OPINIE UŻYTKOWNIKÓW

Dodaliście już:
4
0
opinii o książkach

Najnowsze opinie

awatar Dawid Gawał...
1874
1874
Video-opinia Spotkanie Agnieszka Ptak
9,0 / 10
14.05.2024
Opinia Manuskrypt Dantego. Tom 1. Dziennik końca czasu Tomek Miłowicki
8,0 / 10
14.05.2024

Kuba ma dar. Potrafi przekazywać innym bliskim mu osobom swoje myśli oraz widzi, gdy dzieje się im krzywda. Jego partnerem jest Igor, zmagający się z depresją, dzielny i odważny chłopak. Razem z przyjaciółmi Kuby z pracy, Kasandrą, Konradem oraz Sebą, muszą stawić czoła niewyobrażalnie złej sile, którą pragnie wydobyć na światło dzienne...

Czytaj więcej
Filtry

Opinie i Video-opinie [40]

Sortuj:
więcej

Na półkach: , , ,

Bardzo lubię wyprawy autorów w czasy swojego dzieciństwa, trochę próbują się ze sobą rozliczyć, odszukać siebie, zrozumieć. Spisując i porządkując wspomnienia, kreują to swoje dzieciństwo, miętoszą urywki wspomnień, walczą z tą sknerą, z tym zamkniętym mechanizmem. I sposób, w jaki dany autor to robi, wiele mówi o nim samym. A Lem, tak jak genialnie tworzył światy tak i genialnie przedstawił początek swojego świata. Fajnie mu to wyszło.

Bardzo lubię wyprawy autorów w czasy swojego dzieciństwa, trochę próbują się ze sobą rozliczyć, odszukać siebie, zrozumieć. Spisując i porządkując wspomnienia, kreują to swoje dzieciństwo, miętoszą urywki wspomnień, walczą z tą sknerą, z tym zamkniętym mechanizmem. I sposób, w jaki dany autor to robi, wiele mówi o nim samym. A Lem, tak jak genialnie tworzył światy tak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każdy posiadacz aniołka tudzież bombelka po tej książce się wzdrygnie (w tym i ja, dumna matka najpiękniejszego i najmądrzejszego dwulatka jaki kiedykolwiek chodził po ziemi ;). Niedzieciaty zaś pochwali swój wybór. Moje oczy nie widziały jeszcze tak sugestywnie oddanego problemu przeludnienia. Zgroza!

Do tego w pakiecie zanurzenie się po szyję w psychodelicznym klimacie, absurdzie i grotesce. Plus trochę Matrixa, dużo ułudy, sporo profetyzmu i wysublimowanego poczucia humoru.

Po prostu Lem.

Każdy posiadacz aniołka tudzież bombelka po tej książce się wzdrygnie (w tym i ja, dumna matka najpiękniejszego i najmądrzejszego dwulatka jaki kiedykolwiek chodził po ziemi ;). Niedzieciaty zaś pochwali swój wybór. Moje oczy nie widziały jeszcze tak sugestywnie oddanego problemu przeludnienia. Zgroza!

Do tego w pakiecie zanurzenie się po szyję w psychodelicznym klimacie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

...nie wiem, ani się domyślam...jak On to robił...skąd czerpał swą wiedzę o innych światach i istotach je zamieszkujących, które opisywał.W którejś ze swoich opinii odnośnie jednej z jego książek, napisałem, że być może posiadał tą wiedzę ze źródła, którego nawet sobie nie uświadamiał, źródła wiedzy, z którego czerpać mogą tylko wybrańcy o odpowiednich predyspozycjach, wybrańcy posiadający kod dostępu do bazy danych o Wszechświecie, wybrańcy którym zezwolono na rozpowszechnianie wiedzy o Wszechświecie, mając na celu przygotowanie rodzaju ludzkiego na "Spotkanie". Ktoś powie-to przecież twór jego bogatej wyobraźni, produkt niczym nie skrępowanej fantazji...no dobrze niech i tak będzie, ale mimo wszystko, czytając "Eden" uważnie, wnikając w precyzyjne opisy tak miejsc, jak i istot ukazanych na stronicach tego dzieła , mimo wszystko odnosimy wrażenie, że autor był naocznym świadkiem tego wszystkiego, lub co najmniej uzyskał dostęp do prawdziwych informacji opisujących powyższe wydarzenia.Zapytamy: o czym to może świadczyć i czego dowodem, to być może?, odpowiedź jest tylko jedna, mianowicie:świadczyć to może i być dowodem na to, że z mistrzem literatury S-F do czynienia mamy i stąd wrażenie, że Lem czerpał wiedzę z wszechświatowego źródła informacji.
Powyższa książka, jak możemy dowiedzieć się z biograficznych źródeł tyczących twórczości S.Lem,rozpoczyna tzw.złoty okres twórczości pisarza i to rozpoczyna z przytupem od tak zwanego wysokiego C, jest wprost perfekcyjnie napisana pod każdym względem, nie brak jej niczego i niczego za dużo w niej nie ma, poziom harmonicznego zrównoważenia poszczególnych składowych, mających wpływ na wielkość i efekt końcowy danego dzieła jest w tym przypadku idealny, znajdujemy w tym dziele :doskonałe opisy topograficzne miejsca rozgrywających się wydarzeń, fascynującą fabułę, mistrzowskie budowanie napięcia, wraz z jego starannym stopniowaniem-wzrastającym niczym wskazówka zegara:powoli, lecz nieustająco, no i co najważniejsze doskonałe choć w moim odczuciu nieco zbyt pobieżne charakterystyki poszczególnych postaci, sześciu ziemian w osobach: Doktora, Cybernetyka, Fizyka, Chemika, Inżyniera i Koordynatora -szefa całej wyprawy, postaci barwnych, odmiennych, obdarzonych tak zaletami, jak i wadami, po prostu ludzi z krwi i kości, takich jak: ty, ja, ona, czy on.Smaczku dodaje i ciekawym zabiegiem literackim jest fakt, że tylko jeden z wyżej wymienionych obdarzony został przez autora imieniem, pozostali określani są tak, jak ich wyżej wymienione profesje, lub przypisane do nich funkcje.Nie sposób wspomnieć o istotach zamieszkujących planetę, na której przyszło naszym gwiezdnym wędrowcom wylądować, istotach zupełnie odmiennych od tego co znamy a jednocześnie mających w sobie jakiś pierwiastek z nami wspólny, coś co stanowi o tym,że wszyscy jesteśmy dziećmi wszechświata, rządzącego się podobnymi prawami, niezależnie od miejsca i czasu, prawami na których i przez które świat ten zaistniał.Najważniejszym czynnikiem decydującym o tym, jak odbierzemy powyższe dzieło, będzie nasz stosunek do literatury S-F.Jeśli lubimy sobie popuścić wodze fantazji i nie zasklepiamy się li tylko w ziemskim światku codzienności, do bólu realnym i prawdziwym, to przyjmiemy tą książkę z entuzjazmem, w innym przypadku przejdziemy obok niej a nie przez nią.Polecam

