Vei, tom 2
- Kategoria:
- komiksy
- Cykl:
- vei (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Vei – bok 2
- Wydawnictwo:
- Non Stop Comics
- Data wydania:
- 2019-05-29
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-05-29
- Liczba stron:
- 160
- Czas czytania
- 2 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381107907
Kontynuacja niezwykle popularnej w Szwecji serii komiksowej w klimatach
klasycznego nordyckiego fantasy. Tajemnicza, wyłowiona z morza bohaterka,
żądni chwały wikingowie, potężni bogowie, romans i walka na śmierć i życie.
Nie tylko fani Thorgala będą zachwyceni.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Bohaterka skrojona na siłę
Zakończenie dwutomowego, skandynawskiego hitu „Vei” jest jak najbardziej satysfakcjonujące. Nie zaskakujące czy wzruszające. Nie tyle zapadające w pamięć czy ciekawe, ile właśnie pełne i kompletne. Takie, jakiego można się było spodziewać. „Vei” do końca trzyma poziom i pozostawia czytelnika bez żalu i bez poczucia zmarnowania czasu.
Nasza tytułowa bohaterka, wojowniczka olbrzymów Jotunheimu, dalej walczy w Meisturileihir, od którego zależą losy Midgardu – krainy ludzi. I choć radzi sobie świetnie – nie bez pomocy osobnika znanego z poprzedniego tomu – to coraz mocniej kwestionuje potrzebę istnienia bogów. W końcu, wzorem tragedii antycznych, dociera do momentu, z którego nie ma dobrego wyjścia. Zadowolenie z lektury daje właśnie owa przewidywalność nadchodzących wydarzeń i poczucie nieuniknionego. Nie ma odwrotu. Vei staje do walki o losy wszechświata – bogów także.
Nie ma aż tak wielu opowieści o wojowniczkach, więc każda kolejna jest na wagę złota. Ale nie postawiłabym jej w jednym rzędzie z legendarnymi Mulan czy Boudiką – zwyczajnie brakuje jej takiej charyzmy. Vei jest trochę jak ciepła klucha – walczy świetnie, ale nie wymyśla taktyki sama, polega tylko na sile swoich mięśni, nie na sile intelektu. Jest to oczywiście ciekawe odwrócenie tradycyjnych ról przypisywanych płci (męskie osiłki, damskie kombinatorki), ale chciałoby się czegoś więcej niż prosta zmiana schematów. Walki Vei są pokazane często w pojedynczym kadrze – gdy nie ma dowartościowania przeciwnika, spada znaczenie zwycięzcy. I nie ma o czym pisać pieśni… Postawienie jej w roli zbawicielki martwiącej się o los ludzkości dodatkowo odejmuje jej realizmu: jest zbyt idealna, aby ją lubić, a jej dylematy są boleśnie sztuczne. Tak naprawdę Vei mało obchodzi czytelnika. Owszem, jej relacja z Veidarem, jednym z gigantów, jest intrygująca – można powiedzieć, że ona dosłownie „widzi dalej, bo stoi na ramionach olbrzymów” (Isaac Newton), ma swojego własnego, prywatnego boga, z którym się kumpluje, ale cała reszta jest nudna i oklepana. A szkoda, bo przyszło jej grać w parze z jedną z najciekawszych postaci nordyckiej mitologii – Lokim.
„Vei” w ogóle dosyć udanie żongluje znanymi z mitów schematami, zmieniając je tam i siam, aby pasowały do ogólnego wydźwięku opowieści. Wybitnie pomagają w tym projekty postaci – Ratatoskr, według klasycznych mitów wiewiórka, tutaj pojawia się jako dziwaczny, mały zasuszony krasnoludek; Jotunheimowie wyglądają jak niebieskie, gigantyczne wersje obcych z „Avatara” Jamesa Camerona. Freya jako żywe wcielenie wenusek – figuratywnych przedstawień bogini matki znajdowanych na całym świecie – to naprawdę świetny pomysł! Ale nie da się powtórzyć tego zaskoczenia z poprzedniego tomu, jakie wzbudza w czytelniku pierwsze zetknięcie się z Asami. Ich rozmiary są… doprawdy powalające.
