Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sympatyczna i trochę inna książka z przepisami. Nie ma tu dokładnych receptur i gramatur, za to mnóstwo anegdot i opowieści około -żywieniowych. Są też podpowiedzi dla początkujących lub mało praktykujących kucharzy z przymusu, takich jak i autorka, która podkreśla wielokrotnie, że zamiast stania przy garach, ceniła zawsze bardziej dyskusję i bycie ze swoimi gośćmi, poza tym pracowała zawodowo, pisała, no i miała męża i dzieci na wychowaniu ;) Przepisy są zatem proste, czytelne, każdy z łatwością je wykona. Jak się okazuje, gotowanie, to całkiem zabawna i nieraz wybuchowa sprawa. Mam wydanie z prześmiesznymi rysunkami Szymona Kobylińskiego - całość jest po prostu przepyszna! :)

Sympatyczna i trochę inna książka z przepisami. Nie ma tu dokładnych receptur i gramatur, za to mnóstwo anegdot i opowieści około -żywieniowych. Są też podpowiedzi dla początkujących lub mało praktykujących kucharzy z przymusu, takich jak i autorka, która podkreśla wielokrotnie, że zamiast stania przy garach, ceniła zawsze bardziej dyskusję i bycie ze swoimi gośćmi, poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontynuacja losów profesora Wilczura jest powieścią wciągającą, wielowątkową i jako to u Dołęgi - Mostowicza z podbudową filozofii, prawdami i przemyśleniami, które nienatrętnie sączą się pomiędzy wersami. Widzimy je w relacjach Łucji i Wilczura, w przemyśleniach Kolskiego, w mądrościach ludności wiejskiej, w końcu w bełkocie pijackim Jemioła, który zdaje się być największym mędrcem. On to właśnie okazuje się być jedną z najciekawszych zagadek. Mnie jednak okropnie jego postać irytuje, owszem, bywa zabawny, ma dużo racji (wygłaszanej zawsze z pozycji "oświeconego" cynika), jednak to właśnie stawianie siebie ponad ludzkość, poczucie posiadania najgłębszej wiedzy i nieomylności w sądach, naigrywanie się z mniej od siebie bystrych skreślają dla mnie tę postać i nie umiem jej polubić. Jednym słowem - co za irytujący dupek. O ile w "Znachorze" mieliśmy dwa główne motywy - lekarza, który utracił pamięć i jego losy oraz losy Marysi, jego córki, tak tu autor otworzył wiele wątków. Pierwszym jest historia jego powrotu do Warszawy i objęcia dawnych stanowisk. Dowiadujemy się o Kolskim, lekarzu zakochanym w innej młodej lekarce, Łucji, która z kolei pokochała Wilczura i pojechała za nim na prowincję. Jest kontynuacja losów Wasyla, chłopaka uleczonego przez "znachora", który nie tylko podniósł się na nogi, ale nieśmiało sięga po miłość i szczęście. W końcu ten irytujący Jemioł, który dźwiga ciężar złego doświadczenia, porzucił swoje poprzednie życie i spędza je na obecnie na umacnianiu polskiego przemysłu monopolowego. Cegiełka po cegiełce - Dołęga - Mostowicz zbudował świat, w który zanurzałam się z jakąś narkomańską radością, nie odrywałam się, póki nie przeczytałam do końca. Rewelacja.

Kontynuacja losów profesora Wilczura jest powieścią wciągającą, wielowątkową i jako to u Dołęgi - Mostowicza z podbudową filozofii, prawdami i przemyśleniami, które nienatrętnie sączą się pomiędzy wersami. Widzimy je w relacjach Łucji i Wilczura, w przemyśleniach Kolskiego, w mądrościach ludności wiejskiej, w końcu w bełkocie pijackim Jemioła, który zdaje się być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dołęga - Mostowicz za swoich czasów nie był doceniany, owszem, wydawany, czytany, owszem, zapraszany na "wieczorki", ale zawsze z etykietą autora popularnych powieści "do przeczytania i zapomnienia", ot, takie przyjemne czytadełka. Tymczasem po latach okazuje się, że to wybitny autor, którego powieści nie nadgryzł ząb czasu, które obronią się ponadczasowym przesłaniem i które nawet prawie wiek potem można z przyjemnością czytać i bez użycia słownika. To jest fenomen. Zekranizowane powieści to też małe dzieła. Przeczytałam "Znachora", a teraz zabieram się do drugiej części - "Profesora Wilczura".