...nie wiem, ani się domyślam...jak On to robił...skąd czerpał swą wiedzę o innych światach i istotach je zamieszkujących, które opisywał.W którejś ze swoich opinii odnośnie jednej z jego książek, napisałem, że być może posiadał tą wiedzę ze źródła, którego nawet sobie nie uświadamiał, źródła wiedzy, z którego czerpać mogą tylko wybrańcy o odpowiednich predyspozycjach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciąż świeża, niezatarta przez czas i miejsce zamieszkania opozycja do upudrowanej cywilizacji bez zębów. Niezdezelowana pozycja, bez której nie powstałyby dzisiejsze produkcje fantastyczne na ekranach kin, jak ,,Matrix'' czy ,,Equilibrium''. Świat ponowoczesny z pigułkami szczęścia, farmakologiczna arkadia, gdzie rzeczywistość jest mniej pożądana od substytutów. Maskując tym samym brzydotę środowiska naturalnego oraz zastępując sztucznym tworzywem bogactwa smaków. Iluzyjna dystopia oraz utopia, która pęka w szwach przez bunt wewnętrzny. Gdzie halucynacja zastępuje doznania ośrodkowe, a woda z kranu wymieszana z dodatkami chemicznymi powoduje błogi uśmiech od ucha do ucha. Jakby Joker - socjopata z makijażem rozpylił gaz rozweselający. Szalony trip, narkotyczna wizja, fantomy, widziadła i szaleństwo tych, którzy decydują za nas - włamując się do ludzkich głów i rozpylając chemiczne aerozole wprawiając w stan wiecznego uśpienia.

Przerażająca, oniryczna wizja jutra skumulowana z dzisiejszym trendem na lekomanię w Stanach, atrakcyjność reklam działająca podprogowo i ślepa wiara w naukowców, w rządy i sztukę w holograficznych projekcjach. To, jak zaglądanie do sklepu z produktami codziennego użytku, i zamiast herbaty owocowej otrzymujesz słodzik, a napoje gazowane to przebarwione chemicznie płyny bez substancji naturalnej. Sztuczne spulchniacze i urojona rzeczywistość, gdzie symulacja miesza się z błędnym kodem w DNA, gdzie, podobnie, jak Morfeusz orzeka - ,,Co to znaczy: „prawdziwe”? Jak możesz zdefiniować „rzeczywistość”? Jeśli mówisz o tym, co możesz poczuć, co możesz powąchać, spróbować lub zobaczyć, to rzeczywistość jest tylko elektrycznymi impulsami interpretowanymi przez twój mózg''. Świetna rzecz, powiedziałbym, na czasie.

Wciąż świeża, niezatarta przez czas i miejsce zamieszkania opozycja do upudrowanej cywilizacji bez zębów. Niezdezelowana pozycja, bez której nie powstałyby dzisiejsze produkcje fantastyczne na ekranach kin, jak ,,Matrix'' czy ,,Equilibrium''. Świat ponowoczesny z pigułkami szczęścia, farmakologiczna arkadia, gdzie rzeczywistość jest mniej pożądana od substytutów. Maskując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spotkanie z obcym - krótko. Trudno zakwalifikować tą książkę - bo nie jest lekka, wręcz przeciwnie. I nie jest do końca sci-fi. Nawet powiedziałbym, że Sci-fi to jedynie otoczka, w której autor podaje nam prawdziwego obcego, trudnego w odbiorze, ale z którym na pewno warto się spotkać.

