-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
"Upiór. Historia naturalna" Łukasza Kozaka to pozycja niezwykła - i niezwykle ważna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że każda osoba zajmująca się twórczością Mickiewicza i nauczająca o niej powinna zapoznać się z tą książką i zawartymi w niej informacjami. Autor bowiem postanowił odrzeć rodzimego upiora z naleciałości kulturowych i ukazać, co tak naprawdę nasi przodkowie rozumieli pod tym pojęciem. Okazuje się bowiem, że miał on mniej wspólnego z hrabią Draculą, a więcej z Thomasin z filmu Roberta Eggersa "The VVitch" ("Czarownica"). Upiór bowiem, podobnie jak strzyga i wieszczy, to nie tyle ożywiony trup, co osoba o dwóch duszach, dwóch sercach, urodzona z zębami lub w czepku. Upiorem można być zatem za życia - i niektórzy się do tego przyznawali wprost - a po śmierci, gdy jedna dusza przechodzi do zaświatów i jedno serce przestaje bić, rozpoczyna się druga egzystencja. Wykazuje zaskakujące podobieństwa z czarownicami i niekiedy bywa wręcz ich męskim odpowiednikiem (choć spotykane są także upiorzyce i wieszczyce). Autor zgrabnie zbiera materiał i ukazuje, jak ludzie przed XIX-wieczną wampiromanią postrzegali upiory i jak sobie z nimi radzili. To prowadzi nas do Mickiewicza i jego Gustawa/Konrada - z jednej strony niemalże klasycznego "ludowego" upiora, z drugiej strony także już inspirowanego wczesną literaturą wampiryczną, szczególnie Byronem. A przecież Mickiewicz wykładał o upiorach w Paryżu, no i sam był podejrzewany o bycie istotą upioryczną...
Zabrakło mi w tej książce przyjrzenia się kwestii osób, które po śmierci stały się upiorami - samobójców, kobiet zmarłych w połogu, dzieci nieochrzczonych itd. Autor trochę za bardzo skupia się na powiązaniach z czarownicami i syberyjskimi szamanami, by dostrzec różnorodność postrzegania tych istot. Książka urywa się także dość nagle - nie ma rozdziału bądź zakończenia, które w zgrabny sposób podsumowałoby całość badań i wniosków. Mimo tego polecam tę pozycję z całego serca - i czekam na kolejne książkowe upiory!
"Upiór. Historia naturalna" Łukasza Kozaka to pozycja niezwykła - i niezwykle ważna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że każda osoba zajmująca się twórczością Mickiewicza i nauczająca o niej powinna zapoznać się z tą książką i zawartymi w niej informacjami. Autor bowiem postanowił odrzeć rodzimego upiora z naleciałości kulturowych i ukazać, co tak naprawdę nasi przodkowie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nietypowa to książka - "Wypiór" Uzdańskiego,
Bowiem zamiast napisać coś rzeczywistego,
Autor wysnuwa powieść zgoła niedzisiejszą,
Bo trzynastozgłoskowcem - i oryginalniejszą
Od chłamu, co zalega na półkach Empiku.
Mickiewicz jako wampir w szafie lub w składziku
Pomieszkuje u pary zgoła nam współczesnej
I przed słońcem i światem skrył się równocześnie.
Ten byt jego ukryty zaburza im spokój,
I nawet, gdy nie mają go w zasięgu wzroku,
Obecność jego drażni, burzy i podburza.
Jaka z tego wyniknie dla tych młodych burza,
To samo przeczytacie. Ja jednak pochwalę,
Że autor, pan Uzdański, to nie laik wcale,
Lecz Mickiewicza lubi, ale i rozumie,
Bo zna jego biografię. Właśnie przez to umie
Łączyć wiek dziewiętnasty z naszą współczesnością.
Muszę też jednak dodać - już z mniejszą radością -
Że chciałbym, aby autor poszedł jeszcze dalej
W wampirzej historii - lecz i tak wspaniale,
Że tak dziwne powieści mają rację bytu
Na polskim rynku książki. I cóż jeszcze by tu
Dodać do tej recenzji? Polecam gorąco,
Gdy typowe biografie dla Was myszką trącą,
A chcecie spędzić wieczór w towarzystwie poety,
Co krew lubi popijać - nie pisać sonety.
Nietypowa to książka - "Wypiór" Uzdańskiego,
Bowiem zamiast napisać coś rzeczywistego,
Autor wysnuwa powieść zgoła niedzisiejszą,
Bo trzynastozgłoskowcem - i oryginalniejszą
Od chłamu, co zalega na półkach Empiku.
