rozwińzwiń

Nieludzko piękna jesień

Okładka książki Nieludzko piękna jesień Jacek Melchior
Okładka książki Nieludzko piękna jesień
Jacek Melchior Wydawnictwo: SEQOJA literatura piękna
284 str. 4 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
SEQOJA
Data wydania:
2020-11-30
Data 1. wyd. pol.:
2020-11-30
Liczba stron:
284
Czas czytania
4 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788395861000
Tagi:
jesień nieludzko tragikomiczna sześć
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
120
92

Na półkach:

Fragmentami ciekawa, ale całość nieco pozszywana na siłę.

Fragmentami ciekawa, ale całość nieco pozszywana na siłę.

Pokaż mimo to

avatar
712
585

Na półkach: ,

„Nieludzko piękna jesień” – tym poetyckim, tajemniczym tytułem Jacek Melchior przyciągnął moją uwagę na tyle, by zechcieć zapoznać się z jego prozą. Choć nazwisko autora pojawiało się już wcześniej w literackim świecie, to ja natknęłam się na nie dopiero teraz, a co z tego wyniknęło, mam zamiar właśnie opisać.
Książka jest zbiorem sześciu opowiadań o różnych bohaterach, których łączy pojawienie się na pewnym etapie życia w salonie tatuażu. Oraz tytułowa fraza, którą w różnych momentach słyszą bohaterowie. Ich losy odrobinę tylko się zazębiają, ponadto mają wspólny element – są naznaczone samotnością, skrywanymi tajemnicami oraz, najogólniej ujmując, nieheteronormatywnością. Tak naprawdę trudno tutaj szukać akcji czy fabuły, nie one są istotą rzeczy. Autor skupił się na przedstawieniu przeżyć wewnętrznych, reakcji na otaczającą rzeczywistość, dostosowywania się do potrzeb społecznych, obserwacji relacji pomiędzy ludźmi. Bohaterowie jego opowiadań nie pokazują na zewnątrz, jak głęboko są nieszczęśliwi, skrzywdzeni, jak toksyczne emocje kryją pod płaszczykiem normalności, godzenia się na spełnianie oczekiwań innych. Poznamy więc urywki z życia mężczyzny zdominowanego przez matkę, która właśnie zmarła i nasz bohater ma nareszcie upragnioną wolność, choć pamięć o niej, paradoksalnie, zamiast zacierać jej obraz, wyolbrzymia go. Poznamy też starzejącą się śpiewaczkę operową, która całe życie taiła pobyt w obozie koncentracyjnym, po którym został jej tatuaż z numerem i kompulsywna nienawiść do wszystkiego, co niemieckie. Spędzimy też kilka chwil z młodą dziewczyną, która w sposób okrutnie bolesny odczuwa przepaść ekonomiczną pomiędzy sytuacją swoją a bogatej koleżanki. Pozostali bohaterowie nie utkwili w mojej pamięci, co ma swoje przyczyny w konstrukcji książki.
Niestety daleko jej do doskonałości. Choć Jacek Melchior sprawnie operuje słowem, nadaje swoim tekstom niepowtarzalny styl, opowiada historie swoich bohaterów wyrywkowo i tworzy obrazy intensywne, wynikające z wnikliwej obserwacji relacji międzyludzkich, to brakuje w nich emocji. Częściowo - w wielu fragmentach przeżyłam jako czytelnik chwile uwrażliwienia i empatii, jednak zasadnicza część opowiadań nie została ze mną na dłużej, jedynie zmęczyła czy wręcz skłoniła do pomijania sporych fragmentów. Opowieści Melchiora giną ukryte w formie. Im dłużej czytałam, tym mniej z jego prozy do mnie docierało. Odniosłam też wrażenie, że elementy, które w zamyśle miały spinać poszczególne opowieści, zostały tam wprowadzone jakby na siłę. Znów, z każdym kolejnym opowiadaniem traciły na wiarygodności.
Tym niemniej nie mam prawa ani zamiaru zniechęcać do tej książki. Pokazuje ona ludzkie relacje w całkiem nowy, wielowymiarowy sposób, wzajemne oddziaływanie na siebie ludzi, subiektywne spojrzenia, wypaczone przez osobiste doświadczenia z przeszłości. Choć fabularnie nieudana, to językowo jak najbardziej godna polecenia.

