Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Biografia niemal że tak legendarna jak sama postać którą opisuje. Od pewnego momentu zastanawiałem się: "Czy rację mają Ci, którzy twierdzą, że Lee to niepokonany zawodnik, czy Ci, którzy uważają, że nadęty buc i aktorska wydmuszka?". Po niniejszej pozycji stwierdzam, że

CZŁOWIEK

ze wszystkimi możliwymi odcieniami. Umarł w takim momencie, by stać się legendą. I niewątpliwie talent, upór i pracowitość były u niego podkręcone do samego szczytu. Czy była to jednak osoba zawsze i we wszystkim w porządku? Okazuje się że nie, nawet dla najbliższych i tych, którzy go wspierali. Ciężko stwierdzić, gdzie zawędrowałby Lee żyjąc dalej, można jedynie przypuszczać, że chciałby postawić kropkę nad "i" swojego sukcesu, i mało co liczyłoby się dla niego bardziej.

Niewątpliwym walorem pozycji są też ukazane realia powojennego Hong-Kongu, sytuacja społeczna zestawiona w Chinach i w USA, przemycona mentalność Hollywood i tamtejsze środowisko. Informacje te są tak cenne i ciekawe jak sama główna postać.

Szkoda tylko że w końcówce autor daje upust swojej sympatii do bohatera, co ryzykuje zmianę pozycji z obiektywnego studium postaci w laurkę. Podczas gdy wcześniej nie szczędził ukazywania jego przywar. Marginalizowana jest też rola osób wokół Lee, związanych ze sztukami walki, dzięki którymi zostały one rozpropagowane w Hollywood i na świecie.

Tak więc wprawny czytelnik dostrzeże tutaj rzetelny obraz i człowieczeństwo w legendzie, fanatyk wielbiący się w kulcie jednostki zostanie zwiedziony blaskiem idola.

Stanowczo polecam!

Biografia niemal że tak legendarna jak sama postać którą opisuje. Od pewnego momentu zastanawiałem się: "Czy rację mają Ci, którzy twierdzą, że Lee to niepokonany zawodnik, czy Ci, którzy uważają, że nadęty buc i aktorska wydmuszka?". Po niniejszej pozycji stwierdzam, że

CZŁOWIEK

ze wszystkimi możliwymi odcieniami. Umarł w takim momencie, by stać się legendą. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to pierwsze moje zetknięcie się ze Stefanem Grabińskim, tym dość mało znanym autorem. Tym bardziej jest to niesamowita historia, że taki talent nie odbił się na świecie głośniejszym echem.

Grabiński buduje intrygę w sposób bardzo delikatny, i to chyba najbardziej przekonuje w jego prozie. Nic tu nie jest rzucone mocno w czytelnika, ot zwykli ludzie, których spotykają niezwykłe historie, pełne zagadki, tajemnicy, obsesji. Nie musi być to wcale potwór wyskakujący z szafy. Ową niezwykłością może być zaobserwowany kształt, nasilająca się emocja, czy niepokojąca relacja, w którą uwikłał się bohater. Tym samym prowadzi nas to do drugiego filaru, na którym stoją te opowieści - psychika. Psychika bohatera jest kluczowa, autor podchodzi do niej bardzo wnikliwie, odsłaniając kolejne mechanizmy szaleństwa.

Niektóre z opowiadań jednak, są zbyt przewidywalne od samego początku. Czasami nadbudowa i zbytnie skupienie się na detalach potrafi odwrócić wzrok czytelnika od kluczowej akcji. Wnikliwość umysłu bohatera idzie tak daleko, że momentalnie za daleko.

Cieszę się, że miałem okazję zapoznać się z tym pisarzem.

Jest to pierwsze moje zetknięcie się ze Stefanem Grabińskim, tym dość mało znanym autorem. Tym bardziej jest to niesamowita historia, że taki talent nie odbił się na świecie głośniejszym echem.

Grabiński buduje intrygę w sposób bardzo delikatny, i to chyba najbardziej przekonuje w jego prozie. Nic tu nie jest rzucone mocno w czytelnika, ot zwykli ludzie, których spotykają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko mi sprawiedliwie ocenić niektóre spośród utworów Lovecrafta. Z jednej strony bogactwo i detaliczność narracji dodają walory wykraczające poza zwykłe, powierzchowne przelecenie przez kolejne punkty fabuły, z drugiej strony niekiedy ich nadmierność odciąga uwagę, gubi, nuży, wywołuje irytację, a to co najważniejsze rozciąga czterokrotnie nawarstwiając i nabudowywując. Usprawiedliwieniem będą lata, kiedy zostały te opowiadania napisane. W czasach bez telewizji, gier komputerowych, instagrama czy tik toka, to słowa pisane stanowiły nierzadko jedyne medium i okno na świat. Jakże więc można zarzucać pisarzowi, że oprócz ukazania problematyki grozy, raczy nas opisami ulic, budynków, mebli oraz wielu innych detali?

Jednakże, filozofia podszyta w dziełach samotnika z Providence, ukazująca bezradność człowieka wobec sił potężnych i nieznanych, a także zawaluowane surowe oceny kondycji człowieka, cywilizacji, czy też religi, jawią się jako na wskroś wybitne i ponadczasowe.

8/10. Byłoby więcej dla mistrza horroru, ale muszę uczciwie przyznać, że dobrane w tym tomie opowiadania nie należą do jego najlepszych, ani nie przedstawiają akcji i problemu w sposób najbardziej klarowny, jak to miało miejsce w jego najlepszych perełkach.

Ciężko mi sprawiedliwie ocenić niektóre spośród utworów Lovecrafta. Z jednej strony bogactwo i detaliczność narracji dodają walory wykraczające poza zwykłe, powierzchowne przelecenie przez kolejne punkty fabuły, z drugiej strony niekiedy ich nadmierność odciąga uwagę, gubi, nuży, wywołuje irytację, a to co najważniejsze rozciąga czterokrotnie nawarstwiając i nabudowywując....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno ocenić owo dzieło sprawiedliwie z kilku powodów.