Dołęga - Mostowicz za swoich czasów nie był doceniany, owszem, wydawany, czytany, owszem, zapraszany na "wieczorki", ale zawsze z etykietą autora popularnych powieści "do przeczytania i zapomnienia", ot, takie przyjemne czytadełka. Tymczasem po latach okazuje się, że to wybitny autor, którego powieści nie nadgryzł ząb czasu, które obronią się ponadczasowym przesłaniem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytam właśnie "Rodzinę Delneyów" i zachodzę w głowę, czemu też nazywa się ich pasożytami - powieść właśnie tak się zaczyna, że pan domu zarzuca to trójce rodzeństwa i głównym bohaterom historii (tytuł oryginalny to także "The Parasites"). Czyżby praca w służbie rozrywce kategoryzowała ludzi do tak niskiej kategorii? Patrząc na "gwiazdy" naszego świata rozrywki i np. telewizyjne festyny noworoczne mogę w to uwierzyć, ale tu mamy zupełnie inny poziom rozrywki. Oto Maria pracuje w najlepszych teatrach jako ceniona aktorka, Niall jest świetnym kompozytorem, a Celia przepięknie rysuje. Każde z dzieci z małżeństwa genialnego śpiewaka i utalentowanej tancerki odziedziczyła jakiś talent i dzięki nim bez problemu zarabiają pieniądze. Następnie lekką ręką je wydają, by żyć elegancko i przyjemnie. Nie dziwię się. Miło przecież tak żyć, a jeśli talent pozwala się utrzymać, no to czemu nie?

Czytam właśnie "Rodzinę Delneyów" i zachodzę w głowę, czemu też nazywa się ich pasożytami - powieść właśnie tak się zaczyna, że pan domu zarzuca to trójce rodzeństwa i głównym bohaterom historii (tytuł oryginalny to także "The Parasites"). Czyżby praca w służbie rozrywce kategoryzowała ludzi do tak niskiej kategorii? Patrząc na "gwiazdy" naszego świata rozrywki i np....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znałam dotąd historii Dziadka do Orzechów, ale ponieważ w Święta jeden z takich dziadków broni mojego pokoju, gotowy na każdy atak, w pełnym orężu, z szabelką i w bojowej gotowości, postanowiłam oddać mu ten hołd i zapoznać się z klasyczną bajką E.T. Hoffmanna. Powstała w początkach XIX wieku, nie ma więc się czemu dziwić, że jest nieco brutalna i makabryczna. Słuchałam audiobooka ściągniętego z Wolnelektury.pl w drodze do pracy i tuż przed Świętami. Historia Klary i jej zabawek, Mysibaby i jej potomków, walki między zabawkami - fajnie mi się słuchało, gdy pod butami trzeszczał śnieg, a mróz malował okna i szyby w autach. Zakończenie było zaproszeniem do malowniczego, przepięknego świata marzeń i snów, gdzie płynie czekoladowa rzeka, a na drzewach rosną lizaki.

Nie znałam dotąd historii Dziadka do Orzechów, ale ponieważ w Święta jeden z takich dziadków broni mojego pokoju, gotowy na każdy atak, w pełnym orężu, z szabelką i w bojowej gotowości, postanowiłam oddać mu ten hołd i zapoznać się z klasyczną bajką E.T. Hoffmanna. Powstała w początkach XIX wieku, nie ma więc się czemu dziwić, że jest nieco brutalna i makabryczna....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż to jest za magia i dla każdego dziecka (i dla dorosłego też) bajeczna przygoda móc być w świecie Pana Kleksa, który stworzył Jan Brzechwa. Najpierw perypetie Adasia Niezgódki w niezwykłej akademii Ambrożego, a potem podróże...i to jakie! statkiem, przez ocean, do Bajdocji, przez inne niezwykłe lądy, które zamieszkują przedziwni mieszkańcy. Kupiłam sobie trylogię "Pan Kleks" z rysunkami Jana Marcina Szancera i zabieram się za czytanie. I na nowo zanurzam się w tym niezwykłym świecie.