„Nieludzko piękna jesień” – tym poetyckim, tajemniczym tytułem Jacek Melchior przyciągnął moją uwagę na tyle, by zechcieć zapoznać się z jego prozą. Choć nazwisko autora pojawiało się już wcześniej w literackim świecie, to ja natknęłam się na nie dopiero teraz, a co z tego wyniknęło, mam zamiar właśnie opisać.
Książka jest zbiorem sześciu opowiadań o różnych bohaterach,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
630

Na półkach:

Kontakt z innym człowiekiem, od pierwszego spotkania pozwalającego poczuć bliskość i jedność, aż do ostatniego, wyrażającego ból i podziękowanie, jest jednym z najważniejszych emblematów danych nam w tym świecie. Każdy dzień, czy to słoneczny, czy deszczowy, długi czy krótki, radosny bądź zwariowany, obfituje w nieuniknione relacje i idące za nimi uczucia. Wszystko płynie, zmienia się delikatnie jak trzcina Blaise’a Pascala. Napotkanie Innego człowieka na swojej drodze to zderzenie z odmienną wizją świata. To także konieczność zrozumienia i dostosowania, czasami nawet kosztem okłamywania samego siebie. Spotkania to zmiany, rodzące się emocje, ewoluujące doświadczenia. Spotykamy ludzi wszędzie: na ulicach, w sklepach, pracy, a także w domu. I to właśnie relacje z bliskimi wpływają na nas najbardziej. To przez nie człowiek może zacząć żyć inaczej, niż by chciał, stępić w sobie pożądanie do bycia sobą.
„Nieludzko piękna jesień” to portret sześciu głównych bohaterów. Każda z przedstawionych postaci cierpi w podobny sposób. Żyje ze świadomością tego co jest w środku, w głębi serca. Jednocześnie funkcjonuje z poczuciem, że to właśnie jest najważniejsze i wyznacza ramy codzienności. Proces pozbywania się mentalnych kajdan bywa żmudny i uzależniony od więzów z otoczeniem. Wielokrotnie trzeba latami płacić wysoką cenę: ociemniałość, ostracyzm, niewidzialność. Dojście do punktu zrozumienia, że to właśnie tu i teraz należy żyć całym sobą, że nastał już ten czas, aby mandala świata wypełniła się pełnią barw, jest sprzężony z różnymi wypadkami. Dopiero odpowiedni wstrząs skłania do działania. Do sprawienia sobie namacalnego znaku, który będzie krzyczał i do środka i do otoczenia, że oto nastał czas zmiany.
Tak naprawdę mało ważne jest tu, jak bohaterowie mają na imię i kim są. Czy jest to Mimi lub Aga, czy byli więźniami obozu zagłady, sprzątaczkami, pisarzami czy po prostu są samotni. To wszystko schodzi niejako na dalszy plan, bo Jacek Melchior nie chce kreować odrębnych bytów, za to spojrzeć na problem walki z własnymi demonami w sposób panoramiczny. W jego zbiorze opowiadań wszystko jest umowne, a zdarzenia czy fabuła wcale nie musi przybierać klarownego kształtu. Bo kto to widział życie, w którym wszystko podąża od punktu A, do punktu B, jednocześnie nie zbaczając czasami z trasy. Musi być nieco załamań, poszarpania, niepewności i niedopowiedzenia. To właśnie dlatego wracanie do „Nieludzko pięknej jesieni” jest fascynujące, przygnębiające, ale też proszące o trochę mniej. Bo w tym swoim zamyśle autor „Kochanka” idzie jednak o krok za daleko. Wszystko jest tu symbolem, każdy bohater ma swoje znaczenie reprezentacyjne przedstawione za pomocą zestawu cech charakterystycznych i balastu z jakim kroczy po tym świecie, ich obecność wydaje się jednak losową koniecznością, odgrywaniem roli w dramacie o randze współczesnego mitu. Nie chodzi nawet o to, że brakuje w książce ‘story’, a raczej o fakt, że forma wygrywa nad treścią.
Właśnie brak narracyjnej skrupulatności sprawia, że relacje między poszczególnymi bohaterami nie są należycie zniuansowane. Pewnie gdyby Melchior był debiutantem, gdyby nie przydarzyły mu się bardzo dobre książki (np. wspomniany „Kochanek”),machnąłbym na to ręką. Tu jednak mówimy o erudycie, człowieku wiedzącym o kulturze i czytelniku bardzo wiele. Udowadnia to zresztą każdym, doskonale skomponowanym zdaniem. Do świata „Nieludzko pięknej jesieni” wcale nie jest łatwo wejść. To nie kolejne czytadło, tylko przemyślana układanka słów. To proza trudna, hermetyczna, chwilami przytłaczająca swoją gęstością, neurotycznością i huśtawką nastrojów. Potrafi zranić szybciej, niż brzytwa podczas golenia zarostu. A jednak przyznaję, że – abstrahując od niewątpliwej masochistycznej przyjemności z lektury – nie znalazłem wystarczających pozawarsztatowych powodów, które sprawiłyby, że poskładane puzzle książki złożyły mi się w cokolwiek, o czym chciałbym dłużej pamiętać. Wyjście z szafy? Jesień jako symbol okresu życia? Tatuaż i seksualność? Jak na moje to wszystko już było, a co gorsza zwyczajnie jest tu tego za dużo. Pewnie książka mogłaby się obronić od tych zarzutów. Dzisiaj nie pisze się już wszak nic oryginalnego, co wcale nie oznacza, że nie warto czytać nowości. Opowiadania Melchiora mają też wiele innych zalet: nie starają się wzbudzać kontrowersji na siłę, nie wbijają szpilek w politykę, nie są też moralizatorskie. Żeby jednak z tak utkanej materii, pełnej znanych nam elementów i metafor, wyszło dzieło bliskie czytelnikowi, musi zostać doskonale przedyskutowane, dopełnione choć odrobiną czułości do postaci. A niestety w „Nieludzko pięknej jesieni” tego po prostu nie dostrzegłem.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2021/01/recenzja-nieludzko-piekna-jesien-jacek.html

