Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Karl Johnsson
2
7,0/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
71 przeczytało książki autora
46 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Vei, tom 1 Sara Elfgren
6,8
Historie, których główny wątek dotyczy turnieju sztuk walki zazwyczaj osadzone są w orientalnych klimatach. Wystarczy wspomnieć film „Krwawy sport”, serię gier „Mortal Kombat” czy fragmenty „Dragon Balla”. Jednakże twórcy szwedzkiego komiksu „Vei” postanowili umieścić swoją historię w klimacie nordyckiej mitologii. Jak sprawdza się takie oryginalne połączenie?
Łódź wikingów w poszukiwaniu legendarnego lądu na zachodzie wyławia z morza nieprzytomną kobietę. Wkrótce statek rozbija się na tajemniczej wyspie, a załoga trafia w ręce nadnaturalnych istot. Wikingom przyjdzie walczyć na śmierć i życie w bezlitosnej grze.
Początkowo bohaterowie bardzo mnie irytowali. Stanowili dla mnie bandę nieogarniętych brutali dowodzenie przez rozwydrzonego młodego przywódce. Jednakże wraz z rozwojem akcji postaci jest coraz mniej i zostają pogłębione pod względem psychologicznym. Przedstawiona zostaje przeszłość poszczególnych bohaterów, dzięki czemu można łatwiej z nimi sympatyzować. Nawet wspomniany rozpieszczony władca ma pewną dosyć nieoczekiwaną scenę, chociaż domyślam się, że miała ona stanowić swego rodzaju dekonstrukcję. Trochę szkoda jednak, że większość wikingów szybko znika i nie mają szansy się wykazać w najbardziej decydującym momencie. Jednakże dobrze podkreśla to, że niczym na początku w „Grze o tron” nikt nie jest bezpieczny i nawet główni bohaterowie mogą szybko zginąć.
Podobało mi się jak przedstawiony tu nadistoty z nordyckiej mitologii. Ludzie są dla nich jedynie pionkami i niewiele przejmują się jednostkami, nawet tymi, które wiernie im do tej pory służyły. Przy tym nie ufają nawet samym sobie i gdzieś w cieniu knują intrygi. Jednakże przy tym dalej są to istoty zdolne do współczucia i czasami okazujące słabość wobec śmiertelników. Czasami jednak odnosiłem wrażenie, że ludziom zbyt łatwo udaje się wykiwać boskie istoty.
Pod względem graficznym Karl Johnsson naprawdę popuścił fantazję. Różnorodność fantastycznych istot robi wrażenie. Szczególnie efektownie wyglądają niebieskoskóre giganty – każdy wygląda inaczej dzięki pomysłowemu porożu na głowie. Również bogowie przypominają swoim wyglądem bardziej swoje mitologiczne odpowiedniki niż te znane z pokultury. Niestety pozytywne wrażenia psuje trochę specyficzny zabieg rysownika – wszystkie postacie niezależnie od płci, wieku czy gatunku mają nienaturalnie zaróżowione policzki. Przez to wyglądają niezamierzenie śmiesznie.
Ten tom stanowi tak naprawdę dopiero wstęp do turnieju. Jest w nim parę efektownych pojedynków, ale to nie tak naprawdę one są najważniejsze. Istotniejsze jest ukazanie fantastycznego świata, a także dworskich intryg. Lektura jest bardzo przyjemnym doświadczeniem, chociaż jest parę drobnych zgrzytów.
Vei, tom 1 Sara Elfgren
6,8
Bardzo lubię mitologię skandynawską. Swego czasu w ogóle mocno interesowałem się wszelkimi mitologiami ludów zamieszkujących Europę, a obecnie powoli powracam do tego zainteresowania. W dużej mierze dzięki komiksom, gdzie autorzy chętnie sięgają po tą tematykę. "Vei" jest jedną z tych serii, ale od nieco innej strony. W końcu na pierwszym planie nie mamy postaci z Midgard, czyli świata ludzi, a Jotunheim, mitycznego królestwa olbrzymów. Tytułową wojowniczką jest Vei, młoda kobieta mająca w sobie krew olbrzymów, będąca ran, czyli świętą wojowniczką, mająca walczyć w turnieju gdzie stawką jest panowanie nad Midgardem. Otóż dawno temu Asowie i Jotunowie się poróżnili, a gdy nastał kres wojny pozostał jeden spór - Kto ma władać światem ludzi. Rozwiązano go zatem w klasyczny sposób poprzez pojedynek, ale nie wszystko okazuje się być czarno-białe.
Fabuła nie jest w żadnym stopniu skomplikowana, zaś jeśli ktoś siedzi w skandynawskich mitach, to szybko zacznie przewidywać fabułę. Tutaj pojawia się coś, czego troszeczkę brakowało mi w serii "Thorgal", mianowicie inne podejście wizualne do postaci Asów, czyli bóstw Asgardu, oraz olbrzymów. Tutaj miły akcent, że nie pomylono roli Frigg i Freji, co nieraz ma miejsce w popkulturze. Niemniej mimo kilku smaczków tego typu, komiks przedstawia raczej znane szerszej publice wątki z mitologii nordyckiej. Mamy zatem zmiennokształtnego Lokiego, który tutaj jest w pewnej części człowiekiem i bardzo przypomina swój odpowiednik z komiksów Marvel. Do tego klasyczny obraz Odyna, kilka powszechniej znanych stworzeń i walkirii. Niby nic szczególnego, ale i tak cieszy to oko, bo scenariusz jest po prostu napisany dobrze.
Ciekawą postacią jest Dal, człowiek z Midgardu, który trafił do Jotunheim wraz z wyprawą, zainicjowaną przez swego pana. W zasadzie jako jedyny człowiek ma coś do powiedzenia w tej historii, bo reszta występuje epizodycznie i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dal jest odważny, troszkę naiwny oraz nie zna niczego poza areną i walką o przetrwanie. Z jednej strony to bardzo klasyczna postać, z drugiej szybko wzbudziła moją sympatię. Zresztą podobnie działa on na Vei, z którą szybko zacieśnia znajomość.
Jedyne co mi nieco przeszkadzało to rysunek. Nie jest on zły, ale nieraz postacie wyglądały zbyt słodko. Wręcz niczym wyjęte ze świata Barbie. Naprawdę lipnie się patrzy, jak rosły wiking, z masą blizn na ciele o twarzy wąsatego Kena i licu niczym porcelanowa laleczka, krwawo rozprawia się ze swoimi przeciwnikami. Jeszcze gorzej to wypadało w scenach gdzie twarz postaci wyginał grymas szaleństwa, śmiechu albo pogardy. Serio, aż mi się chciało śmiać, bo przywodziło to na myśl wszelkie parodie o wikingach. Gdy do tego dołoży się pojedyncze sceny negliżu (w pełnej krasie) i seksu, to efekt jest dość.... unikalny.
Ostatecznie jednak jestem ciekaw jak potoczy się ta historia. Finał jest interesujący, scenariusz trzyma poziom, choć to nic odkrywczego, a rysunek da się przeżyć. Pierwszy tom "Vei" to dobry komiks. Może nie jakiś bardzo dobry, ale naprawdę niezły i miło spędziłem czas nad jego lekturą. Do tego naprawdę chcę wiedzieć, co będzie dalej i czy autor może choć troszkę mnie zaskoczy. Zatem jeśli ktoś lubi lekką, niewymagającą lekturę w klimatach mitologii nordyckiej, to wydaje mi się że ten tytuł będzie dobrą pozycją.