Spotkanie z obcym - krótko. Trudno zakwalifikować tą książkę - bo nie jest lekka, wręcz przeciwnie. I nie jest do końca sci-fi. Nawet powiedziałbym, że Sci-fi to jedynie otoczka, w której autor podaje nam prawdziwego obcego, trudnego w odbiorze, ale z którym na pewno warto się spotkać.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lem w swoim stylu - nie interesują go rozwiązania, lecz konfrontacja światopoglądowa. Zawitamy do Anglii, gdzie trupy ożywają z trumien, ale na krótko. Ktoś porywa ciała, a sprawca wydaje się nieuchwytny. Inspektor wzywa do siebie porucznika oraz doktorka. Sprawa jest tajemnicza, jak egipskie grobowce. Ucieka nam racjonalny osąd, a pozostaje domysł oraz interpretacja gniewnego umysłu, który domaga się odpowiedzi. Czy w zaginięciu denatów wplątane są siły nadnaturalne, spoza świata, a może to umysł jest pokraką i nie potrafi przyjąć wizji z kosmogonii? Czy wyjaśnieniem zagadki musi być logika oraz wyuczona półkula myśli? Ciężko nazwać ,,Śledztwo'' kryminałem czystego sortu. Nie prowadzi czytelnika przez zbiór podejrzanych, nie rzuca cieni na profile psychologiczne. Lema nie obchodzi finał ani zbieranie wrażeń z akcji poszukiwawczej. Kryminał to zasłona, by zacząć podważać świat materialny, a zgłębiać psychodeliczne stany świadomości, wykraczając poza faux pas, chłodną dedukcję znaną z dzieł Arthura Doyle. Sprawca jest niezbadany, jak meteoryt na pustyni. Pojawia się i znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Ciężko winić twórcę za niedomknięty epilog czy traktowanie kryminału jako ozdoby, bo Lem ani na chwilę nie wątpi, że ważniejsze od tropów są poszlaki ludzkiego odbicia w ofiarach. Kto boi się przekroczyć linię życia nie wie, że śpi w odrętwieniu. Zamykając się w furtce prywatnych myśli.

Lem w swoim stylu - nie interesują go rozwiązania, lecz konfrontacja światopoglądowa. Zawitamy do Anglii, gdzie trupy ożywają z trumien, ale na krótko. Ktoś porywa ciała, a sprawca wydaje się nieuchwytny. Inspektor wzywa do siebie porucznika oraz doktorka. Sprawa jest tajemnicza, jak egipskie grobowce. Ucieka nam racjonalny osąd, a pozostaje domysł oraz interpretacja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lem to jednak świetna odtrutka na zalewające nas konfekcyjne barachło literackie. Gdy człowiek już się przyzwyczai do uproszczonej psychologii postaci, bitych od sztancy dialogów i akcji pędzącej bez specjalnego meandrowania od punktu A do punktu B, trafia się taki Lem i przywraca pion. Bo to za każdym razem literatura przez wielkie L. Wysoka półka, o której istnieniu się zapomina, tonąc w tasiemcowych produkcyjniakach i na ogół pozbawionych wszelkich ambicji chałturkach.

Proza Lema nie wybacza. Łupie między oczy bogactwem językowym, swadą, ogromną erudycją, a do tego atakuje akcentami filozoficznymi i popętloną, niełatwą do interpretacji fabułą. Najprawdziwsza uczta, która wymaga jednak pewnego skupienia i otwartości umysłu. Uczta, która wyciska siódme poty z szarych komórek, postawionych przed ścianą rebusów i puzzli. To lektura elitarna...

Naturalnie nie inaczej jest z "Pamiętnikiem..." - to powieść skomplikowana, mętna, wieloznaczna, trochę kafkowska w ogólnym wydźwięku, naszpikowana nowosłowiem i fikcyjnymi naukowymi terminami, czytająca się jednak zadziwiająco dobrze, i z zainteresowaniem. Pogmatwane i niejasne realia tak wciągają piętrowo budowanymi absurdami, że z ochotą brnie się w przedstawiony przez autora świat zamkniętej społeczności, żyjącej w ciągłej inwigilacji i w ciągłym podejrzeniu, że każda ze spotkanych osób może być szpiegiem - zwykłym, przeciągniętym z powrotem na "właściwą" stronę, a być może powtórnie nawróconym. I to kilkakroć. W zasadzie nikt już nie wie, jak wygląda prawda, a całe życie, każdy najdrobniejszy gest i zachowanie, są rozpatrywane wyłącznie w kategoriach szyfru, czy wręcz szyfru w szyfrze. Powieść niesamowita, spiskowa, być może stanowiąca inspirację dla Huberatha i jego "Portalu zdobionego posągami"...

Lem to jednak świetna odtrutka na zalewające nas konfekcyjne barachło literackie. Gdy człowiek już się przyzwyczai do uproszczonej psychologii postaci, bitych od sztancy dialogów i akcji pędzącej bez specjalnego meandrowania od punktu A do punktu B, trafia się taki Lem i przywraca pion. Bo to za każdym razem literatura przez wielkie L. Wysoka półka, o której istnieniu się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko już gdzieś było. Jasne, że było! Tyle, że Lem był pierwszy! Niczym książkowy ocean rozpierzchł się on po umysłach pisarzy z całego świata, tworząc w nich rozmaite symetriady, asymetriady i mimoidy!