Kontakt z innym człowiekiem, od pierwszego spotkania pozwalającego poczuć bliskość i jedność, aż do ostatniego, wyrażającego ból i podziękowanie, jest jednym z najważniejszych emblematów danych nam w tym świecie. Każdy dzień, czy to słoneczny, czy deszczowy, długi czy krótki, radosny bądź zwariowany, obfituje w nieuniknione relacje i idące za nimi uczucia. Wszystko płynie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
993
791

Na półkach: ,

Nieludzko piękna jesień to sześć odrębnych historii, pozornie różnych ludzi. Choć ich losy nie splatają się znacząco ze sobą – bohaterów łączy sporo. Każdy z nich zmaga się z własnymi demonami, które w różnych momentach życia uderzają ze zdwojoną siłą, odzywają się nieproszone, kładą się cieniem na normalnym funkcjonowaniu. Postaci przywdziewają maskę, odgrywają określoną i przypisaną im przez rodzinę czy społeczeństwo rolę, która uwiera i nie pozwala w pełni poczuć się sobą. Każda z przedstawionych osób próbuje przechytrzyć świat, wyzwolić się z narzuconych pęt codzienności i konwenansów, a tatuaż w większości przedstawionych przypadków, jak chociażby w Wyzwolicielu staje się czysto symbolicznym aktem wolności. Symbolem, lub, jak w przypadku Szutniczki Mimi bolesnym stygmatem…

W tym momencie (…) jesteś najbardziej sobą. Oczywiście, zawsze jesteś sobą, nieskomplikowany, napisałeś w ogłoszeniu, co po twojemu to właśnie znaczy, choć przecież nawet udawacze zawsze są sobą, bo kim mieliby być?

Jacek Melchior dojrzale, pięknie i sprawnie operuje słowem. Czuje jego wagę i znaczenie, potrafi się nim bawić, fachowo i niejednokrotnie w sposób niejednoznaczny tworzy jego konteksty. Trochę jak, parafrazując znaną hrabalowską frazę ze Zbyt głośnej samotności: gdy pisze, to właściwie nie pisze, tylko bierze piękne zdanie do buzi i ssie je jak cukierek, jakby sączył kieliszeczek likieru, po czym przelewa je na papier, aż w końcu myśl ta rozpływa się na papierze jak alkohol, tak długo weń wsiąka, by finalnie zagościć w mózgu i sercu czytelnika, pulsować w żyłach aż po krańce jego naczyniek włoskowatych. I słowa te robią w Nieludzko pięknej jesieni wrażenie, zdania wibrują, mają niebanalny i świeży charakter. Ich autor jest bez wątpienia wszechstronnym słownym erudytą, czego zbiór niniejszych tekstów jest namacalnym dowodem.