Cóż to jest za magia i dla każdego dziecka (i dla dorosłego też) bajeczna przygoda móc być w świecie Pana Kleksa, który stworzył Jan Brzechwa. Najpierw perypetie Adasia Niezgódki w niezwykłej akademii Ambrożego, a potem podróże...i to jakie! statkiem, przez ocean, do Bajdocji, przez inne niezwykłe lądy, które zamieszkują przedziwni mieszkańcy. Kupiłam sobie trylogię "Pan...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marie Antoinette pokazana nie jako postać z podręczników historii, a normalna kobieta, żona, matka i kochanka. Człowiek z krwi i kości, który wcale nie jest takim krwiożercą, jak przedstawiała ją ówczesna propaganda i starsze podręczniki historii. To kobieta wrażliwa, delikatna i współczująca, tak odbierali ją ludzie z jej otoczenia (wstępując na szafot nadepnęła na nogę kata, za co przeprosiła go tłumacząc, że zrobiła to niechcący) i także oddana rodzinie. Staje się ofiarą rewolucji, jak i prawie wszyscy arystokraci, którzy w porę nie opowiedzieli się po stronie reform. A że była przyzwyczajona do wygód i zbytków... to tak żyła, kronikarze odnotowali jednak, że zawsze wspierała biednych, przesyłając spore datki na rzecz funduszy i schronisk dla najuboższych. Historia odnotowała także jej gest, gdy podczas polowania stratowano chłopa, troskliwie zajęła się jego rekonwalescencją, przesyłając doktora do poszkodowanego człowieka i posyłając posiłki, a także sakwę pełną luidorów. Mam poczucie krzywdy, która niezasłużenie spotkała Antoninę i jej męża Ludwika. Nie byli dobrymi politykami, ale nie byli też złymi ludźmi, nie zasługiwali na tak straszne męki, strach i taką śmierć.

Marie Antoinette pokazana nie jako postać z podręczników historii, a normalna kobieta, żona, matka i kochanka. Człowiek z krwi i kości, który wcale nie jest takim krwiożercą, jak przedstawiała ją ówczesna propaganda i starsze podręczniki historii. To kobieta wrażliwa, delikatna i współczująca, tak odbierali ją ludzie z jej otoczenia (wstępując na szafot nadepnęła na nogę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowieści Astrid Lindgren mają wielką, ponadczasową moc, ponieważ kryją w sobie uniwersalne prawdy i uciekają od stereotypów. Jakim trzeba być super mędrcem, by stworzyć książki dla tak wymagającego i szybko nudzącego się czytelnika jak mały człowieczek, a te książki cieszą małych czytelników i świetnie dają radę już od ponad dobrych 70 lat. Nie ma tam nudziarstwa, nie ma moralizatorstwa i tzw. "trucia". "Ronję" dorwałam w swoje zachłanne ręce pożeracza książek gdy miałam 9 lat. A że wcześniej autorka porwała mnie totalnie serią o Pippi, a i "Dzieci z Bullerbyn", czy "Rasmusa i włóczęgę" pokochałam", to i teraz nie trzeba było mnie specjalnie zachęcać. Ależ to była przygoda.... Razem z Ronją i Birkiem skakałam przez przepaście, uciekałam przed wietrzydłami i śmiałam się z pociesznych pupiszonków. Byłam leśnym dzieckiem, a przecież cały czas w bloku, na 7. piętrze... Taka to moc książek Astrid Lindgren.

Opowieści Astrid Lindgren mają wielką, ponadczasową moc, ponieważ kryją w sobie uniwersalne prawdy i uciekają od stereotypów. Jakim trzeba być super mędrcem, by stworzyć książki dla tak wymagającego i szybko nudzącego się czytelnika jak mały człowieczek, a te książki cieszą małych czytelników i świetnie dają radę już od ponad dobrych 70 lat. Nie ma tam nudziarstwa, nie ma...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Hej, to ja! Rainer Büttner, Siegfried Rabe
Ocena 6,8
Hej, to ja! Rainer Büttner, Sie...

