-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2021-02-07
2019-11-04
2015-08-06
Julia Ferrars p r a g n i e zniszczyć Komitet Odnowy i obalić naczelnego dowódcę - Andersona. Jest na to gotowa, wie, że potrafi to zrobić. A mając u swego boku Warnera, któremu coraz bardziej zaczyna ufać, jest tego jeszcze pewniejsza.
Wszystko zmierza do końca. Czy Wasze serca wytrzymają natłok tych emocji? Moje (ledwie) to wytrzymało.
Wiele pisarzy ma tak, że z każdą częścią ich seria staje się coraz słabsza. Nie Tahereh Mafi. W jej przypadku trylogia z każdym tomem jest coraz lepsza, coraz bardziej zapierająca dech w piersiach. Prequel, "Dotyk Julii" niesamowicie mnie zafascynował i zachęcił do poznania reszty. Wtedy byłam także zakochana w Adamie i byłam pewna, że nie zmienię swojego zdania. Warner mnie intrygował, ale to tylko tyle. W sequelu, "Sekrecie Julii" jeszcze bardziej pokochałam ujmujący i oryginalny warsztat pisarski autorki. Nie mogłam nie docenić jej pomysłowości. Zaczęłam się też wahać i widzieć w Warnerze o wiele więcej rysów i krzywizn. Natomiast tego, co czułam w trakcie lektury ostatniego tomu, "Daru Julii" nie da się opisać słowami, choć spróbuję to zrobić. Czułam ogromny nadmiar emocji, przewracałam każdą kartkę głodna kolejnych słów zapisanych na papierze. Z chwilą, gdy przewróciłam ostatnią stronę, nie mogłam uwierzyć, że to koniec serii, którą pokochałam całym sercem. Aż ciężko uwierzyć, że t y l k o książka może wywrzeć na czytelniku aż tak wielki wpływ. Przez kilka dni dosłownie miałam kac książkowy i nie mogłam się zabrać za inną powieść, pod takim wrażeniem byłam. I nadal jestem.
Warner, jak ja go pokochałam. To wręcz niemożliwe, że można zapałać taką sympatią do fikcyjnej postaci. A to zasługa Tahereh Mafi, która go wykreowała. Postać z krwi i kości, postać z bolesną przeszłością i z wieloma niewiadomymi. To naprawdę świetne, że udało się jej przedstawić go tak wiarygodnie, a jednocześnie tak oszukać czytelnika. Będziecie sami musieli sięgnąć po "Dar Julii", żeby przekonać się, co mam namyśli. Pamiętajcie jednak, aby nie być niczego pewnym. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, Julię... To ona przeszła zdecydowanie największą metamorfozę. Pamiętam, jak w pierwszej części irytowała mnie swoją biernością i płaczem, w drugim tomie było niewiele lepiej, choć widziałam minimalną poprawę, natomiast w finale jej postawa i heroizm budzą ogromny podziw. Warto dodać, że w szczególności jedna osoba miała wpływ na jej przemianę.
"Dar Julii" to genialny koniec trylogii, która zawsze będzie miała specjalne miejsce w moim sercu. Całkowicie mnie oczarowała i zawładnęła każdym skrawkiem mojego serca. Zżyłam się ze wszystkimi bohaterami, z zabawnym i uroczym Kenjim, z gotową do walki Julią oraz już nie tak bardzo nieodgadnionym Warnerem. Będę za nimi wszystkimi bardzo tęskniła. Pocieszeniem jest fakt, że ilekroć poczuję się źle, zawsze będę mogła przeczytać tą serię od nowa i od nowa się w niej zakochiwać. Nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po inne książki Tahereh Mafi, bo z pewnością to zrobię. A jeśli ktokolwiek z Was nie zapoznał się z "Dotykiem Julii" to... na co czekacie?
http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2015/08/tahereh-mafi-dar-julii.html
Julia Ferrars p r a g n i e zniszczyć Komitet Odnowy i obalić naczelnego dowódcę - Andersona. Jest na to gotowa, wie, że potrafi to zrobić. A mając u swego boku Warnera, któremu coraz bardziej zaczyna ufać, jest tego jeszcze pewniejsza.