I choć każde z opowiadań niesie za sobą niekwestionowany prozatorski kunszt, same historie, ku memu ogromnemu zaskoczeniu, nie łapią nadto za serce. Ich początkowo dobrze rokująca fabuła oraz emocje bohaterów giną pod efektownością języka, który zdaje się je po prostu przyćmiewać. By do nich dotrzeć, trzeba przedzierać się przez kolejne warstwy literackiej perfekcji, co początkowo jest naprawdę przyjemne i odkrywcze, z każdym kolejnym opowiadaniem staje się coraz bardziej uciążliwe i monotonne. Interesujący zamysł autora, by przedstawić swoich spętanych wymaganiami społeczeństwa bohaterów, by w końcu za sprawą salonu tatuażu wyzwolić ich zarówno emocjonalnie jak i seksualnie zwodzi na manowce. Motyw tatuażu nie spina poszczególnych historii w sposób wiarygodny, zdaje się być desperackim aktem splecenia rozdzielnych tekstów w spójną całość.

Podobnie wygląda sprawa samej konstrukcji tytułu. Nieludzko piękna jesień – zgrabna ujmująca, niemalże poetycka fraza w duchu prozy Marka Hłaski, dająca nadzieję na równie liryczną treść oraz symboliczny wydźwięk staje się finalnie tylko i wyłącznie powtarzanym kilkukrotnie w kolejnych opowiadaniach zdaniem. Zdaniem rzuconym między wiersze, mimochodem, jakby nonszalancko niedbale, cały czas jednak trochę jakby na siłę przecinającym tę tętniącą słowem erudycyjną treść. Wielka szkoda, tym bardziej, iż bohaterowie zbioru zdają się być muśnięci przez jesień życia, stoją u jej progu i zmuszeni są mierzyć z nową rzeczywistością, z postawionymi przez nią wyzwaniami, z przemijaniem. Potencjał myśli tej nie został niestety w pełni dopracowany, ani wystarczająco rozwinięty. Pozostawia odbiorcę ze sporym poczuciem niedosytu.

Ponadprzeciętny i wyróżniający się język niniejszego zbioru oraz nieprzystający doń sposób spinania fabularnej treści, a także niewystarczający sposób wyzwalania nim emocji, pozwala uchwycić tragiczny impas, do którego doprowadził Melchiora wybór tak wyrafinowanego sposobu narracji. Nieludzko piękna jesień pozostaje wszak pięknym językowo, ale wzbudzającym co najwyżej letnie odczucia zbiorem przypadkowych opowiadań. Wielka szkoda.

www.bookiecik.pl

Nieludzko piękna jesień to sześć odrębnych historii, pozornie różnych ludzi. Choć ich losy nie splatają się znacząco ze sobą – bohaterów łączy sporo. Każdy z nich zmaga się z własnymi demonami, które w różnych momentach życia uderzają ze zdwojoną siłą, odzywają się nieproszone, kładą się cieniem na normalnym funkcjonowaniu. Postaci przywdziewają maskę, odgrywają określoną i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6131
3433

Na półkach:

