Starałem się o skierowanie Polski ku wschodniej Europie. Dążyłem niewzruszenie do tego, by zmniejszyć ciążenie narodowości polskiej ku Zacho...
Najnowsze artykuły
Artykuły
Czytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263Artykuły
Powstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70Artykuły
Powiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17Artykuły
Zadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Apoloniusz Zawilski
![Apoloniusz Zawilski](https://s.lubimyczytac.pl/upload/authors/35198/912431-140x200.jpg)
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Apoloniusz_Zawilski#/media/Plik:Apoloniusz_Zawilski.jpg
12
6,9/10
Urodzony: 21.10.1912Zmarły: 20.06.2004
Polski pisarz. Oficer Armii Krajowej, w latach 1944-1951 oficer Ludowego Wojska Polskiego. Brał udział w kampanii wrześniowej.
6,9/10średnia ocena książek autora
187 przeczytało książki autora
310 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Żołnierz musi mieć przykład dowódcy i widzieć jego spokój w ogniu. - Pułkownik Królicki dowódca 7 Pułku Strzelców Konnych, 11 września 1939 ...
Żołnierz musi mieć przykład dowódcy i widzieć jego spokój w ogniu. - Pułkownik Królicki dowódca 7 Pułku Strzelców Konnych, 11 września 1939 r.
osób to lubiJa chłop ze Stalowej Woli spod Niska mam pełną satysfakcję że dowodziłem obroną Gdyni, że chłopskie kosy dzwoniły mi pośród szumu fal naszy...
Ja chłop ze Stalowej Woli spod Niska mam pełną satysfakcję że dowodziłem obroną Gdyni, że chłopskie kosy dzwoniły mi pośród szumu fal naszych lazurowych wód Bałtyku. - Pułkownik S.Dąbek, Dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża, 17.września 1939 r.
osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Bateria została Apoloniusz Zawilski ![Bateria została](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/89000/89386/352x500.jpg)
7,8
![Bateria została](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/89000/89386/352x500.jpg)
Nie dość, że autor jest bardzo dokładny w swoich wspomnieniach to ma duży talent literacki. Tak duży, że czasami aż musiałem sobie przypominać, że to jednak są prawdziwe wspomnienia. Dziś już trudno sobie wyobrazić dlaczego akurat te wspomnienia były tak ostro tępione w latach stalinizmu bo nie wyglądają na drastycznie różne od np. wspomnień Adolfa Rudnickiego. A jednak delikatnie się różnią bo pokazują także i dobrych dowódców wojskowych, obok złych, i ta - dziś już mikroskopijna różnica - wystarczała do potępienia a nawet do skazania na śmierć.
Różnica zresztą jest wytłumaczalna, bo choć jest wiele ciekawych wspomnień artylerzystów z Września (obok Rudnickiego są np. Włodzimierz Ledóchowski i Jan Józef Szczepański) to Zawilski nie był rezerwistą tylko zawodowym oficerem i dowódcą baterii. A więc nie był biernym rozkazobiorcą tylko czynnikiem sprawczym, przynajmniej w takim zakresie w jakim mógł mieć wpływ. A to znacznie zmienia spojrzenie.
Ponieważ on patrzył z innego punktu widzenia to i widział nieco inne problemy. Np. bardzo wyraźnie widzi braki przygotowania polskiej armii, szczególnie zaś podoficerów, którzy już od czasów pruskich uznawani byli ze kluczowy element wojska, tymczasem w Polsce Dwudziestolecia struktura była arystokratyczna, dwustopniowa: świadomi oficerowie i masa mięsa armatniego.
On widzi jedne problemy a ja widzę do tego zupełnie inne, które nakładają się na inne wspomnienia. Np. wygląda na to, że nikt z dowódców wysokiego szczebla nie był odpowiedzialny za zorganizowanie odwrotu oddziałów, wszystko pozostawiono dowódcom pododdziałów, nie troszcząc się o zorganizowany odpoczynek, zaopatrzenie czy uzupełnienia przez co nasze oddziały odnosiły gigantyczne straty nawet nie uczestnicząc w walkach. Przy takich stratach o wiele rozsądniej wydawałoby się po prostu zostać w miejscu i walczyć, nawet gdyby to był beznadziejny bój. Szczególnie, że wtedy, kiedy już dochodziło do otwartych starć to wcale ich rezultaty nie pokazywały aż tak gigantycznej przewagi Niemców, jak należałoby sądzić po finalnym rezultacie Września.
Wielkim zdziwieniem jest to, że w naszym wojsku chyba nikt nie wymyślił służby kierującej ruchem drogowym. W tych jak i innych wspomnieniach masa jest narzekania na to, że drogi były zakorkowane ale nie pojawia się nigdzie refleksja, że ktoś tym powinien kierować. Szczególnie staje się to drastyczne podczas opisu przeprawy przez Bzurę. Jak można było pozostawić przeprawę bez jakiegokolwiek dowódcy odcinka? Przez to wszystkie przechodzące oddziały powtarzały błędy popełniane wcześniej przez poprzedników.
W każdym razie jest to świetna książka a ja przy okazji postaram się odtworzyć trasę posuwania się baterii Zawilskiego przez Puszczę Kampinoską.
