rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Opinia o tej książce z pewnością będzie polaryzująca, ale jedno mogę rzec na pewno:

Abercrombie skutecznie potrafi wbić czytelnikowi nóż w bebechy, przekręcić go i zostawić, by tenże mógł długo się zastanawiać co z nim zrobić...

Opinia o tej książce z pewnością będzie polaryzująca, ale jedno mogę rzec na pewno:

Abercrombie skutecznie potrafi wbić czytelnikowi nóż w bebechy, przekręcić go i zostawić, by tenże mógł długo się zastanawiać co z nim zrobić...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sanderson pompuje książkę za książką, i, zgodnie z jego ścisłym harmonogramem nadszedł czas żebyśmy uświadczyli 4 tomu jego najsłynniejszego cyklu.

Nasz żółty koleżka Odium miał lekkie utarcie nosa, ale z planów nie rezygnuje. Ale wojna światowa pomiędzy Świecącymi a Krabami wciąż trwa i trwa, bo nikt nie potrafi zyskać znaczącej przewagi. Więc zaczynają się bardziej ryzykowne podejścia do tematu i praca najtęższych głów na Rosharze.

Sanderson na szczęście utrzymuje nieszablonowe podejście do fabuły, więc sytuacja panująca na szarganym burzami kontynencie kontynuuje być intrygująca i nieprzewidywalna, a uniwersum pokazuje kolejne warstwy niczym cebula z biedronki.

Bohaterowie spełniają swoją rolę, ale moje zainteresowanie nimi (zwłaszcza Dalinarem, Kaladinem i Shallan) nieco w tym tomie się ochłodziło. Shallan zwłaszcza robi w tym tomie za nieco fałszujące drugie skrzypce dla świetnego jak zawsze Adolina. Kaladin robi trochę za Bruce'a Willisa w Szklanej Pułapce, a Dalinar nadal jest, hmm, Dalinarem?

Venli sama w sobie jest interesującą postacią, ale poświęcenie jej rozdziałów flashbackowych (razem z Eshonai) trochę mijało się z celem. Większość z nich praktycznie nic nowego nie wnosiła i zaryzykowałbym stwierdzenie że na ich pominięciu nic by się nie straciło.

Pozytywnym zaskoczeniem były natomiast rozdziały Navani, która dostała w tym tomie sporą rolę, oraz Adolina.

Mimo drobnych potknięć, nadal pozycja obowiązkowa dla fanów serii.

Sanderson pompuje książkę za książką, i, zgodnie z jego ścisłym harmonogramem nadszedł czas żebyśmy uświadczyli 4 tomu jego najsłynniejszego cyklu.

Nasz żółty koleżka Odium miał lekkie utarcie nosa, ale z planów nie rezygnuje. Ale wojna światowa pomiędzy Świecącymi a Krabami wciąż trwa i trwa, bo nikt nie potrafi zyskać znaczącej przewagi. Więc zaczynają się bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Perfekcyjna kontynuacja serii.

Można się było obawiać, że jako środkowy tom trylogii, będzie zaledwie przygotowaniem gruntu pod trzeci tom, ale to nie jest problemem w tym przypadku.

Gdy pierwsze trybiki intryg zaczęły się zazębiać, fabuła zaczęła pędzić z tak zawrotnym tempem, że ciężko było książkę odłożyć. I uwierzyć, że tyle mogło się wydarzyć przez te kilkaset stron.

Postacie robią się coraz bardziej wyraziste, ale to nic dziwnego. Abercrombie zawsze miał talent do pisania barwnych, różnorodnych postaci. Orso zwłaszcza zrobił na mnie duże wrażenie w tej części, jak również Rikke. Leo ciężko lubić, jest zacofanym głupkiem ale jego rozdziały się czytało wyjątkowo dobrze.

Jak dobrze że na ostatni tom trzeba będzie poczekać tylko rok.

Perfekcyjna kontynuacja serii.

Można się było obawiać, że jako środkowy tom trylogii, będzie zaledwie przygotowaniem gruntu pod trzeci tom, ale to nie jest problemem w tym przypadku.

Gdy pierwsze trybiki intryg zaczęły się zazębiać, fabuła zaczęła pędzić z tak zawrotnym tempem, że ciężko było książkę odłożyć. I uwierzyć, że tyle mogło się wydarzyć przez te kilkaset...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecie podejście, tym razem udane, by zabrać się za ten owiany specyficzną sławą cykl.

Specyficzną, ponieważ tak skrajnych opinii o cyklu ciężko słyszeć.
Jedni doceniają go za mnogość wątków, epicką skalę i świat przedstawiony. Inni twierdzą, że świat jest niespójny, i niepotrzebnie przekombinowany.
Postacie są czasem określane jako charakterystyczne i, pomimo małego czasu im poświęconego, dobrze zarysowane. A czasem jako wycięte z tektury rodem z kampanii D&D.
Niektórzy chwalą za zabieg "wrzucenia czytelnika na głęboką wodę". Inni twierdzą, że to był zabieg wręcz przesadzony.
I prawdę powiedziawszy, ze wszystkimi tymi opiniami ciężko się chociaż trochę nie zgodzić.

Przede wszystkim należy autora pochwalić za pomysłowość. Sporo elementów świata przedstawionego jest nietypowa, wręcz egzotyczna i interesująca. Podobnie zabiegi fabularne oraz postacie.