Komiks jest narysowany bardzo poprawnie, ale bez żadnego charakterystycznego rysu. No, chyba że za taki należy uznać męczącą manierę „udziecinniania” wszystkich postaci niezdrowymi rumieńcami i usteczkami jak z katalogu kosmetyków. W ogóle ma się wrażenie, że „Vei” została skrojona na damską wersję znanych historii o herosach. Główną postacią jest niezłomna kobieta, wokół której kręcą się różni mężczyźni – nadmiernie umięśniony Dal to czysty fanserwis dla czytelniczek (aczkolwiek wciąż cieszy przeniesienie typowej infantylizacji postaci kobiecych na męskie – Dal ma jasne warkoczyki!). Walki nie zajmują wiele miejsca i nie da się o nich nic ciekawego powiedzieć, za to co i rusz jesteśmy raczeni komiksowymi wersjami soft porno we wszelakich konstelacjach (każdy z każdym). Jest to nieco irytujące, bo daje niemiłe wrażenie wtórności i naiwności.
W ogóle największym mankamentem komiksu jest to, że najciekawszy robi się pod sam koniec, gdy opowiada pokrótce o losach Vei po wielkiej wojnie. To jest to, o czym z chęcią bym poczytała. Cały ten główny wątek pojedynku z bogami (i przeciw nim, i ramię w ramię z nimi) jest zbyt przewidywalny, stanowi jakby oczywisty schemat, na podstawie którego tworzy się heroinę – legendę. Vei to bohaterka skrojona na siłę – także dlatego, że jest zwyczajnie siłaczką, damską wersją herosów mięśniaków. Nie wzbudza w czytelniku żadnych uczuć.
Rysunki są bardzo ładne i schludne, ale mnie osobiście boli brak charakteru. Wyglądają bowiem jak typowe, taśmowo produkowane komiksy głównego, zwykle superbohaterskiego nurtu, rodem choćby z Ameryki. Kanciaste, brzydkawe szkice z galerii na końcu tomu byłyby znacznie lepszym pomysłem i dodałyby „Vei” niepowtarzalności. A tak komiks nie wybija się zarówno pod względem fabuły, jak i stylu. Oczywiście elementy statyczne, jak krajobrazy czy budynki, są narysowane z rozmachem, z wyczuciem. Ale dynamizm – zwłaszcza w momencie pojawienia się wężycy – kuleje.
Mimo tego wszystkiego, „Vei” jest naprawdę udanym komiksem. Nie zachwyca, nie wzbudza skrajnych emocji, nie zaskakuje. To poprawny, mało wyróżniający się utwór, przyjemna lektura na jeden czy dwa wieczory. Są dzieła bardziej intrygujące, nawet spod szyldu „kobiecych” komiksów – jak np. „Monstressa” Liu i Takedy – ale „Vei” naprawdę można poświęcić tych parę chwil. A zwłaszcza powinni to zrobić ci, którym mitologia skandynawska jest bliska. Ja nie żałuję, że poznałam przygody siłaczki z północy.
Agata Majchrowicz
Książka na półkach
- 47
- 17
- 9
- 8
- 5
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
Opinia
Mitologia nordycka + Igrzyska Śmierci, odsłona druga i ostatnia. Zdecydowanie za mało się mówi o tym komiksie, tymczasem finałowy tom to wielce satysfakcjonująca lektura. Sporo tu twistów i zaskakujących rozwiązań fabularnych. Bohaterowie dają się lubić, a świat przedstawiony - choć bazuje na znanych motywach - autentycznie intryguje. Ta seria to praktycznie gotowy storyboard kolejnego hollywoodzkiego blockbustera. Dla niektórych może to być minus, ale jeśli macie akurat ochotę na lekkie, bezpretensjonalne czytadło - Vei jest dla Was.
instagram.com/polishpopkulture
Mitologia nordycka + Igrzyska Śmierci, odsłona druga i ostatnia. Zdecydowanie za mało się mówi o tym komiksie, tymczasem finałowy tom to wielce satysfakcjonująca lektura. Sporo tu twistów i zaskakujących rozwiązań fabularnych. Bohaterowie dają się lubić, a świat przedstawiony - choć bazuje na znanych motywach - autentycznie intryguje. Ta seria to praktycznie gotowy...
więcej Pokaż mimo to