Każdy z nas skupia się wokół własnych przeżyć, doświadczeń, odgrywania ról. Czasami pochylamy się nad życiem innych. Zwykle jednak są to osoby bliskie, bo takie przecież znamy najlepiej. Znamy? A może nam się wydaje? Może oni przed nami odgrywają role, aby nas nie ranić, nie burzyć naszego spojrzenia na ich temat, pozwolić na spokojną codzienność z utartymi wyobrażeniami o świecie? Jeśli nie znamy i nie jesteśmy zainteresowani poznaniem prawdziwych pragnień, cech, talentów bliskich i mijanych ludzi to możemy stwierdzić, że inni są jak zmieniająca się scenografia naszych doświadczeń. Nie zastanawiamy się za bardzo, w jaki sposób nasze małe decyzje mogą wpłynąć na nich, nie zadajemy sobie pytań jak wielki mamy wpływ na innych. I to niekoniecznie tylko tych bliskich. Przecież są tłumy nieznajomych, z którymi wchodzimy w interakcję. Czasami powstają spoty promujące określone postawy i pokazujące jak jeden gest dobroci może zainspirować napotkanych. Jednak po obejrzeniu ich wracamy do codziennej nieświadomości i nieuważności. A przecież czasami wystarczą zakupy w sklepie, innym razem próba znalezienia pracy, odkrycie, że społeczeństwo chce nas wypluć ze względu na płeć, zdegradować osiągnięcia ze względu na pochodzenie i wiek, umniejszyć sukcesy z błahych powodów, a inni naszym kosztem próbują się wybić. Ale to drastyczne przykłady. Czasami wystarczy zobaczyć opatrunek z zafoliowaną ręką, innym razem zerknąć do koszyka z zakupami. Drobnostki mogą sprawić, że natrafiamy na impuls prowadzący do zmian, a te zmieniają perspektywę patrzenia na wiele spraw i pomagają postrzegać nasze życie w piękniejszych lub brzydszych barwach. I tak właśnie jest w książce Jacka Melchiora.
„Nieludzko piękna jesień” to poruszająca opowieść o wzajemnym oddziaływaniu na siebie. Obserwując poczynania bohaterów zauważamy, że zachowują się jak sportowcy biorący udział w sztafecie: każdy z nich podaje kolejnym osobom impuls do działania. Przy czym owa inspiracja jest całkowicie nieświadoma, bo nikt z nas nie wie, co, kiedy i w jaki sposób może skłonić napotkane osoby do działania.
Irek Szczęściarz – przeciętne imię i sugestywne nazwisko –z punktu widzenia jego sąsiadów i bliskich jest „starym kawalerem”. Od lat pracujący w laboratorium nad lekarstwami w swojej małej społeczności urósł do rangi lekarza. Wszystko przez dumną z syna matkę próbującą odciągnąć uwagę od jego samotności i starającej zachować pozory normalności. Rodzicielka, która wydaje się coś przeczuwać, dostrzegać gesty robi wszystko, aby sąsiedzi, rodzina i znajomi pozostali nieświadomi mankamentu jej syna. Wady, która jest umowna, bo została wykreowana przez społeczeństwo, kulturę, w której funkcjonują. Tworzenie wizerunku syna przez mamę wydaje się działać jak zasłona dymna mająca zasłonić wszystko to, co ona przeczuwa i jej zdaniem jest to złe, dlatego zrobi wszystko, aby nie dać temu dojść do głosu tylko w imię „tego, co powiedzą inni” każe swojemu dorosłemu już dziecku tłamsić w sobie, przyrzekać, że on nie postąpiłby tak jak napotkane antywzory. Jest jak rodzic kilkulatka: ciągle pilnuje, aby on pamiętał, że określone zachowania są złe. Samotny syn żyjący z matką przez lata ukrywa swoją osobowość. Wszystko w imię poprawności politycznej, dobrego wrażenia, świętego spokoju, niestresowania rodzicielki. W końcu po latach jedyna bliska mu osoba umiera. Jej odejście to z jednej strony smutek, a z drugiej radość z powodu wyzwolenia, otwarcia się na nowe życie, bo Irek już nie chce dłużej udawać. Nie ma dla kogo, nie ma powodu do grania. Swoją decyzję o zmianie przypieczętowuje tatuażem, który też nie może być przeciętny. Musi być niezwykły, wybierany przez lata, wpisany w jego życie, musi być to fragment reprodukcji „Drzewa życia” Gustawa Klimta. Praca bardzo sugestywna, bo dla bohatera po śmierci matki zaczyna się nowe, prawdziwe życie, bez ograniczeń, strofowań, grania roli, której nie chce.
„Przysiągł, przysięgał jej wszystko, co chciała, od zawsze, kilka razy dziennie, i dotrzymywał, nieobciążony tym dotrzymywaniem, bo przecież tak dobrze go wychowała”.
