rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Kmioty polskie Robert Mazurek, Krzysztof Stanowski
Ocena 7,8
Kmioty polskie Robert Mazurek, Krz...

Na półkach:

Zachęcony zamieszczoną w Mazurek i Stanowski # 13 zachętą do recenzji recenzuję: Spodziewałem się, że wiersze będą postarane na solidne 21,37% , ale nie sądziłem że będą aż tak mizerne. Na serio totalnie rozczarowałem się. Zwłaszcza zbiorami przypadkowych wyrazów Mazurka. Zwłaszcza tymi kretyńskimi pytaniami do czytelnika (miały być zabawnym kontrapunktem? no nie wyszło. Wyszło tak, że są bezczelną zapchajdziurą, aby książka nie była zbyt cienka). Żaden z was nie ma iskry do poezji, ale chociaż byście się choć minimalnie postarali, poudawali, a nie że "a chuj z tym, napiszę dowolne słowa w przypadkowej kolejności, żeby tylko coś było". Czy wy, Stanoski i Mazurek, macie swoich odbiorców za idiotów? Bo tak poczułem się potraktowany. I nie, cel charytatywny nie rozgrzesza puszczenia do ludzi takiego gówna. Bardzo to słabe i nie róbcie tego więcej.

Zachęcony zamieszczoną w Mazurek i Stanowski # 13 zachętą do recenzji recenzuję: Spodziewałem się, że wiersze będą postarane na solidne 21,37% , ale nie sądziłem że będą aż tak mizerne. Na serio totalnie rozczarowałem się. Zwłaszcza zbiorami przypadkowych wyrazów Mazurka. Zwłaszcza tymi kretyńskimi pytaniami do czytelnika (miały być zabawnym kontrapunktem? no nie wyszło....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nieboskie stworzenia. Jak Kościół wyklucza Tomasz Jaeschke, Irena A. Stanisławska, Dorota Sumińska
Ocena 6,2
Nieboskie stwo... Tomasz Jaeschke, Ir...

Na półkach:

Kolejna książka z cyklu "Jak by tu dosrać Kościołowi". W rolach głównych syndrom Bambiego, antyklerykalizm, animalpastor (sic!), weterynarka i dziennikarka.
Cóż... postarajcie się bardziej. Bo książka to zbiór manifestacji raczej niszowego światopoglądu autorów (przypominam współautor to "animalpastor", nawet jak na lewackie standardy: grubo) . Brakuje "nie-fikcji", dominuje argumentacja emocjonalna, bez żadnego oparcia w faktach.

Kolejna książka z cyklu "Jak by tu dosrać Kościołowi". W rolach głównych syndrom Bambiego, antyklerykalizm, animalpastor (sic!), weterynarka i dziennikarka.
Cóż... postarajcie się bardziej. Bo książka to zbiór manifestacji raczej niszowego światopoglądu autorów (przypominam współautor to "animalpastor", nawet jak na lewackie standardy: grubo) . Brakuje "nie-fikcji",...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitna książka. Niepozorny klucz do rozumienia ruskiej duszy. Miłość, śmierć, fatalizm, bezwzględność, poświęcenie, przyroda, ziemia, historia, tradycja, czucie, brutalizm. Wszystko tu jest.

Wybitna książka. Niepozorny klucz do rozumienia ruskiej duszy. Miłość, śmierć, fatalizm, bezwzględność, poświęcenie, przyroda, ziemia, historia, tradycja, czucie, brutalizm. Wszystko tu jest.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Największą siłą wielkiej literatury rosyjskiej jest realizm. Brutalny, prosty realizm sięgający duszy. Rosjanie mają słowo sierceszczipatielnyj na określenie swojej literatury. "Szczypiący za serce" czy "szczypiący za duszę". Książka Prilepina istotnie, sprawia wrażenie wielkiej rosyjskiej literatury. Niestety to podróbka, złudzenie, fałsz.