Wszystko zmierza do końca. Czy Wasze serca wytrzymają natłok tych emocji? Moje (ledwie) to wytrzymało.
Wiele pisarzy ma tak, że z każdą...
2014-07-15
Po przeczytaniu "Dotyku Julii" byłam w rozsypce, tak bardzo mi się spodobała ta powieść! Urzekł mnie ciekawy pomysł, a przede wszystkim nietypowy warsztat pisarski Tahereh Mafi. Dla przypomnienia, w pierwszej części poznaliśmy Julię Ferrars, zaledwie siedemnastoletnią dziewczyną obdarzoną tragiczną umiejętnością: jej dotyk zabija. Całe życie była odgradzana od ludzi, przebywała w ośrodkach dla problematycznej młodzieży i w końcu w psychiatryku. To tam poznała Adama Kenta - chłopaka, który na zawsze zmienia jej świat. Jest jednak jeszcze Warner - niesamowicie niebezpieczny i bezlitosny. Na końcu pierwszego tomu Julia i Adam lądują w całkowicie innym miejscu... Miejscu, o którego istnienia nawet nie podejrzewali...
Julia z Adamem po ucieczce z kwatery Komitetu Odnowy trafiają do Punktu Omega. Oboje poznają tam osoby o nadprzyrodzonych zdolnościach, a także ich przywódcę i założyciela tego miejsca - Castle'a. Jest to mężczyzna, który pomaga osobom o wyjątkowych umiejętnościach. Uczy ich kontroli, używania swojego daru tak, aby nie krzywdzić innych. Sielanka pary jednak nie trwa długo, w miejscu, gdzie znaleźli schronienie pojawia się coraz więcej wrogich żołnierzy oraz sam Warner i choć nie znają oni kryjówki buntowników - nikt nie może czuć się bezpiecznie. Na włosku zawiśnie także związek Julii i Adama, bowiem jej chłopak skrywa sekret, który może zniszczyć ich miłość.
Tahereh Mafi udało się wyrwać z okrutnych szponów sztampowości i przewidywalności. Stworzyła ona powieść z ostatnio bardzo popularnego gatunku "young adult", a którego nie ukrywam - czyta mi się najlepiej. O ile "Dotyk Julii" był dobry, o tyle "Sekret Julii" był jeszcze lepszy i jeszcze bardziej zachwycający. Zasługą tego jest fakt, jak wiele pisarka w tej części wyjaśniła. Pisząc "wiele" mam w dużej mierze namyśli Warnera. Tak, tego Warnera, którego zarzekałam się, że nigdy nie polubię. Jak mogłabym zapałać sympatią do kogoś tak bezlitosnego i niebezpiecznego, gdy obok jest odważny, kochający i troskliwy Adam? Otóż, najwidoczniej mogłam i sama już nie wiem jak Mafi rozwinie ten jakże ciekawy wątek trójkąta miłosnego. Zresztą bohaterowie tej trylogii to jeden z wielu jej plusów. W książkach odgórnie skierowanych do młodzieży postacie potrafią być tragicznie mało wyraziste. Jakby wszyscy byli kreowani na jedną modłę. Tutaj tego nie ma, każdy czymś się wyróżnia (nawet Julia). Poza nietrudnym do polubienia Adamem, sprzecznym Warnerem jest także Kenji. Zabawny, ironiczny, zawsze ma coś do powiedzenia i idealnie umie rozładować napięcie.
"Sekret Julii" to fantastyczny pokaz umiejętności pisarskich Tahereh Mafi. Nie zliczę, ile świetnych cytatów z tej powieści wyłapałam. Mafi pisze barwnie i plastycznie, przekazuje uczucia bohaterów tak realnie, że czytelnik przeżywa z każdą postacią jej wzloty i upadki. Dzięki warsztatowi pisarskiemu tę książkę czyta się po prostu wyśmienicie, wsysa totalnie do swojego świata. Ta pisarka sprawia, iż oderwanie się od lektury jest niemożliwe!