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko już gdzieś było. Jasne, że było! Tyle, że Lem był pierwszy! Niczym książkowy ocean rozpierzchł się on po umysłach pisarzy z całego świata, tworząc w nich rozmaite symetriady, asymetriady i mimoidy!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli dobrze liczę przeczytałem najsłynniejszą powieść Lema po raz trzeci i za każdym razem robi ona na mnie coraz głębsze wrażenie i przejmuje zawartą w niej wizją. Wszystko w dziele Lema olśniewa, wszystko ma znaczenie i jest na swoim miejscu. Po prostu tutaj autor Bajek robotów osiągnął pełnię swoich dążeń literackich. To nie jest fantastyka pulpowa, eskapizm i fifoludki, jak z pogardą o science fiction mówią niektórzy nadęci krytycy. Lem tworzy powieściowy traktat o granicach ludzkiego poznania i naszym miejscu we wszechświecie. Pomysł na fabułę jest oryginalny i bogaty treściowo, wykonanie zaś finezyjne. Naczelny temat SF, kontakt z inną cywilizacją, inną formą rozumnego życia zostaje przez Lema bardzo poważnie potraktowany, pytanie o kontakt znajduje pesymistyczną odpowiedź, która stanowi jedną z głównych tez lemowego pisarstwa. W Solaris inną formą świadomości niż ludzka jest żywy(myślący?) ocean ruchomej plazmy, zdolny do celowego działania. Okazuje się ona tak dalece inna od naszej, że wszelkie próby nawiązania porozumienia okazują się niemożliwe.

W powieści punktem wyjścia jest ten właśnie organiczny ocean, od wielu lat stanowiący zagadkę dla ziemskich badaczy i będący przedmiotem niezliczonych hipotez i teorii. Przebywający na stacji na planecie Solaris trzej naukowcy prześwietlają promieniowaniem rentgenowskim. I właśnie wtedy pojawiają się „goście” czyli przebrane w ludzkie postacie najtajniejsze, skrywane na dnie świadomości ich obsesje. Te „twory F” wysłane przez ocean są przekonane, że są ludźmi i na pozór wydają się ludźmi, lecz w razie prób pozbycia się ich ujawniają swą prawdziwą naturę: zabijane odżywają, oddzielone od „gospodarza” mogą gołymi rękami rozrywać metalowe ściany. W tym momencie na stacji pojawia się nowy badacz, psycholog Kelvin, pierwszoosobowy narrator i główny bohater powieści.

Początek „Solaris” jest niezwykle niepokojący i zupełnie nietypowy dla Lema. Przybywający do stacji Kelvin zastaje ją w stanie chaosu, co mocno na niego wpłynie, zwłaszcza, że i on wkrótce doczeka się swojego gościa. Kelvin sam zaczyna wątpić w swoje zmysły: czy stacja i planeta niesą czasem snem, urojeniami, halucynacją. Przypomina to klimat dzieł innego wielkiego fantasty Philipa Dicka.Możliwość rozmaitych interpretacji, których dostarcza utwór Lema tylko rozwija ciekawość czytelnika. Obszernie na ten temat wypowiada się w posłowiu wybitny znawca Lema prof. Jerzy Jastrzębski

Wielowarstwowość Solaris sprawia, ze to powieść fascynująca. Wyobraźnia Lema wyraża się na wiele sposobów. W rozdziale „Potwory” znajdziemy piękne, plastyczne opisy zagadkowej twórczości oceanu, który ze swojej plazmy wydala niesamowite konstrukcje: symetriady, długoniei mimoidy. Wszystkie te sztuczne twory niepojętej formy świadomości budzą zachwyt obserwatorów, choć nieznany pozostaje cel ich powstanie, jak i to, że po pewnym czasie ulegają one samounicestwieniu. Lem tu także wspiął się na literackie wyżyny; posługując się quasi poetycką formą opisu, zaskakuje wręcz rimbaudowskimi fajerwerkami.

Cokolwiek by jeszcze dodać, nie ulega wątpliwości, że Solaris to klasyk SF i należy do najściślejszego kanonu fantastyki naukowej. To powód by tę książkę koniecznie przeczytać, co powinien u czynić każdy fan SF.

Jeśli dobrze liczę przeczytałem najsłynniejszą powieść Lema po raz trzeci i za każdym razem robi ona na mnie coraz głębsze wrażenie i przejmuje zawartą w niej wizją. Wszystko w dziele Lema olśniewa, wszystko ma znaczenie i jest na swoim miejscu. Po prostu tutaj autor Bajek robotów osiągnął pełnię swoich dążeń literackich. To nie jest fantastyka pulpowa, eskapizm i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ta książka to dla mnie odkrycie fenomen. Dlaczego? Mój 11 letni syn, który ma alergię na szkołę, czytanie i pisanie, siedzi jak zahipnotyzowany, słuchając o przygodach wielkich konstruktorów. Jestem pewna, że więcej niż połowa treści jest dla niego niezrozumiała. Wymyślne łamańce słowne i sens historii i mnie zdumiewają. Polecam audiobooka, gdzie czytają: Jan Peszek, Edward Linde-Lubaszenko i Jacek Lecznar. Mistrzostwo.

Ta książka to dla mnie odkrycie fenomen. Dlaczego? Mój 11 letni syn, który ma alergię na szkołę, czytanie i pisanie, siedzi jak zahipnotyzowany, słuchając o przygodach wielkich konstruktorów. Jestem pewna, że więcej niż połowa treści jest dla niego niezrozumiała. Wymyślne łamańce słowne i sens historii i mnie zdumiewają. Polecam audiobooka, gdzie czytają: Jan Peszek, Edward...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyciszająca, niespieszna i nostalgiczna opowieść w formie niesłychanie przystępnego traktatu filozoficznego. Zamknięci w wiejskim szpitalu psychiatrycznym w trakcie II Wojny Światowej przeżywamy z głównym bohaterem,młodym lekarzem, rozterki natury morlano-egzystencjalnej. Jak się zachować w obliczu zagrożenia? czy postępować zgodnie z sumieniem i etyką lekarską? Co stanowi istotę człowieczeństwa?
Debiut prozatorski Autora,jeszcze bez całej gamy elementów s-f, za to pełen wspaniałych rozważań, przemyśleń, wiejskich obrzędów (opis pogrzebu-mistrzostwo świata <3 ) dających takie dziwne ciepło, ale finalnie na wskroś rozdzierających.
Bardzo mi się podobało.
Polecam
5/6
Małgorzata Sierocińska

