Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Gdy nauczyciel akademicki i jednocześnie pisarz satyryczny kreuje bohatera, który jest inteligentnym, ale ciamajdowatym wykładowcą college'u, to nie może być nudno. Akademickie niuanse połączone z dużą dawką brytyjskiego humoru to piorunująca mieszanka. To jeden z głównych powodów, przez które seria o Henrym Wilcie cieszy się od lat ogromną popularnością w krajach anglosaskich. Teraz nakładem wydawnictwa Poradnia K, przygody niesfornego i zaskakującego „belfra” można śledzić korzystając z naszego pięknego, ojczystego języka. „Wilt” Toma Sharpe’a zaskakuje i to w pozytywnym sensie.

Miał być dzień jak co dzień. Powrót z pracy, potem wysłuchiwanie o nowych aberracjach żony (ileż się tego nazbierało przez lata…). Trochę wyzwisk, nutka pogardy, może jakiś przytyk na temat męskości i braku chęci do pożycia małżeńskiego („Mam zawiązać sobie małego na supeł? – Nie zrobiłoby mi to żadnej różnicy”). Nic nowego. Tematy codziennie i skwapliwie wałkowane. Potem spacer z psem. Tą samą trasą, co zawsze. Rutyna. Żadnych odstępstw od normy. Obiektywnie patrząc to pies wyznacza trasę a nie pan. Tak jest wygodniej. Można pomyśleć. I pomyślało się. W głowie zakiełkował pomysł… Jak zamordować swoją apodyktyczną, nawiedzoną żonę? No i się zaczęło.

To tylko fragment recenzji. Więcej znajdziesz tutaj: http://www.kulturasieklania.pl/2017/08/tom-sharpe-wilt-recenzja.html

Gdy nauczyciel akademicki i jednocześnie pisarz satyryczny kreuje bohatera, który jest inteligentnym, ale ciamajdowatym wykładowcą college'u, to nie może być nudno. Akademickie niuanse połączone z dużą dawką brytyjskiego humoru to piorunująca mieszanka. To jeden z głównych powodów, przez które seria o Henrym Wilcie cieszy się od lat ogromną popularnością w krajach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Historia pszczół” to powieść trudna. I chociaż opowiedziana z punktu widzenia bohaterów, bez trudu można w niej odszukać dwa wątki. Pierwszy dotyczy rozterek Wiliama, Georga i Tao. Walczą ze swoimi słabościami, z odczuciem beznadziei jednakże mają jakiś plan i zamierzają go wypełnić. W jakiś sposób ich postanowienia i upór trzymają ich dążenie do celu. W sumie można powiedzieć, że każde z nich osiągnęło go w jakiś sposób. Może nie w taki sposób jak tego oczekiwali, ale jednak w ogólnym rozrachunku wypełnili wyznaczoną sobie misję.


To tylko fragment recenzji. Więcej znajdziesz tutaj: http://www.kulturasieklania.pl/2017/08/maja-lunde-historia-pszczo-recenzja.html

„Historia pszczół” to powieść trudna. I chociaż opowiedziana z punktu widzenia bohaterów, bez trudu można w niej odszukać dwa wątki. Pierwszy dotyczy rozterek Wiliama, Georga i Tao. Walczą ze swoimi słabościami, z odczuciem beznadziei jednakże mają jakiś plan i zamierzają go wypełnić. W jakiś sposób ich postanowienia i upór trzymają ich dążenie do celu. W sumie można...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych) Justyna Bednarek, Daniel de Latour
Ocena 7,9
Niesamowite pr... Justyna Bednarek, D...

Na półkach:

Wszyscy chodzący w skarpetkach wiedzą, że ta część garderoby lubi znikać. Jak ma się to zwykle w przypadku par, znika zawsze jedna skarpetka, często bezpowrotnie i zwykle w momencie zanoszenia jej do prania. Nie można jej bowiem znaleźć ani w koszu z brudnymi rzeczami, ani w czeluściach pralki. Justyna Bednarek ma na to swoją teorię – skarpety wybierają wolność i uciekają na spotkanie przygodzie przez dziurę pod pralką. Śmiałam się z tego dopóki, wierzcie mi lub nie, sama takiej dziury nie odkryłam… pod swoją własną maszyną piorącą.

„Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” to humorystyczne miniopowiadania, w których główną rolę za każdym razem pełni inny bohater (inna skarpetka). Książka opatrzona jest krótkim wstępem, w którym poznajemy rodzinę – mamę, tatę i małą Basię, nazywaną przez wszystkich „Be”. Rodzice i córka zastanawiają się, co stało się z ich otulistópkami. Wizyta hydraulika stawia sprawę jasno: ginące skarpetki to sprawka dziury pod pralką! A jest to dziura niezwykła, wręcz magiczna, ponieważ prowadzi zdecydowane na ucieczkę skarpety przez różne korytarze i drzwi na spotkanie z prawdziwą przygodą.