"Sekret Julii" jest pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. W zasadzie przez prawie całą powieść nie wiedziałam, czego się spodziewać, w takim stopniu ta książka jest nieprzewidywalna. Tahereh Mafi ma takie pomysły, że czytelnik w zasadzie może po tej pisarce spodziewać się naprawdę wszystkiego. Wystarczy dodać to tego umiejętność autorki do budowania napięcia i przepis na długie godziny czytania murowany!
"Sekret Julii" to zapierający dech w piersiach sequel. Nie sądziłam, że drugi tom może być aż tak dobry, jednak Tahereh Mafi udowodniła mi, że owszem, może. Ta trylogia wzbudza wiele emocji, urzeka swoją oryginalnością i wciąga czytelnika w swoje szpony. Już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po finałową część "Dar Julii". Tym, którzy jeszcze nie zapoznali się z tą serią, gorąco ją polecam - nie macie na co czekać!
„Wiedziałam, że słowa mogą ranić, ale nie wiedziałam, że mogą zabić.”
http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2014/07/tahereh-mafi-sekret-julii.html
Po przeczytaniu "Dotyku Julii" byłam w rozsypce, tak bardzo mi się spodobała ta powieść! Urzekł mnie ciekawy pomysł, a przede wszystkim nietypowy warsztat pisarski Tahereh Mafi. Dla przypomnienia, w pierwszej części poznaliśmy Julię Ferrars, zaledwie siedemnastoletnią dziewczyną obdarzoną tragiczną umiejętnością: jej dotyk zabija. Całe życie była odgradzana od ludzi,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-03
"Dotyk Julii" to, można by rzec, prawdziwy fenomen young adult. Od momentu, gdy zauważyłam tę powieść w zapowiedziach wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Czas mijał, a książka nie trafiała w moje ręce, ale zapomnieć o sobie nie dawała. Raz po raz czytałam pozytywne recenzje tego dzieła i w końcu zostało mi dane je przeczytać... i wiecie co? Dlaczego to jest takie krótkie?!
Julia Ferrars od 264 dni jest zamknięta w odosobnieniu. W takich właśnie okolicznościach poznajemy młodą dziewczynę, która mieszka w małej celi bez możliwości porozumiewania się z innymi ludźmi czy wyjścia na zewnątrz. Nie została jednak odizolowana od społeczeństwa bez powodu. Bohaterka jest bowiem obdarzona niesamowicie przerażającą zdolnością, która sprawia, że nawet za sprawą najmniejszego dotyku niesie cierpienie, a nawet śmierć. Wszystko to dzieje się przypadkiem i nie jest winą nastolatki, która nie sprawuje kontroli nad swoją umiejętnością.
W skrócie: jej dotyk zabija.
Kontrolę nad całym światem przejął Komitet Odnowy, który widzi w Julii idealną broń do walki. W końcu dziewczyna, która swoim dotykiem zabija, może okazać się przydatnym narzędziem, prawda? Pewnego dnia do jej celi trafia Adam Kent, który od razu zaczyna wzbudzać w naszej głównej bohaterce milion emocji, bowiem od dawna przecież nie widziała, ani nie rozmawiała z innym człowiekiem. Jednak kłamstwa chłopaka szybko wychodzą na jaw i okazuje się, że nie jest on tym, za kogo go uważała. Ale nie tylko on jeden interesuje się "darem" Julii...
Julia pomimo swojego młodego wieku nigdy nie miała łatwego życia. Wzgardzona przez własnych rodziców, nieakceptowana przez społeczeństwo na każdym kroku była wytykana palcami i wyzwana. Za sprawą czegoś, na co tak naprawdę nie miała wpływu. Nikt z nas nie dostaje wyboru, jaki może się urodzić. Nie dostajemy plakietek: "dobry" czy "zły". Nasza główna bohaterka urodziła się z piętnem, przez które została nastygmatyzowana. Przez to, jak widzieli ją inni ludzie, ona postrzegała siebie tak samo. Nie widziała w swojej śmiertelnie niebezpiecznej umiejętności siły, ale winowajcę swoich problemów. Nie lubię bezbronnych bohaterek. Lubię, gdy mają charakter, a Julia taka na początku nie była, ale wraz z postępem akcji mogłam zauważyć, jak rozkwita. Jak się zmienia, stawia na swoim, walczy o lepsze życie. Naprawdę urzekła mnie kreacja tej postaci, pani Mafi spisała się genialnie. Nie wspominając już o uczuciach, które wzbudziła we mnie Julia. Naprawdę szczerze jej współczułam okrucieństwa, którego doświadczyła.
