Dominika

Profil użytkownika: Dominika

Łódź Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 godziny temu
672
Przeczytanych
książek
2 239
Książek
w biblioteczce
74
Opinii
214
Polubień
opinii
Łódź Kobieta
Dodane| 2 książki
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , , ,

Jak tylko zobaczyłam tę książkę wśród zapowiedzi wydawniczych, wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać, mimo iż zupełnie nie znam się na medycynie i na co dzień raczej nie sięgam po publikacje poświęcone chorobom. Jednak w tym przypadku opis zaintrygował mnie na tyle, że bez najmniejszego wahania zabrałam się za lekturę. Jak to możliwe, że są na świecie całe społeczności trawione przez zaburzenia, których nie można wyjaśnić? W Szwecji dzieci uchodźców zapadają w przedziwny stan letargu. Nie mówią, nie poruszają się, z czasem przestają nawet samodzielnie przyjmować pokarmy. Fizycznie nic im nie dolega, a jednak nie są w stanie podnieść się z łóżek. W Kazachstanie doszło do czegoś, co prasa okrzyknęła epidemią śpiączki, ponieważ mieszkańcy jednego z miasteczek zaczęli uskarżać się na brak sił, niemoc, a w konsekwencji obezwładniający sen, którego nikt nie był w stanie przerwać przez wiele dni. W jednej z amerykańskich szkół dziewczęta nagle zaczęły cierpieć na omdlenia i drgawki. Wyglądało to tak jakby zarażały się nawzajem tymi nietypowymi objawami i w krótkim czasie choroba ogarnęła całą szkołę. Neurobiolożka Suzanne O’Sullivan wybrała się w podróż do miejsc, w których zarejestrowano przypadki wymykające się medycznym klasyfikacjom. Rozmawiała z chorymi oraz ich rodzinami, analizowała okoliczności towarzyszące objawom, a efekty tych badań i swoje wnioski zawarła w książce.

Jak już wspomniałam, do lektury tej publikacji skłonił mnie nieco sensacyjny opis, ale już we wstępie autorka zdradza, że media uwielbiają co chwilę pisać o „tajemniczych chorobach”, które jej zdaniem bardzo często mają podłoże psychosomatyczne. Zresztą również wielu lekarzy oraz sami pacjenci niechętnie reagują na sugestie, że wszystkie te dziwne objawy są wynikiem dysocjacji lub zaburzeń psychospołecznych. Hipoteza, że to umysł wywołuje chorobę jest często źle odbierana przez ludzi, którzy obawiają się stygmatyzacji, łatki osoby niestabilnej czy rozhisteryzowanej. Natomiast O’Sullivan wyjaśnia, że problemy psychosomatyczne oznaczają, że objawy są jak najbardziej realne i fizyczne. Pacjent niczego sobie nie wymyśla tylko naprawdę doświadcza napadów drgawkowych, ma kłopoty z poruszaniem się czy komunikowaniem, które mogą przekształcić się w niepełnosprawność. Różnicą jest przyczyna. W przypadkach analizowanych przez autorkę to właśnie zaburzenia behawioralne mogą stanowić wyjaśnienie nagłych paraliży, drgawek, utraty wzroku, kołatania serca oraz szeregu innych dolegliwości.

Wiele osób neguje istnienie niedomagań psychosomatycznych lub nie wierzy w to, że silny stres może wywołać reakcję całego organizmu, dlatego chętniej mówi się o różnych toksynach, zatruciach czy wręcz atakach terrorystycznych niż chorobach wywołanych przez nasz własny umysł. W większości przypadków analizowanych przez neurobiolożkę szukano wyjaśnienia dziwnego stanu pacjentów, zupełnie pomijając rolę ich psychiki. Co ciekawe, im bliżej świata zachodniej medycyny, tym więcej badań, analiz, pomiarów otoczenia, w którym wybuchła osobliwa epidemia, a mniej koncentracji na pierwszej chorej osobie i jej indywidualnej sytuacji zdrowotnej. Bardzo podobało mi się to, że w trakcie swojej podróży do różnych zakątków świata, w których odnotowano dziwne choroby autorka zachowała otwarty umysł i nie deprecjonowała tradycji czy wierzeń lokalnych społeczności. Jej zdaniem zachodnia medycyna i szamańskie metody leczenia nie muszą się wykluczać jeśli przyczyna jest psychosomatyczna. Jako przykład podaje "grisi siknis", czyli zaburzenie występujące wśród członków społeczności Moskito żyjących na wybrzeżu Nikaragui i Hondurasu. Dotyka głównie młodych kobiet, które nagle zyskują ponadprzeciętną siłę fizyczną, cierpią na napady agresji, drgawki oraz bóle głowy lub mdłości. Autorka łączy występowanie epidemii tej choroby z regulacją życia w społeczności, ponieważ często młode kobiety tylko w ten sposób mogą zyskać autonomię i wyrazić sprzeciw wobec oczekiwań narzucanych im przez resztę. Co ciekawe wszystkie kobiety wracają do zdrowia, a członkowie społeczności nie mają do nich pretensji ani nie przypominają im łatek „szalonych”, wierząc, że grisi siknis przychodzi wraz z demonem i człowiek nic nie może na to poradzić.

