To jest kolejny gniot z czasów gdy filozo-idom zachciało się być celebrytami. Im głupiej, nie jasno i wieloznacznie tym lepiej, byle kontrowersyjnie. Swoją drogą, to co w latach 70 mogło za kontrowersyjne uchodzić, dziś budzi politowanie i uśmiech.
Do rzeczy. Autor słusznie zauważa, że nie ma takiego społeczeństwa gdzie ;dyskurs; nie byłby
- kontrolowany
- organizowany
- selekcjonowany
- poddawany redystrybucji w ramach procedur
To jest po prostu epokowe odkrycie... Natomiast dwie sfery jak dotąd wymykające się kulturowej klamrze dyskursu, sfery pełne wolnych przestrzeni, białych plam to seksualność i polityka.
Sfery te, innymi słowy, to wolna amerykanka.
W latach 70 w sferach akademickich by dostać łatkę kontrowersyjnego wystarczyło jedynie wspomnieć o nich, bowiem wzbudzały najwięcej emocji.
Czy coś nowego dowiadujemy się z tego wykładu - nope.
Czy prezentowane selekcje i analiza zjawisk dokonała jakiegoś przełomu na plus w kulturze, cywilizacji? - tak, na krótko.
Czy jest to wciąż aktualne i stanowi wyznacznik, oś dialogu pomiędzy ideami w Europie, na świecie? - ani troche.
Równie dobrze zamiast wymienionych wyżej sfer można by podstawić #defi (zdecentralizowane finanse) i #gender
Poziom zamieszania byłby podobny.

To jest kolejny gniot z czasów gdy filozo-idom zachciało się być celebrytami. Im głupiej, nie jasno i wieloznacznie tym lepiej, byle kontrowersyjnie. Swoją drogą, to co w latach 70 mogło za kontrowersyjne uchodzić, dziś budzi politowanie i uśmiech.
Do rzeczy. Autor słusznie zauważa, że nie ma takiego społeczeństwa gdzie ;dyskurs; nie byłby
- kontrolowany
- organizowany
-...