Z kolei męscy bohaterowie, którzy wysuwają się na główny plan to Adam Kent, żołnierz oraz jego przywódca, apodyktyczny, z fiołem na punkcie władzy i kontroli Warner. Obiektywnie rzecz patrząc to Adam jest tą "pozytywniejszą" postacią. Odważny, silny, krok po kroku jedna sobie serce Julii. Z drugiej strony patrząc to Warner przykuwa uwagę czytelnika, a jego osobowość pozostaje prawdziwą zagadką. Jest zmienny; w jednej chwili ciepły i opiekuńczy, a zaraz zły do szpiku kości. Jestem ciekawa, co sprawiło, że stał się taki, a nie inny.
Warsztat pisarski Mafi po prostu mnie zachwycił swoją oryginalnością. Jest pełen metafor i pięknych cytatów, a przy tym nie nuży, nie jest przesadzony artyzmem. Po prostu idealny. W połączeniu z świetną fabułą i kreacją bohaterów "Dotyk Julii" czyta się błyskawicznie, z niesłabnącym napięciem, a oderwanie się od lektury jest po prostu niemożliwe.
Każda kartka "Dotyku Julii" jest przesycona oryginalnością, pomimo tego iż na rynku wydawniczym nie brakuje dystopii. Dialogi zostały napisane w czasie teraźniejszym, co moim zdaniem okazało się strzałem w dziesiątkę. Prawie czułam, jakbym uczestniczyła wraz z bohaterami w opisywanych wydarzeniach. To niesamowite jak dobra książka potrafi oddziaływać na wyobraźnię czytelnika. Ponadto nietypowym elementem tej powieści okazały się także myśli Julii, które zostały skreślone. Te myśli, których nie chciała lub o których nie powinna myśleć. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam, a powiew świeżości okazał się dla mnie przyjemną odmianą.
"Dotyk Julii" to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Pochłania, przyciąga i magnetyzuje nie tylko wspaniałą oprawą graficzną, ale także i opisem. To zniewalające połączenie antyutopii z romansem, które spodoba się nie tylko wiernym fanom gatunku, ale także i wielbicielom niezapomnianych wrażeń. Już nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po kontynuację, "Sekret Julii"!
http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2014/01/tahereh-mafi-dotyk-julii.html
"Dotyk Julii" to, można by rzec, prawdziwy fenomen young adult. Od momentu, gdy zauważyłam tę powieść w zapowiedziach wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Czas mijał, a książka nie trafiała w moje ręce, ale zapomnieć o sobie nie dawała. Raz po raz czytałam pozytywne recenzje tego dzieła i w końcu zostało mi dane je przeczytać... i wiecie co? Dlaczego to jest takie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-09
"Too late" to książka autorstwa popularnej pisarki Colleen Hoover. Dodam, że jest ona jedną z moich ulubionych autorek. Ta pozycja jest reklamowana jako inne oblicze Hoover, jako mroczna historia ociekająca seksem i przemocą. Colleen Hoover pisała tą powieść, gdy miała blokadę pisarską w stosunku do innych swoich książek. Pierwotnie "Too late" miało nigdy zostać niewydane, autorka bowiem jedynie publikowała rozdziały tej historii w Internecie i udostępniła je swoim czytelnikom. Byłam niesamowicie ciekawa jak sprawdzi się to nowe oblicze Colleen Hoover i czy mi się spodoba. Teraz, po lekturze tej książki zdecydowanie mogę powiedzieć, że tak!