To tylko fragment recenzji. Więcej znajdziesz tutaj: http://www.kulturasieklania.pl/2017/08/justyna-bednarek-niesamowite-przygody.html

Wszyscy chodzący w skarpetkach wiedzą, że ta część garderoby lubi znikać. Jak ma się to zwykle w przypadku par, znika zawsze jedna skarpetka, często bezpowrotnie i zwykle w momencie zanoszenia jej do prania. Nie można jej bowiem znaleźć ani w koszu z brudnymi rzeczami, ani w czeluściach pralki. Justyna Bednarek ma na to swoją teorię – skarpety wybierają wolność i uciekają...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści pochodzące z Japonii kojarzą się zazwyczaj z bardzo szczególnym ujęciem obyczajowości – tym specyficznym, charakterystycznym dla kraju kwitnącej wiśni połączeniem tradycji i nowoczesności, obecność duchów i upiorów tam, gdzie pozornie nie powinno być dla nich miejsca, i lękiem przed przeszłością w obliczu silnego pędu ku przyszłości. Mimo coraz większego przenikania się kultur Japonia pozostaje dla nas krajem egzotycznym i niesamowicie atrakcyjnym. Nie mniej odmienna od naszej jest też tamtejsza literatura, zwłaszcza ta poruszająca tematykę przemiany pokoleń i dawnych czasów. W przypadku „Czerwonych dziewczyn” Kazuki Sakuraby ma miejsce właśnie połączenie tych motywów.

Historię kobiet rodu Akakuchiba poznajemy z punktu widzenia najmłodszej jego przedstawicielki, Toko. Ta młoda dziewczyna, siebie uznająca za najbardziej pospolitą i przez to niegodną członkinię rodziny, ma jednak wiele do powiedzenia o matce i babce, względem których żywi wiele sprzecznych uczuć. Babka Toko, Manyo, była podrzutkiem – zostawiona w osadzie Benimidori przez „ludzi z gór” – koczownicze plemię – została adoptowana i wychowana przez miejscową rodzinę. Wioska rozwijała się pod wpływem rodzącego się przemysłu, przechodząc z wieku duchów w nowoczesność w sposób bardzo stopniowy. „Czerwony na górze” i „czarny na dole”, dwa przedsiębiorstwa znane raczej jako Akakuchiba Steelworks oraz Kurobishi Shipbuilders, podzieliły ludność osady na dwa obozy, niekoniecznie patrzące na siebie przychylnie. Niespodziewane spotkanie małej Manyo z Tatsu Akakuchiba, seniorką roku, zaowocuje decyzją, która zaważy na dalszym losie dziewczyny: wielka pani z „czarownego na górze” chce, by przybłęda z gór została żoną jej syna. Nie wie jeszcze, że Manyo nie umie czytać, nie wie zbyt wiele o świecie i… miewa wizje przyszłości, w których widuje śmierć.

To tylko fragment recenzji. Więcej znajdziesz tutaj: http://www.kulturasieklania.pl/2017/08/kazuki-sakuraba-czerwone-dziewczyny.html

Powieści pochodzące z Japonii kojarzą się zazwyczaj z bardzo szczególnym ujęciem obyczajowości – tym specyficznym, charakterystycznym dla kraju kwitnącej wiśni połączeniem tradycji i nowoczesności, obecność duchów i upiorów tam, gdzie pozornie nie powinno być dla nich miejsca, i lękiem przed przeszłością w obliczu silnego pędu ku przyszłości. Mimo coraz większego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas powinien doskonale pamiętać z lekcji historii, że Polska od 1795 roku znajdowała się pod zaborami, aż do zakończenia I wojny światowej. Książka o której chciałabym powiedzieć kilka słów przedstawia nieco inny obraz jednego z miast przed zaborowej Rzeczypospolitej, to jest Wilna. „Wilcza godzina” przenosi nas do 1905 roku, do czasów parowych wynalazków i rozwoju techniki.

„Wilcza godzina” to także literacki debiut Andriusa Tapinasa oraz pierwsza litewska powieść steampunkowa. Znaleźć tutaj możemy technikę spotykającą się z alchemią i mistyką, magię, a także odniesienia do ogólnoświatowej polityki. Brzmi to niezwykle zachęcająco, prawda? Sam autor o swojej książce zaznacza, że nie jest to powieść historyczna, a fantastyczna. Miejscem akcji jest alternatywne Wilno w początkach XX wieku, przedstawione takim, jakim mogło być – „wolne, dumne, otwarte, romantyczne i pełne mrocznych tajemnic”. Nie można wspomnieć o okładce „Wilczej godziny” utrzymanej w steampunkowej stylistyce i mocno przykuwającej wzrok.