Jednym z nich jest kwestia tego, że "The thing from another world" nie jest prawidłowym tytułem, jakim jest "Who goes there?". Nie mniej, oceniam pod tą pozycją gdyż inne odniesienia na 'lubimyczytac.pl' mają po 240 stron i więcej, więc najbliżej przeczytanej przeze mnie noweli "Kim jesteś?" do właśnie tej pozycji.

Pomijając kwestie identyfikacji dzieła, zostaje kwestia tłumaczenia. Nie wiem, czy naprawdę w oryginale dialogi (a raczej często obszerne monologi) są opisane tak kiepsko. Możliwe, że i jedno i drugie, gdyż postaci nie są również psychologicznie rozbudowane ani nie są specjalnie zapadające w pamięć.

Na wielki plus natomiast są wszelkie wątki i motywy Sci-Fi. Opisanie istoty z innego świata od strony biologicznej, ciekawostki naukowe i pseudonaukowe, innowacje techniczne, to sprawia, że ciężko uwierzyć iż za kilkanaście lat, nowela będzie obchodziła swoje setne urodziny.

Dżemie więc w niniejszym dziele wielki potencjał, nie do końca zgrabnie ubrany i przedstawiony. Być może zawyżam ocenę za ten potencjał, gdyż widzę, jakie świetne dzieło Carpenter na jego podstawie zrealizował, kto wie? Nie mniej jednak, czy suche liczby mają znaczenie większe, ponad kawał historii, jaki został stworzony dzięki wyobraźni Campbella?

Trudno ocenić owo dzieło sprawiedliwie z kilku powodów.

Jednym z nich jest kwestia tego, że "The thing from another world" nie jest prawidłowym tytułem, jakim jest "Who goes there?". Nie mniej, oceniam pod tą pozycją gdyż inne odniesienia na 'lubimyczytac.pl' mają po 240 stron i więcej, więc najbliżej przeczytanej przeze mnie noweli "Kim jesteś?" do właśnie tej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzieci Húrina Christopher John Reuel Tolkien, J.R.R. Tolkien
Ocena 7,6
Dzieci Húrina Christopher John Re...

Na półkach:

Ta książka to jak grecka tragedia dziejąca się w Tolkienowskim świecie fantazji. Wzruszająca historia o nieubłagalnym przeznaczeniu i wyroku ciążącym na bohaterze. O problemach z akceptacją, trudach wybaczenia, zagubieniem wśród władców, mieszczan, sługów, których spaja przeznaczenie, przysięgi, honor, namiętności, miłości.

Ułatwia rozumienie Silmarillionu oraz stanowi fantastyczną podróż.

Tolkiena jak zawsze polecam.

Ta książka to jak grecka tragedia dziejąca się w Tolkienowskim świecie fantazji. Wzruszająca historia o nieubłagalnym przeznaczeniu i wyroku ciążącym na bohaterze. O problemach z akceptacją, trudach wybaczenia, zagubieniem wśród władców, mieszczan, sługów, których spaja przeznaczenie, przysięgi, honor, namiętności, miłości.

Ułatwia rozumienie Silmarillionu oraz stanowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieło życia J.R.R. Tolkiena wydane po jego życiu. Często umija to uwadze, ale jest to de facto jest to rodzaj traktatu filozoficznego i kulturowa ekspozycja mitów, baśni i legend zachodu. Napisana w sposób niekoniecznie atrakcyjny do czytania, jednakże dająca przemyślenia i morały na miarę genialnego pisarza.

Polecam każdemu, kogo zachwycił książkowy Władca Pierścieni, inaczej może być ciężko znaleźć punkty zaczepienia, a warto, gdyż jest to księga mówiąca bardzo dużo o filozofii, abstrakcjach, mitach, historiach. Można traktować ją jako próba ujęcia kultury zachodu w pigułkę z bardzo znaczącym antuage fantasy. Bagaż doświadczeń i wiedzy czytelnika pogłębia interpretację, zaś sama książka może stanowić cenny odnośnik i mapę myśli do analizy mitów, filozofi metafizycznej, legend czy wartości kultury, ale przede wszystkim całej post tolkienowskiej fantastyki.

Ocena 9/10, z powodu nieprzystępności, wysokiego progu wejścia i ciężkiego do spamiętania dzieła nie ma 10-tki.

Dzieło życia J.R.R. Tolkiena wydane po jego życiu. Często umija to uwadze, ale jest to de facto jest to rodzaj traktatu filozoficznego i kulturowa ekspozycja mitów, baśni i legend zachodu. Napisana w sposób niekoniecznie atrakcyjny do czytania, jednakże dająca przemyślenia i morały na miarę genialnego pisarza.

Polecam każdemu, kogo zachwycił książkowy Władca Pierścieni,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezwykła opowieść o polityce, religii, trudach, nadziejach, spiskach, zderzeniach kultur, ale przede wszystkim o drodze ku poszukiwaniu swojego człowieczeństwa.

Świat przedstawiony cieszy swoją złożonością. U podłoża konfliktów i politycznych spisków leżą ideały i wierzenia różnych grup społecznych i grup interesów, zaś przyczyną konfliktów są zasoby - przyprawa, pozwalająca władać i panować oraz woda, pozwalająca przeżyć.

Główny bohater cieszy swoją złożonością charakteru, który został kształtowany dawno przed jego narodzinami, w wyniku zabawy nad genami i kontrolowaniu urodzeń przez różne sprzeczne grupy interesu, z których każda chciała stworzyć oczekiwanego mesjasza. Kolejne odkrywanie przez niego swojej natury i roli, jaka pisana jest mu do odegrania odzwierciedla znakomicie proces dojrzewania człowieka i zrywania zasłon dziecięcej nieświadomości.