Na półkach:

Ten mały, rudy kosmita, kochany ALF robi mi dzień! :) Od tygodnia przed wyruszeniem do Mordoru, do śniadania oglądam jeden odcinek popularnego w latach 90tych u nas sitcomu i ruszam do pracy roześmiana jak nigdy. Po drodze btw. jeszcze jakiś audiobook. Zamówiłam sobie książkowe przygody Alfa, którego uwielbiam. Książka jest równie zabawna, a może nawet chwilami zabawniejsza? choć to tylko przepisany scenariusz, ale co tam, lubię tego gościa z Melmak.

Ten mały, rudy kosmita, kochany ALF robi mi dzień! :) Od tygodnia przed wyruszeniem do Mordoru, do śniadania oglądam jeden odcinek popularnego w latach 90tych u nas sitcomu i ruszam do pracy roześmiana jak nigdy. Po drodze btw. jeszcze jakiś audiobook. Zamówiłam sobie książkowe przygody Alfa, którego uwielbiam. Książka jest równie zabawna, a może nawet chwilami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj, jakże cudownie spacerowało mi się po bułeczki (a byłam na wiejskich włościach) wiele kilometrów, i wśród jesiennej aury, w tym szeleszcząc trampkami po kolorowych liściach, słuchając po drodze tej historii, którą czytał Leszek Teleszyński. To pewnie romans, ale zaskakująco ciekawy i wzruszający. Historia Landona i Jamie doczekała się nawet ekranizacji, ale wolę książkę, tu akcja dzieje się w latach 50tych.

Oj, jakże cudownie spacerowało mi się po bułeczki (a byłam na wiejskich włościach) wiele kilometrów, i wśród jesiennej aury, w tym szeleszcząc trampkami po kolorowych liściach, słuchając po drodze tej historii, którą czytał Leszek Teleszyński. To pewnie romans, ale zaskakująco ciekawy i wzruszający. Historia Landona i Jamie doczekała się nawet ekranizacji, ale wolę książkę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu bardzo ciekawej "Dag, córka Kasi", byłam ciekawa dalszych losów Dagmary, jednak "Ostatnie lato" to przedziwna kronika towarzyska nieistniejących postaci - jakiś absurd, pojawia się tyle nazwisk, nowych osób, że traci się orientację kto jest kim. Na każdej kartce pojawiają się nowe postacie, wszyscy są też miksowani towarzysko w coraz to nowych konfiguracjach towarzysko - matrymonialnych. To utrudnia skupienie się na dramacie Dag, która nie kocha swojego męża.

Po przeczytaniu bardzo ciekawej "Dag, córka Kasi", byłam ciekawa dalszych losów Dagmary, jednak "Ostatnie lato" to przedziwna kronika towarzyska nieistniejących postaci - jakiś absurd, pojawia się tyle nazwisk, nowych osób, że traci się orientację kto jest kim. Na każdej kartce pojawiają się nowe postacie, wszyscy są też miksowani towarzysko w coraz to nowych konfiguracjach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była przygoda na miarę "Małgosi kontra Małgosi", czy "Godziny pąsowej róży", moich ulubionych książek z lat dziecięcych z tematem czasoprzestrzennego przemieszczania. Tym razem to powieść dla dorosłych, a bohaterką jest Mirucha, skromna bibliotekarka. Bohaterka dzieli swoje lokum z przyjaciółką, szuka "godnego młodzieńca" i przeżywa męki związane z apodyktyczną, dyktującą od zawsze swoje warunki ciotką Abeloizą. Namiętnie też współpracuje z terapeutą regresji hipnotycznej, ten cofa ją w czasie seansu do poprzednich wcieleń, a jedna z takich "wycieczek" spowoduje zaburzenie czasowo-przestrzenne. Bohaterka wpada w dziejowy wir czasowy i za sprawą drobnej zmiany w przeszłości (coś jak "efekt motyla"), dokonuje się zmiana także bieżącej teraźniejszości i Mirka ocknie się w nowej rzeczywistości. Jest zabawnie, wesoła i nieskomplikowana lektura na wolne popołudnie lub na ponure myśli :) Polecam na jesienne wieczory.