To tylko fragment recenzji. Więcej znajdziesz tutaj: http://www.kulturasieklania.pl/2017/08/andrius-tapinas-wilcza-godzina-recenzja.html

Każdy z nas powinien doskonale pamiętać z lekcji historii, że Polska od 1795 roku znajdowała się pod zaborami, aż do zakończenia I wojny światowej. Książka o której chciałabym powiedzieć kilka słów przedstawia nieco inny obraz jednego z miast przed zaborowej Rzeczypospolitej, to jest Wilna. „Wilcza godzina” przenosi nas do 1905 roku, do czasów parowych wynalazków i rozwoju...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Pewnie nie, jednak szanse spotkania się z inną cywilizacją na poziomie technologicznym, który umożliwiałby nam nawiązanie kontaktu, są bliskie zeru. A co, jeśli akurat mielibyśmy szczęście? Jak wyglądałby początek takiej relacji? Na takie pytania fantastyka naukowa poszukuje odpowiedzi już od czasów H. G. Wellsa, prześcigając się w kreśleniu zawiłych wizji nacji przybyszów z Kosmosu i tego, jak ułożą sobie z Ziemianami stosunki dobrosąsiedzkie. Coś z zupełnie przeciwnego bieguna prezentuje nam Wydawnictwo Literackie, wznawiając dawno zapomnianą powieść autorstwa Stanisława Lema: oto „Człowiek z Marsa”.

Historia opowiedziana w pierwszej wydanej drukiem (w roku 1946, na łamach „Nowego Świata Przygód”) powieści jest prosta i jakby gdzieś już widziana – zespół naukowców prowadzi badania nad przechwyconym gościem spoza globu. Przypuszcza się, że dziwny biomechaniczny twór przybył na Ziemię właśnie z Czerwonej Planety. Grupa zawodowców z różnych dziedzin czym prędzej bierze się do analizy niezwykłego zjawiska, wszelkimi dostępnymi współczesnej nauce środkami. Ich entuzjazm bardzo szybko wygasa, gdy okazuje się, że stwór, wbrew początkowym obserwacjom, przeżył twarde lądowanie (które, dodajmy, obróciło w popiół dobry kawał puszczy na granicy północnej i południowej Dakoty). Na domiar złego, intruz zachował świadomość, dysponuje niewyobrażalną dla współczesnych inteligencją i technologią, zaś jego zamiary są kompletnie niezrozumiałe. Badacze szybko dochodzą do wniosku, że przybysz jest zbyt odmienny, by mogła istnieć jakakolwiek płaszczyzna porozumienia. Marsjanin jednak nie ma zamiaru spokojnie leżeć i dać się badać...


To tylko fragment recenzji, więcej znajdziesz pod linkiem: http://www.kulturasieklania.pl/2017/07/stanisaw-lem-czowiek-z-marsa.html

Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Pewnie nie, jednak szanse spotkania się z inną cywilizacją na poziomie technologicznym, który umożliwiałby nam nawiązanie kontaktu, są bliskie zeru. A co, jeśli akurat mielibyśmy szczęście? Jak wyglądałby początek takiej relacji? Na takie pytania fantastyka naukowa poszukuje odpowiedzi już od czasów H. G. Wellsa, prześcigając się w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas ma swoją historię, którą dźwiga na własnych ramionach. Ta historia stanowi o naszym dziedzictwie i przypomina budowany latami dom. Każde pokolenie dodaje do niego swoją cegiełkę w postaci przeżyć, czynów, myśli i uczuć, oddziałujące na następne pokolenia, które nigdy nie miały szansy się poznać. Sięgając w przeszłość, bardzo często odkrywamy nowe, nieraz zatarte wspomnienia, a rodzinne legendy odsłaniają przed nami swoje drugie, a czasem i trzecie dno. Z brzemieniem dawnych generacji, każde pokolenie wybiera swój własny, życiowy tor. O tym, jak bardzo silne jest poczucie więzi teraźniejszości z przeszłością wie Yaa Gyasi, autorka bestsellerowej sagi „Droga do domu”.

W tej książce nie ma jednego głównego bohatera. Akcja rozciąga się od XVIII wieku do początków XXI wieku, mając punkt wyjścia i koniec na afrykańskim Złotym Wybrzeżu. To opowieść o siedmiu pokoleniach, które spaja jeden przedmiot – czarny gładki kamień ze złotymi drobinami, który można nosić jak naszyjnik. Każdy rozdział to osobna historia, a raczej epizod z życia osoby z kolejnego pokolenia.