"Śpiące królewny" to bardzo intrygująca, ciekawie napisana książka, udowadniająca, że w XXI wieku nie powinniśmy negować istnienia zaburzeń psychospołecznych, które nieleczone mogą doprowadzić do poważnej utraty zdrowia. Autorka udowadnia, że koncentracja na poszukiwaniu wyłącznie fizycznego wyjaśnienia stanu pacjentów połączona z medialnym szumem oraz skojarzeniami z histerią czy nadmierną emocjonalnością, mogą tylko zaszkodzić chorym. Cenię to, że O’Sullivan nie próbuje wszystkiego jednoznacznie wyjaśnić i zaklasyfikować, przyznając, że jej interpretacje nie zawsze muszą być trafne. W końcu nikt nie ma monopolu na wiedzę, a ludzki umysł wciąż zaskakuje nawet specjalistów od neurologii.

Jak tylko zobaczyłam tę książkę wśród zapowiedzi wydawniczych, wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać, mimo iż zupełnie nie znam się na medycynie i na co dzień raczej nie sięgam po publikacje poświęcone chorobom. Jednak w tym przypadku opis zaintrygował mnie na tyle, że bez najmniejszego wahania zabrałam się za lekturę. Jak to możliwe, że są na świecie całe społeczności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna książka przeczytana pod wpływem wielu pozytywnych opinii opublikowanych na instagramie i niestety kolejne rozczarowanie. Liczyłam na rozbudowaną oraz angażującą powieść w stylu "Igrzysk śmierci", a dostałam dość płytką, przewidywalną historię, którą przeczytałam bez większych emocji. Pomysł na fabułę ma ogromny potencjał, ponieważ akcja rozgrywa się w świecie, w którym człowiek wygrał ze śmiercią. Ludzie nie chorują, nie umierają w wyniku wypadków, nie odchodzą ze starości. Jeśli tylko stracą życie, trafiają do centrum ożywiania i za kilka dni wychodzą jak nowo narodzeni. Mogą również dowolną liczbę razy „wracać znad krawędzi”, czyli cofać biologiczny wiek i cieszyć się wieczną młodością. Jednak śmierć nie została zupełnie wyeliminowana, ponieważ istnieje kasta tak zwanych kosiarzy odpowiedzialnych za regulowanie populacji. Kosiarze mordują ludzi, nazywając to zbiorami, przez co niemal każdy na świecie obawia się ich gniewu. Citra i Rowan mają szesnaście lat, gdy trafiają pod opiekę kosiarza Faradaya. Będą praktykantami przez rok, a wynik końcowego egzaminu zdecyduje o ich dalszym losie. Nastolatkowie szybko przekonują się, że życie kosiarza obarczone jest wieloma nakazami, zakazami, a także intrygami snutymi przez kolegów po fachu.

Powieść okazała się sporym zawodem, ponieważ moim zdaniem autor nie udźwignął pomysłu. Nie ukrywam, że jestem tą obserwacją zaskoczona, ponieważ Neal Shusterman ma na swoim koncie wiele dobrze ocenianych książek, a cała seria jest na tyle popularna, że trwają prace nad ekranizacją. Niestety do mnie "Kosiarze" nie trafili. Najbardziej przeszkadzała mi fasadowość świata przedstawionego. Na początku czytelnik zostaje uraczony bardzo skrótowym opisem rzeczywistości, z której niemalże wyrugowano śmierć. Państwa na całym świecie są zarządzane przez sztuczną inteligencję, która wszystko policzyła, wymierzyła i odpowiedziała na ludzkie potrzeby, więc życie stało się w zasadzie bezproblemowe, ale też nieco jałowe. Autor wspomina w kilku miejscach, że człowiek nie musi się już troszczyć o byt, nie musi martwić się upływającym czasem, ale przez to egzystencja straciła na znaczeniu. Niestety ten wątek nie jest dalej rozwinięty, a z mojej perspektywy wydaje się bardzo ważny. Ludzie wręcz nie mogą umrzeć, nawet jeśli chcą, bo zaraz zostaną ożywieni. Jedynie śmierć zadana z rąk kosiarza jest tą permanentną. Szkoda, że Shusterman ograniczył się do powierzchownego opisu rzeczywistości, nie rozwinął postaci innych niż kosiarze oraz ich praktykanci, dzięki czemu można byłoby lepiej zrozumieć ten nowy świat.