Do rozpoczęcia nowego rozdziału przygotowuje się bardzo długo: czyta wypowiedzi w internecie, dowiaduje się jak wygląda tatuowanie i w końcu podejmuje decyzję, którą tak naprawdę podjął już wtedy, kiedy po raz kolejny musiał obiecywać, że on nigdy tak się nie oszpeci. Nakłuwanie, zdzieranie naskórka barwienie urasta do rangi symbolu, który staje się tak widoczny dla otoczenia, że bohater zaczyna być inaczej traktowany przez napotkanych i staje się inspiracją. Można powiedzieć, że całą historia nie zaczęła się od Irka tylko nieznajomego z opatrunkiem, ale to Irek staje się dla nas punktem wyjścia, to jego decyzja sprawia, że napotkane osoby działające pod wpływem tego impulsu. I on ich wcale nie musi spotkać. Wystarczy, że każdy napotkany przekaże sobie tę iskrę zmian.
„Nieludzko piękna jesień” to opowieść o oszukiwaniu siebie. Mamy matkę, która dość panicznie reaguje na wszelkie przejawy inności i każe synowi przysięgać, że on nie postąpiłby w taki sposób. Wiedziona jakby przeczuciem wymusza na dorosłym dziecku określone postawy. Podobnie jest w przypadku innych bohaterów. Napotkana w sklepie staruszka okazuje się kobietą ze sporym dorobkiem, wielkimi umiejętnościami i tajemnicami utrzymywanymi od młodości. Wszystko w imię poprawności, życia zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa. Są tu młodzi robiący kariery, młodzi żyjący od pierwszego do pierwszego, bogate córeczki, ofiary przemocy domowej, wyplute przez społeczeństw starsze aktorki i dziewczyny, które szczerze powiedziały rodzinie, że nie spełnią ich oczekiwań, są tu robiący karierę artyści i tacy, których praca ze sztuką to ciągła walka o przetrwanie, sponsorzy cynicznie wykorzystujący znajomość, żeglarze w każdej przystani czekający na nową miłość, pisarze odkrywający swoje korzenie i prawdziwe ja, zmęczeni życiem ludzie. Każdy ma inny bagaż, każdy jest dla innych bohaterów obcy, a jednak łączy ich przekazywany sobie impuls, chęć zmienienia w swoim życiu czegoś. Widzimy bohaterów, których życie przez lata kręciło się wokół odgrywania własnych ról w społeczeństwie, kreowania tożsamości, ukrywania prawdy o sobie w imię dobrego wychowania i bycia do zaakceptowania. Zmiana w życiu Irka, jego decyzja o zrobieniu tatuażu sprawia, że bohaterzy zachowują się jak pionki domina: dla każdego mała iskra kontaktu z osobą doświadczającą zmianę jest jak przekroczenie granicy uwalniającej od tego co wypada, a co nie, sprawia, że widzimy jak kolejne osoby uwalniają się od swoich bagaży odgrywanych ról, wchodzimy na płaszczyznę ich prawdziwych osobowości.
„Nieludzko piękna jesień” to też opowieść o rozwijaniu potencjału, docenianiu każdej napotkanej osoby, chwytaniu chwil i szans, jakie życie niesie ze sobą. Spotykamy tu bohaterów, którzy wydają się być przegranymi, dla których życie nie ma już nic do zaoferowania. Nawet dzieci wydają się nie takie, jak chcieli. A jednak przychodzi dzień, kiedy muszą zweryfikować swoje pragnienia, trzeźwo spojrzeć na możliwości, przełamać się i wyjść naprzeciw ludziom, ich talentom, chęciom działania. Każdy z bohaterów jest tu pewnego rodzaju inicjatorem zmian. Ludzie to nie samotne monady, które na oślep uderzają o siebie, ale ciągle żyjące w spektaklu codzienności JA wpływające na Innego, uczące się od Innego. Każde spotkanie to codzienne nieświadome oddziaływanie na Obcego, który nasze impulsy przekazuje dalej. Powstaje wówczas pytanie o granice naszego oddziaływania. Patrząc na losy bohaterów z filozoficznej perspektywy, z lotu ptaka mamy wspaniałą opowieść o niesamowitej różnorodności ludzi i ich wielkim oddziaływaniu na siebie. Społeczeństwo jest tu niczym tafla spokojnego jeziora: wystarczy mały kamyczek, aby wywołać szereg następujących po sobie fal.
Zdecydowanie polecam.

Każdy z nas skupia się wokół własnych przeżyć, doświadczeń, odgrywania ról. Czasami pochylamy się nad życiem innych. Zwykle jednak są to osoby bliskie, bo takie przecież znamy najlepiej. Znamy? A może nam się wydaje? Może oni przed nami odgrywają role, aby nas nie ranić, nie burzyć naszego spojrzenia na ich temat, pozwolić na spokojną codzienność z utartymi wyobrażeniami o...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    27
  • Przeczytane
    19
  • Posiadam
    2
  • Do kupienia
    1
  • 2021
    1
  • LGBTIQ
    1
  • 52 / 2020
    1
  • E-book
    1
  • 2022
    1
  • Lit. współczesna polska
    1

Cytaty

Więcej
Jacek Melchior Nieludzko piękna jesień Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także