Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Gorsza niż pierwsza część - 6/10.

"Republice smoka" akcja pędzi tak szybko, że zaczyna to męczyć czytelnika. Pościgi, potyczki, strategie - tego według mnie było za dużo.

Po przeczytaniu "Babla - o konieczności przemocy" nie zdziwiło mnie również, że najczarniejszymi charakterami okazali się BIALI ludzie z Zachodu. A jakże!😂 To już standard, że aktorka w roli złoli obsadza białych ludzi. Stara, dobra Rebecca Kuang, której tendencyjność zobaczyliśmy już w "Babelu"

Na plus: dobre pokazanie fanatyków religijnych i samo zakończenie.

Gorsza niż pierwsza część - 6/10.

"Republice smoka" akcja pędzi tak szybko, że zaczyna to męczyć czytelnika. Pościgi, potyczki, strategie - tego według mnie było za dużo.

Po przeczytaniu "Babla - o konieczności przemocy" nie zdziwiło mnie również, że najczarniejszymi...

Rozwiń Zwiń

Fenomenalna - 9/10.

Cieszę się, że po nieudanym i źle skonstruowanym "Babelu", dałam szansę Rebece Kuang. "Wojna makowa" to wciągająca pozycja. Zdecydowanie lepsza niż "Babel".

Rzadko czytam fantastykę. Jak wiele innych czytelników cierpię na syndrom "post-Potterowy", czyli trudno mi pokochać inne książki fantastyczne po dzieciństwie spędzonym z Harrym. Zawsze podświadomie szukam w nich odpowiedników Dumbledore'a albo Snape'a. I oczywiście nie znajduję! Dlatego po przeczytaniu nowej fantastyki czuję niedosyt i poczucie, że to nie jest mój ukochany, magiczny świat. Na przykład chciałam pokochać "Zakon drzewa pomarańczy", ale uznałam to za słabiznę. Nic nie potrafi zapełnić luki po serii Rowling. I tak od lat!

"Wojna makowa" to pierwsza pozycja po Potterze, która tak mnie wciągnęła (no dobra - PRAWIE tak 😂). Rin to bohaterka za którą od początku trzymamy kciuki. Jej sukces polega na ciężkiej pracy i determinacji. Pierwsza część książki to takie "Karate kid". Mało w pierwszych 300 stronach magii i bardziej przypomina to powieść przygodową, ALE w następnych rozdziałach pojawiają się magiczne moce i bogowie.

Sama Rin nie jest kryształowa, co bardzo mi się podoba. Nie jest czarna, ani biała. Czasami przez nienawiść czerpie siłę. Inni bohaterowie również są ciekawie wykreowani. Zmieniają się, popełniają błędy, czasami bywają okrutni.

O ile pierwsza część powieści rozgrywa się w szkole, to druga połowa koncentruje się na wojnie. Przyznam, że ta pierwsza bardziej przypadła mi do gustu. Rozgrywała się wolniej i była skupioną na kreśleniu sylwetek postaci.

Najważniejsze atut to jednak to, że choć "Wojna makowa" została napisana przez kobietę, to -uwaga! - głównym wątkiem nie jest miłość 🤪 To odświeżającej po nudnej fantastyce, która bazuje często na perypetiach miłosnych bohaterek, a nie na budowaniu świata.

Fenomenalna - 9/10.

Cieszę się, że po nieudanym i źle skonstruowanym "Babelu", dałam szansę Rebece Kuang. "Wojna makowa" to wciągająca pozycja. Zdecydowanie lepsza niż "Babel".

Rzadko czytam fantastykę. Jak wiele innych czytelników cierpię na syndrom "...

Rozwiń Zwiń

Średnia - 5/10.

"Lęk" wypada gorzej niż "Przypadłość". Choć początek zdaje się obiecujący, wkrótce fabuła staje się przewidywalna. Naprawdę możemy przewidzieć niektóre zwroty akcji i
postępowania bohaterów (które są typowe dla akcji w horrorach).

Zakończenie rozczarowujące - nie dlatego, że jest dość pesymistyczne. Brakuje jakiegoś zaskoczenia czytelnika.

Bardzo przypadła mi do gustu "Winda" i "Przypadłość'. "Lęk" nie jest tragicznie słaby, ale gorszy od wspomnianych pozycji.

Średnia - 5/10.

"Lęk" wypada gorzej niż "Przypadłość". Choć początek zdaje się obiecujący, wkrótce fabuła staje się przewidywalna. Naprawdę możemy przewidzieć niektóre zwroty akcji i
postępowania bohaterów (które są typowe dla akcji w horrorach).