Gdyby nie pośpiech w końcówce, przemiana bohatera mało rozrysowana i mało pogłębiona, byłoby to arcydzieło.

Z Diuny nie tylko możemy czerpać jedną z wielu nakreślonych w literaturze wizji przyszłości, ale i znaleźć w niej odniesienia do konfliktów na naszym globie współcześnie, oraz do konfliktów w naszej wewnętrznej naturze.

Niezwykła opowieść o polityce, religii, trudach, nadziejach, spiskach, zderzeniach kultur, ale przede wszystkim o drodze ku poszukiwaniu swojego człowieczeństwa.

Świat przedstawiony cieszy swoją złożonością. U podłoża konfliktów i politycznych spisków leżą ideały i wierzenia różnych grup społecznych i grup interesów, zaś przyczyną konfliktów są zasoby - przyprawa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Godna polecenia każdemu, kto w jakiś sposób wyciąga ręce ku transcendencji, kto czuje i rozważa, że jego życie powinno być bogatsze w obfitość wszelaką, tak materialną jak i emocjonalną, psychiczną, społeczną.

Brakuje jednak solidnych filozoficznych rozważań na temat istoty owej transcendencji, przez to ociera się o życzeniowe myślenie i domniemania pseudointelektualne, przez co może odstraszyć krytycznie myślących ludzi, a szkoda, bo rady bywają naprawdę dobre. Rady, by nie akceptować rozczarowywującego losu, a właśnie koncentrować swoje myśli na pragnieniach czegoś więcej, by w końcu to osiągnąć i zmaterializować.

Godna polecenia każdemu, kto w jakiś sposób wyciąga ręce ku transcendencji, kto czuje i rozważa, że jego życie powinno być bogatsze w obfitość wszelaką, tak materialną jak i emocjonalną, psychiczną, społeczną.

Brakuje jednak solidnych filozoficznych rozważań na temat istoty owej transcendencji, przez to ociera się o życzeniowe myślenie i domniemania pseudointelektualne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marek Aureliusz znany jako "Filozof na tronie" odwalił kawał dobrej roboty - jako władca rozważał problemy moralne i egzystencjalne, a mógł w tym czasie zabawiać się na odległej wyspie z małymi chłopcami tak jak choćby Tyberiusz (jeśli wierzyć w zapewnienia Swetoniusza). To pokazuje nam, że sztuka doskonalenia umysłu i rozważania na temat natury dobra i zła są potrzebne zawsze i każdemu.

Co do jakości rozważań, są one często cenne i pożyteczne nawet po upływie wieków, jednak czuć w nich zakożenienie cesarza w czymś co nazwałbym "arystokratycznym paradygmatem", co bardzo znamienne u filozofów starożytności. Ktoś, kto całe swoje życie, pozycję, władzę, majętności, przyjaźnie i namiętności oraz styl życia zawdzięczał życiu w zgodzie z polityką polis, nawet nie wyjaśnia nam zasadności tych rozważań. Co więcej, czyni równoznacznym kosmos oraz polis, jako rzekome kosmosu odbicie. I patrząc pod pewnym kątem, rzeczywiście nie możemy wyjść poza ramy kulturowe, które nas konstytuują, szczególnie ciężko to zrobić, jeśli jest się osobą odpowiedzialną za całe imperium.
Współcześnie jednak, kiedy na nowo odkryto wartości postaw sceptycznych i krytycznego myślenia, szkoda bierze, kiedy nie widzi się u światłego umysłu próby przedstawienia intelektualnego procesu prowadzącego do wniosku "polis jest naturalną oczywistością", a zamiast tego widzimy stawiany aksjomat. Przez to "Rozważania" cenne okażą się dla ludzi nie koniecznie muszących martwić się o codzienne potrzeby czy mierzących się z prawdziwymi wyzwaniami brutalnej niekiedy rzeczywistości, a raczej bliskie okażą się ludziom szczęśliwie sytuowanym.

Dlatego właśnie stawiając ocenę, dam tutaj 6/10. Cieszą rozważania cesarza i niekiedy proste potrzebne i uspokajające prawdy, razi brak próby wyjścia poza "arystokratyczny paradygmat" i dokopania się do podwalin myślenia, co wcześniej próbował przedstawiać chociażby Arystoteles. Więc było to możliwe!
Stąd znajdziemy np. słowa że np. "nikt nie powinien burzyć się na zastany porządek rzeczy, bo wszystko we wszechświecie jest na swoim miejscu". Łatwe do zastosowania dla cesarza, ciężkie dla ofiary brutalizmu, prawda?

Marek Aureliusz znany jako "Filozof na tronie" odwalił kawał dobrej roboty - jako władca rozważał problemy moralne i egzystencjalne, a mógł w tym czasie zabawiać się na odległej wyspie z małymi chłopcami tak jak choćby Tyberiusz (jeśli wierzyć w zapewnienia Swetoniusza). To pokazuje nam, że sztuka doskonalenia umysłu i rozważania na temat natury dobra i zła są potrzebne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przeciążenia" Norberta Budzyńskiego jest zbiorem siedmiu opowiadań, które zaskakują, szokują, prowokują, zmuszają do refleksji, nierzadko pozostawiając nas w poczuciu zdumienia, niedosytu, niesmaku, albo emocjonalnej konsternacji. I efekt ten świadczy o skutecznym pisarstwie autora, oraz tym, że książka spełniła swoje zadanie (na przykład w moim przypadku). Dlaczego? Uruchomiła liczne procesy myślowe w moim umyśle na przeróżne tematy - społeczne, relacji damsko-męskich, o naturze człowieka, a nawet pomogła mi zdać sobie sprawę z tego, w jakim stopniu racjonalizuję własne emocje i właśnie przekuwam je w refleksje. No, ale to tyle o moich wrażeniach (o których ciężko będzie nie napominać), pora przejść do konkretów na temat treści:

Tytułowe "Przeciążenia" są drugą książką autora, z którą miałem styczność i o ile wiem, drugą przez niego napisaną. W moim odczuciu, przewyższają poprzednią powieść "Ja, niewolnik". Ciężko porównać powieść do opowiadań, jednak mam wrażenie że właśnie taka forma opowiadań, pozwala autorowi powiedzieć więcej, z wielu innych stron zaatakować tematy ludzkiego nieszczęścia, utraty kontroli, porządania, szaleństwa, zagubienia, i wielu form niezrozumienia sytuacji, które człowieka po prostu przerastają.