Opowieść o sprzedanym mieście Apoloniusz Zawilski ![Opowieść o sprzedanym mieście](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4384000/4384552/554752-352x500.jpg)
6,0
![Opowieść o sprzedanym mieście](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4384000/4384552/554752-352x500.jpg)
Pierwsze wydanie Opowieści o sprzedanym mieście (dalej cytuję jako: Opowieść) ukazało się na rynku księgarskim w 1969 roku. Trudno jednoznacznie ocenić, jaki gatunek literacki reprezentuje niniejsza książka. Mimo iż sprawia wrażenie typowej beletrystyki najbliżej jej do pretekstowej biografii historycznej. Autor, choć nie przyznaje się do tego wprost, korzystał z rękopiśmiennego pamiętnika z II poł. XIX wieku, który stał się bazowym materiałem jego książki. Czerpiąc informacje ze wspomnień Edwarda Kaczkowskiego zbudował opowieść o nim, wpisując jego osobistą historię w kontekst wydarzeń toczących się w XIX-wiecznej Europie. Autor spreparował dużą część wykorzystanych informacji źródłowych na potrzeby fabuły, raz je nieco uwspółcześniając, raz spłaszczając, przez co tekst powieści nie jest w pełni spójny ze źródłem i stanowi ciekawy materiał do analizy. Z drugiej strony niektóre fragmenty książki to urywki przepisane w całości z pamiętnika, przeredagowane w taki sposób, że zmieniają chronologię czy sens niektórych autentycznych wydarzeń. Trudno ocenić, dlaczego autor postąpił właśnie w ten sposób, ponieważ poczynione przezeń zabiegi sprawiły, że Opowieść nie jest ani w pełni wytworem jego wyobraźni, ani w pełni materiałem przydatnym jako źródło historyczne.
Książka składa się z 21 rozdziałów i krótkiego końcowego aneksu z objaśnieniami trudniejszych terminów. Rozdziały nie prezentują równego poziomu nasycenia materiałem pamiętnikarskim. Cztery pierwsze są zbeletryzowane do tego stopnia, że właściwie trudno doszukiwać się w nich analogicznych treści w źródle, opisują głównie historię polityczną Europy w latach 60. XIX wieku, w tym zarysowują sytuację w Królestwie Polskim. Piąty to spreparowany przez autora materiał źródłowy - część pamiętnika, szósty to wymysł autora, który miał związać fabułę, siódmy to wypisy z pamiętnika, rozdziały 8-13 to fikcja literacka, 14 to znów wypisy, 15-16 spreparowane wypisy, podobnie rozdziały 17-19, przedostatni to wypis źródłowy, nieco zmodyfikowany, który kończy zasadniczą część książki - w tym samym miejscu, gdzie kończyło się źródło historyczne, baza Opowieści. Ostatni rozdział to krótki epilog, w pełni autorski. Aneks obejmuje terminy z epoki i zwroty zaczerpnięte z języków obcych, w tym wiele z rosyjskiego, którego śladów w źródle w ogóle nie uświadczymy.
Opowieść, a w zasadzie powieść o Bełchatowie oraz jego ostatnim dziedzicu z rodu Kaczkowskich można nawet dziś czytać z zaciekawieniem. Jest to nieszablonowa, oryginalna historia, podparta wiedzą dokumentalną, ale którą jako całość przyczynowo-skutkową możemy przyjmować bardziej w kategorii ciekawostki niż rzetelnej, sprawdzonej wiedzy, ponieważ zbyt wiele treści zostało poddane obróbce. Zastanawiająca może być sama praktyka pisarza, który niejako broniony literackim charakterem utworu, nie poczuwał się w obowiązku cytować, skąd pochodzą informacje i ile treści książki nie jest jego autorstwa, a znajdują się w niej przecież fragmenty w całości przepisane z rękopisu Kaczkowskiego.
Wewnątrz tomu znajdziemy 7 ilustracji autorstwa Bogdana Zieleńca, znanego ilustratora, głównie literatury dziecięcej. Z technicznych uwag należy też wskazać, że drugie wydanie Opowieści nie zostało poddane solidnej korekcie - zdarzają się pojedyncze, łatwe do wychwycenia błędy. Należy również zauważyć, że książka drukowana była na papierze V klasy i po nieco ponad 30 latach (nadal stosunkowo niewielu) prezentuje się słabo: papier mocno pożółkł, kruszy się, klej słabo łączy całość, wskutek czego publikacja rozpada się w rękach. Przez to wiele zachowanych egzemplarzy szybko przestanie nadawać się do użytku.
Pozwoliłem sobie przyjrzeć się także pierwszemu wydaniu Opowieści. Dla ciekawostki podam, że na stronie tytułowej znajduje się tam jedna dodatkowa ilustracja, której nie ma w wydaniu drugim. Przedstawia ona fasadę bełchatowskiego dworu.
Jeszcze w czasach PRL książka ta trafiła do wielu szkolnych i publicznych bibliotek. Dziś nieliczne egzemplarze są dostępne w obiegu antykwarycznym. Obecnie nie wróżę jej drugiego życia, jakiegokolwiek wznowienia, ponieważ nie jest to wielka literatura, a co ważniejsze nie przystaje do współczesnych trendów czytelniczych i należy ją potraktować bardziej jako ciekawostkę dla tych osób, które interesują się historią Bełchatowa przed powstaniem kopalni i elektrowni, czyli czasów gdy był kilkutysięczną, prowincjonalną mieściną, miejscowością zupełnie odmienną od dzisiejszej.
Robert Stasiak