To była przygoda na miarę "Małgosi kontra Małgosi", czy "Godziny pąsowej róży", moich ulubionych książek z lat dziecięcych z tematem czasoprzestrzennego przemieszczania. Tym razem to powieść dla dorosłych, a bohaterką jest Mirucha, skromna bibliotekarka. Bohaterka dzieli swoje lokum z przyjaciółką, szuka "godnego młodzieńca" i przeżywa męki związane z apodyktyczną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy w życiu z własnej woli nie wzięłabym się za lekturę biografii słynnej Alexis (bo biografie czytam raczej sporadycznie i niechętnie), gdyby nie przypadek i przekora. Tuż obok naszego miejskiego targu stoi sobie budka z używanymi książkami, której właściciel wystawia przypadkowe powieści i albumy na stoliku przed swoimi włościami. Zwykle przeglądam lub choć rzucam okiem na wystawione "expose". Moją uwagę przykuła Joan uśmiechająca się z okładki swojej biografii. Wzięłam do ręki, przeczytałam kilka akapitów, uśmiechnęłam się urzeknięta poczuciem humoru i dystansem autorki, przewertowałam też zdjęcia - cudowne wspomnienia z czasów Złotej Ery Hollywood. Ach, móc o tym wszystkim poczytać i zanurzyć się choćby powierzchownie w tym blichtrze, blasku i patynie... Akurat z budki wynurzył się zmęczony i jakby wczorajszy właściciel. Zapytałam o cenę książki, która delikatnie mówiąc, nie była w najlepszej kondycji, pamiętała plamy od herbaty i miała mocno zawilgocone strony. Jak dla ciebie to 30 zł, złotko - usłyszałam. Nie było możliwości negocjacji. Zamówiłam więc tę książkę trochę z przekory - w antykwariacie na Allegro zapłaciłam za egzemplarz w idealnym stanie ok 6 zł. Polubiłam Joanie i jej filmowe przygody, to z jaką swadą, humorem i dystansem do siebie opowiada o sukcesach i porażkach, jej biografia jest też prawdziwą skarbnicą anegdot. Niektóre z nich czytam przyjaciołom przez telefon i robię towarzyską furorę, bo wszyscy się zaśmiewają ;) Można poczytać o spotkaniu z Marylin Monroe, Marlonem Brando, Warrenem Beatty, czy Paulem Newmanem. Miłym dodatkiem jest bogata kronika zdjęciowa.

Nigdy w życiu z własnej woli nie wzięłabym się za lekturę biografii słynnej Alexis (bo biografie czytam raczej sporadycznie i niechętnie), gdyby nie przypadek i przekora. Tuż obok naszego miejskiego targu stoi sobie budka z używanymi książkami, której właściciel wystawia przypadkowe powieści i albumy na stoliku przed swoimi włościami. Zwykle przeglądam lub choć rzucam okiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż to jest za książka! To wehikuł czasu, którym teleportujemy się do lat 80tych, gdy jeszcze mała hałastra bawiła się na dworze, tworzyła gangi osiedlowe, trzepak był narzędziem zaawansowanych akrobacji, a jedną z najlepszych rozrywek - jazda windą (gdy dozorca, pan Bogdan się oddalił) na 10. piętro w wieżowcu i obserwowanie widoków. Jestem trochę młodsza od naszego ciut wyrośniętego Longina, ale też pamiętam takie czasy. Autor z nostalgią wspomina mieszkanie z rodziną w maleńkim M2 lub M3, gdzie przestrzeń wydzielały meblościanki, a w łazience "groził" gazowy piecyk, ale i tak było fajnie...bo czy nie ma nic piękniejszego nad wspomnienia z beztroskiego dzieciństwa? Pan Longin opowiada do tego tak zabawnie, że parę razy turlałam się ze śmiechu. Książeczka jest pięknie i zabawnie ilustrowana przez Joannę Rusinek, a na obwolucie możemy zajrzeć w prywatne archiwum fotograficzne autora. Urocza i przezabawna książka.