Wyciszająca, niespieszna i nostalgiczna opowieść w formie niesłychanie przystępnego traktatu filozoficznego. Zamknięci w wiejskim szpitalu psychiatrycznym w trakcie II Wojny Światowej przeżywamy z głównym bohaterem,młodym lekarzem, rozterki natury morlano-egzystencjalnej. Jak się zachować w obliczu zagrożenia? czy postępować zgodnie z sumieniem i etyką lekarską? Co stanowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na zawsze wryła mi się w pamięć scena, kiedy to astronauci, pędzący w rakiecie o prędkości porównywalnej z prędkością światła, gromadzą się na rufie statku, bo ona jest najbliżej Ziemi, za którą tęsknią.

Na zawsze wryła mi się w pamięć scena, kiedy to astronauci, pędzący w rakiecie o prędkości porównywalnej z prędkością światła, gromadzą się na rufie statku, bo ona jest najbliżej Ziemi, za którą tęsknią.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ten subtelny, intelektualny humor Lema: trochę Dyla Sowizdrzała, nieco wolteriańskiej powiastki filozoficznej i spora dawka nowoczesnego purnonsensu w XX-wiecznym wydaniu. Trudno o bardziej wyrafinowane zacięcie satyryczne niż to należące do naszego wielkiego mistrza z Krakowa. Dziennikom bliżej do Cyberiady i Bajek robotów niż do klasycznych powieści SF takich jak Eden, Niezwyciężony czy Solaris i jest to z pewnością jedno z bardziej osobnych dzieł w dorobku autora, gdzie najpełniej zabłysły jego humor i ironia. Ale jak zauważa prof. Jastrzębski, te śmieszne i groteskowe powiastki podszyte są najpoważniejszą refleksją nad kondycją ludzką. Tylko Dick i Lem potrafili jak inny uczynić fantastyki narzędziem filozofowania.

Wszystkie opowiadania w tym tomie skrzą się nie tylko oryginalnym dowcipem, ale i błyskotliwymi pomysłami fabularnymi, wynalazczością językową, jakiej nie powstydziliby się najwprawniejsi adepci poezji lingwistycznej i podaną w tle egzystencjalną zadumą nad człowiekiem i jego kulturą. Ach, te wszystkie poronione cywilizacje i plemiona kosmiczne, subtelne aluzje do komunistycznego totalitaryzmu(kto lepiej niż Lem potrafił grać na nosie cenzurze?), wszystkie te językowe gry i wymyślne skrótowce. To książka jedyna w swym gatunku.

Mój ulubiony fragment Dzienników gwiazdowych to Podróż dwudziesta: utwór ten nie tylko przyprawia mnie o spazmy śmiechu ale i rozbraja mnie morzem cymesików, których tutej nie zliczę. Polski fantasta utkał tak misterną konstrukcję, że wręcz nie śmiem dotknąć jej swą nieudolną próbą streszczenia. W każdym razie trudno o coś równie zabawnego i mądrego zarazem jak opis wprowadzania w czyn projektu TEOHIPHIP. Bo oprócz śmiechu tekst przynosi także filozoficzną definicję ludzkich niedoskonałości na tle dziejów. Czytając to, ma się wrażenie jakby autor mówił: ”popatrz jakimi jesteśmy małpami” i poprzez śmiech roni się łzy nad głupotą ludzkiego rodu.

Ech, co tu jeszcze gadać, Lem to geniusz jakich mało, chapeau bas!

Ten subtelny, intelektualny humor Lema: trochę Dyla Sowizdrzała, nieco wolteriańskiej powiastki filozoficznej i spora dawka nowoczesnego purnonsensu w XX-wiecznym wydaniu. Trudno o bardziej wyrafinowane zacięcie satyryczne niż to należące do naszego wielkiego mistrza z Krakowa. Dziennikom bliżej do Cyberiady i Bajek robotów niż do klasycznych powieści SF takich jak Eden,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odlotowa powieść. Dosłownie. Napisana prostym, ascetycznym językiem, a jednak niesie ze sobą taki potencjał emocji, jaki tylko mogą odczuwać wobec siebie dorośli faceci, którzy mają coś ważnego do zrobienia i którzy stają w obliczu istoty niepojętej, nieznanej i groźnej. Sama fabuła też nie jest w jakiś sposób rozdmuchana, nie licząc oczywistych elementów koniecznych do stworzenia świata, który istnieje gdzieś w odległych zakątkach galaktyki. Czymś tam w końcu trzeba było dotrzeć. I ten statek kosmiczny budził moje zdumienie, cały czas zastanawiam się ile to cholerstwo mogło ważyć. Nie dość, że ów musiał pomieścić dość liczną załogę, która składała się od przeróżnych specjalistów. Tamże trzeba było tym ludziom stworzyć warunki pracy oraz pomieścić mnóstwo sprzętu o przeróżnych gabarytach, więc nie mogłam sobie wyobrazić ile takie coś mogło ważyć. Chyba tyle co małe miasteczko. W tej powieści nie ma żadnego filozofowania, nie ma puszczania oka do czytelnika. Jedynie są fakty. Tu bohaterowie nie dumają, nie zastanawiają się jak rozdzielić włos na czworo. W obliczu zjawiska, z którym zetknęli się kosmonauci, potrzeba było konkretnych i trudnych decyzji. Gdyby tak otrzeć te powieść ze wszystkich cech przynależnych do gatunki sf-f i umieścić bohaterów książki w środowisku przyjaznym człowiekowi znany, a postawić go analogicznie w sytuacji bez wyjścia, to niezależnie od tego tła będzie to powieść o człowieku. Wyobraźnia Lema przenosi nas w odległe galaktyki, jego wiedza na temat chemii i fizyki pozwala stworzyć materię, która potrafi być nie do wyobrażenia, ale cały czas jest to powieść o człowieku, o lojalności, o poświeceniu. Być może kiedyś w bardzo odległej przyszłości ta powieść Lema straci na aktualności, ale nadal będzie aktualny problem: reakcji człowieka na coś innego odmiennego. Przykrego zjawiska, które dziś możemy obserwować: (nie)chęci niesienia pomocy tym, którzy jej potrzebują, a maja inna skórę czy są odmiennego wyznania. Ciekawa jestem czy człowiek kiedykolwiek osiągnie taki stan by móc nazwać siebie niezwyciężonym, kiedy odrzuci od siebie wszelkie uprzedzenia i fobie.

