-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-12-27
2023-08-06
DNF. Nie mogę powiedzieć, że to najsłabsza książka jaką przeczytałam w ostatnich latach, bo obiektywnie patrząc językowo jest dość poprawna (stąd te 3 gwiazdki), ale z ręką na sercu nic mnie tak nie wynudziło od czasu niektórych lektur szkolnych. Ma tylko 240 stron dość dużym drukiem więc myślałam, że uda mi się skończyć, ale jak zdałam sobie sprawę, że dosłownie wybieram patrzenie się w sufit zamiast czytania to wywiesiłam białą flagę.
Wrażenie z czytania takie jakby obserwować kogoś grającego w starą platformówkę. Jest główny bohater, o którym wiemy niewiele więcej ponad to o czym informuje nas tytuł. Osobowości nie stwierdzono. Kreacji innych bohaterów również nie - czasami się ktoś pojawi i odegra swoją rolę w queście głównego bohatera po czym zniknie i zmieniamy planszę (rozdział). Tempo jest monotonne, dialogi prawie nie istniejące i całość koszmarnie ślamazarna. Jako jedyne przerywniki tego brodzenia w mule mamy wrzutki bardzo łopatologicznie przedstawionych morałów.
Jestem naprawdę mocno zawiedziona, bo na forach o fantastyce słyszałam, że LeGuin była prawdziwą prekursorką swojego gatunku, że w swojej literaturze poruszała niektóre, na tamten czas, tematy tabu bardzo zręcznie i spodziewałam się kawału dobrej literatury a to było 160 stron męki. I może jestem niesprawiedliwa, ale ciężko mi uwierzyć, że reszta cyklu mogłaby być lepsza bo nawet jeśli wydarzenia później nabierają jakiegoś tempa to nie wyobrażam sobie jaką ewolucję musiałby przejść styl autorki i ile kreacji bohaterów musiałoby się odbyć żeby była to literatura dla mnie.
DNF. Nie mogę powiedzieć, że to najsłabsza książka jaką przeczytałam w ostatnich latach, bo obiektywnie patrząc językowo jest dość poprawna (stąd te 3 gwiazdki), ale z ręką na sercu nic mnie tak nie wynudziło od czasu niektórych lektur szkolnych. Ma tylko 240 stron dość dużym drukiem więc myślałam, że uda mi się skończyć, ale jak zdałam sobie sprawę, że dosłownie wybieram...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-11
Wyszło długo i spoilerowo. :)
Nie podejmę się oceny w skali 1-10 tej pozycji, bo po pierwsze jej nie skończyłam (dwa rozdziały poświęcone ochronie zdrowia sprawiły, że straciłam do autorki zaufanie i stwierdziłam, ze dalsze kontynuowanie tej książki jest stratą czasu) a po drugie nie mam wystarczającej wiedzy, żeby się odnieść do większości przedstawionych danych.
Odniosę się za to dość szeroko do tematów zdrowia kobiet, chociaż zaznaczę, że wiedzowo też długa droga przede mną. Nie chcę zarzucać autorce kłamstw, myślę, że po prostu nie zgłębiła się wystarczająco dobrze w temat ani nie poprosiła żadnego pracownika ochrony zdrowia, żeby ją przez to przeprowadził. Nie mniej jednak autorka twierdzi, że atlasy anatomiczne nie przedstawiają kobiecej anatomii, co jest jakąś bzdurą. Wystarczy te atlasy otworzyć i przejrzeć, a nie skupić się na penisie na okładce. Oczywiście możemy zaznaczyć, że ten penis jest jednym z miliiona przykładów na tę defaultową opcję człowiek=mężczyzna, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że nie jest to jednak najważniejsze. Autorka przywołuje również statystykę chorób autoimmunologicznych, które znacznie częściej występują u kobiet i ubiera to w kontekst jakoby na uczelniach medycznych tego nie uczyli, co jest nieprawdą. Jest to najbardziej podstawową wiedzą z zakresu tychże chorób. Wielokrotnie pojawia się też stwierdzenie, że kobiety są statystycznie drobniejsze od mężczyzn, przez co dawki leków mogą być do nich nieodpowiednio dostosowane. Nie będę się absolutnie kłócić w temacie tego, czy każdy lek