Początek książki niezwykle obiecujący. Ale im dalej w las... Postaci i wydarzenia coraz bardziej nieprawdopodobne, wydumane, sztuczne a konstrukcje psychologiczne przestają być prawdziwe. Nie doczytałem do końca, nie dałem rady. Za bardzo mi książka zgrzytała, nie pasowała, śmierdziała fałszem. Ten cały główny bohater Goriainow, niby skrojony po "dostojewsku", ale w zasadzie zwykły ruski chamuś, z jakąś tam inklinacją intelektualisty (przylepioną jak kwiatek do kożucha). I ten zwykły ruski chamuś, co mu w głowie tylko przetrwać, nażreć się, napić i poruchać; w sowieckim obozie pracy leje błatnych. Błyskawicznie i bezbrzeżnie kradnie serca wszystkich politycznych współwięźniów. Bezinteresownie i natychmiastowo otrzymuje komplet łask i zaufań od nadzorców, funkcjonariuszy, funkcyjnych. Nawet od półboskiego komendanta. A kochanka komendanta, wysoko postawiona funkcjonariuszka, ni z tego ni z owego nadstawia Goriainowowi psiochy. I tutaj przestałem czytać. Lubię fantastykę, ale nie taką.
Ta książka nie jest prawdziwa. To nie jest wielka literatura rosyjska. Prilepin nie jest spadkobiercą Tołstoja, Bułhakowa czy Sołżenicyna.

Największą siłą wielkiej literatury rosyjskiej jest realizm. Brutalny, prosty realizm sięgający duszy. Rosjanie mają słowo sierceszczipatielnyj na określenie swojej literatury. "Szczypiący za serce" czy "szczypiący za duszę". Książka Prilepina istotnie, sprawia wrażenie wielkiej rosyjskiej literatury. Niestety to podróbka, złudzenie, fałsz.

Początek książki niezwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Większość polskiej współczesnej literatury to fiu-bździu o rozterkach znad sojowego latte, a tu proszę: książka o "Polsce powiatowej", o tych, którymi programowo się brzydzi i stara się nie zauważać, przynajmniej dopóty silnik nie zgubi tłoka na obwodnicy. Realistycznie, prawdziwie, bez maniery. Polecam jako reportaż obyczajowy i szybki przegląd z dziejów polskiej "klasy pośredniej" ostatnich trzydziestu lat.

Większość polskiej współczesnej literatury to fiu-bździu o rozterkach znad sojowego latte, a tu proszę: książka o "Polsce powiatowej", o tych, którymi programowo się brzydzi i stara się nie zauważać, przynajmniej dopóty silnik nie zgubi tłoka na obwodnicy. Realistycznie, prawdziwie, bez maniery. Polecam jako reportaż obyczajowy i szybki przegląd z dziejów polskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rażące błędy merytoryczne i translatorskie dyskwalifikują tę książkę jako opracowanie popularnonaukowe.
Bardzo, bardzo nierówna, jakby rozdziały pisali kompletnie różni autorzy.
Odradzam, nawet jako literaturę "sedesową", każdy, kto jako tako zna się na historii, będzie zgrzytał zębami przy lekturze. Żadna rozrywka.

Rażące błędy merytoryczne i translatorskie dyskwalifikują tę książkę jako opracowanie popularnonaukowe.
Bardzo, bardzo nierówna, jakby rozdziały pisali kompletnie różni autorzy.
Odradzam, nawet jako literaturę "sedesową", każdy, kto jako tako zna się na historii, będzie zgrzytał zębami przy lekturze. Żadna rozrywka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak świetną książkę mogła napisać tylko taka osoba jak Masłowska: bezczelna gówniara, bez cienia respektu dla polskiej kultury i literatury.

Ta książka zrzuciła garb nadętej tradycji literackiej. Wszelkie mesjanistyczno-pompatyczne święte krowy polskiej literatury(typu mickiewiczowsko-sienkiewiczowskiego)zostały strącone z piedestału paroma klikami w klawiaturę.

Świeża krew, całkiem inna polszczyzna. To nic, że książka o niczym. Ważne, że książka wyśmienita.

Tak świetną książkę mogła napisać tylko taka osoba jak Masłowska: bezczelna gówniara, bez cienia respektu dla polskiej kultury i literatury.

Ta książka zrzuciła garb nadętej tradycji literackiej. Wszelkie mesjanistyczno-pompatyczne święte krowy polskiej literatury(typu mickiewiczowsko-sienkiewiczowskiego)zostały strącone z piedestału paroma klikami w klawiaturę.