Odlotowa powieść. Dosłownie. Napisana prostym, ascetycznym językiem, a jednak niesie ze sobą taki potencjał emocji, jaki tylko mogą odczuwać wobec siebie dorośli faceci, którzy mają coś ważnego do zrobienia i którzy stają w obliczu istoty niepojętej, nieznanej i groźnej. Sama fabuła też nie jest w jakiś sposób rozdmuchana, nie licząc oczywistych elementów koniecznych do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mam duży sentyment do Lema ze względu na jego „Bajki robotów”, które czytałem jeszcze na studiach. „Astronauci” to jego mniej znana powieść, która powstała na początku lat pięćdziesiątych. Jak dla mnie jest to science fiction najwyższych lotów, choć jak przyznaje sam autor postęp nauki a szczególnie astronautyki sprawił, że jego dzieło nieco się zdezaktualizowało i to już w latach siedemdziesiątych. Stawiając sprawę w ten sposób Lem przyznał, że najlepiej byłoby ją napisać od nowa co w gruncie rzeczy nie ma sensu.Jeszcze kilka słów o fabule. Na Syberię spada wielki meteoryt. Naukowcy prowadzą badania. Jeden z pośród nich wysnuwa śmiałą teorię, że to tak naprawdę nie meteoryt a kosmiczny statek. Trudno jednak dojść prawdy gdyż obiekt uległ całkowitemu spaleniu. Udaje się jednak odnaleźć coś jakby drucik, na którym za pomocą drgań został zawarty przekaz, który naukowcy spisują w postaci raportu. Badania wskazują, że statek mógł być bezzałogowy i pochodzić z jednej planet, której orbita zawiera się w orbicie Ziemi. Po wykluczeniu Merkurego pozostaje więc planeta Wenus. Naukowcy ruszają na tą planetę i odkrywają zadziwiające rzeczy.
Ta książka tylko potwierdza moje zdanie o tym pisarzu, że to geniusz. Wszechstronna wiedza z wielu dziedzin czyni tę lekturę podwójnie interesującą. Szczegółowe opisy mogą przyprawić o zawrót głowy, ale warto „wgryźć” się w tą książkę bo satysfakcja z jej przeczytania jest ogromna. Na pewno jeszcze wrócę do Lema. Polecam. Ocena rewelacyjna.

Mam duży sentyment do Lema ze względu na jego „Bajki robotów”, które czytałem jeszcze na studiach. „Astronauci” to jego mniej znana powieść, która powstała na początku lat pięćdziesiątych. Jak dla mnie jest to science fiction najwyższych lotów, choć jak przyznaje sam autor postęp nauki a szczególnie astronautyki sprawił, że jego dzieło nieco się zdezaktualizowało i to już w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stanisław Lem to Adam Małysz polskiej literatury.

Na początku jest najazd na próg.
Trochę odmienny niż u wszystkich, jakby z mniejszym tempem, akcja ma inną formę, tworzenie świata przedstawionego jest gładkim ślizgiem po surowych słowach, mało ozdobników, ważny jest dojazd do progu.
Wybicie.
Idealne, na czas. Słuchając rozpędzającej się historii misji ratunkowej na nieznanej planecie zostałem wrzucony w ten wir w nierozpoznanym momencie. Ułamki słów mogły to spowolnić lub przestrzelić, ale Lem już leciał.
Lot.
Małysz latał z otwartymi ustami. Ja, słuchacz i uczestnik, często nie mogłem domknąć swoich. Opad szczęki brał się stąd jak wysoko mierzy Lem - chłodnym okiem naukowca rozbraja literackie zabawy wielu jemu współtworzących. Mit o ludzkim prometeizmie, psychoanaliza jednostki i grupy, starcie wiedzy i władzy - zwyczajowo mocne podmuchy bocznego wiatru, które zagrażają twórcom sci-fi Lem bierze jakby od niechcenia, unosi się nad nimi i na chłodno je rozbraja. I nie chce lądować! Miejsce, punkt K, gdzie inni krańcami talentu przeżywali zderzenie z realiami tworzenia powieści Lem mija w locie.
Lądowanie.
Patrząc z perspektywy odwagi , głębi historii, odległości od punktu wyjścia opowieści, lądowanie Lema jest tak samo ryzykowne jak i widowiskowe. Stylem musi brać pod uwagę skuteczność, jakość całości. Jego astronauci to ludzie a nie bogowie, jedzący kromki i pijący kawę z termosów, z włosami na klacie wychodzącymi spod koszulek. Jego maszyny są wszechstronne, ale ograniczone, komiczne w działaniu bez operatora. Przyzwyczajony do nowoczesnych opisów sci-fi czujesz jakąś niemożliwość takiego przedstawiania. Mimo to, Lemowi udaję się. „Ustał, ustał!!”