Przerastają też nierzadko czytelnika, który im z większej ilości perspektyw potrafi patrzeć na zjawiska, tym trudniej będzie mu się zdecydować - czy to jawa? Czy sen? A może marzenie? A co jeśli podstępna projekcja fikcyjna? Co wtedy czytelnikowi pozostanie? Ja zdecydowałem się skupić na własnym doświadczeniu, jakie miałem z książką, tak intelektualnym jak i emocjonalnym i po prostu lepiej zrozumieć moje własne refleksje i odczucia (za każdym razem po skończonym opowiadaniu, jak tylko opadł pierwszy szok, czy gniew na dziejące się sceny okrutne czy niesprawiedliwe).

Na koniec jeszcze tylko pora wspomnieć o samej narracji, ta bowiem też szokuje, ponieważ narrator jest tutaj różny, w zależnośći od opowiadania. Czasami 1-szo osobowy, czasami 3-cio osobowy, jednak nawet wtedy, niekiedy jest to dość klasyczny narrator, innym razem przypomina nam osobę, która świadomie nawiązuje z czytelnikiem kontakt i mówi znacznie więcej o procesie samej narracji.

Jeśli kiedykolwiek oglądając filmy Davida Lyncha mieliście ochotę przeżyć coś podobnego we własnej wyobraźni podpartej odpowiednią lekturą - to jest coś zdecydowanie dla was!

OCENA KOŃCOWA: są to tylko suche cyfry, które nie oddadzą personalnego doświadczenia, i właśnie za te personalne doświadczenie i to, że rzadko zdarza mi się tak bardzo skupić na nim nawet bardziej, niż na akcji opisanej, daję nie 8, a 9/10. Gdzie niegdzie po prostu zabrakło mi "wydłużenia" akcji, bym mógł dłużej obcować z kulminacyjnym momentem, gdzie niegdzie zabrakło napięcia, gdzie niegdzie coś było nie jasne (w niezamierzonym sensie), gdize niegdzie może za dużo celowego szokowania, które było przesadzone i niepotrzebne dla tak genialnego i tak już samego w sobie przekazu. Tak czy inaczej, była to dawka świetnego chaosu, spod którego przebijały się refleksje, uczucia, intencje, pomysły, trafiające wprost do moich własnych.

Czekam na więcej! Tylko podniosę myśli z podłogi...

"Przeciążenia" Norberta Budzyńskiego jest zbiorem siedmiu opowiadań, które zaskakują, szokują, prowokują, zmuszają do refleksji, nierzadko pozostawiając nas w poczuciu zdumienia, niedosytu, niesmaku, albo emocjonalnej konsternacji. I efekt ten świadczy o skutecznym pisarstwie autora, oraz tym, że książka spełniła swoje zadanie (na przykład w moim przypadku). Dlaczego?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W prosty sposób opowiada o problemach filozoficznych, etycznych dylematach, moralności. W prosty, ponieważ jest to klasyczne awanturnicze fantasy przygodowe z dawnych lat. Dzięki tej prostocie jednak, opowieść jest ponadczasowa, a postać Elryka wręcz stanowi archetyp wędrownego wojownika, niepasującego do otaczającego go świata, mierzącego się z konsekwencjami własnych decyzji, których nie jest w stanie przewidzieć.

Trochę szkoda, że saga znana jest dzisiaj dużo mniej niż saga o Wiedźminie, gdyż Sapkowski garściami czerpał z postaci Elryka tworząc własnego Białego Wilka, do czego się oczywiście nie przyzna.

Jeśli ktoś lubi historie pełne tajemnic, mrocznych lokacji, zagadek, demonicznych bóstw, smoków, zdrady i spisku, pozycja jest dla niego obowiązkowa.

W prosty sposób opowiada o problemach filozoficznych, etycznych dylematach, moralności. W prosty, ponieważ jest to klasyczne awanturnicze fantasy przygodowe z dawnych lat. Dzięki tej prostocie jednak, opowieść jest ponadczasowa, a postać Elryka wręcz stanowi archetyp wędrownego wojownika, niepasującego do otaczającego go świata, mierzącego się z konsekwencjami własnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst można nazwać pierwowzorem oraz tekstem archetypicznym wszystkich mędrców, niesłusznie skazanych przez system za to, że widzieli rzeczywistość bardziej prawdziwie, głębiej, którzy byli osądzeni o interesowność i stronniczość przez osoby, które to postępują prawdziwie interesownie i stronniczo, często w swej ignorancji nie zdając sobie z tego sprawy.

Sokrates zostawia nam tutaj kilka błyskotliwych spojrzeń, jak i myśli pocieszających, mimo nieuchronnego wyroku, jaki zapada. Każdy wojownik o prawdę, czujący się osamotniony i traktowany niesprawiedliwie, powinien z tekstem się zapoznać.

Do pełnej oceny brakuje kilku kropli argumentacji, mimo że ta wypada bardzo dobrze, zabrakło nieco.

Tekst można nazwać pierwowzorem oraz tekstem archetypicznym wszystkich mędrców, niesłusznie skazanych przez system za to, że widzieli rzeczywistość bardziej prawdziwie, głębiej, którzy byli osądzeni o interesowność i stronniczość przez osoby, które to postępują prawdziwie interesownie i stronniczo, często w swej ignorancji nie zdając sobie z tego sprawy.