Główny problem jest w tym, że wszystko jest opisane dość chaotycznie. Czytelnik musi wyłapywać interesujące go informacje z natłoku tego co się dzieje, niczym ryby z rzeki.

Punkt widzenia przeskakuje co stronę z osoby na osobę, rzez co ciężko się skupić na aktualnej sytuacji (chociaż jeżeli się już przyzwyczai do tego, można ten zabieg docenić).

Choć w opisach tego co się dzieje wkrada się często chaos, dialogi pomiędzy postaciami czyta się porównywalnie lepiej. Jakość postaci jest natomiast różna. Występują ciekawe osobistości (Rake, Kruppe, Paran, Dujek), ale pomiędzy nimi wkradają się przeciętniaki. Głównym przykładem są złodzieje z Darudżystanu - 3 odmienne punkty widzenia z których charakterem nie wyróżnia się żaden. Możnaby podmienić ich imiona w niektórych rozdziałach i ciężko byłoby się zorientować że jest coś nie tak.

To dopiero pierwszy tom, ale wystarczająco mnie zaciekawił by kontynuować. Doceniam serie, w których nie można do końca przewidzieć w którym kierunku potoczy się fabuła.

Trzecie podejście, tym razem udane, by zabrać się za ten owiany specyficzną sławą cykl.

Specyficzną, ponieważ tak skrajnych opinii o cyklu ciężko słyszeć.
Jedni doceniają go za mnogość wątków, epicką skalę i świat przedstawiony. Inni twierdzą, że świat jest niespójny, i niepotrzebnie przekombinowany.
Postacie są czasem określane jako charakterystyczne i, pomimo małego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Fani tej serii mają nie lada gratkę. Nie dość, że Abercrombie wraca do niej w wielkim stylu, to jeszcze dbając o swoich czytelników napisał całą trylogię w zanadrzu. Oznacza to nie tylko to, że czas oczekiwania na kolejne tomy znacznie się skróci, ale też że książka sama w sobie czyta się jak integralna część całości, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że każdy element historii działa jak w pięknej maszynie, gdzie przyczynia się do funkcjonowania całości.
Na wstępie zaznaczę, że pomimo słów autora, że od tego tomu można rozpocząć przygodę z universum, stanowczo tego nie polecam. Choć historia skonstruowana jest w ten sposób, że prawdopodobnie będzie się mogło nadążyć za tym co się dzieje, to autor sowicie nagradza starych fanów wplątując w nią stare postaci, czy nawiązując w dialogach do wydarzeń mających miejsce w poprzednich częściach. Jako minimum zalecam przeczytanie pierwszej trylogii oraz "Bohaterów" oraz ewentualnie "Zemsta najlepiej...".
Co do samej książki - wydarzenia mają miejsce 30 lat po zakończeniu ostatniej trylogii. Unia została dotknięta przez niebywale szybką rewolucję przemysłową, a miejscowa ludność nie nadąża za wprowadzanymi zmianami. W sercu państwa wybuchają zamieszki, na granicy dochodzi do kolejnej wojny ze strony Północy. Gurkhul niespodziewanie spotkał się z problemami wewnątrz państwa, a w rezultacie duża część jego ludności szuka azylu w Adui, z pewnością nie ku uciesze miejscowych. Całość wrze, a pomimo tego Bayaz, Pierwszy z Magów, nadal znajduje czas na swoje intrygi i grę cieni...
Po raz kolejny, jak w przypadku "Ostrza" otrzymujemy głównie wstęp do właściwej historii, mimo tego sama w sobie radzi sobie wyjątkowo dobrze i oferuje kilka konkluzji.
W wir tych wydarzeń zostaje wpleciona nowa gama bohaterów. Część z nich to dzieci dobrze nam znanych bohaterów, część to nowe twarze próbujące znaleźć miejsce w świecie.
Jak zwykle u Abercrombiego, postacie są wyraziste, ciekawe i wielowymiarowe. Większość z nich już od pierwszego rozdziału jest w stanie wywrzeć duże wrażenie (czy to pozytywne czy to negatywne) by później wraz z rozwojem fabuły nie raz zaskoczyć. Szóstka z plusem dla tego Pana, zwłaszcza za kreacje Orsa i Savine.
Drobny przytyk - nie jestem fanem motywów związanych z przepowiedniami, więc i w tym tomie nieco kręciłem na to nosem.
Nic tylko czekać na kolejną część, która już będzie w następnym roku. Jeżeli poziom się utrzyma, szykuje się jedna z najlepszych trylogii w dziejach fantasy.

Fani tej serii mają nie lada gratkę. Nie dość, że Abercrombie wraca do niej w wielkim stylu, to jeszcze dbając o swoich czytelników napisał całą trylogię w zanadrzu. Oznacza to nie tylko to, że czas oczekiwania na kolejne tomy znacznie się skróci, ale też że książka sama w sobie czyta się jak integralna część całości, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że każdy element...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"There's nothing in this world as satisfying as the sound of a beautifully made machine working perfectly"

Wyśmienita, a zarazem nietypowa książka fantasy.
Główny bohater, Orhan, jest pułkownikiem oddziału inżynierów. Na codzień zajmuje się tym czym prawdziwy inżynier się zazwyczaj zajmuje - budowaniem mostów i naciąganiem prawa do własnych, egoistycznych potrzeb.