Ps. Cytując red. Szaranowicza: „A więc, fantastycznie!!”
Ps 2. Może powinienem napisać: „Adam Małysz to Stanisław Lem polskich skoków”?

Stanisław Lem to Adam Małysz polskiej literatury.

Na początku jest najazd na próg.
Trochę odmienny niż u wszystkich, jakby z mniejszym tempem, akcja ma inną formę, tworzenie świata przedstawionego jest gładkim ślizgiem po surowych słowach, mało ozdobników, ważny jest dojazd do progu.
Wybicie.
Idealne, na czas. Słuchając rozpędzającej się historii misji ratunkowej na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem szczęśliwą posiadaczką oryginalnego wydania tej książki z lat 80, którą zaanektowałam z biblioteki mojego taty lata temu.

Wizję czytałam tylko raz ale muszę do niej wrócić ponieważ pamiętam, że świetnie się przy niej bawiłam.

Szczególnie wryła mi się w pamięć jedna z obserwacji na temat gatunku ludzkiego, bardzo typowa dla Lema, otóż gatunek nasz ma być głęboko skrzywdzony przez ewolucje czy też swego stwórcę, ponieważ rzeczą wręcz ohydną jest, że nasze narządy rozrodcze znajdują się tuż przy odbycie. Pamiętam, że bardzo się z tego uśmiałam.

Polecam bardzo gorąco!

Jestem szczęśliwą posiadaczką oryginalnego wydania tej książki z lat 80, którą zaanektowałam z biblioteki mojego taty lata temu.

Wizję czytałam tylko raz ale muszę do niej wrócić ponieważ pamiętam, że świetnie się przy niej bawiłam.

Szczególnie wryła mi się w pamięć jedna z obserwacji na temat gatunku ludzkiego, bardzo typowa dla Lema, otóż gatunek nasz ma być głęboko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bajki robotów" łączą w sobie elementy science-fiction oraz konwencje tradycyjnych bajek. Muszę przyznać, że jest to naprawdę zgrabne połączenie. Na początku trudno mi było się do tego przyzwyczaić, gdyż jest to moje pierwsze zetknięcie z taką konstrukcją. Ponadto, co może leżeć dalej od literatury sf niż świat bajek? Pomimo tego a może właśnie dzięki temu "Bajki robotów" bardzo mi się spodobały. Każda z nich jest inna, każda jest unikalna i z każdej można wyciągnąć coś dla siebie. Polubiłam praktycznie wszystkie, ale najbardziej zapadły mi w pamięci problem niemożności spotkania w "Uranowych uszach" - dla mnie jest w tym bardzo subtelny tragizm, który budzi moje współczucie - oraz rozprawa o śmierci w "Przyjacielu Automateusza", a także dzieje przed Wielkim Wybuchem w "Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic spowodowali".
Aby w pełni docenić tę lekturę dobrze jest mieć jakieś pojęcie o matematyce, fizyce, chemii i technice (nawet pojawia się motyw z historii). Z tego względu największe osiągnięcie robociej architektury niewidoczny Pałac Urojony zyskał moje głębokie uznanie. Szkoda tylko, że moja chemia kuleje, bo na pewno można było wycisnąć z tej książki więcej.
Książka wymaga trochę wysiłku na takim technicznym a zwłaszcza logiczno-zagadkowym poziomie, ale czytelnik ma to wynagrodzone w dwójnasób. To jest właśnie główny powód dla którego lubię "Bajki robotów". Myślenie poza schematami, nieograniczona ludzkimi przyzwyczajeniami wyobraźnia i ciekawe rozwiązanie fabularne - to jest to! Przykładem może być zażądanie od maszyny, która umie zrobić wszystko na literę n, aby stworzyła naukę albo nicość, jak również próba pokonania eletrosmoka za pomocą przekonania go, aby wyciągnął z siebie pierwiastek.
Chociaż to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Lema, to muszę przyznać, że widzę geniusza, gdy czytam jego twórczość, choćby tak trywialną jak bajki. Chylę czoła i gorąco polecam.
Zachęcam też do przeczytania posłowia Jerzego Jastrzębskiego - przedstawia ciekawe spojrzenie na dzieło i podsumowuje jego charakterystyczne aspekty.