Sokrates zostawia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Uczta Łukasz Orbitowski, Platon
Ocena 7,2
Uczta Łukasz Orbitowski,&...

Na półkach:

Czym jest miłość? Nad tą kwestią zastanawia się chyba każdy. Platon udowadnia nam, że ponad dwa tysiące lat temu w Grecji, to pytanie spędzało sen z powiek także i filozofom.

Tekst nieco się zestarzał, powoduje częste wyłączenie się, nieco za dużo "kręcenia się wokół własnego ogona". Jednakże, tekst jest bardzo stary, i na ówczesne standardy, stał na bardzo wysokim poziomie, napisany niczym nowoczesna powieść. W dodatku, pokazanie mnogości perspektyw, przejście przez różne stadia miłości a to wszystko osadzone w kontekście kulturowym, w którym mitologiczne bóstwa są wiarygodnie realne dla dyskutantów sprawia, że jest tutaj coś ponadczasowego co sprawia, że żałuję iż się wyłączałem, i chciałbym przysiąść do tekstu jeszcze raz dokładniej.

Na minus niektóre fragmenty sugerujące, że wszelkie te dywagacje prowadzi podstarzała szarlataneria, która jedyne do czego dąży, to do uwodzenia młodych i znacznie mniej świadomych chłopców. Jednak kontekst kulturowy i pojawiające się kolejno stopnie miłości spłycają nieco ten zarzut.

Tekst na pewno warty do zapoznania się przez tych, którzy chcieliby mieć lepsze wyobrażenie myślenia ludzi z tamtej epoki, oraz docenić wplecioną tam mnogość perspektyw. Jednak dla osoby świadomej, myślącej, zgłębiającej wiedzę, nie będzie tam za dużo nowatorstwa.

Czym jest miłość? Nad tą kwestią zastanawia się chyba każdy. Platon udowadnia nam, że ponad dwa tysiące lat temu w Grecji, to pytanie spędzało sen z powiek także i filozofom.

Tekst nieco się zestarzał, powoduje częste wyłączenie się, nieco za dużo "kręcenia się wokół własnego ogona". Jednakże, tekst jest bardzo stary, i na ówczesne standardy, stał na bardzo wysokim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z ciekawszych pozycji w literaturze Star Wars.

Odkrywa przed nami tajemnice ciemnej storny mocy, oraz tajemnice wielkiej galaktycznej intrygi i zakulisowych wydarzeń. Koncentruje się mocno na naturze sithów i mocy, pozwalając nam wniknąć w umysły mistrzów ciemności, co jest wiedzą ciekawą i intrygującą. I tak, punkt widzenia Plagueisa i Palpatinea staje się nam coraz bardziej jasny, albo przynajmniej możliwy do wyobrażenia, nadając głębie i wymiary złu w odległej galaktyce, złu, które jednak mimo wszystko ostatecznie wiedzie podążającego jego ścieżką na manowce.

Element światotwórczy też zasługuje na pochwałę. Dowiadujemy się nieco więcej o działaniu Republiki, Klanu Bankowego, Federacji Handlowej, klonerów z Kamino, przestępców z odległych rubieży, siostr nocy z Dathomiry, polityki wewnętrznej na Naboo, i wiele wiele innych. Dowiadujemy się o eksperymentach Bithów, połączenia owoców technologii i mocy prowadzących do tworzenia istot silnych mocą, eksperymenty na samej mocy tytułowego Dartha Plagueisa, trudności, jakie stawały w procesie klonowania i stworzenia idealnej armii klonów, problemy, jakie drążyły Zakon Jedi, stojący w rozpaczliwym rozkroku między służeniem mocą, a służeniem republice i politycznym kwestiom. Pomniejsze smaczki, takie jak na przykład to, w wyniku jakich zakulisowych wydarzeń na Tatooine wznowiono podziwiane w Mrocznym Widmie wyścigi tylko dopełniają wrażenie żyjącego świata.

Świat żyje tu nie tylko wielkimi wydarzeniami, ale też tymi mniejszymi, stąd nie brakuje opisów uczt (nierzadko kończących się jednak tragedią), hobby takich, jak kolekcjonowanie egzotycznych garunków zwierząt, pasję bohatera do podróżowania ścigaczem po mieście w czysto rozrywkowych celach, studia uniwersyteckie. I to te małe wydarzenia budują wrażenie realności świata.

Co najważniejsze, jeśli przyjmiemy dziejące się w niej wydarzenia za kanoniczne, stanowią one idealne ramy dla wydarzeń, jakie widzimy w trylogii prequeli. Motywacje postaci takich jak Darth Sidious, Hrabia Dooku, Qui-Gon Jin, Darth Maul, Wicekról Federacji Gunray, czy całe grupy społeczne jak rada jedi, senat galaktyczny, ich motywacje stają się dużo wiarygodniejsze, sensowniejsze, wynikające ze związków przyczynowo-skutkowych. Widzimy, dlaczego wielki galaktyczny tort jest krojony i co myślą osoby go krojące, nie tylko to, pod jakim kątem trzymają noże i jakiej wielkości kawałek komu przypada.

Jedna z ciekawszych pozycji w literaturze Star Wars.

Odkrywa przed nami tajemnice ciemnej storny mocy, oraz tajemnice wielkiej galaktycznej intrygi i zakulisowych wydarzeń. Koncentruje się mocno na naturze sithów i mocy, pozwalając nam wniknąć w umysły mistrzów ciemności, co jest wiedzą ciekawą i intrygującą. I tak, punkt widzenia Plagueisa i Palpatinea staje się nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem sympatyczna książka w uniwersum Star Wars.