Cóż to jest za książka! To wehikuł czasu, którym teleportujemy się do lat 80tych, gdy jeszcze mała hałastra bawiła się na dworze, tworzyła gangi osiedlowe, trzepak był narzędziem zaawansowanych akrobacji, a jedną z najlepszych rozrywek - jazda windą (gdy dozorca, pan Bogdan się oddalił) na 10. piętro w wieżowcu i obserwowanie widoków. Jestem trochę młodsza od naszego ciut...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od 2 tygodni przebywam wraz z habsburską księżniczką w jej świecie za sprawą świetnie napisanej trylogii Juliet Grey. Zanurzyłam się w ten mikrokosmos, oglądałam w internecie wnętrza najpierw pałaców austriackich (kiedy Antonina była szykowana do roli delfiny i wyekspediowania do Francji), a teraz (czytam 2. część) "W Wersalu i Petit Trianon", ówczesne modne stroje i "koafiury", oglądam majestatyczne portrety władców, z których chciałabym (nie wiem, może za dużo sobie po nich obiecuję) wyczytać coś. Ale nie. To są zwykli ludzie, którym narzucono taką donośną rolę, a są tak samo zagubieni jak ich poddani. Pewnie nie mieliby nawet specjalnych zdolności kierowania małym przedsiębiorstwem, a co dopiero państwem. Ludwik XVI od początku przejawiał zdolności rzemieślnicze i bardzo nie chciał być władcą, Maria Antonina dała się ponieść złym doradcom, była młodziutka i zagubiona. Trylogia o "Marii Antoninie" sama się czyta.

Od 2 tygodni przebywam wraz z habsburską księżniczką w jej świecie za sprawą świetnie napisanej trylogii Juliet Grey. Zanurzyłam się w ten mikrokosmos, oglądałam w internecie wnętrza najpierw pałaców austriackich (kiedy Antonina była szykowana do roli delfiny i wyekspediowania do Francji), a teraz (czytam 2. część) "W Wersalu i Petit Trianon", ówczesne modne stroje i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja mamcik pracowała swego czasu w księgarni i czasem, gdy nie miałam lekcji lub ubłagałam dzień wolny od szkoły, jeździłyśmy tam razem. Przeważnie w tej księgarni utracałam całe miesięczne kieszonkowe, każda jedna książka była przecież obietnicą nowej przygody! Tak samo było z tą powieścią. I nie zawiodła mnie, czytałam już "Słoneczko" i dla mnie strasznie traumatyczną "Kocią mamę", ale tu było podobnie jak (uwaga spoiler!) w "Szaleństwach panny Ewy" - niewinność i dobro kruszą stwardniałe zło i okazuje się, że za tym wielkim, czarnym murem stoi sobie...człowieczek, smutny, nieszczęśliwy i niekochany. A powieść jest jedną z moich ulubionych z dzieciństwa. Ale daleko daleko za "Bułeczką" ;)

Moja mamcik pracowała swego czasu w księgarni i czasem, gdy nie miałam lekcji lub ubłagałam dzień wolny od szkoły, jeździłyśmy tam razem. Przeważnie w tej księgarni utracałam całe miesięczne kieszonkowe, każda jedna książka była przecież obietnicą nowej przygody! Tak samo było z tą powieścią. I nie zawiodła mnie, czytałam już "Słoneczko" i dla mnie strasznie traumatyczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podoba mi się ta Malina, główna bohaterka, bo chyba ją rozumiem, w jej wieku byłam podobna. I chyba podobnie bym reagowała. Historia jest prawie kryminalna, bardzo gęsta i nieprzyjemna.

Podoba mi się ta Malina, główna bohaterka, bo chyba ją rozumiem, w jej wieku byłam podobna. I chyba podobnie bym reagowała. Historia jest prawie kryminalna, bardzo gęsta i nieprzyjemna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zuzia to rzekomo inteligentna, wrażliwa osoba, bardzo emocjonalna i sentymentalna. Tymczasem reaguje na ucztę w postaci pieczonego prosiaka z jabłkiem w pysku taką myślą "ale to śmieszne i urocze". Od tego momentu straciłam dla niej cierpliwość, przeczytałam co prawda do końca, bolejąc nad równie dziwną kondycją emocjonalną jej adoratora, który odrzucony 10 razy i tak pełzał jej u stóp. Wolę bajki dla dzieci, te dla dorosłych są wkur......