Sloan nigdy nie miała łatwego życia z matką narkomanką i chorym bratem, którym od najmłodszych lat musiała sama się opiekować. Gdy więc poznaje charyzmatycznego Asę, szybko się w nim zakochuje, a on otacza ją opieką... Pozornie. Ich związek jest bowiem pełen przemocy i agresji. Asa ma obsesję na punkcie dziewczyny, jest zazdrosny o każdego mężczyznę przebywającego w jej towarzystwie. Asa jest nieobliczalny i pogrążony w uzależnieniach, nie tylko od imprez. Sloan tkwi w toksycznym związku ze względu na swojego brata i wsparcie finansowe od Asy... Jednak powoli ta toksyczna relacja zaczyna ją wyniszczać. Życie jednak zaskakuje ją, gdy pojawia się w nim Carter. I wszystko powoli zaczyna stawać się niebezpieczną grą pomiędzy tych trojgiem: Sloan, Asą i Carterem...
Po lekturze "Too late" jestem wstanie zrozumieć dlaczego Colleen Hoover początkowo nie chciała jej wydawać. Ta książka bowiem nie przypomina żadnej innej powieści tej pisarki. I mi się bardzo spodobało to jej nowe i mroczne oblicze. Bo pomijając wiele wątków pełnych toksyczności, ta książka jest po prostu dobra. Została ona napisana podobnym stylem co inne powieści Colleen Hoover, czyli dobrym. Hoover nie przebiera w słowach, ostro opisuje intymne sceny. "Too late" zawiera wiele brutalnych opisów scen seksu, nie ma tutaj subtelnego i niewinnego seksu czy wzruszających randek. Ta książka jest ostra i prawdziwa. Sloan przeszła przez piekło wiele razy i przechodzi przez nie nadal.
Jedną z największych zalet "Too late" jest prowadzenie przez Colleen Hoover kilkutorowej narracji. Pozwala to na poznanie punktu widzenia każdego bohatera (Sloan, Asa oraz Carter). Pozwala to na spojrzenie czytelnikowi na wszystko z innej strony i poznanie subiektywnych opinii postaci, bowiem każda z nich różne sytuacje postrzega w różny sposób. Ponadto autorka opublikowała rozdziały "Too late" w takiej samej kolejności jak publikowała je w Internecie, udostępniając swoim czytelnikom. Akcja w tych rozdziałach nie zawsze toczy się chronologicznie, dlatego dzięki temu czytelnik ma też okazję poznać np. przeszłość bohaterów.
Asa to postać, którą ciężko rozszyfrować. Owszem, jest on okrutny, brutalny i pozbawiony wyrzutów sumienia. Ale gdy czytelnik dowiaduje się o jego przeszłości, zaczyna mu niechętnie trochę współczuć. A przynajmniej ja miałam takie odczucia. Asa to tragiczny bohater, który miał ciężką przeszłość. Nie chciałabym w żaden sposób go usprawiedliwiać, lecz przez pokazanie jego doświadczeń po prostu zaczynałam mu współczuć. Trochę mi go było po ludzku żal, bo odniosłam wrażenie, że wisi nad nim fatum, które przesądza o jego życiu. Jakby on sam był już na zawsze skazany na życie w toksycznych związkach i na handel narkotykami. Tak też chyba postrzegał on sam siebie.
Spotkanie z "Too late" mogę zaliczyć do udanych. Bardzo przypadło mi do gustu to nowe i mroczne oblicze Colleen Hoover, o które szczerze jej nie posądzałam. Po jej przeczytaniu miałam natłok myśli i dużą mieszaninę emocji. Zdecydowanie polecam!
https://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2019/09/colleen-hoover-too-late.html
"Too late" to książka autorstwa popularnej pisarki Colleen Hoover. Dodam, że jest ona jedną z moich ulubionych autorek. Ta pozycja jest reklamowana jako inne oblicze Hoover, jako mroczna historia ociekająca seksem i przemocą. Colleen Hoover pisała tą powieść, gdy miała blokadę pisarską w stosunku do innych swoich książek. Pierwotnie "Too late" miało nigdy zostać niewydane,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
Książka o parze przechodzącej kryzys z pozoru wydaję się być bardzo oklepanym i banalnym pomysłem, a przynajmniej tak myślałam od początku. Mając jednak małe doświadczenie w czytaniu powieści Colleen Hoover wiedziałam, że mogę spodziewać się czegoś więcej... I się nie myliłam. Gdy tylko zaczęłam czytać "Wszystkie nasz obietnice" całkowicie przepadłam!