Pracuje dla Imperium, jednak jego pochodzenie utrudnia mu nieco pięcie się w górę po drabinie społecznej. Kiedy jednak ogromna potęga rebeliantów decyduje się na zrobienie "porządku" w tymże imperium, Orhan jako jeden z niewielu z głową na karku postanawia się im oprzeć. Nie mając jednak siły wojskowej musi wykorzystać to co posiada, bez względu na koszty i moralne rozterki by obronić miasto, którego ludzie go nienawidzą.

To co właśnie wyróżnia tą książkę na tle innych pozycji fantasy to właśnie czysty pragmatyzm głównego bohatera. Nietypowe pomysły, sprytne wykorzystywanie tego co ma się pod ręką. Dodatkowo ciekawe podejście do spraw taktycznych i tym, że nie bohaterstwem wygrywa się walki. Trzeba też czasem walczyć nieczysto, zwłaszcza przeciwko takiemu przeciwnikowi.

Orhan jest genialną postacią. Do ideału mu daleko. Jest egoistyczny, potrafi być mściwy, nie zna się zbytnio na ludziach, bardziej specjalizuje się w ich zawodzeniu. A jednak gdzieś tli się w nim wola walki za tych których (przynajmniej on) nazywa przyjaciółmi.

Całość jest napisana w stylu zdania relacji, więc często w narrację wkrada się lekki chaos. Dialogi są sprowadzane do krótkich akapitów, niektóre wydarzenia są opisane na podstawie domysłów osoby opowiadającej, czy nagle odchodzimy od relacji bo tej osobie się coś nagle przypomniało, o czym "należałoby wspomnieć". Moim zdaniem ten zabieg sprawił, że książka jest tym bardziej świeża i sprawia mnóstwo frajdy.

Polecam każdemu kto ma okazję dobrać się do ebooka i mam nadzieję, że trafi niedługo na polski rynek. (Zwłaszcza że, jak zauważył mój kolega, Orhan wpasowuje się tak doskonale w polską mentalność :) ).

"There's nothing in this world as satisfying as the sound of a beautifully made machine working perfectly"

Wyśmienita, a zarazem nietypowa książka fantasy.
Główny bohater, Orhan, jest pułkownikiem oddziału inżynierów. Na codzień zajmuje się tym czym prawdziwy inżynier się zazwyczaj zajmuje - budowaniem mostów i naciąganiem prawa do własnych, egoistycznych potrzeb.

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę się czyta jakby weteran Dungeons and Dragons przysiadł i opisał kampanię w której świetnie się bawił z kolegami.
To czy ten fakt cię odstrasza czy intryguje - zależy tylko i wyłącznie od ciebie.
Dla mnie? Sympatycznie było przeczytać coś mniej biorącego się na poważnie i skupić się na wariackich przygodach starych wyg w biznesie najemniczych.
Paczka składa się ze zróżnicowanych indywiduów których lata świetności dawno minęły. Nie są to może najgłębsze postacie jakie spotkacie ale na potrzeby przykucia uwagi do końca książki się sprawdzili.
<bardzo drobne spoilery poniżej>
Poziom humoru bywa różny, czasem pojawią się niezłe żarty sytuacyjne, czasem parodyzowanie DnD, czasem autor zniża się do poziomu "Strasznych filmów" gdzie bohaterowie "przez przypadek" zażywają zbyt dużą dawkę viagry czy kobieta puszcza się na lewo i prawo myśląc że mąż pozostaje w niewiedzy.
Jeśli jesteście w stanie przymknąć oko na takie rzeczy lub się trochę odmóżdżyć przy lekturze - polecam.
Ja osobiście pomimo lekkości lektury dokończyłem ją już bardziej z obowiązku niż przyjemności, bo zaczęła mnie nieco nużyć. Ale ciężko nie stwierdzić że znajdzie się być może ktoś komu ten typ przygody przypadnie do gustu.

Książkę się czyta jakby weteran Dungeons and Dragons przysiadł i opisał kampanię w której świetnie się bawił z kolegami.
To czy ten fakt cię odstrasza czy intryguje - zależy tylko i wyłącznie od ciebie.
Dla mnie? Sympatycznie było przeczytać coś mniej biorącego się na poważnie i skupić się na wariackich przygodach starych wyg w biznesie najemniczych.
Paczka składa się ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O ile dobrze pamiętam, oryginalnym pomysłem na tę książkę według Sandersona było połączenie "Jak wytresować smoka" oraz filmu "Top gun" i osadzenie tego w klimatach s-f.
Pomimo tego że po części się z tym zgodzę, w "Do gwiazd" w dalszym ciągu czuć mocny powiew świeżości i ciężko powiedzieć że tego typu nawiązania sprawiają, że jest bardzo przewidywalna.
Książka jest przeznaczona dla młodszych czytelników, więc podszedłem do lektury z nieco obniżoną gardą. Ale i bez tego ciężko by było znaleźć sporo słów krytyki.
Motywem przewodnim jest ciągła próba wyjścia z cienia przodków. Ojciec Spensy, głównej bohaterki zostaje uznany za dezertera i tchórza przez co ona na codzień musi konfrontować się z nietolerancją w świecie, gdzie walka jest jedyną szansą na przetrwanie ludzkości. Spensa więc próbuje pokazać wszystkim dokoła jak bardzo jest zadziorna i waleczna, co czasem jest irytujące, ale jednocześnie w pełni zrozumiałe w kontekscie.
Co mnie najbardziej pozytywnie zaskoczyło, to jak płynnie i wiarygodnie została pokazana jej ewolucja na przestrzeni jednej książki. Widać jak bardzo od czasów "Elantris" autor poprawił się w dziedzinie charakteryzacji postaci.
I to nie dotyczy tylko głównej bohaterki, każda poboczna postać ma coś ciekawego do dodania do historii i daleko im od jednowymiarowych kartonów niejednokrotnie pojawiających się w tego typu literaturze.
Po za tym, że książka daje sporo frajdy, znakomicie potrafi również zagrać mocniejsze tony by nadać historii napięcia i niepewności.
Tak jednak żeby się do czegoś doczepić: denerwuje mnie strasznie maniera Sandersona wymyślania własnych przekleństw na potrzeby każdej serii. Tutaj już wyjątkowo brzmiało to nienaturalnie, a czytałem po angielsku.