Citra i Rowan również nie zostali dokładnie sportretowani. Wiemy tylko, że żadne z nich nigdy nie chciało być kosiarzem, ale w miarę treningu oraz zgłębiania tajemnic tego osobliwego zawodu, ich niechęć zaczyna maleć. Oboje wydali mi się papierowi, przez co byłam obojętna na wszelkie trudności, które ich spotykały. Powieść bazuje na tym, że czytelnik powinien im kibicować, albo przynajmniej jednej z postaci, ale mnie ich perypetie nie ciekawiły. Być może powodem jest również to, że żadne z nich nie zachowuje się w zaskakujący sposób. Teoretycznie w powieści są zwroty akcji, ale jednak ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że Rowan albo Citra nie zrobią nic, co wykracza poza opis ich charakteru. Widziałam, że nie ma między nimi prawdziwej rywalizacji, a konflikt, który został stworzony przez jednego z kosiarzy jest wprawdzie tragiczny, ale jednak wiadomo, że bohaterowie coś wymyślą, by całą sytuację jakoś obrócić na swoją korzyść.

Zasady rządzące kastą kosiarzy są dość płynne i niejednoznaczne. Niby jest tak jak ustalono wiele lat temu, ale jednak co chwilę ktoś te regulacje podważa. Z tego względu miałam wrażenie, że cały pomysł na świat jest chaotyczny i niedopracowany skoro w banalny sposób można sprzeciwić się prawu. Nie potrzeba żadnej skomplikowanej intrygi, odwoływania się do zapomnianych zwyczajów, zero wysiłku. Przyznam, że nie rozumiem fenomenu tej książki, ponieważ moim zdaniem intryga jest prosta i przewidywalna, świat fasadowy, a bohaterowie nie wyróżniają się niczym szczególnym. W kilku recenzjach czytałam, że "Kosiarze" to świetna seria również dla dorosłych odbiorców, ponieważ poziom skomplikowania oraz bogactwo wątków zapewniają angażującą lekturę. Nie podzielam tego zdania i raczej nie sięgnę po kolejne części, ponieważ w mojej opinii szkoda czasu na takie książki.

Kolejna książka przeczytana pod wpływem wielu pozytywnych opinii opublikowanych na instagramie i niestety kolejne rozczarowanie. Liczyłam na rozbudowaną oraz angażującą powieść w stylu "Igrzysk śmierci", a dostałam dość płytką, przewidywalną historię, którą przeczytałam bez większych emocji. Pomysł na fabułę ma ogromny potencjał, ponieważ akcja rozgrywa się w świecie, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wszystko wskazuje na to, że Ruth Ware zajęła pozycję jednej z poczytniejszych autorek thrillerów. Latem zeszłego roku po raz pierwszy zetknęłam się z jej twórczością, gdy sięgnęłam po powieść Pod kluczem, ale nie zachwyciła mnie na tyle, bym mogła dołączyć do fanów pisarki. Postanowiłam dać autorce kolejną szansę i tym razem wybrałam historię o dziennikarce, której trafia się zlecenie napisania relacji z rejsu luksusowym statkiem. Laura (Lo) Blacklock ma wrażenie, że wygrała los na loterii. Nie dość, że wreszcie załapała się na zlecenie polegające głównie na korzystaniu ze wszystkich udogodnień oraz rozmawianiu z innymi zaproszonymi gośćmi, to ma również nadzieję, że ten materiał umocni jej pozycję w redakcji.