Zuzia to rzekomo inteligentna, wrażliwa osoba, bardzo emocjonalna i sentymentalna. Tymczasem reaguje na ucztę w postaci pieczonego prosiaka z jabłkiem w pysku taką myślą "ale to śmieszne i urocze". Od tego momentu straciłam dla niej cierpliwość, przeczytałam co prawda do końca, bolejąc nad równie dziwną kondycją emocjonalną jej adoratora, który odrzucony 10 razy i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść o polsko-amerykańskich przygodach Dag przeczytałam jednym tchem, niesamowicie ta bohaterka przypadła mi do serca, ponieważ podobnie jak ona, zostałam ochrzczona niecodziennym imieniem, jak i ona wyróżniałam się fantazją i skłonnością do konfabulacji, w końcu jak i ona, zostałam pracusiem. Poznajemy małą dziewczynkę, owoc mezaliansu. Jej prawowity ojciec załatwia przyszłej matce dziewczynki intratne małżeństwo. Ojczym nie znosi dziecka, wini je za zmarnowaną młodość, za nieudany związek, który nie był do końca jego wyborem, wspomina dawną ukochaną, którą ostatecznie poślubił jego brat. Losy Dag splatają się z Polonią, oto do małej wsi przybywa rodzina, która ostatecznie wyjedzie za wielką wodę, zabierając ze sobą małą, niekochaną, a bardzo rezolutną dziewczynkę. Jej miejscem przeznaczenia jej stryjostwo mieszkające w USA, nie przyjmują jej jednak z radością. Dziecko jest zaniedbane, wyniszczone chorobą morską, ma na sobie bardzo lichy przyodziewek. Dagmara zaczyna pracować na siebie od najmłodszych lat, nie może liczyć na pomoc najbliższych, wchodzi w zupełnie nieznany świat, ale nie boi się, pomaga jej wrodzona pracowitość i fantazja. Powieść do tego stopnia mnie wciągnęła, że zaczynam właśnie jej drugą część "Ostatnie lato", którą kupiłam w antykwariacie.

Powieść o polsko-amerykańskich przygodach Dag przeczytałam jednym tchem, niesamowicie ta bohaterka przypadła mi do serca, ponieważ podobnie jak ona, zostałam ochrzczona niecodziennym imieniem, jak i ona wyróżniałam się fantazją i skłonnością do konfabulacji, w końcu jak i ona, zostałam pracusiem. Poznajemy małą dziewczynkę, owoc mezaliansu. Jej prawowity ojciec załatwia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W poważnym już wieku 4 lat byłam czytelniczką wymagającą...cierpliwości i długiego czytania. Potrafiłam upomnieć nieszczęsnego lektora, że czyta zbyt szybko, byle jak czy pomija fragmenty (lektorzy brani najczęściej z łapanki pragnęli jak najszybciej uśpić natrętnego smarkacza i pójść do swoich rozrywek). Zbiór "Bajarka opowiada" przyniósł mi mój tatuś, nie wiedział kupując mi tę książkę, że ojjj będzie czytane. Bajki tak mi się podobały, że co wieczór wzywałam tatusia do czytania bajek. Nie był przesadnie szczęśliwy z tego powodu, ale czytał, trzeba mu przyznać, dopóki nie zasnęłam. Pytał z nadzieją co chwila "śpisz?", na co ja "nie nie, czytaj dalej". Są tu bajki różnych narodów i nawet są usystematyzowane wg stopnia trudności, ja słuchałam wszystkich jak leci :) a moimi ulubionymi bajkami, które pamiętam do dziś są takie króciutkie "Ciekawa baba" i "Dwaj sąsiedzi".

W poważnym już wieku 4 lat byłam czytelniczką wymagającą...cierpliwości i długiego czytania. Potrafiłam upomnieć nieszczęsnego lektora, że czyta zbyt szybko, byle jak czy pomija fragmenty (lektorzy brani najczęściej z łapanki pragnęli jak najszybciej uśpić natrętnego smarkacza i pójść do swoich rozrywek). Zbiór "Bajarka opowiada" przyniósł mi mój tatuś, nie wiedział kupując...

więcej Pokaż mimo to