O ile dobrze pamiętam, oryginalnym pomysłem na tę książkę według Sandersona było połączenie "Jak wytresować smoka" oraz filmu "Top gun" i osadzenie tego w klimatach s-f.
Pomimo tego że po części się z tym zgodzę, w "Do gwiazd" w dalszym ciągu czuć mocny powiew świeżości i ciężko powiedzieć że tego typu nawiązania sprawiają, że jest bardzo przewidywalna.
Książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest poprzeczka. Wysoko podniesiona, drwiąco każąca wątpić że nie da się jej przekroczyć.
Jest skala. Rozrasta się z każdym tomem i napawa strachem że wszystko się zbyt rozejdzie.
I jest Robert M. Wegner. Spokojnie patrzący na nieme wyzwanie rzucone przez polski krąg miłośników fantastyki. Zakasuje rękawy i po prostu bierze się do pracy, niepewny czy podoła.
Ale jest sukces, mimo wszystko. Bo czy ktokolwiek w głębi serca w niego wątpił?

Imperator się niecierpliwi. Wszystko wskazuje, że sytuacja wymyka się spod kontroli, a jego wywiady nie potrafią przestać prowadzić gierek. Echa wydarzeń z poprzednich części zaczynają nabierać rozpędu i ukazywać spectrum wielkiej gry, w której nasi bohaterowie nawet nie byli pewni czy uczestniczą. Bóstwa są zmartwione, wojny są prowadzone na skalę która już od dawna nie miała tu miejsca. A swoją obecność zaznaczają siły które nie były brane dotąd pod uwagę.

Gdybym miał najlepiej przedstawić ten tom, nazwałbym go "więcej niż satysfakcjonującym". Z rezerwą podchodziłem do faktu, że jednym z głównych tematów tego tomu będzie niewolnictwo, ale na szczęście Wegner wybrnął z tego wątku w całkiem niezły sposób. Udowodnił przy okazji dlaczego seria jest nazywana klasową militarną fantastyką. Opisy bitwy są żywe. Taktyka jest przemyślana i interesująca. Strony konfliktu mają wyraźny powód by stać po swojej stronie, jednocześnie nie popadając w wyraźny czarno-biały podział.

Kolejnym miłym zaskoczeniem był wątek Key'li. Nie byłem fanem jej wątku w Niebie ze stali, ale tutaj był genialny. Nie dość że zapewnił sporo informacji o świecie mroku, to trzymał cały czas w niepewności co do tego co stanie się dalej.

Górska Straż umacnia swoją pozycję bandy zakapiorów której się nie da nie lubić. Altsin, tym razem z bardziej wyraźnym towarzyszem jest w dalszym ciągu jedną z najbardziej barwnych postaci. I nie przestaje być moją ulubioną.

No i Deana. Na początku tomu zdarzała mi się nawet ochota na omijanie jej wątku, bo w porównaniu do innych brakowało tutaj elementów suspensu i wyraźnej iskry. Wraz z rozwojem historii jednak coraz milej byłem zaskoczony jej trzeźwym podejściem do sytuacji, do jakiej została zmuszona.

Jest rozmach. I jest pustka po skończonej lekturze wraz z ponurym okresem oczekiwania.

P.S. Niech się powergraph ogarnie i znajdzie w końcu jakiegoś wydawcę w języku angielskim. Na świecie fanów malazańskiej liczących na coś nowego i dobrego nie brakuje. A jak widzę że tak przeciętne serie jak Cykl Demoniczny Bretta, Nocny Anioł lub Pryzmat Weeksa mają światowy rozgłos to mnie zalewa fala goryczy. A Meekhan ledwo na rodzimym rynku się reklamuje, bo głównie fani odwalają pod tym względem robotę.
Do dzieła!

Jest poprzeczka. Wysoko podniesiona, drwiąco każąca wątpić że nie da się jej przekroczyć.
Jest skala. Rozrasta się z każdym tomem i napawa strachem że wszystko się zbyt rozejdzie.
I jest Robert M. Wegner. Spokojnie patrzący na nieme wyzwanie rzucone przez polski krąg miłośników fantastyki. Zakasuje rękawy i po prostu bierze się do pracy, niepewny czy podoła.
Ale jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Harry Pot.. Dresden i Kryminalne Zagadki Chicago.

Jest biedny. To problem, więc chwyci się każdej pracy by zarobić na kromkę chleba. I na duże mieszkanie z laboratorium. I kota. Czy uda mu się podtrzymać mieszczański tryb życia? Przekonajmy się!