Główni bohaterowie tej powieści, Quinn i Graham poznali się obok mieszkania, gdzie ich obecni partnerzy dokonali zdrady. To niespodziewane spotkanie zmienia ich życie. Oboje mają ciężkie decyzje do podjęcia - czy pozostaną z obecnymi partnerami i wybaczą zdradę, czy się rozstaną. Wydawałoby się, iż Quinn i Graham nigdy więcej się nie spotkają. Jednak, jak wiadomo los bywa przewrotny i ich ścieżki ponownie się krzyżują...
"Wszystkie nasze obietnice" to fantastyczna książka, która ma wszystko, czego szukam w tego rodzaju powieściach. Wartka akcja, sympatyczni bohaterowie i w tle ukazane bardzo ludzkie problemy sprawiają, iż przy czytaniu mogłam bez problemu wczuć się w sytuację protagonistów. Z niepokojem i wypiekami śledziłam rozwój akcji, niezwykle zaciekawiona, czy bohaterom uda się przezwyciężyć ciężki kryzys. Czy wyjaśnią oni między sobą wszystkie niedopowiedzenia i animozje. Ta książka niesamowicie mnie wciągnęła, a Colleen Hoover tą pozycją udowodniła, że jest świetną pisarką i nawet z najbardziej oklepanego pomysłu może zrobić hit.
Colleen Hoover ma dar do budowania napięcia. Bardzo spodobał mi się zabieg przeplatania dobrych chwil w życiu bohaterów z tymi złymi. Buduje to napięcie, ale także i ciekawość jak potoczą się dalsze losy postaci. Ukazywanie przez autorkę dobrych chwil sprawia, iż czytelnikowi niemal ciężko uwierzyć, jak źle potoczyło się małżeństwo Quinn i Grahama. Jak wcześniej tak kochający i dobrze dogadujący się ludzie mogli przestać się dogadywać i toczyć nieustanne kłótnie? Jesteście ciekawi, czy im się uda? Czy przetrwają? To są pytania, które nieustannie towarzyszyły mi przy czytaniu.
Głównym wątkiem, a także kością niezgodny pomiędzy głównymi bohaterami jest bezpłodność. Nie da się ukryć, iż jest to temat tabu. Ludzie boją się o tym mówić, jednak jest to realny i istniejący problem, z którym zmaga się wiele par. Świetnie, że Colleen Hoover zdecydowała się złamać to tabu i poruszyć ten temat w swojej historii.
"Wszystkie nasze obietnice" spodobają się nie tylko nieuleczalnym romantyczkom, ale też każdemu, komu kryzys w związku i zwyczajne, ludzkie problemy nie są obce. Czyli na pewno większości. Autorka z pozornie banalnej fabuły potrafi stworzyć coś wyjątkowego. Pochłonęłam tą powieść w jeden dzień i na pewno sięgnę po inne książki tej pisarki.
https://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2019/03/colleen-hoover-wszystkie-nasze-obietnice.html
Książka o parze przechodzącej kryzys z pozoru wydaję się być bardzo oklepanym i banalnym pomysłem, a przynajmniej tak myślałam od początku. Mając jednak małe doświadczenie w czytaniu powieści Colleen Hoover wiedziałam, że mogę spodziewać się czegoś więcej... I się nie myliłam. Gdy tylko zaczęłam czytać "Wszystkie nasz obietnice" całkowicie przepadłam!
Główni bohaterowie...
2019-08-11
Lily Bloom to dwudziestotrzyletnia kobieta, która ma za sobą trudne doświadczenia i przemoc w rodzinie. Bohaterka chce zapomnieć o swojej przeszłości przeprowadza się do Bostonu, aby zacząć nowe i lepsze życie. Tam, kobieta spełnia swoje marzenie i otwiera własną kwiaciarnię, którą prowadzi z prawdziwą pasją i zaangażowaniem.