dostępny na rynku jest przebadany wystarczająco dobrze na kobietach i wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że faktycznie tak nie jest, ale autorka przywołuje temat leków anestetycznych jako tych, gdzie "dawki dobrane dla mężczyzn mogą być dla kobiet za wysokie", co jest bzdurą, bo leki te są podawane w przeliczeniu na kg masy ciała. Dlatego przed każdym zabiegiem pacjent/ka jest pytany o wagę/ważony. Wtrącona jest informacja, że leki fibrynolityczne (podawane do rozpuszczenia zakrzepów, stosowane między innymi w leczeniu świeżych zawałów serca i udarów mózgu) powodują więcej powikłań u kobiet niż u mężczyzn. Informacja ta jest zakleszczona między statyny i aspirynę, a dotyczy leków ratujących życie. Na logikę, nawet jeśli faktycznie tak jest, lepiej leczyć powikłania leków fibrynolitycznych niż zaniechać leczenia udaru mózgu, który jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia. Dalej, Perez sugeruje, że jedną z przyczyn dysproporcji w występowaniu osteoporozy u kobiet i u mężczyzn (konkretnie w Norwegii) jest brak jednakowego finansowania sportu chłopców i dziewczynek w dzieciństwie. O ile absolutnie się zgadzam, że ta dysproporcja nie powinna występować, o tyle upatrywanie się w tym przyczyny większego występowania osteoporozy u kobiet to niezły fikołek umysłowy i skrajne naciąganie gumy. (częstsze występowanie osteoporozy u kobiet wynika ze spadku poziomu estrogenów po menopauzie). Kolejnym fikołkiem umysłowym jest podanie braku skuteczności aspiryny w niskich dawkach w prewencji pierwotnej epizodów sercowo-naczyniowych u kobiet. Nie wiem na jakie badania powołała się autorka, ale nawet ona, w kolejnym zdaniu podała, że aspiryna jest nieskuteczna w u kobiet w przedziale wiekowym 45-65... U kobiet, ze względu na ochronny wpływ estrogenów na układ sercowo-naczyniowy przed menopauzą, zawały (i inne incydenty sercowo-naczyniowe) występują statystycznie później niż u mężczyzn (wygooglowana na szybko statystyka światowa pierwszego zawału: mężczyźni: 65,6, kobiety: 72 lata). Nie wiem, czy w innym przedziale wiekowym statystyka skuteczności tego leku przedstawia się inaczej (aspirynę w niskich dawkach zaleca się na podstawie czynników ryzyka a nie wyłącznie wieku), ale wydaje mi to przykładem pomijania danych przez autorkę lub stosowania tylko tych, które potwierdzą jej teorie. Dalej, inne objawy zawału u kobiet i mężczyzn. Lektorka czytająca audiobook wręcz mi prychała, że jak to tak "jakiś tam ból w klatce jest najbardziej typowym objawem zawału", ale tak jest. Zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Poszukałam, i w zależności od różnych badań konkluzje są różne. Wg niektórych badań typowe objawy zawału (ból w klatce z promieniowaniem do lewej ręki) występowały z jednakową częstością u kobiet i mężczyzn zgłaszających się na SOR z powodu zawału. Wg innych badań objawy atypowe zawału (nudności, wymioty, bóle brzucha) występowały częściej u kobiet. Na pewno nie jest to wątek pomijany w literaturze medycznej. I o ile jedną z przyczyn, dla których pacjenci doświadczających objawów atypowych umierają częściej jest pomijanie ich objawów przez personel medyczny to równie duży wpływ na to ma ignorowanie tych objawów przez samych pacjentów (na logikę, ciężej zignorować uczucie rozszarpywania klatki od środka z nudnościami i osłabieniem). Zaznaczę też, że kryteria wielu jednostek chorobowych są różne dla kobiet i mężczyzn(m.in. właśnie kryteria zawału serca: kryteria ekg i tempa narastania troponin są inne dla kobiet i mężczyzn. Tych troponin również Perez się przyczepiła). Czy wszystkich? Pewnie nie. Czy medycyna ma tu dużo do nadrobienia? Na pewno.