Harry jest magiem. Jeżeli myślicie że to oznacza, że będzie na poczekaniu wymyślał nowe, niewspomniane wcześniej metody ruszenia fabuły z miejsca i ucieczki z sytuacji w które się sam przez głupotę wpakował, to gratuluję, zgadliście.
Autor nie stara się być przesadnie konsekwentny w tworzeniu swojego uniwersum.

Jest magiem, który zajmuje się konsultacją spraw kryminalnych z policją. Jeśli spodziewacie się kolejnego serialu kryminalnego z ekscentrycznym detektywem którego nikt nie bierze na poważnie ale to on i tak odwala całą robotę. To cóż, zgadliście.
Jest samotnikiem, ale dżentelmenem. Jeśli myślicie że to znaczy że duża część książki będzie poświęcona meandrowaniu pomiędzy różnymi potencjalnymi sympatiami to... no wiecie
Podsumowując - dostałem dokładnie to czego się spodziewałem. Czy to znaczy że lektura była zła? A to już inna sprawa.
To z definicji jest po prostu niezłe czytadło. Nic ambitnego. Nic wysokich lotów. Ale trochę frajdy na pewno sprawi każdemu kto chce sięgnąć po coś lekkiego.

Harry Pot.. Dresden i Kryminalne Zagadki Chicago.

Jest biedny. To problem, więc chwyci się każdej pracy by zarobić na kromkę chleba. I na duże mieszkanie z laboratorium. I kota. Czy uda mu się podtrzymać mieszczański tryb życia? Przekonajmy się!

Harry jest magiem. Jeżeli myślicie że to oznacza, że będzie na poczekaniu wymyślał nowe, niewspomniane wcześniej metody ruszenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Remix Władcy Pierścieni z demonami.

Trzeba przyznać, że w połowie tomu akcja wyraźnie przyspiesza i po raz pierwszy chyba od pierwszego tomu czuje się jakiekolwiek zagrożenie ze strony demonów. Zebrana Drużyna Pierścienia pędzi przed siebie serwując całkiem przednią kampanię Dungeons and Dragons.
Wszystko ulatuje jednak w "otchłań" gdy autor decyduje się pójść w zakończeniu na łatwiznę i zaserwować tanią deus ex machinę która rozwiązuje wszystkie problemy świata i sprawia że wątki poboczne które podejrzewało się o brak relewancji względem fabuły na prawdę takie się stają.

Seria mogłaby być na prawdę solidną trylogią, szkoda że trochę zbytnio się to rozmyło

Remix Władcy Pierścieni z demonami.

Trzeba przyznać, że w połowie tomu akcja wyraźnie przyspiesza i po raz pierwszy chyba od pierwszego tomu czuje się jakiekolwiek zagrożenie ze strony demonów. Zebrana Drużyna Pierścienia pędzi przed siebie serwując całkiem przednią kampanię Dungeons and Dragons.
Wszystko ulatuje jednak w "otchłań" gdy autor decyduje się pójść w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Brnąc dalej i dalej w serię zaprezentowaną przez Bretta mam coraz większe wrażenie, że albo jest delikatnym zboczeńcem albo próbuje nieudolnie wcisnąć do swoich książek "odrobinę" kontrowersji.

Zwłaszcza to widać w tym tomie, gdzie już na samym początku mamy do czynienia z leśnymi orgiami, masowymi kastracjami i kilku innymi "perełkami" o których wolę nawet nie wspominać. Na szczęście później częstotliwość takich momentów spada, ale człowiek się zastanawia - po co? Ale ten temat już zostawmy.

Co do fabuły - już od trzeciego tomu miałem wrażenie że niepotrzebnie się ta seria rozłazi. Wątki polityczne zarówno w pastiszu Arabii jakim jest Krasja, jak i w pseudo-Europie nigdy zbyt ciekawe nie były, ani nie miało się wrażenia jakby ten tłum przeciętnych postaci wzbogacał jakkolwiek historię którą próbuje tu przekazać. Zwłaszcza że motyw demonów zszedł przez to na drugi plan tracąc mocno na znaczeniu.
I tu się nie poprawia sytuacja, przynajmniej na początku. Leesha zyskała trochę władzy i zajmuje się... no niczym sensownym. Khaffit jest w rękach sadysty który się na nim mści. Drużyna Pierścienia przygotowuje się niby do ostatecznego starcia. Ale jak? żegnając się po kolei ze wszystkimi.
Brakuje temu wszystkiemu wyraźnego celu i poczucia, że to wszystko ma jakieś znaczenie w szerszym znaczeniu.
Cóż, jeszcze ostatni rozdział prze de mną. Po cichu liczę, że Brett jednak mnie pozytywnie zaskoczy, bo sam pomysł na fabułę i uniwersum od początku przypadł mi do gustu i są elementy które nadal mnie przy kontynuacji trzymają. Żal trochę, że po pierwszym tomie wykonanie trochę kulało.

Brnąc dalej i dalej w serię zaprezentowaną przez Bretta mam coraz większe wrażenie, że albo jest delikatnym zboczeńcem albo próbuje nieudolnie wcisnąć do swoich książek "odrobinę" kontrowersji.