Zakończenie rozczar...

Rozwiń Zwiń

Pisana pod tezę - 5/10.

Na początek mała ZAGADKA:

Jest czwórka przyjaciół - Hindus, Chińczyk, czarna dziewczyna z Haiti i biała dziewczyna z Anglii. Jak myślicie - kto z nich okaże się gnidą i zdradzi pozostałą trójkę?

Jeśli odgadliście, to brawo - znacie już całą fabułę książki.🤦

Ta książka mnie rozczarowała. Jest nie tylko napisana tendencyjne. Bohaterowie są płascy, papierowi, trudno ich polubić. Ciężko im kibicować i z wielką ulgą przyjmuje się to, że niektórzy z nich umierają😂 Tylko dziewczyna z Haiti byłaby ciekawą postacią. Byłaby, gdyby autorka bardziej rozbudowała jej wątek. Niestety tego nie zrobiła...

Wszyscy BIALI bohaterowie są źli. Możnaby pomyśleć, że bez tych "złych" Anglików świat płynąłby mlekiem i miodem! Taaa... Cóż, wystarczy spojrzeć na współczesne, WOLNE i NIEZALEŻNIE Indie i Chiny. Zaiste, wspaniałe się tam dzieje. I prawa człowieka są w tych krajach bardzo przestrzegane 😂😂😂 Nie to, co u tych złych, białych imperialistów!

Książka jest również źle skonstruowana. Mało dialogów. Trudno również uwierzyć w przyjaźń czwórki. Bo tego nie widać! W pierwszym tomie Harrego Pottera, który ma tylko 300 stron lepiej pokazano przyjaźń niż w 750-stonicowym "Bąblu".

Ta powieść ma tylko dwa plusy - sam pomysł magii (sztabek) i piękne wydanie (ukłony dla Fabryki Słów). Piękna okładka, zabarwione na czarno boki, wspaniałe ilustracje. Cudo!

Pisana pod tezę - 5/10.

Na początek mała ZAGADKA:

Jest czwórka przyjaciół - Hindus, Chińczyk, czarna dziewczyna z Haiti i biała dziewczyna z Anglii. Jak myślicie - kto z nich okaże się gnidą i zdradzi pozostałą trójkę?

Jeśli odgadliście, to brawo - znacie już całą fabułę książki.🤦

Ta k...

Rozwiń Zwiń

Świetna - 8/10.

Jakiś czasu temu przeglądając ofertę Empiku, zastanawiałam się, czy jej nie kupić. Wtedy zrezygnowałam na rzecz innych książek. Przedwczoraj byłam w Biedronce i sięgając do stoiska z literaturą, w ręce wpadła mi ONA. Pomyślałam: przeznaczenie! Wychodzi na to, że jak masz kupić jakąś książkę, to wcześniej czy później to zrobisz😂

"Nowy Jork. Opowieści o mieście" to napisana lekkim piórem relacja z pobytu autorki w Wielkim Jabłku. Podoba mi się, że Magdalena Żelazkowska nie pominęła kwestii ekonomicznych, bo one są przecież równie ciekawe. I tak dowiedziałam się, jak trudno wynająć mieszkanie, jakie stosy papierów trzeba przedstawić, aby cieszyć się nowym lokum. I ten brak pralek! Kto by pomyślał...😂

Niejednokrotnie czytając, wyjmowałam telefon i sprawdzałam jakieś miejsce w telefonie z ciekawości. (np. Hoboken, Cafe Lało, hotel Plaza).

Zdziwiło mnie podejście Nowojorczyków do dzieci. Od razu pomyślałam, że niektórym tzw. polskim, roszczeniowym "madkom" przydałaby się taka szkoła życia w USA. Brak płatnego urlopu macierzyńskiego, brak rozczulania się nad bąbelkiem...😜 Trochę współczuję autorce, że jedno spóźnienie do żłobka po dziecko, od razu traktowane jest bardzo poważnie!

Na koniec warto dodać, że ta pozycja jest pięknie wydana. W środku jest DUŻO zdjęć. Polecam!

Świetna - 8/10.

Jakiś czasu temu przeglądając ofertę Empiku, zastanawiałam się, czy jej nie kupić. Wtedy zrezygnowałam na rzecz innych książek. Przedwczoraj byłam w Biedronce i sięgając do stoiska z literaturą, w ręce wpadła mi ONA. Pomyślałam: przeznaczenie! Wychodzi na to, że jak masz k...

Rozwiń Zwiń