Szczególnie mocnym punktem jest niezwykle ciekawy antagonista - Książę Xizor, który rywalizuje z Vaderem o pozycję i względy imperatora. Zimnokrwisty, logicznie myślący i planujący kosmita, który wyewoluował od gadów, naprawdę zasługuje na uwagę i wykorzystuje możliwości, jakie daje element Sci-Fi w świecie Star Wars (tak często później pomijany na rzecz czystego fantasy).
Na pochwałę zasługuje również drużyna naszych bohaterów, dobrze znanych z oryginalnej trylogii. Jest między nimi chemia, emocje, przyjacielska uszczypliwość oraz indywidualne motywacje i wyraziste charaktery. Dzięki temu jesteśmy w stanie uwierzyć, że ta historia faktycznie mogła mieć miejsce między częściami V a VI.

Sposób na odkrycie mocy przez Luke'a i zrozumienie jak się jej poddać, jest chyba najcenniejszym morałem dla czytelnika, i stanowi pożyteczny walor, oprócz prostej rozrywki w kosmosie.

Wachałem się między 6 a 7 z oceną, jednak cała historia jest nieco fillerowa, i naprawdę prócz miłej zabawy i demonstracji możliwości światotwórczych w Star Wars (głównie za sprawą Xizora i rasy Fallenów, oraz może układu między głównymi graczami wewnątrz imperium na Courscant), nie wiele wnosi. Niech będzie jednak to 7, a proste historie niech będą traktowane jak proste historie, czyli również ze swoistym szacunkiem, tym bardziej że po tylu latach potrafią bawić, i to lepiej niż niejedno głośne dzieło w nowym kanonie Disneya.

Całkiem sympatyczna książka w uniwersum Star Wars.

Szczególnie mocnym punktem jest niezwykle ciekawy antagonista - Książę Xizor, który rywalizuje z Vaderem o pozycję i względy imperatora. Zimnokrwisty, logicznie myślący i planujący kosmita, który wyewoluował od gadów, naprawdę zasługuje na uwagę i wykorzystuje możliwości, jakie daje element Sci-Fi w świecie Star Wars (tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po rozczarowującej środkowej części trylogii, poziom znów zwyżkuje niemal na poziom pierwszej części. Niestety, niesie się z tą częścią balast złych decyzji z części poprzedniej.

W porównaniu do nijakiej nieco dwójki, gdzie przez 1/3 części nie mieliśmy zarysowanej konkretnej akcji, w tej części niemal od samego początku dostajemy główne wątki - wątek księżnej, córki uzdrowiciela, oraz wątek rywalizacji o przywództwo wśród sithów, oraz związane z tą kwestią poszukiwania przez Bane'a holocronu Dartha Andeddu i sekretu wiecznego życia. Nie ukrywam, że jestem fanem motywu przekraczania granic śmierci w uniwersum Star Wars, od kiedy ten motyw posłużył za katalizator narodzin Dartha Vadera. Prezentuje on bowiem idealnie motywy sithów - z jednej strony dążenie do wiecznej potęgi, z drugiej strach przed jej utratą, na zawsze. Darth Bane, jako sith z prawdziwego zdarzenia, zdaje się jednak sprawiać wrażenie, że wierzy przede wszystkim w zakon sithów, przekłada go nad siebie samego, swoje dziedzictwo i nauki, stawia wyżej niż swoje istnienie. Czy jednak taka jest prawda? Czy nie uległ on pokusie życia na wieki i żądzenie sithami wiecznie?

Ta kwestia pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi, za to niezwykle trafnie i pomysłowo jest ukazana rywalizacja dwójki sithów, oraz ich zdeterminowane i nieustępliwe charaktery. Nie cofną się przed niczym, by przewyższyć rywala, oraz przedłużyć potęgę sithów (a może tak naprawdę zależy im tylko na własnej potędze, a ideologia jest jedynie wymówką?)

Wątek księżnej za to, prezentuje nam zdradzieckość ciemnej strony, uczy nas, że nie warto grać i działać na zasadach ciemności, że prowadzi to tylko i wyłącznie do zguby. Bane nie zgodziłby się z nami uważając, że ze zguby uczynił on swoje imię i swoją siłę, miażdżąc jej potęgą innych. Czy jednak spotkał go los inny niż właśnie zguba? Nie będę spojlerował, a raczej zachęcę do przeczytania.

To właśnie niedopowiedzenia na temat prawdziwych motywacji postaci oraz ich działań, jak i konsekwencji wyznawanej przez nich ideologi skrajnego egoizmu, jakim jest pełne poddanie się ciemnej stronie (niczym zabójczemu wirusowi) są wielką siłą całej trylogii Dartha Bane'a. Myślę, że odpowiedzieć możemy sobie na miarę znajomości przesłania, jakie stoi za uniwersum, oraz na bazie naszych doświadczeń życiowych. Dlatego dla mnie, choć droga Bane'a wydaje się kusząca, wydaje się dawać nam potęgę, splendor i kontrolę, jest niczym innym jak drogą niewolnika, podążającego ślepo ku zagładzie,

Po rozczarowującej środkowej części trylogii, poziom znów zwyżkuje niemal na poziom pierwszej części. Niestety, niesie się z tą częścią balast złych decyzji z części poprzedniej.

W porównaniu do nijakiej nieco dwójki, gdzie przez 1/3 części nie mieliśmy zarysowanej konkretnej akcji, w tej części niemal od samego początku dostajemy główne wątki - wątek księżnej, córki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety. Po bardzo przyjemnej do czytania oraz ogólnie dobrej części pierwszej, ta część wygląda trochę jak napisana z przymusu, konieczności. Wypada zdecydowanie najsłabiej z całej trylogii. Kusiło mnie, by ocenić niżej, ale trójka podciąga wątki z dwójki i ratuje trylogię. To też i dwójka dostaje o jedną, dwie gwiazdki więcej (nie wiem czy sprawiedliwie).

