Tam, gdzie kończy się świat

Okładka książki Tam, gdzie kończy się świat
Paweł Zgrzebnicki Wydawnictwo: Muza reportaż
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
reportaż
Wydawnictwo:
Muza
Data wydania:
2017-06-14
Data 1. wyd. pol.:
2017-06-14
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328706637
Tagi:
reportaż podróż Papua-Nowa Gwinea Melanezja
Średnia ocen

                7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
61 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1110
142

Na półkach: ,

"Produkt uboczny podróży"

Jak w tytule mojej opinii. Produkt uboczny fascynującej podróży do miejsca, "gdzie kończy się świat", czyli Papui-Nowej Gwinei. Ani szczególnie dobra, ani zła. Niewątpliwie sympatyczna, przyjemna, niewymagająca lektura, która może uprzyjemnić czytelnikowi październikowe, deszczowe popułudnie/popołudnia, czy też - jak w moim przypadku - bezsenną noc/bezsenne noce. Jak w większości tego typu ostatnio masowo pisanych podróżniczych reportaży/"reportaży", nie znajdziemy tu żadnych głębokich, przełomowych (czyt. wstrząsających) odkryć. Mimo to lubię (a może nie tyle lubię, co doceniam podjęty wysiłek), gdy młodzi ludzie ruszają swoje cztery litery, tj. decydują się wyściubić nos poza swój mały, dobrze znany "światek" i dzielą się z innymi wrażeniami z podróży (miejsce w takim przypadku jest istotne, choć nie najistotniejsze). Jak mniemam, zwykle ograniczone fundusze, czas, niekiedy skromna wiedza, słaby lub nieadekwatny do gatunku warsztat pisarski - stanowią przeszkodę w realizacji zamierzonego celu, tj. stworzenia reportażu z prawdziwego zdarzenia. Otrzymujemy zazwyczaj powierzchowne, ale interesująco zaprezentowane zapiski na marginesach, które można potraktować, jako wprowadzenie do niezwykle złożonej problematyki.

Paweł Zgrzebnicki nie wyłamuje się - co i trochę dziwi, i trochę martwi - z tej konwencji, z tego schematu (dziwi - bo miejsce docelowe peregrynacji nietuzinkowe, dające podróżnikowi, ba!, kulturoznawcy pole do popisu, pole tym większe, że wiedzy i swady mu nie brakuje; martwi - bo ze względu na nietuzinkowość, niepopularność można było pokusić się o bardziej szczegółowe przybliżenie tego miejsca czytelnikom). Konflikt między udowodnieniem tezy, a badaniami, fascynacjami kulturoznawczymi, próbą nadania awanturniczego, przygodowego rysu opisowi - jest zanadto czytelny i zaburza ogólny przekaz odbioru. Ma się wrażenie, że ta książka to jedynie naddatek podróży podjętej w celach naukowych, badawczych. Czy cele te zostały osiągnięte? Ze skromności i szczątkowości opisanych obserwacji, posiłkowania się głównie materiałem źródłowym wnoszę, że podróż ta nie była zbyt owocna naukowo. No chyba, że autor zachował tę wiedzę dla siebie i postanowił się nią nie dzielić z odbiorcami, ewentualnie przeznaczyć ją dla wąskiego grona z kręgów naukowych. Oczywiście żartuję, bo domyślam się, że na przeszkodzie wnikliwości i skrupulatności stanęły - wspomniany już skromny budżet, ograniczony czas (zresztą często jedno wynika z drugiego). Jak można się spodziewać, ucierpiała też na tym sama teza, tj. próba skonfrontowania tego, co było, z tym, co jest bądź wkrótce przestanie być. Udaje się autorowi jedynie marginalnie, szczątkowo zarysować niezwykle istotny, złożony problem, jakim jest stopniowe, ale - jak widać nieuniknione - wypieranie dawnej kultury, tradycji, wierzeń, przesądów, dotychczasowego modelu życia przez żarłoczną globalizację. Zdaniem autora w Papui-Nowej Gwinei - państwie zróżnicowanym etnicznie i językowo, bez wyodrębnionego poczucia tożsamości narodowej - ten proces się właśnie rozpoczął (Chińska Republika Ludowa, Australia trzymają rękę na pulsie). Zatem to ostatni dzwonek dla wszelkiej maści badaczy, zwłaszcza etnologów. Dziewiczość środowiska, dziewiczość (bez podtekstu) ludów nieuchronnie przemija, ustępując miejsca nowoczesności z jej pozytywnymi, ale też (a może przede wszystkim) negatywnymi przejawami. Niestety, ale i w tym przypadku autor ogranicza się do kilku niezbyt reprezentatywnych przykładów, które udało mu się zaobserwować oraz smutnej konstatacji, podszytej tęsknotą za tym, co minęło lub wkrótce minie. Konstatacja słuszna, szkoda jedynie, że tak skromnie uargumentowana.

Cóż... Z drugiej strony może to i dobrze, że autor pozostawił po swej książce niezaspokojony apetyt na więcej i więcej. Bądź co bądź zaciekawił tematyką i zrobił to w całkiem wdzięczny, sympatyczny i - co niektórzy może i docenią bardziej ode mnie - w przystępny sposób. Wielki plus za zamieszczenie... ilustracji. Spodziewałam się fotografii ubarwiających opis, a tu taka miła odmiana. Myślę, że to oryginalny i świetny pomysł. Przypominają mi wydania starych, czytanych w dość odległej przeszłości (ale ten czas leci!) książek przygodowych. Rysunki, ciekawostki o dawnych i obecnych mieszkańcach i mieszkankach Papui-Nowej Gwinei, o miejscach, które udało mu się zwiedzić, perypetie (czasem zabawne, czasem przerażające) autora, "lekkie pióro", swada - sprawiają, że książki tej nie można zaliczyć do czytelniczych rozczarowań. Zresztą - jak to się mówi - "na bezrybiu i rak ryba" lub - jak to woli - "jeśli nie ma się tego, czego się lubi, to się lubi, co się ma". W końcu na nadmiar polskich relacji z tej części świata nie możemy narzekać.

"Produkt uboczny podróży"

Jak w tytule mojej opinii. Produkt uboczny fascynującej podróży do miejsca, "gdzie kończy się świat", czyli Papui-Nowej Gwinei. Ani szczególnie dobra, ani zła. Niewątpliwie sympatyczna, przyjemna, niewymagająca lektura, która może uprzyjemnić czytelnikowi październikowe, deszczowe popułudnie/popołudnia, czy też - jak w moim przypadku - bezsenną...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    147
  • Przeczytane
    74
  • Posiadam
    31
  • 2018
    3
  • Ulubione
    2
  • 2019
    2
  • 2022
    2
  • Podróżnicze
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Reportaż
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tam, gdzie kończy się świat


Podobne książki

Przeczytaj także