Niestety od początku wszystko idzie nie tak jak powinno. Tuż przed rejsem Lo zastaje w swoim mieszkaniu włamywacza. Wprawdzie fizycznie nie dzieje jej się krzywda, ale kobieta straciła poczucie bezpieczeństwa i jeszcze nie zdążyła dojść od siebie, a już musiała stawić się na wycieczkę po Morzu Północnym. Pierwszej nocy na statku Lo słyszy coś dziwnego z kabiny obok. Najpierw jakby uderzenie, a potem dźwięk przypominający wyrzucenie czegoś za burtę. Kobieta wychodzi na taras i widzi rozmazane ślady przypominające krew. Alarmuje ochronę, opowiada o sąsiadce z kabiny dziesiątej, którą zdążyła poznać wieczorem, nalegając, by sprawdzono czy wszystko u niej w porządku. Okazuje się jednak, że pomieszczenie jest puste, a na liście gości nie ma żadnej tajemniczej kobiety, której mogło przydarzyć się coś złego. Laura nie daje się jednak przekonać i zaczyna swoje prywatne śledztwo.

Bardzo lubię kryminały i thrillery, których bohaterowie znajdują się w ograniczonej przestrzeni. Mimo że to dość często spotykany zabieg, moim zdaniem zazwyczaj sprawia, że napięcie rośnie, a czytelnik zaczyna się zastanawiać, kto z niewielkiej grupy bohaterów jest mordercą. Z tego powodu już na wstępie czułam się zaintrygowana historią wymyśloną przez Ruth Ware i nie mogłam doczekać się fragmentów, na podstawie których będę mogła pogłówkować czy rzeczywiście na statku doszło do zabójstwa. Niestety autorka nie poszła w ślady Agaty Christie, do której bywa porównywana, pisząc powieść o kolejnej neurotyczce niemającej nawet śladu instynktu samozachowawczego. Sądziłam, że Lo będzie prowadzić swoje prywatne śledztwo w jakiś sprytny, inteligentny sposób, ale okazało się, że kobieta po prostu postawiła na nogi całą obsługę i wkrótce już wszyscy pasażerowie wiedzieli, że dziennikarka poszukuje jakiejś tajemniczej kobiety. Bohaterka podejrzewa, że doszło do morderstwa, znajduje się na pełnym morzu bez możliwości ucieczki, więc bez ogródek przepytuje ludzi, wyraźnie dając znak, że interesuje się sprawą. Innymi słowy aż prosi się, by ktoś próbował ją skrzywdzić.

Na dodatek Laura jest kolejną bohaterką thrillera, której wiarygodność zostaje podważona z powodu nadużywania alkoholu oraz przyjmowania leków. W żadnym momencie nie jest powiedziane, że kobieta ma problem alkoholowy, ale to bardzo rzuca się w oczy. Lo jest albo na kacu albo marzy o tym, żeby się napić. Drink na uspokojenie, na wyciszenie, na bezsenność, do towarzystwa itd. Wszyscy postrzegają dziennikarkę jako osobę niestabilną emocjonalnie, mającą mnóstwo własnych problemów do rozwiązania. Przyznam, że mnie znudziła taka kreacja głównej bohaterki thrillera. Mam wrażenie, że teraz obowiązkowo w prawie każdej nowej powieści należącej do tego gatunku, spotkam właśnie taką roztrzęsioną, niepewną własnych słów Laurę. Przyznam też, że nie zawsze rozumiałam jej emocje. O ile nie mam wątpliwości, że pewne wydarzenia mogły wytrącić ją z równowagi, tak zupełnie nie pojmuje natury jej związkowej dramy. Niby chce być ze swoim facetem, ale jednocześnie robi wszystko, żeby z nią zerwał. Autorce zapewne było to potrzebne do uwiarygodnienia fabuły. Bohaterka pokłóci się z partnerem, więc nikt nie będzie jej szukał, ale mogła wymyślić jakiś bardziej dojrzały pretekst do związkowych zawirowań.

Nie jestem również usatysfakcjonowana charakterystyką pozostałych bohaterów. Uważam, że motyw zamkniętej przestrzeni i ograniczonej liczby postaci działa wówczas, gdy czytelnik może coś powiedzieć na temat tych osób. W tym przypadku autorka nie zadbała o to, by pasażerowie lub obsługa statku zapadli w pamięć. Goście stanowią w większości zbiór zamożnych osób zdających się nie zwracać w ogóle uwagi na to, że na pokładzie mogło dojść do przestępstwa. Natomiast pracownicy to głównie trzymający się razem Norwegowie, którzy nie chcą współpracować z Lo. Jest też sprzątaczka z Polski o imieniu Iwona, która ledwie ogarnia język angielski i obawia się, że bohaterka chce ją oskarżyć o kradzież. Dziwnym zbiegiem okoliczności wśród zaproszonych dziennikarzy pojawia się również były partner Laury, ale i on nie ma szczególnej roli do odegrania. Rozwiązanie intrygi oraz zakończenie mają iście filmowy rys. Nie czyta się tego źle, ale po zastanowieniu można dojść do wniosku, że wiele scen jest naciąganych, a całość nie ma większego sensu.