Świeża...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka wcale nie jest o totalitaryzmie, nieszczególnie też o intelektualistach w objęciach komunizmu, niewiele mówi o meandrach prozy polskiej powojennej. To jest książka o Czesławie Miłoszu. Jaki to Cz. Miłosz erudyta, mistrz pióra, obserwator, dusz znawca, i kogo Miłosz to nie zna i z kim to się nie spotyka, czego to Miłosz nie czytał, nie napisał i nie zacytował, i och ach jaki mądry i wiele wiedzący ten Miłosz. I w ogóle to klękajcie narody przed Miłoszem. Czego nie klękacie przed mem piórem rozwlekłem?
Taki temat, a tak, za przeproszeniem, spieprzony. Bełkotliwa, nudna, nadęta proza, pomnikowa ulepa na cześć swojego rozbuchanego ego. Temat tytułowy ledwo, ledwo liźnięty. Nie da się tego czytać.

Zachodzę w głowę jakim cudem tak bardzo zła książka mogła zdobyć taką estymę. Dla mnie to całkowicie niepojęte.

Ta książka wcale nie jest o totalitaryzmie, nieszczególnie też o intelektualistach w objęciach komunizmu, niewiele mówi o meandrach prozy polskiej powojennej. To jest książka o Czesławie Miłoszu. Jaki to Cz. Miłosz erudyta, mistrz pióra, obserwator, dusz znawca, i kogo Miłosz to nie zna i z kim to się nie spotyka, czego to Miłosz nie czytał, nie napisał i nie zacytował, i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zasypany. Życie na zakręcie Paweł Hochstim, Igor Sypniewski, Żelisław Żyżyński
Ocena 6,3
Zasypany. Życi... Paweł Hochstim, Igo...

Na półkach:

Przed przeczytaniem myślałem o Sypniewskim standardowo: olbrzymi talent piłkarski zmarnowany przez alkohol. Po lekturze - mitoman o mentalności małego dziecka pogrążony przez alkohol i depresję.

Czym bardziej zagłębiałem się w lekturze tym bardziej mnie irytowało bardzo powszechne "co by było gdyby". Właściwie cała książka to jest jedno wielkie "co by było gdyby". Gdybym nie "coś..." to bym kopał na Old Trafford, gdyby nie "coś..." drugiego to byłbym Zlatan, jestem lepszy od Beckhama tylko "coś...", gbyby nie menadżer, gdyby nie trener, gbyby nie kumple od kielicha, gdyby nie inni piłkarze... i tak dalej i tak dalej i tak przez całą książkę. Nie wiem jak daleko zaszedłby Sypek gdyby nie pił. Wiem, że gdybym przeczytał tą książkę bez wiedzy, którą już dotychczas miałem o piłkarzu to bym powiedział: Opowieść o mitomanie. Rozpieszczonym w dzieciństwie, rozpitym w młodości, schorowanym w przedwczesnej starości. Mitomanie, któremu ojciec wmówił, że jest świetnym piłkarzem i który odbił się boleśnie od wyobrażenia o sobie samym. A prawda jest taka, że Sypniewski to koleś, który: błyszczał w 3 polskiej lidze, dobrze grał w 2 lidze, strzelił 5 goli w ekstraklasie (jak na napastnika biednie), strzelił 1 gola (nie gole!) w przegranym 1:3 meczu Ligi Mistrzów, przez trzy lata grał "w kratkę" w I lidze greckiej (gdzie naprawdę trudno się upierać, że grał bardzo dobrze skoro głównie grzał ławę), przez rok przyzwoicie grał w podrzędnym klubie pierwszej ligi szwedzkiej, zagrał 2 mecze towarzyskie w reprezentacji, a później spieprzył wszystko co było do spieprzenia. Jak na "olbrzymi talent na miarę Gascoigne'a" to... gruba przesada. Tak właściwie to to czy Sypek miał Talent czy nie, nie zostało nigdy i nigdzie zweryfikowane. Sypniewski oszukiwał nie tylko siebie, ale i wszystkich wokół. Nie mówię, że specjalnie. Raczej tak się "samo zrobiło", a alkoholizm czy depresja to skutek nie przyczyna...

W każdym bądź razie ciekawe i wciągające(chociaż miejscami naiwne i infantylne, a ze strony autorów bezkrytyczne) studium upadku Człowieka. O zmaganiu się z oczekiwaniami, środowiskiem, własnym sobą... ale książkę trzeba czytać biorąc w cudzysłów wszelkie przechwałki głównego bohatera.