Zwłaszcza to widać w tym tomie, gdzie już na samym początku mamy do czynienia z leśnymi orgiami, masowymi kastracjami i kilku innymi "perełkami" o których wolę nawet nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pierwsza trylogia "Z mgły zrodzonego" oferowała dość klasyczno-pompatyczną (często w naiwny sposób) opowieść o wyrwaniu się z jarzma ciemiężcy i próbie zbudowania życia i społeczeństwa na nowych fundamentach. Okraszona przy tym nietypowym uniwersum z dopracowanym systemem magii, który był perfekcyjnie wykorzystywany w angażujących scenach akcji, przy czasem-nieźle-czasem-przeciętnie zarysowanych postaciach.
Podchodząc do drugiej trylogii miałem podobne oczekiwania (robiąc sobie przed tym "lekką" przerwę). Zaskoczyła mnie jednak, i to bardzo pozytywnie.
Przede wszystkim - poprawa warsztatu literackiego (nadal to nie jest Hemingway, ale poprawę trzeba docenić). Postacie są świetnie zarysowane, akcja stoi w dalszym ciągu na dobrym poziomie, system magii i uniwersum przeszło lekką reformę dzięki czemu nie ma się odczucia powtarzalności.
Sanderson zdecydował się również na lżejszy ton trylogii. Jest więcej humoru który działa całkiem nieźle, zwłaszcza dzięki Wayne'owi. Poważne motywy nadal są poruszane, czasem wkrada się delikatna pompatyczność, ale nie jest to aż tak odczuwalne jak w oryginalnej trylogii.
Fabuła nie jest jakaś znowu ambitna (wkrada się kilka klisz), ale nie musi. Pozostałe elementy ją wynagradzają.

Pierwsza trylogia "Z mgły zrodzonego" oferowała dość klasyczno-pompatyczną (często w naiwny sposób) opowieść o wyrwaniu się z jarzma ciemiężcy i próbie zbudowania życia i społeczeństwa na nowych fundamentach. Okraszona przy tym nietypowym uniwersum z dopracowanym systemem magii, który był perfekcyjnie wykorzystywany w angażujących scenach akcji, przy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odyseja kosmiczna... na tratwie.

Do Endymiona zabrałem się stosunkowo długo. Poprzednie tomy mnie zafascynowały - oryginalny pomysł na fabułę, ciekawie poprowadzone wątki z mgiełką tajemnicy odnośnie tego gdzie to wszystko może zmierzać.

W stosunku do tego tomiszcza natomiast miałem mieszane uczucia, przez które nieraz musiałem zmuszać się w zasadzie, aby go dokończyć (kilka dłuższych przestoi też się pojawiło). Dlaczego?
No cóż, parę powodów się znajdzie.

Po pierwsze postacie. Raul - ot, czasem porywczy, ale robi w końcu to co słuszne i pracuje za dwóch. A.Bettick - czyli kulturalny robot specjalizujący się w byciu nijakim.
I Enea - czyli Mary Sue najczystszej postaci. Idealna na wskroś 10-latka która już jest mądrzejsza i sprytniejsza niż cały wszechświat bo tego wymaga od niej fabuła. Z jednej strony rozumiem, że to opowieść z perspektywy Raula który sam w sobie ją idealizuje, ale nie zmienia faktu że ten motyw wydaje się miałki i dość kliszowaty.

Jest jeszcze de Soya, który jest względnie interesujący, jednak jego wątek potrafi być nieco męczący przez pompatyczność jaką nadaje mu cały nastrój Paxu, czyli panoszącego się wszędzie Kościoła.

Fabuła nie robi wrażenia - od płyną sobie z punktu A do pktu B, poczym do pktu C podziwiając po drodze krajobrazy i usuwając mniej lub bardziej uciążliwe kłody pod nogami. Czasem zderzą się ze sobą ale zawsze uciekną w ostatnim momencie.

Samo uniwersum pozostaje ciekawe - zwłaszcza kierunek w którym zostało ukształtowane po wydarzeniach z Triumfu.

Odyseja kosmiczna... na tratwie.

Do Endymiona zabrałem się stosunkowo długo. Poprzednie tomy mnie zafascynowały - oryginalny pomysł na fabułę, ciekawie poprowadzone wątki z mgiełką tajemnicy odnośnie tego gdzie to wszystko może zmierzać.

W stosunku do tego tomiszcza natomiast miałem mieszane uczucia, przez które nieraz musiałem zmuszać się w zasadzie, aby go dokończyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwaga! Książka powoduje znaczny wzrost poziomu testosteronu, nagły wzrost włosów na klacie i chęć wyjścia na siłkę.

Joe Abercrombie zdążył już nas przyzwyczaić do swojego dość trzeźwego podejścia do tematu średniowiecznego fantasy, gdzie na honorze daleko nie zajedziesz, dawne krzywdy nie zostają łatwo wybaczone, a nawet Gandalf potrafi być skończonym bucem.
W tej książce dostajemy to w podwójnej dawce.

Trafiamy na pole wojny, wywołanej przez wydarzenia z końca "Ostatniego argumentu Królów". Dostajemy przy tym całą plejadę Bohaterów, których poczynania śledzimy. W większość są to mężczyźni z krwi i kości, weterani wojenni i inne szumowiny które trafiły w wir wydarzeń.