Czy zatem powieść ma jakieś zalety? Dla mnie głównym atutem było miejsce akcji. Ruth Ware potrafi stworzyć intrygującą scenerię dla dość banalnych wątków. W Pod kluczem opisała wiktoriańską posiadłość przekształconą na smart dom, a tutaj umiejscowiła bohaterów w zminiaturyzowanej wersji luksusowego jachtu. Statek jest niewielkich rozmiarów, przez co wydaje się dziwny, klaustrofobiczny, przytłoczony przepychem z jakim został urządzony. Doceniam szczegółowe opisy kolejnych pomieszczeń oraz częste wtrącenia, że obiekt sprawia wrażenie niepokojącego, niestabilnego i przerysowanego w swym bogactwie. Autorka ma też tzw. lekkie pióro, więc książkę czyta się błyskawicznie. Nie mogę powiedzieć, że Kobieta z kabiny dziesiątej mnie znudziła, bo historia stanowi zwartą całość i byłam zaintrygowana, kiedy dałam się porwać akcji. Natomiast ilekroć odkładałam książkę, łapałam się na wyliczaniu, co mi w tej opowieści nie gra i dlaczego uważam protagonistkę za bardzo irytującą postać. Jak na razie nie zostałam fanką Ruth Ware, ale mam w swoich zbiorach inne jej książki, więc liczę, że jeszcze wszystko przede mną.

Wszystko wskazuje na to, że Ruth Ware zajęła pozycję jednej z poczytniejszych autorek thrillerów. Latem zeszłego roku po raz pierwszy zetknęłam się z jej twórczością, gdy sięgnęłam po powieść Pod kluczem, ale nie zachwyciła mnie na tyle, bym mogła dołączyć do fanów pisarki. Postanowiłam dać autorce kolejną szansę i tym razem wybrałam historię o dziennikarce, której trafia...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Dominika

z ostatnich 3 m-cy
Dominika
2024-05-14 11:43:16
Dominika dodała książkę 1989. Pozytywny mit na półkę Chcę przeczytać
Dominika
2024-05-14 11:41:18
Dominika dodała książkę Piąty gość na półkę Chcę przeczytać
2024-05-14 11:41:18
Dominika dodała książkę Piąty gość na półkę Chcę przeczytać
Piąty gość Jenny Knight
Średnia ocena:
9 / 10
1 ocen
Dominika
2024-05-14 11:37:09
Dominika dodała książkę Matka na półkę Chcę przeczytać
2024-05-14 11:37:09
Dominika dodała książkę Matka na półkę Chcę przeczytać
Dominika
2024-05-14 11:35:21
Dominika dodała książkę Koniec opowieści na półkę Chcę przeczytać
2024-05-14 11:35:21
Dominika dodała książkę Koniec opowieści na półkę Chcę przeczytać
Koniec opowieści A.J. Finn
Średnia ocena:
6 / 10
2 ocen
Dominika
2024-05-14 05:44:36
Dominika dodała książkę Miara życia na półkę Chcę przeczytać
2024-05-14 05:44:36
Dominika dodała książkę Miara życia na półkę Chcę przeczytać
Miara życia Nikki Erlick
Średnia ocena:
8.3 / 10
4 ocen
Dominika
2024-05-14 05:40:50
2024-05-14 05:40:50
Dominika
2024-05-13 08:07:53
Dominika dodała książkę Jedzenie, mity i nauka na półkę Chcę przeczytać
2024-05-13 08:07:53
Dominika dodała książkę Jedzenie, mity i nauka na półkę Chcę przeczytać
Jedzenie, mity i nauka Frida Duell
Średnia ocena:
5.9 / 10
30 ocen

ulubieni autorzy [12]

Jodi Picoult
Ocena książek:
7,1 / 10
36 książek
2 cykle
2886 fanów
Henning Mankell
Ocena książek:
7,1 / 10
49 książek
5 cykli
1263 fanów
Robert Kirkman
Ocena książek:
7,6 / 10
600 książek
21 cykli
Pisze książki z:
97 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
672
książki
Średnio w roku
przeczytane
37
książek
Opinie były
pomocne
214
razy
W sumie
wystawione
659
ocen ze średnią 5,7

Spędzone
na czytaniu
4 304
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
41
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]