Przed przeczytaniem myślałem o Sypniewskim standardowo: olbrzymi talent piłkarski zmarnowany przez alkohol. Po lekturze - mitoman o mentalności małego dziecka pogrążony przez alkohol i depresję.

Czym bardziej zagłębiałem się w lekturze tym bardziej mnie irytowało bardzo powszechne "co by było gdyby". Właściwie cała książka to jest jedno wielkie "co by było gdyby"....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rażące błędy (merytoryczne, translatorskie, stylistyczne) kompletnie dyskwalifikują książkę jako opracowanie naukowe. Mylący tytuł, winno być: "Nasze czasy. Historia USA w XX wieku".
Książka faktycznie warta jakieś 80 gr (czyli tyle ile 4 kilo makulatury w skupie)

Rażące błędy (merytoryczne, translatorskie, stylistyczne) kompletnie dyskwalifikują książkę jako opracowanie naukowe. Mylący tytuł, winno być: "Nasze czasy. Historia USA w XX wieku".
Książka faktycznie warta jakieś 80 gr (czyli tyle ile 4 kilo makulatury w skupie)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo zła książka.
Jakby posklejana z Wikipedii. Język chaotyczny, rwany, niespójny, co uprawdopodabnia, że książka to CTR+V.
Tematyka aż się prosi żeby zrobić fantastyczną, trzymającą czytelnika z pysk książkę, a tymczasem powstał gniot. Nudny, niestrawny i irytujący. Przede wszystkim nudny, bo nie sposób z niej dowiedzieć się niczego, czego by nie wiedział ktokolwiek interesujący się muzyką. Irytują i nużą jakieś dziwne, kompletnie nieistotne wyliczanki; sprzeczne informacje; całe fragmenty tekstu, które pasują jak pięść do nosa do reszty; strony, które składają się niemal wyłącznie z cytatów.

No i nagle pojawia się Marian Hemar, którego można by było nazwać poetą czy pisarzem, ale nie artystą-muzykiem!

Dlaczego taki Paul Johnson jest w stanie tworzyć pasjonujące kompilacje życiorysów, a taki Gaszyński (zapewne inteligentny człowiek, skoro wziął się za pisanie) robi książkę o intelektualnej konsystencji Pudelka.pl?

Stanowczo odradzam zakup - niepotrzebna marnacja Drogiego Pieniążka. Stanowczo odradzam pożyczanie od kogoś - niepotrzebne wyzyskanie czyjejś dobroci.

Bardzo zła książka.
Jakby posklejana z Wikipedii. Język chaotyczny, rwany, niespójny, co uprawdopodabnia, że książka to CTR+V.
Tematyka aż się prosi żeby zrobić fantastyczną, trzymającą czytelnika z pysk książkę, a tymczasem powstał gniot. Nudny, niestrawny i irytujący. Przede wszystkim nudny, bo nie sposób z niej dowiedzieć się niczego, czego by nie wiedział ktokolwiek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki Marek Raczkowski, Magdalena Żakowska
Ocena 6,7
Książka, którą... Marek Raczkowski, M...

Na półkach: ,

Bardzo tą książkę chciałem przeczytać. Jako książkę Jednego z Trzech Najbardziej Zabawnych Facetów Na Świecie. I się rozczarowałem. Bo z tą książka jest podstawowy problem: albo Raczkowski cały czas sobie robi jaja i nic co zostało zapisane nie jest prawdziwe (a w świetle tego, CO zostało napisane, konstatacja, że jest to żart jest przykra). No i druga ewentualność: jeśli jest to prawda to Raczkowskiemu tytułowe narkotyki mocno zaszkodziły. Chaos, parę myśli błyskotliwych, parę bluzgów, nuda, sprzeczności i znowu chaos.
Zostało mi parę stron do przeczytania. Książka leży w kiblu i doczytuję po parę akapitów w czasie kolejnych srań.
Niestety.

Bardzo tą książkę chciałem przeczytać. Jako książkę Jednego z Trzech Najbardziej Zabawnych Facetów Na Świecie. I się rozczarowałem. Bo z tą książka jest podstawowy problem: albo Raczkowski cały czas sobie robi jaja i nic co zostało zapisane nie jest prawdziwe (a w świetle tego, CO zostało napisane, konstatacja, że jest to żart jest przykra). No i druga ewentualność: jeśli...

więcej Pokaż mimo to