - gen. Stefana Dęba-Biernackiego), jak i żołnierzy zapamiętanych co najwyżej przez rodziny i towarzyszy broni.

Nie jest to jednak książka bez wad. Moim zdaniem nierówna, dość wyraźnie daje się w niej zauważyć, kiedy Truszkowski pisał to, co najprawdopodobniej widział na własne oczy, a kiedy opowiada w sumie mało odkrywcze rzeczy, zasłyszane o wielkich tamtej epoki.

"Z dni pokoju i wojny" poświęcona jest w 2/3 okresowi pokoju, a w 1/3 samemu Wrześniowi. I ta ostatnia część jest dość nierówna, przypomina raczej w znacznym stopniu małe opracowanie niż pamiętnik. Truszkowski korzystał m.in. z zapisków swojego brata, Tadeusza. Chociaż często przywołuje inne źródła, np. niezbyt interesującą dla laika relację gen. Wincentego Kowalskiego, to nie brak w jego książce momentów, które przykuwają uwagę.

W książce Truszkowskiego są fragmenty, gdy "trup ściele się gęsto", a czytelnik niemal naocznie widzi kałuże krwi i... Niemców podnoszących ręce do góry. Ale to już wszystko, spoilerów nie będzie.

Reasumując, dla pasjonatów pozycja obowiązkowa, dla szerszej publiczności chyba niekoniecznie.

Stanisław Truszkowski, autor kilku odrębnych wspomnień w niniejszej książce pisze głównie o wojsku czasu pokoju. Lata 1921-1939 opisane zostały dość drobiazgowo, jest to niebagatelne źródło wiedzy o życiu oficerów i ich mentalności w okresie międzywojennym. Znajdziemy w pamiętniku wiele portretów zarówno oficerów z samej "góry" (m.in. barwny i krytyczny obraz antybohatera...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bić się trzeba do ostatka.

„Chłodny rozsądek doradzał przerwanie dalszego przelewu krwi - i kapitulację. Upór litewski odziedziczony po matce, duma żołnierska, niepisany kodeks głęboko zakorzenionych uczuć i pojęć - wszystko to wielkim głosem wołało, że bić się trzeba do ostatka. Gdzieś w głębi duszy tliła się jeszcze iskierka nadziei, że lada chwila od strony Lwowa usłyszymy strzelaninę na tyłach niemieckich i z pobliskiego Hołoska wyłonią się polskie maszyny pancerne”.

Polecam wspomnienia gen. Sosnkowskiego, pouczające w jakich warunkach biła się polska armia. Tym bardziej polecam tym, których wojna interesuje niekoniecznie od strony, który pułk o 11:45 zmienił położenie o 20 metrów w stosunku do 11:35, choć i tego rodzaju opisów nie brakuje. Dramaturgia Września oddana miejscami po mistrzowsku.

Bić się trzeba do ostatka.

„Chłodny rozsądek doradzał przerwanie dalszego przelewu krwi - i kapitulację. Upór litewski odziedziczony po matce, duma żołnierska, niepisany kodeks głęboko zakorzenionych uczuć i pojęć - wszystko to wielkim głosem wołało, że bić się trzeba do ostatka. Gdzieś w głębi duszy tliła się jeszcze iskierka nadziei, że lada chwila od strony Lwowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra monografia tematu, którego nie poruszano właściwie szerzej. Oczywiście w setkach pamiętników i relacji z kampanii polskiej 1939 r. temat życia codziennego stanowił sporą ich część (na owe pamiętniki i relacje najczęściej zresztą powołuje się Artur Wodzyński), ale w ujęciu monograficznym "W odwrocie i walce" to pierwsza taka pozycja.

Przystępny język sprawia, że po tej książce dość łatwo z laika stać się trochę mądrzejszym laikiem, rozumiejącym co nieco z doli i niedoli żołnierza polskiego tej pamiętnej jesieni. A żołnierz ten spisał się dobrze mimo, jak się dowiadujemy, problemów np. z butami (bywały zbyt małe lub zbyt duże), jedzeniem (wiecznie głodny) czy snem (nocą maszerowano, w dzień walka).

Szczególne warunki w jakich żołnierze września stawiali Niemcom opór, mimo wielu zaniedbań, błędów popełnionych przed wojną w organizacji wojska, karzą docenić ich chwilami nadludzki wysiłek.

Polecam.

Bardzo dobra monografia tematu, którego nie poruszano właściwie szerzej. Oczywiście w setkach pamiętników i relacji z kampanii polskiej 1939 r. temat życia codziennego stanowił sporą ich część (na owe pamiętniki i relacje najczęściej zresztą powołuje się Artur Wodzyński), ale w ujęciu monograficznym "W odwrocie i walce" to pierwsza taka pozycja.

Przystępny język sprawia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bateria została" Apoloniusza Zawilskiego, znanego szerzej głównie jako autora często wznawianych "Bitew Polskiego Września", to książka, którą można opisać na dwa sposoby.

Sposób nr 1: Jest to, mówiąc najkrócej, relacja dowódcy 8 baterii 15 p.a.l. 15 dywizji armii "Pomorze". Tyle, że tak suchy opis nie przystaje do bogatej treści wspomnień Zawilskiego.

W ubarwionym literackimi zdolnościami pamiętniku autor prowadzi czytelnika wraz z drogimi mu działami, ledwie dyszącymi końmi i potwornie zmęczonymi, niewyspanymi i głodnymi żołnierzami od okolic Bydgoszczy, przez puszczę kampinoską, aż do Warszawy. Realistyczne opisy, oddające znakomicie klimat kampanii polskiej 1939 roku, sprawiają, że niemal odczuwamy to, co Zawilski i jego bateria. Na przemian płomienne nadzieje i gorycz klęski.

Zawilski rozpoczął pisanie tej książki w 1940 roku, a jej druk już w 1946 r. sprawił, że był to jeden z pierwszych, udostępnionych w PRL "wrześniowych" pamiętników. Literacki talent autora powoduje, że książkę śmiało można polecić nie tylko historykom czy miłośnikom dziejów kampanii 1939 roku.

"Bateria została" Apoloniusza Zawilskiego, znanego szerzej głównie jako autora często wznawianych "Bitew Polskiego Września", to książka, którą można opisać na dwa sposoby.

Sposób nr 1: Jest to, mówiąc najkrócej, relacja dowódcy 8 baterii 15 p.a.l. 15 dywizji armii "Pomorze". Tyle, że tak suchy opis nie przystaje do bogatej treści wspomnień Zawilskiego.

W ubarwionym...

więcej Pokaż mimo to