Niestety, przez 1/3 książki, akcja nie idzie do przodu o milimetr ani nie zawiązuje się. Wszystko to jakby odsapnięcie po części pierwszej. Dochodzi do kilku dialogów, kilku przypadkowych wydarzeń, które jakby pod koniec okazują się tymi kluczowymi. Wygląda to jednak na raczej przypadkowy zabieg niż plan na powieść. Autor przyznał, że cieszy się z napisania tej książki w szybkim tempie i niestety to szybkie tempo widać. Brak wyraźnie zarysowanego wątku i intrygi to zdecydowanie największy minus książki.

Na plus tej części zaliczyć można ukazanie tkania intrygi i siatki powiązań przez Bane'a, która to po wiekach, ma dać Sithom władzę nad galaktyką. Również wprowadzenie postaci Jedi dobrze kontrastuje z tytułowym bohaterem i jego uczennicą, którą to coraz bardziej przeraża to, w co jej mistrza zmienia ciemna strona.

Mimo wszystko, polecam wszystkim zainteresowanym ciemną stroną, oraz psychologią i filozofią upadku.

Niestety. Po bardzo przyjemnej do czytania oraz ogólnie dobrej części pierwszej, ta część wygląda trochę jak napisana z przymusu, konieczności. Wypada zdecydowanie najsłabiej z całej trylogii. Kusiło mnie, by ocenić niżej, ale trójka podciąga wątki z dwójki i ratuje trylogię. To też i dwójka dostaje o jedną, dwie gwiazdki więcej (nie wiem czy sprawiedliwie).

Niestety,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki tego typu (spin-offy głównych serii) ocenia się bardzo trudno. Dlatego iż z reguły pisane są po prostu dlatego, by zaspokoić maniakalną potrzebę eksploracji danego universum przez fandom, czasem może nadmiernie skupiający się na konkretnej historii. Pierwsza część trylogii Bane'a stanowi jednak jedną z tych małych perełek pokazując światło nadzieii dla tego typu dzieł. Dlaczego? Wyjaśnię to kreśląc dwie płaszczyzny - narracyjną i światotwórczą.

Płaszczyzna narracyjna, czyli to, co bezpośrednio śledzimy, historia opowiadana jest ciekawa i interesująca. Historia sama w sobie, w oderwaniu od uniwersum Star Wars jest interesująca, ponieważ pozwala nam empatyzować z Sithem, użytkownikiem ciemnej strony mocy, którzy zazwyczaj bywają wrogami głównych bohaterów. W dodatku motywacje bohatera są uzasadnione, od dziecka był zniewolony i wykorzystywany przez korporację działającą na rzecz republikańskiego systemu. Miał pewne "niesnaski" ze swoim ojcem, oraz ze środowiskiem górników, którzy tak jak on, odpracowywali swój dług katorżniczą pracą. Zrozumiał, że może polegać tylko na sobie, że jego silne i muskularne ciało, które wypracował w kopalni, jest jego ochronnym pancerzem. Na skutek późniejszego splotu wydarzeń, został w zasadzie postawiony przed faktem dokonanym. Droga Sith, stała się jedyną możliwą dla niego. Dlaczego zatem miałby nie wybrać jej, tylko drogę repugliki, która to republika zbudowana okazuje się również na wyzysku i niesprawiedliwości wobec jednostek? Dlaczego jego życie, ma zostać poświęcone dla innych, którzy nim gardzą? Czyż nie rozsądniej będzie wziąć sprawy we własne ręce, odnieść zwycięstwo i zerwać łańcuchy przeszłości, pełnej jedynie bezsensownego bólu? W takim właśnie kierunku, narracja rozwija sposób patrzenia na ciemną stronę mocy, nie jako zło zwalczające dobro, jak to mieliśmy okazję do tej pory zazwyczaj oglądać, lecz jako na dziki i skrajny indywidualizm i egoizm, wystawiony przeciw harmonii społecznej i altruizmowi, prezentowanym przez jasną stronę mocy. Kolejna akcja pełna intryg, spisków, podstępów, zmiany stron, to już konsekwencja postawionego założenia, i czyta się to bardzo przyjemnie.

Drugą płaszczyzną, która książce wychodzi dobrze, jest płaszczyzna światotwórcza. Lekko zarysowałem ją już wymieniając prezentowaną filozofię ciemnej strony mocy. Innymi niezwykle udanymi elementami jest zasada dwóch, będąca oczywiście najczystszym uosobieniem filozofii ciemnej strony mocy. Zasada wprowadzona przez protagonistę, jednakże nakreślona przez innego sitha sprzed tysiącleci, łączy tą książkę również z KOTOR'em, a więc jedną z najwybitniejszych gier w uniwersum Star Wars, zachacza również o serię komiksów Jedi vs Sith, czyniąc z opowieści z odległej galaktyki narrację transmedialną, pozwalającą jeszcze mocniej zanużyć się w świecie fantazji. Ku mojej osobistej radości, planeta Russan, na której rozgrywa się wielka i wyniszczająca ideały wojna światła i ciemności (przypominając niekiedy nawiązania do hollywoodzkich produkcji o Wietnamie), gdzie podczas burzliwej nocy odprawiany jest mroczny rytuał sithów przypominające sabath czarownic (jeden z moich ulubionych momentów), to właśnie ta planeta Russan, okazała się koniec końców tą samą planetą, którą odwiedzałem za dziecka w grze z 1997 roku "Dark Forces II: Jedi Knight", której akcja dzieje się ponad tysiąc lat po wydarzeniach w książce, a tytułowa Dolina Jedi, znajdująca się na Russanie, ma genezę powstania opisaną w pierwszej części Trylogii Dartha Bane'a. Jest to świetny mechanizm łączenia opowieści, który po raz kolejny udowadnia mi wyższość starego kanonu Gwiezdnych Wojen, niż oparty do tej pory głównie na fan service, a raczej na kalkach wątków z klasycznej trylogii, kanon Disneya.