Joe na pewno dobrze potrafi bawić się słowem, wrażenie robią zwłaszcza rozdziały w których punkt widzenia przeskakuje pomiędzy postaciami epizodycznymi. Cynizm wojenny jaki wylewa się z książki na dłuższą metę potrafi zmęczyć, ale pomimo tego książkę połknąłem z wypiekami na twarzy.

Uwaga! Książka powoduje znaczny wzrost poziomu testosteronu, nagły wzrost włosów na klacie i chęć wyjścia na siłkę.

Joe Abercrombie zdążył już nas przyzwyczaić do swojego dość trzeźwego podejścia do tematu średniowiecznego fantasy, gdzie na honorze daleko nie zajedziesz, dawne krzywdy nie zostają łatwo wybaczone, a nawet Gandalf potrafi być skończonym bucem.
W tej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bogu znudziły się potopy, ale ludzie stali się niegrzeczni i przestali recyklingować śmieci, więc stwierdził "A może by tak ześlę na nich fale mutacji genetycznych? Zrobię tak że wszyscy dorośli, bo przecież wszyscy zawinili, zwariują, a dzieci niech sobie radzą świecie gdzie wszystko próbuje je zabić. Są uroczy, poradzą sobie. Taa, to dobry pomysł".

Tak w skrócie prezentuje się uniwersum "Innego świata". Jeżeli stwierdziliście że coś jest nie tak, to od razu mówię, że to nie jest pamiętnik z pobytu w sowieckim łagrze, źle trafiliście.

Ta niezbyt przydługa powieść Młodzieżowa (przez duże M) opowiada o losach kilku nastolatków którzy musieli zapomnieć o sielankach związanych z dzieciństwem, zakasać rękawy i przeżyć w tym zwariowanym świecie przygotowanym przez naturę.

Kilka słów o postaciach: nie łudźcie się, że znajdziecie coś oryginalnego, tytułowe trio to w zasadzie główne postacie dziecięce z Harrego Pottera - wiecznie drażliwy, ale wytrwały główny bohater, który jest na tyle wyjątkowy, że mroczna siła odwiedza go w snach i coś od niego chce, wszechstronnie uzdolniona intelektualistka i niezdarny kolega o wielkim sercu. Postacie poboczne również się zbytnio nie wyróżniają.

Z drugiej strony natomiast, ciężko nie docenić autora jeśli chodzi o styl, w jakim książka jest napisana. Przyjemnie się czyta, a sceny akcji zapewniają sporą dozę niepewności. Samo uniwersum, jest dość zwariowane i unikatowe, pomijając parę elementów przy których się przewaraca oczami o 180 stopni (Np pretensjonalne powtarzanie, jak to matka natura się pewnie wkurzyła, bo ludzie tacy dla niej niedobrzy i w ogóle).
Być może sięgnę bo następne tomy, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.
Podsumowując - lekka, niezobowiązująca przygodówka, skierowana raczej dla młodszych czytelników.

Bogu znudziły się potopy, ale ludzie stali się niegrzeczni i przestali recyklingować śmieci, więc stwierdził "A może by tak ześlę na nich fale mutacji genetycznych? Zrobię tak że wszyscy dorośli, bo przecież wszyscy zawinili, zwariują, a dzieci niech sobie radzą świecie gdzie wszystko próbuje je zabić. Są uroczy, poradzą sobie. Taa, to dobry pomysł".

Tak w skrócie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Życie ponad śmiercią, siła ponad słabością, Sanderson ponad pisaniem inżynierki.

W skrócie, współczuję tym którzy są zmuszeni czekać na polskie tłumaczenie. Po stosunkowo spokojnym wstępie, w tej części dopiero zaczyna się poważna akcja, na którą tyle czekaliśmy. I naprawdę mam to na myśli. Sanderson serwuje nam to, czego byśmy się po nim spodziewali i jeszcze więcej. Ostatni akt to totalna jazda bez trzymanki i chwili oddechu. Dostajemy odpowiedzi na mnóstwo pytań i niedopowiedzeń, przy okazji dostając cały zestaw nowych.

Parę wątków widać że nie wykorzystało swojego potencjału w pełni, ale przy tylu emocjach, pościgach, wybuchach, starożytnych bóstwach, świecących latających ludkach, świecącej lasce ze schizofremią, łysym zabójcy z nazbyt rozmownym mieczem i wiecznej konsternacji Dalinara jest to na prawde wybaczalne.

P.S. Przed zabraniem się za drugą część tomu doradzam przeczytanie "Rozjemcy" (Warbreakera). Zadziwiająco sporo wątków i motywów się wplata w Archiwum, a ich wyłapywanie dostarcza sporo satysfakcji.

Życie ponad śmiercią, siła ponad słabością, Sanderson ponad pisaniem inżynierki.