"Bajki robotów" łączą w sobie elementy science-fiction oraz konwencje tradycyjnych bajek. Muszę przyznać, że jest to naprawdę zgrabne połączenie. Na początku trudno mi było się do tego przyzwyczaić, gdyż jest to moje pierwsze zetknięcie z taką konstrukcją. Ponadto, co może leżeć dalej od literatury sf niż świat bajek? Pomimo tego a może właśnie dzięki temu "Bajki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawe co czuł Lem kiedy spisywał swoje wspomnienia z dzieciństwa. „Wysoki zamek“ nie jest książką z gatunku „jak fajnie być dzieckiem“ czy „o jaki byłem szczęśliwy w błogiej krainie dzieciństwa“. Lem patrzy na siebie samego jakby zamkniętego w postaci dziecka jak na tajemniczy i nieznany obiekt, jak na owada przez szkło powiększające. Dziwi się sam sobą. Dzieciństwo wyłaniające się z ciemności niebytu nie jest dla niego krainą beztroską (choć i nie jest nieszczęśliwą w telenowelowym znaczeniu, przynajmniej w opisywanym czasie, czyli do 1939 roku), raczej jakimś ostrożnym stapaniem po grząskim lądzie, wyłanianiem się z nicości, nabieraniem wyraźniejszych konturów. Wiele uwagi poświęca także Lem mechanizmom pamięci, poddaje zimnej refleksji świat, który obserwuje i analizuje w procesie niekończącej się, wymykającej się twardym regułom logiki, przemianie. Życie jawi mu się jako zjawisko wciąż niezgłębione, zabałaganione tysiącem przedmiotów, detali, nierozpoznanych uczuć. Tajemnicze, a mimo to boleśnie materialne (ach, te marcepany!). Dla mnie to absolutnie fascynująca sprawa poznać Lema od nieznanej mi dotąd strony. Choć właściwie książka Lema o sobie samym z dzieciństwa jest w pewnym sensie wyprawą w nieznaną i niezrozumiałą Galaktykę (a jak dobrze wiadomo, Lem nie wierzył w żadne porozumienie z inną cywilizacją ;).

Ciekawe co czuł Lem kiedy spisywał swoje wspomnienia z dzieciństwa. „Wysoki zamek“ nie jest książką z gatunku „jak fajnie być dzieckiem“ czy „o jaki byłem szczęśliwy w błogiej krainie dzieciństwa“. Lem patrzy na siebie samego jakby zamkniętego w postaci dziecka jak na tajemniczy i nieznany obiekt, jak na owada przez szkło powiększające. Dziwi się sam sobą. Dzieciństwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobno gdy raz sięgnie się po Lema, lektura dzieł innych pisarzy nigdy już nie będzie taka sama i rzadko będzie się odtąd kończyć bez lekkiego skrzywienia, uśmiech satysfakcji wywołując od prawdziwego święta. W odniesieniu do pisarza, który dokonał żywota przed jedenastu laty, a fikcję przestał tworzyć przed trzydziestu, jest to tyleż fascynujące, co smutne. Smutek odłóżmy dziś jednak na bok, by zmierzyć się w dużym skrócie z dziełem w powszechnym mniemaniu zajmującym poczesne miejsce w dorobku Mistrza.
Fabuła „Niezwyciężonego” została już opisana w tylu miejscach, że nie widzę potrzeby, by jeszcze raz ją przytaczać. Nie ma zresztą wątpliwości, która z warstw powieści jest dla Lema istotniejsza: fabularna czy filozoficzna. A jednak ta pierwsza wciąga niesamowicie, łatwo zapada też w pamięć, dzięki czemu można „Niezwyciężonego” czytać małymi fragmencikami bez ryzyka pogubienia się.
Przy tym liczne wypowiedzi o tym, że rzecz nie trąci myszką, nabierają obecnie nowego wymiaru, dziś wydaje się ona bowiem jeszcze bardziej aktualna. Konfrontuje dwie wizje, dwie strategie istnienia: jedna każe zdobywać, druga poznawać. Pierwsza z nich owocuje prostym mechanizmem, najlepiej wyrażonym sekwencją: spotkanie z nieznanym – niezrozumienie – strach – agresja, zdobywającą sobie ostatnio coraz większą popularność pod naszym wycinkiem nieba.
Poprzez zbiorowy antropocentryzm swoich bohaterów znakomicie naświetla Lem cywilizacyjny problem o charakterze indywidualnym, czyli egocentryzm, stawiający bariery nie tylko mentalne. Skala jest inna, ale perspektywa pozostaje ta sama i tak samo ograniczona; ja (my) jako centrum wszechświata to postawa poznawcza bardzo wprawdzie naturalna, ale właściwa wczesnej fazie rozwojowej. Większość ludzi nigdy tej granicy nie zdoła przekroczyć. Lem stawia pytanie, czy przejście takie pozostaje w zasięgu zbiorowości złożonej z podobnych jednostek.
Co ciekawe, wykryłem w narracji pewną drętwość. Takie odczucie zdarzyło mi się w związku z Lemem po raz pierwszy. Zdolny do najwymyślniejszych językowych hołubców, tym razem obrał ton prosty i suchy, nad wyraz precyzyjny, ale nieszczególnie atrakcyjny. Co zaś jeszcze ciekawsze, ten sztywny język, pospołu z całą fabułą, widzi mi się jako dowcip autora, szyderczy ukłon do pasa złożony swym równie co język sztywnym ziomkom. Trudno nie zgodzić się z Mistrzem, iż wypełniony bardzo już złym powietrzem balonik należy przynajmniej próbować przekłuć.
Dlatego na końcu dnia, jak mawiają ze oceanem, na placu mojego boju z „Niezwyciężonym” ostaje się jeden tylko zarzut. Brak mi mianowicie jakichkolwiek postaci kobiecych, wykreowany świat okazuje się nie tylko antropo-, ale i androcentryczny. Wiadomo, bez kobiet źle, a z kobietami niedobrze. Ale chyba jednak ciut mniej niedobrze.

Podobno gdy raz sięgnie się po Lema, lektura dzieł innych pisarzy nigdy już nie będzie taka sama i rzadko będzie się odtąd kończyć bez lekkiego skrzywienia, uśmiech satysfakcji wywołując od prawdziwego święta. W odniesieniu do pisarza, który dokonał żywota przed jedenastu laty, a fikcję przestał tworzyć przed trzydziestu, jest to tyleż fascynujące, co smutne. Smutek odłóżmy...

więcej Pokaż mimo to