Pewnego dnia Lily poznaje ambitnego lekarza, Ryle'a Kincaid'a. Między obojgiem od razu pojawia się nić porozumienia i wzajemne przyciąganie. Między obojgiem rodzi się trudna do pokonania wzajemna fascynacja. Nic jednak nie jest takie, jakie się wydaje... A w sercu Lily wciąż ma miejsce jej pierwsza miłość z dzieciństwa.
Colleen Hoover to niezwykle popularna pisarka, jej twórczość dla mnie również nie pozostaje obca. Mam za sobą kilka książek tej pisarki, wszystkie wspominam bardzo dobrze. Najbardziej przypadły mi do gusty jej interesujące pomysły na fabułę, a przede wszystkim bardzo dobry warsztat pisarski."It ends with us" to kolejna jej powieść, po którą sięgnęłam i która mnie nie zawiodła. Poprzeczkę postawiłam wysoko, ale ta powieść zdecydowanie jej sprostała. To będzie moja ulubiona książka pani Hoover. Naprawdę, jestem nią zachwycona i oczarowana!
"It ends with us" porusza mocny temat, jakim jest przemoc w rodzinie. Główna bohaterka, Lily Bloom nie miała łatwego życia z despotycznym ojcem i uległą matką. Jednak poradziła sobie i znalazła lepsze życie w Bostonie. Temat przemocy w rodzinie mam wrażenie jest trochę tematem tabu. Nie rozmawia się o nim, a osoby borykające się z tym problemem unikają przyznania się przed samymi sobą, że przemoc jest obecna w ich życiu. Colleen Hoover wiele mi uświadomiła tą powieścią. Zawsze patrzy się na kobiety będące w związkach pełnych agresji i przemocy z pogardą, z wypisanym pytaniem "Dlaczego ona z nim jest?". Pani Hoover pokazała, że to wcale nie jest takie proste, jakby się wydawało. To odejście wcale nie jest łatwym zadaniem. Kobiety, które żyją w takich związkach często robią to z jednego powodu... bo kochają. Kochają i ciągle tłumaczą sobie, że będzie lepiej, że nie chciał... Ciągle pojawia się jakaś wymówka, a kiedy są dzieci, jest jeszcze ciężej. Wielki plus dla Colleen Hoover za ukazanie siły kobiet, które się zmagały z przemocą. Wielki szacunek wzbudziła we mnie nie tylko Lily Bloom, ale także Jenny Bloom, jej matka.
"It ends with us" to książka, która jest świetna, a na to wpływa kilka czynników. Nie tylko fabuła, nie tylko bohaterowie, ale także sam kunszt pisarski. A ten Colleen Hoover ma naprawdę dobry. Uwielbiam jej warsztat pisarski. Jest prosty, ale jednocześnie nie brakuje w nim obrazowych opisów, pięknych cytatów, przesyconych emocjami. Hoover ma naprawdę unikalny styl pisania. Umie przelać na papier prawdziwe emocje. Już wcześniej polubiłam jej książki, a przez tą historię pani Hoover staje się jedną z moich ulubionych pisarek!
Lektura "It ends with us" pochłonęła mnie bez reszty. Cudowna, świetnie napisana książka z mocnym przekazem, która zapada w pamięć. Cała historia wciągnęła mnie już od pierwszej strony, do połowy lektury myślałam, że wiem czego się spodziewać, ale okazało się, że nie wiem. Autorka nieźle mnie zaskoczyła dalszym przebiegiem fabuły. "It ends with us" nie przypomina innych książek Colleen Hoover. Ta historia jest bardziej dojrzalsza, pełna głębi i ukrytego mroku. Przysparza wiele różnych emocji. Powieść ta uczy, aby nie patrzeć na przemoc w rodzinie stereotypowo, żeby nie szykanować kobiet, które tkwią w takich związkach. To książka, która na długo zapadnie mi w pamięć! Bardzo polecam!
http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2019/08/colleen-hoover-it-ends-with-us.html
Lily Bloom to dwudziestotrzyletnia kobieta, która ma za sobą trudne doświadczenia i przemoc w rodzinie. Bohaterka chce zapomnieć o swojej przeszłości przeprowadza się do Bostonu, aby zacząć nowe i lepsze życie. Tam, kobieta spełnia swoje marzenie i otwiera własną kwiaciarnię, którą prowadzi z prawdziwą pasją i zaangażowaniem.