W skrócie, współczuję tym którzy są zmuszeni czekać na polskie tłumaczenie. Po stosunkowo spokojnym wstępie, w tej części dopiero zaczyna się poważna akcja, na którą tyle czekaliśmy. I naprawdę mam to na myśli. Sanderson serwuje nam to, czego byśmy się po nim spodziewali i jeszcze więcej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie muszę przekonywać do kontynuacji czytania tych, którzy 2 pierwsze tomy mają za sobą - i tak to zrobią.
Inną kwestią natomiast jest czy warto pochwycić pierwszą część już teraz - gdy druga dotrze dopiero za kilka ładnych miesięcy.
Zacznijmy od jasnych stron - to nadal jest Archiwum jakie dobrze znamy. Postacie pokazują wyraźnie jak się zmienili, jednocześnie starając się pogodzić ze swoją przeszłością - co zdaje się być motywem przewodnim tomu.
Kaladin stoi przed szansą spotkania się z rodziną i przemyślenia swojego czasu jako niewolnik.
Shallan desperacko próbuje uniknąć starcia z tym, co zrobiła.
Most czwarty próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji.
No i Dalinar. To jego przeszłość tym razem jest eksponowana w poświęconych temu rozdziałach. Trzeba przyznać, że zgrabnie wybrnął Sanderson pokazując jak bardzo innym człowiekiem był Czarny Cierń w trakcie swoich podbojów a jednocześnie dość realistycznie pokazując jego przemianę w dziadunia z którego honor wylewa się hektolitrami.
Książka potrafi zaskoczyć, świat jest dalej świetnie rozbudowywany - przychodzi nam dogłębnie poznać miasto Urithiru.
Ma też swoje słabostki - brakuje kilku postaci (Seth, Trefniś), niektóre wątki, zwłaszcza po pierwszych interludiach wydają się stać w miejscu lub niewiele wnosić. Np. motyw zabójstwa Sadeasa czy wyprawy do Kholinaru.
No i właśnie tu jest problem - Sanderson ma zwyczaj powoli budować wątki, ale na końcu zawsze ma się wrażenie że po coś to wszystko było - w przypadku braku drugiej części na horyzoncie ma się zbytnie uczucie niedosytu.
Ja raczej nie będę miał z tym problemu - bo już powoli będę się zabierał za angielską wersję. Ale ci którzy z językiem nie są za pan brat, polecam na spokojnie poczekać na drugą część, żeby zjeść cały obiad a nie tylko przystawkę.

2 słowa o tłumaczeniu - doceniam że tak szybko się o nie wydawnictwo postarało, ale ten pośpiech jest dość widoczny - zdania często tłumaczone dosłownie i niezbyt składnie, jest trochę literówek (nawet w nazwie rozdziału - "Sztuka dypolacji" - serio?) i pomyłek terminologicznych. Da się przeżyć, ale mimo wszystko polecam całość w oryginale.

Nie muszę przekonywać do kontynuacji czytania tych, którzy 2 pierwsze tomy mają za sobą - i tak to zrobią.
Inną kwestią natomiast jest czy warto pochwycić pierwszą część już teraz - gdy druga dotrze dopiero za kilka ładnych miesięcy.
Zacznijmy od jasnych stron - to nadal jest Archiwum jakie dobrze znamy. Postacie pokazują wyraźnie jak się zmienili, jednocześnie starając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nic nowego na tej ziemi" - chciało by się rzec. Znajome motywy - zdrada, upadek, chęć zemsty. Znajome archetypy postaci - dumny barbarzyńca, silna charakterem królowa, poczciwy osiłek, bohater walczący sprytem. Znajomy świat - gdyby nie wzmianki o elfach przypuszczać by można że dzieje się to na Ziemi.
A jednak... powiem prosto z mostu - takich książek też trzeba. Przyjemna przygoda, dobra zabawa, świetnie napisane, nawet jeśli odrobinę przewidywalne. Postacie, mimo że często, jak mówiłem, archetypowe to jednak mają coś w sobie, co przyciąga uwagę.
Ogółem, mało ambitna, ale porządna książka.

"Nic nowego na tej ziemi" - chciało by się rzec. Znajome motywy - zdrada, upadek, chęć zemsty. Znajome archetypy postaci - dumny barbarzyńca, silna charakterem królowa, poczciwy osiłek, bohater walczący sprytem. Znajomy świat - gdyby nie wzmianki o elfach przypuszczać by można że dzieje się to na Ziemi.
A jednak... powiem prosto z mostu - takich książek też trzeba....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyka, choć nieco drażniąca.
Super inteligenty, wysportowany, utalentowany aktorsko, w sztukach walki oraz muzyce detektyw rozwiązuje zagadkę za zagadką razem z zakochanym w nim Watsonem (wierzę, że żona jest tylko przykrywką). Choć "z nim" użyte jest nieco nad wyraz, gdyż kombatant służy jedynie za kamerę oraz maszynkę do podważania tez Sherlocka. Ten oczywiście się tym nie przejmuje nigdy, bo zawsze wie więcej niż wszyscy pozostali. Nie dziwię się zbytnio, bo większość przewijających się postaci jest dość płaska i przewidywalna.
Żeby tak ciągle nie narzekać - Doyle całkiem nieźle posługuje się piórem, zagadki same w sobie stanowią przyjemność, a okazjonalny humor Sherlocka może sprawić, że się człowiek uśmiechnie.
Trzeba też uwzględnić fakt, że to klasyka gatunku, a wady wśród takich powinno się zdecydowanie bardziej wybaczać niż w dziełach nowszych.

Klasyka, choć nieco drażniąca.
Super inteligenty, wysportowany, utalentowany aktorsko, w sztukach walki oraz muzyce detektyw rozwiązuje zagadkę za zagadką razem z zakochanym w nim Watsonem (wierzę, że żona jest tylko przykrywką). Choć "z nim" użyte jest nieco nad wyraz, gdyż kombatant służy jedynie za kamerę oraz maszynkę do podważania tez Sherlocka. Ten oczywiście się tym...

więcej Pokaż mimo to