To tylko fragment recenzji. Więcej pod linkiem: http://www.kulturasieklania.pl/2017/07/yaa-gyasi-droga-do-domu-recenzja.html

Każdy z nas ma swoją historię, którą dźwiga na własnych ramionach. Ta historia stanowi o naszym dziedzictwie i przypomina budowany latami dom. Każde pokolenie dodaje do niego swoją cegiełkę w postaci przeżyć, czynów, myśli i uczuć, oddziałujące na następne pokolenia, które nigdy nie miały szansy się poznać. Sięgając w przeszłość, bardzo często odkrywamy nowe, nieraz zatarte...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Co zrobić, gdy każda próba wyjazdu kończy się porażką? Gdy za kolejnym zakrętem – pewni swego – napotykamy miasto, które... przed chwilą mieliśmy opuścić? Skazanie na pobyt (wieczny?) w jednej malutkiej podwarszawskiej mieścinie w końcu musi skończyć się tragedią. W zamkniętym środowisku zawsze dochodzi do zbrodni, o czym nie raz przekonywała się ludność objęta kwarantanną w czasie epidemii. W tym wypadku jednak zamiast choroby szerzy się inne, bardziej mroczne i tajemnicze zagrożenie. Z tym co jest znane, można przynajmniej nawiązać walkę. Gorzej gdy nie wiadomo, z jaką siłą ma się do czynienia.

„Chwile ostateczne” Marcina Gryglika zaczęły się dość niewinnie – od niewielkiego, wydawałoby się błahego w skutkach, trzęsienia ziemi w Bogutach koło Warszawy. Budynki nie zostały uszkodzone, ofiar brak – ucierpiał tylko most wjazdowy do miasta. Jednak był to dopiero początek problemów. Wkrótce przestała działać telewizja, Internet a poziom zdenerwowania mieszkańców wzrósł proporcjonalnie do szkód. Gdy się okazuje, że Boguty w żaden sposób nie można opuścić (każda „droga” wyjazdowa zamienia się w drogę do miasta), dochodzi do paniki. Sytuacji nie ułatwia fakt, że po mieście grasuje seryjny morderca, „pieszczotliwie” nazwany przez media Wyprawiaczem Skór. Skóra zdarta z pleców i z głowy, robaki wijące się w gnijącym mięsie - takie wizytówki pozostawia w wykonanej „pracy”.

To tylko fragment recenzji. Więcej znajduje się pod linkiem: http://www.kulturasieklania.pl/2017/07/marcin-grylik-chwile-ostateczne-recenzja.html

Co zrobić, gdy każda próba wyjazdu kończy się porażką? Gdy za kolejnym zakrętem – pewni swego – napotykamy miasto, które... przed chwilą mieliśmy opuścić? Skazanie na pobyt (wieczny?) w jednej malutkiej podwarszawskiej mieścinie w końcu musi skończyć się tragedią. W zamkniętym środowisku zawsze dochodzi do zbrodni, o czym nie raz przekonywała się ludność objęta kwarantanną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Vera Eikon to pseudonim Katarzyny Woźniak, autorki powieści kryminalno-sensacyjnych. Pisarka swoje książki wydaje metodą self-publishingu. Pierwszy opublikowany tytuł, „Między prawami. Polowanie na Wilka”, ukazał się wyłącznie w formie elektronicznej. Książkę można za darmo pobrać z oficjalnej strony autorki. „Między prawami. Przedpiekle” jest kontynuacją tej powieści.

Chociaż drugi tom serii ma wiele wspólnego z poprzednikiem, nie jest wymagana znajomość pierwszego. Pomimo tego samego głównego bohatera i nawiązań do „Polowania...”, które mogą zdradzić nam zakończenie pierwszej książki, „Przedpiekle” należy raczej traktować jako oddzielną historię.

Powieść rozpoczyna się badaniem za pomocą wariografu. Od samego początku wyczuwamy dynamikę oraz napięcie. Autorka sprawnie zataja przed nami dużo faktów, wzbudzając naszą ciekawość. Chociaż, jak się później okazuje, pierwsze strony są fragmentem ze środka książki, wiemy niewiele i odczuwamy niedosyt informacji.

To tylko fragment recenzji. Jej kontynuację przeczytasz klikając w ten link:
http://www.kulturasieklania.pl/2017/07/vera-eikon-miedzy-prawami-przedpiekle.html

Vera Eikon to pseudonim Katarzyny Woźniak, autorki powieści kryminalno-sensacyjnych. Pisarka swoje książki wydaje metodą self-publishingu. Pierwszy opublikowany tytuł, „Między prawami. Polowanie na Wilka”, ukazał się wyłącznie w formie elektronicznej. Książkę można za darmo pobrać z oficjalnej strony autorki. „Między prawami. Przedpiekle” jest kontynuacją tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to