Kobiety w opiece medycznej są niestety częściej zbywane przez personel. Widziałam nawet badania z USA, które pokazują, że kobieta ma o 12% większe prawdopodobieństwo zgonu jeśli jej lekarzem jest mężczyzna. Są to straszne dane, ale mimo to nie jestem przekonana, czy kierowanie do kobiet książki, gdzie fakty są naginane albo pomijane, żeby przedstawić nam rzeczywistość jako niekończące się pole minowe, gdzie wszyscy na każdym kroku chcą nas dobić albo znieważyć może nam realnie pomóc tę rzeczywistość zmienić.
Serdecznie nie polecam słuchania tej książki w audiobooku. Jestem kobietą, feministką, ale wzdychanie, krzyczenie i pretensjonalny ton lektorki był dla mnie wykańczający. Dotarcie do okolic połowy książki zajęło mi miesiąc, bo często po ok. 5 minutach plucia do moich słuchawek nie byłam w stanie się skupić na treści. Nie podoba mi się również skakanie w jednym akapicie pomiędzy wątkami bardzo poważnymi jak i takimi, na które warto zwrócić uwagę, ale chyba jednak nie są aż tak istotne. (Brak dostępu do toalet w krajach Azjatyckich co prowadzi do przemocy i napaści seksualnym kontra kolejki do damskich toalet w teatrze i tym, że kobiety nie mają przerwy między aktami bo stoją w kolejkach dłużej niż mężczyźni).
Wyszło długo i spoilerowo. :)
Nie podejmę się oceny w skali 1-10 tej pozycji, bo po pierwsze jej nie skończyłam (dwa rozdziały poświęcone ochronie zdrowia sprawiły, że straciłam do autorki zaufanie i stwierdziłam, ze dalsze kontynuowanie tej książki jest stratą czasu) a po drugie nie mam wystarczającej wiedzy, żeby się odnieść do większości przedstawionych danych.
Odniosę...
2021-12-22
Mam 25 lat i sama uważam, że jestem wciąż bliżej początku dorosłości niż dalej, ale czytając tę książkę czułam się trochę, jakbym miała lat 70 i słuchała 18latki, która próbuje mi wytłumaczyć sens życia.
Na plus to, ze do pewnego momentu czytało mi się tę książkę całkiem szybko. Tam też oprócz masy złotych rad jest kilka cytatów, nad którymi nawet można się zastanowić. W drugiej połowie niestety jest już tylko dużo, w moim odczuciu, banałów. Do tego całość jest oparta w dużej mierze o duchowość, magię - coś, czego ja jako realistka nie czuję. Może po prostu, mimo bycia kobietą, nie jestem dobrym targetem dla tej książki. Ostatnich 80 stron nie doczytałam, bo stwierdziłam, że jednak szkoda mi czasu.
Mam 25 lat i sama uważam, że jestem wciąż bliżej początku dorosłości niż dalej, ale czytając tę książkę czułam się trochę, jakbym miała lat 70 i słuchała 18latki, która próbuje mi wytłumaczyć sens życia.
Na plus to, ze do pewnego momentu czytało mi się tę książkę całkiem szybko. Tam też oprócz masy złotych rad jest kilka cytatów, nad którymi nawet można się zastanowić. W...
DNF. Może ta książka po prostu nie trafiła na swój czas dla mnie, ale była po prostu strasznie nijaka i nie wzbudzająca emocji. Próbowałam się przemóc zdając sobie sprawę z opinii, że dalsze części serii są lepsze, ale zupełnie nie mogłam wczuć się w postacie, nie interesowały mnie losy ani głównej bohaterki ani nikogo innego. Styl autorki również jest strasznie płaski, nie neutralny, tylko dopełniający obraz miałkości całej historii. Może kiedyś dam szansę znowu, ale na razie nie ma to sensu.
DNF. Może ta książka po prostu nie trafiła na swój czas dla mnie, ale była po prostu strasznie nijaka i nie wzbudzająca emocji. Próbowałam się przemóc zdając sobie sprawę z opinii, że dalsze części serii są lepsze, ale zupełnie nie mogłam wczuć się w postacie, nie interesowały mnie losy ani głównej bohaterki ani nikogo innego. Styl autorki również jest strasznie płaski, nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to