Mickiewicz jako wampir w szafie lub w składziku
Pomieszkuje u pary zgoła nam współczesnej
I przed słońcem i światem skrył się równocześnie.
Ten byt jego ukryty...
Jeżeli zastanawiacie się, jak mogłaby wyglądać kolejna część "Dziadów" Adama Mickiewicza, to... nie jesteście w tym odosobnieni. Na to pytanie stara się odpowiedzieć Mikołaj Kołyszko, twórca gry paragrafowej "Dziady część V. Dziady, które nie spieprzają". Gry paragrafowej, czyli połączenia klasycznej powieści z elementami gry fabularnej. To osoba czytająca wybiera, kto ma być głównym bohaterem historii - Gustaw-Konrad, Nikołaj Nowosilcow, Karolina Zann (reprezentująca "szkiełko i oko") oraz Guślarka. Postać ta musi odkryć, kto zamordował Guślarza we wsi Łazuny i dlaczego od tego czasu zaczęli tam ginąć ludzie.
Miło zaskoczyła mnie objętość historii - cztery rozdziały, mnogość postaci pobocznych, wreszcie różnice w rozgrywce poszczególnymi bohaterami (moim ulubieńcem pozostaje jednak mocno "adamowy" Gustaw-Konrad) sprawiają, że gra zapewnia rozgrywkę na długi czas. Napisana jest współczesnym językiem i zawiera sporo nawiązań do kultury XXI wieku, co może powodować zgrzyt - ale tylko początkowo. Autor bowiem zasięgnął bardzo głęboko do folkloru litewskiego i białoruskiego, wyciągając z niego naprawdę ciekawe zwyczaje, postaci czy bestie. Niektóre potrafią naprawdę zaskoczyć - jak to, że po unicestwieniu upiora należy wypić jego krew.
Osobny akapit należy poświęcić pięknemu wydaniu - zachwyca zarówno duży format i twarda oprawa, ilustracje autorstwa Ilony Myszkowskiej ("chatolandia.pl Chata Wuja Freda"), jak i przejrzystość w przemieszczaniu się między fragmentami historii (co istotne, bo fragmentów jest kilkaset, a niemal każdy zawiera po kilka odnośników do innych). Wydawnictwo Otwarte naprawdę się postarało i chwała mu za to.
"Dziady, które nie spieprzają" pozwalają wejść w świat stworzony przez Adama Mickiewicza, wcielić się w jedną z czterech ciekawych postaci i spędzić kilka godzin na naprawdę przyjemnej rozrywce. Nie mogę się doczekać kolejnej części - i mocno trzymam kciuki, by takowa powstała.
Jeżeli zastanawiacie się, jak mogłaby wyglądać kolejna część "Dziadów" Adama Mickiewicza, to... nie jesteście w tym odosobnieni. Na to pytanie stara się odpowiedzieć Mikołaj Kołyszko, twórca gry paragrafowej "Dziady część V. Dziady, które nie spieprzają". Gry paragrafowej, czyli połączenia klasycznej powieści z elementami gry fabularnej. To osoba czytająca wybiera, kto ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-25
2020-06-07
Z początku jest... dziwnie, ale nawet nieźle. Iście filmowe tempo akcji, ciekawa postać hrabiny Batory i w sumie ciekawie nakreślone tło historyczne zachęcają do dalszej lektury. Wprawdzie grozy w tym mniej niż w hrabim Kaczuli, ale intryga rozkręca się całkiem przyjemnie. Co z tego jednak, skoro z biegiem powieści czytamy takie piramidalne bzdury, że głowa mała. Dacre Stoker zdecydował się wprowadzić do historii zarówno prawuja Brama, jak i samą oryginalną książkę, rzekomo podyktowaną przez Van Helsinga jako przestroga. Może nie byłoby to najgorszym pomysłem, gdyby Dacre w jawny sposób nie krytykował "Draculi" i z bezczelnością godną głównego bohatera nie wprowadzał wątków sprzecznych z fabułą oryginału. W dodatku najwyraźniej naoglądał się jego adaptacji filmowych, czerpiąc z nich nie tyle garściami, co całymi wiadrami - choćby wątek romansu Miny z wampirem ("Dracula" Coppoli) wrażliwość wampirów na promienie słoneczne czy zaraza przenoszona przez szczury (oba te wątki wprost z filmu "Nosferatu: Symfonia grozy"). W twórczym szale autor zapragnął także uczynić z hrabiego - a nie, przepraszam, KSIĘCIA (a tak poprawnie, panie Stoker, to Hospodara - jak już tak trzymamy się historii i inspiracji Władem Tepesem)... trzymajcie się... CHRZEŚCIJAŃSKIEGO, BOGOBOJNEGO WOJOWNIKA. Wampir rzuca nawet w kierunku zdeprawowanej hrabiny hasła w stylu "Prawdziwy rycerz Boga zawsze zwycięży" albo "Bóg cię kochał. Zabijałaś, ponieważ nie chciałaś przyjąć Jego miłości". Zastanawiam się poważnie, czy pan Dacre Stoker w ogóle czytał oryginalną powieść, czy poprzestał na ekranizacjach i streszczeniach. Niezależnie od tego, jeśli kochacie "Draculę", omijajcie "Nieumarłego" z daleka. Jeśli szukacie dobrego czytadła o wampirach, lepiej przeczytajcie oryginał. Albo "Carmillę".