Książka niestety ma też minusy. Czasami ciężko uwieżyć nam w Bractwo Ciemności, jako potężny zakon sithów, kiedy to główny bohater robi sceny, rzuca pogardliwe slogany, lekceważy nauczycieli, po czym wychodzi, nie wywołując u innych żadnej reakcji. Pozwalając im stać jak kołki. U przerażających Sithów spodziewałbym się raczej posiekania na kawałki, co byłoby nawet zgodne z tym co Bane sam o nich opowiadał. Skoro potrafili sprzymierzyć się przeciw jednemu mistrzowi, aby odebrać mu potęgę, co w rezultacie osłabiało potęgę ciemnej strony (jedno z głównych uzasadnień reguły dwóch), to czy nie o wiele bardziej oczywiste, byłoby rzucenie się na zbuntowanego ucznia, który stracił szacunek i autorytet wszystkich? Później, narracja dobrze opisuje lawirowanie Bane'a między różnymi tymczasowymi sojusznikami, realizujac naprawdę swój osobisty plan, jednakże, kilka razy autor chciał chyba zbytnio na siłę podkreślić jego przewagę w Ciemnej Stronie i podstępie nad resztą bractwa. I chociaż światotwórstwo w książce głównie chwalę, są tutaj i drobne potknięcia. Na przykład technika walki na miecze świetlne Vapaad pojawia się tutaj, a wymyślił ją dopiero Mistrz Windu, prawie tysiąc lat później. :)

Polecam jak najbardziej fanom Star Wars, chociaż i fani fantastyki mogą tutaj myślę znaleźć coś wartościowego dla siebie. Głównie dzięki wyłożonej filozofii ciemnej strony, oraz intrygom, dość prostym, jednak zgrabnie napisanym.

Książki tego typu (spin-offy głównych serii) ocenia się bardzo trudno. Dlatego iż z reguły pisane są po prostu dlatego, by zaspokoić maniakalną potrzebę eksploracji danego universum przez fandom, czasem może nadmiernie skupiający się na konkretnej historii. Pierwsza część trylogii Bane'a stanowi jednak jedną z tych małych perełek pokazując światło nadzieii dla tego typu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Potencjał. Niestety nie do końca wykorzystany potencjał. Najciekawsze wg mojej opinii są wątki kameralne i peryferyjne. Niestety, dostały zbyt mało należytej ilości czasu "antenowego". Protagonista napisany w sposób intrygujący, jego problemy i stan wewnętrzny są głębokie i poruszające, jednak kiedy zaczyna nas to interesować, powieść skacze w inne miejsca, w globalne, a może nawet międzyplanetarne intrygi, którym nieco brakuje pikanterii.

Nie mniej, książka jest ciekawą mieszaniną analizy psychologicznej protagonisty, analizy, a nawet krytyki społecznej i systemu, wątków politycznych.

Reptilianie, temat znany, jednak ujęty w sposób dość nowatorski. Jest to rasa, której sadyzm w swych opisach sytuacji niekiedy nas przeraża, innym razem wydają się oni nam tak do nas podobni.

Jednakże, nie sposób do końca powiedzieć, ani przewidzieć, czym dokładnie są owi najeźdźcy z kosmosu, oraz kiedy mamy do czynienia z zagrożeniem zewnętrznym, ze strony innych ludzi i istot, a kiedy ze strony nas samych. I to jest chyba najsilniejszy punkt powieści.

Pomysł daje potencjał na kolejne odsłony, w których może być rozwijany, odkrywać przed nami coraz więcej zasłony intrygi, jak i również coraz więcej zakamarków naszych zawiłych umysłów.

Potencjał. Niestety nie do końca wykorzystany potencjał. Najciekawsze wg mojej opinii są wątki kameralne i peryferyjne. Niestety, dostały zbyt mało należytej ilości czasu "antenowego". Protagonista napisany w sposób intrygujący, jego problemy i stan wewnętrzny są głębokie i poruszające, jednak kiedy zaczyna nas to interesować, powieść skacze w inne miejsca, w globalne, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam sporą słabość do poglądów i propozycji autora. Niezwykle cenię sobie mistykę, którą proponuje. Wszakże wolności i szczęścia doznać można po przez wyzbycie się całej masy oczekiwań i etykiet nadanych nam przez kulturę.

Z jednym tylko się zgodzić nie mogę, a mianowicie ze stosowaniem wszystkich zasad przez każdego i w każdym momęcie. Do fragmentów ewangelii cytowanych przez autora dołączę jeszcze jeden: "Zdrowi nie potrzebują lekarstwa, ale chorzy".

I tak jak uważam, że dla wielu osób w wielu sytuacjach całkowita rezygnacja z oczekiwań będzie zbawienna to jednak nie powinno być to dla każdego i zawsze. Całe życie społeczne opiera się na zobowiązaniach, co naturalnie tworzy oczekiwania. Aby prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie, stanem normalnym jest oczekiwać, że z dnia na dzień cena chleba nie wzrośnie 1000% ani że samochody nie zacznął jechać po chodnikach.

Jednak poza tym minimum rzeczywiście, warto nie oczekiwać niczego chyba w kwestiach takich jak przyjaźń czy miłość. Wyzbyć się roszczeń. Kochać siebie i pokochać tym samym innych.

Mam sporą słabość do poglądów i propozycji autora. Niezwykle cenię sobie mistykę, którą proponuje. Wszakże wolności i szczęścia doznać można po przez wyzbycie się całej masy oczekiwań i etykiet nadanych nam przez kulturę.

Z jednym tylko się zgodzić nie mogę, a mianowicie ze stosowaniem wszystkich zasad przez każdego i w każdym momęcie. Do fragmentów ewangelii cytowanych...

więcej Pokaż mimo to