Pewnego dnia Lily poznaje ambitnego lekarza,...
Pewnego dnia, a dokładnie 9 listopada poznają się dwie osoby: Fallon oraz Ben. Ten dzień na zawsze zmienia ich życie. Oboje są sobą zauroczeni od samego początku, lecz postanawiają, że w obecnych momentach ich życia nie potrzebują związku, który według nich, nie pozwoli im w pełni rozwinąć skrzydeł. Ben oraz Fallon postanawiają więc spotykać się co roku, 9 listopada przez pięć lat. Ich wzajemna fascynacja jest tak silna, że postanawiają oni, aby dać sobie chociaż jeden dzień w roku... Jednak nie więcej.
Tak rozpoczyna się ich ciekawa przygoda, która na zawsze odmieni ich życie...
Każda książka napisana przez Colleen Hoover niesie za sobą niezapomnianą przygodę. Nie inaczej było także w przypadku "November 9", o której słyszałam od wielu fanów, że jest to najlepsza powieść pani Hoover. Moim zdaniem nie jest najlepsza, ponieważ większe wrażenie wywarł na mnie tytuł "It ends with us", niemniej "November 9" to wciąż niezwykle wciągająca i ciekawa historia. Colleen Hoover napisała o dwójce zagubionych, lecz ambitnych młodych ludziach, którzy nie chcą stawiać miłości i związku ponad wszystko inne, dlatego wiec postanawiają, aby spotykać się co roku, tego samego dnia przez pięć lat. Sam pomysł na tą historię jest nietypowy i zdecydowanie zyskał moje uznanie, choć przyznaję, że z trudem mogłabym uwierzyć, że podobna historia zdarza się w rzeczywistości. Ciężko mi uwierzyć, że dwie osoby pomiędzy którymi jest niezaprzeczalna chemia mogłyby z tego zrezygnować... To jednak fikcja literacka, która rządzi się swoimi prawami. Niemniej uważam, że taki pomysł spotykania się co roku przez pięć lat jest rozsądną ideą. Fallon oraz Ben poznali się w młodym wieku, wczesny związek nie pozwoliłby im na wystarczające rozwinięcie skrzydeł. Poprzez spotykanie się raz w roku upewnili się oni, że jedynie ich potrzeby oraz będą najważniejsze, a nie potrzeby drugiej osoby. Często spotyka się związki, w których jedna strona jest zdominowana przez drugą. Jedna strona bardziej zaniedbuje siebie, stawiając na piedestał potrzeby ukochanego. Nie jest to zdrowe podejście. Uważam, że trzeba dojrzeć do poważnego związku, w którym obie osoby będą mogły rozwijać się w zadowalający dla siebie sposób.
Colleen Hoover to od lat jedna z moich ulubionych pisarek. Jej powieści praktycznie zawsze mi się podobają i sięgając po nie wiem, że się nie zawiodę. Pani Hoover pisze nie tylko niezwykle ciekawie, tworzy także bohaterów z krwi i kości, a jej książki niosą również za sobą wiele uniwersalnych prawd. „November 9” poniekąd jest o tym, jak ważne jest, aby na pierwszym miejscu stawiać swoje potrzeby i ambicje, a nie miłość. Najważniejsza jest bowiem miłość do samego siebie.
Serdecznie polecam!
http://mojeksiazkoweniebo.blogspot.com/2019/11/colleen-hoover-november-9.html
Pewnego dnia, a dokładnie 9 listopada poznają się dwie osoby: Fallon oraz Ben. Ten dzień na zawsze zmienia ich życie. Oboje są sobą zauroczeni od samego początku, lecz postanawiają, że w obecnych momentach ich życia nie potrzebują związku, który według nich, nie pozwoli im w pełni rozwinąć skrzydeł. Ben oraz Fallon postanawiają więc spotykać się co roku, 9 listopada przez...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to