Z początku jest... dziwnie, ale nawet nieźle. Iście filmowe tempo akcji, ciekawa postać hrabiny Batory i w sumie ciekawie nakreślone tło historyczne zachęcają do dalszej lektury. Wprawdzie grozy w tym mniej niż w hrabim Kaczuli, ale intryga rozkręca się całkiem przyjemnie. Co z tego jednak, skoro z biegiem powieści czytamy takie piramidalne bzdury, że głowa mała. Dacre...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam słabość do wampirów, szczególnie w wydaniu XIX-wiecznym. To właśnie w czasach romantyzmu, za sprawą Goethego, lorda Byrona i Johna Polidoriego, zrodził się tak popularny wizerunek uwodzicielskiego krwiopijcy. "Carmilla" Josepha Sheridana Le Fanu to zaś klasyk literatury wampirycznej, który nareszcie doczekał się godnego polskiego wydania.
Akcja powieści rozgrywa się w gotyckim zamku w Styrii, w którym mieszka dziewiętnastoletnia Laura wraz z ojcem, opiekunką, guwernantką i resztą służby. Pewnego dnia w ich okolicy dochodzi do wypadku z udziałem przejeżdżającego powozu. Jego właścicielka, tajemnicza hrabina, pozostawia swoją córkę pod opieką Laury i jej ojca, a następnie wyjeżdża z powodu sprawy nie cierpiącej zwłoki. Między Laurą a jej towarzyszką, Carmillą, szybko tworzy się silna więź. Tymczasem w okolicy dochodzi do tajemniczych wydarzeń...
Oczywiście zupełnie inaczej czyta się XIX-wieczne powieści grozy dzisiaj, z całym bagażem popkulturowym. Raczej nikt nie sięga po "Draculę", nie wiedząc, kim tak naprawdę jest hrabia, i podobnie sprawa wygląda z "Carmillą". Mylące może się jednak okazać opieranie na współczesnych wampirycznych tropach - tu wampiry mogą chodzić w blasku słońca i nie zmieniają się w nietoperze. Ta powieść stanowi ważny etap w rozwoju motywu wampirycznego w literaturze i sam Bram Stoker czerpał z niej dużo.
"Carmilla" to jeden z pierwszych tekstów ukazujących pożądanie i romantyczne uczucia pomiędzy dwiema kobietami. Oczywiście autorowi zależało na przestrodze - podobnie jak w "Draculi", tak i tu wampiryzm staje się metaforą s*ksualności wychodzącej poza normę i OCZYWIŚCIE jedna z bohaterek zostaje za to ukarana. W wiktoriańskiej rzeczywistości (i to ponad 20 lat przed procesem Oscara Wilde'a) nie można było o tym pisać inaczej.
Po raz pierwszy "Carmilla" została wydana ponad 150 lat temu (w latach 1871-1872), zaś na polski rynek sto lat później - w 1974 roku. Trafiała także do zbiorowych publikacji, ale dopiero teraz mamy godne wydanie, na jakie ta klasyczna powieść zasługuje. Twarda oprawa i piękne ilustracje Aleksandry Czudżak sprawiają, że czyta się ją dziś z wielką radością.
Mam słabość do wampirów, szczególnie w wydaniu XIX-wiecznym. To właśnie w czasach romantyzmu, za sprawą Goethego, lorda Byrona i Johna Polidoriego, zrodził się tak popularny wizerunek uwodzicielskiego krwiopijcy. "Carmilla" Josepha Sheridana Le Fanu to zaś klasyk literatury wampirycznej, który nareszcie doczekał się godnego polskiego wydania.
więcej Pokaż mimo toAkcja powieści rozgrywa się w...