Humanizm jako realizm
- Kategoria:
- nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
- Wydawnictwo:
- Fundacja Lethe / Animi2
- Data wydania:
- 2019-05-30
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-05-30
- Liczba stron:
- 336
- Czas czytania
- 5 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366303003
- Tagi:
- humanizm filozofia polityki teologia polityczna nowoczesność
„Humanizm jako realizm” to fascynująca wędrówka po tropach założeń nowoczesności. I to nie w byle jakim towarzystwie! Irving Babbitt (1865-1933),zwany „wojującym Buddą z Harvardu” oraz Paul Elmer More (1864-1937),zwany „pustelnikiem z Princetion”, to dwaj filozoficzni przyjaciele, którzy pozostawili po sobie genialną spuściznę, obracającą wniwecz – celebrowane zewsząd – złudne założenia na temat natury ludzkiej. Ostrze ich wywodów tnie w poprzek podziałów między uczestnikami współczesnych wojen kulturowych. Wszystkich nas, z lewa czy z prawa, myśl nowożytna sadza w ławach jednego naturalistycznego „kościoła” i wszystkim nam podaje opium jednej humanitarystycznej „religii”.
Życie More’a i Babbitta przypadło na czasy, które zadecydowały o obliczu naszej epoki. U progu XX stulecia świat kroczył ścieżką postępu naukowo-technicznego i duchowej emancypacji. Wizjonerzy, rewolucjoniści i reformatorzy na różne sposoby głosili wiarę w to, że ludzkość – dzięki poznaniu sekretów przyrody, obaleniu religijnych przesądów i realizacji śmiałych projektów politycznych czy nawet artystycznych – już wkrótce zjednoczy się ponad podziałami, by cieszyć się wiecznym pokojem i nieznaną dotąd swobodą egzystencji. More i Babbitt wystąpili z krytyką wiodących tendencji epoki. Przypominali, że ideały należy sądzić po owocach. Poszukiwali odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego chęć naprawy świata i „wyzwolenia” ludzkości łatwo obraca się w coś przeciwnego, a rzeczywisty koszmar nader często okazuje się być produktem długo śnionych snów o raju na ziemi. Na kartach swojej książki dr Armada wprowadza czytelnika w dotychczas właściwie nieznane w Polsce dzieło More’a i Babbitta. Co więcej, stawia tezę, że ich sposób widzenia rzeczywistości można i należy stosować tu i teraz. Zaprasza do myślenia na serio i proponuje przygodę intelektualną o tyle może niebezpieczną, o ile najważniejsze złudzenia, które musimy przezwyciężyć, by rozumieć nasze czasy, to właśnie te, które z chęcią żywimy na własny temat.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 94
- 10
- 3
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Mam ambiwalentny stosunek do książki Pawła Armady „Humanizm jako realizm”. Z jednej strony odbyłam przygodę, która zainspirowała mnie do przemyśleń i dalszych poszukiwań intelektualnych, z drugiej jednak niektóre tezy i komentarze autora, a w niektórych przypadkach ich enigmatyczność, nie tyle budziły moje zastrzeżenia (to też),co raczej niepokój. Nie chodzi mi o to, że strwożyła mnie perspektywa, że ktoś przeczyta „Humanizm…” i dojdzie do błędnych lub szkodliwych wniosków. Jeżeli się już czegoś obawiam, to rekomendowania tekstów, za gładką, wyrafinowaną treścią których, kryją się idee i projekty, które za błędne lub szkodliwe uważam.
Autor wygrzebał z zapomnienia dwóch, działających w I poł. XX wieku, amerykańskich myślicieli Irvinga Babbitta i Paula Elmera More’a, krytyków trwającego od czasów Rousseau projektu nowoczesności, i przeanalizował ich koncepcje dodając na ich tle własne przemyślenia. Rozważania te bardzo poszerzyły moje horyzonty, pozwoliły spojrzeć na wiele zagadnień pod innym kątem i zachęciły do czytania klasycznych filozofów (Platona),a dodatkowo pojawiła się masa tematów do dyskusji, które od jakiegoś czasu odbywam z moją bratnią duszą, która nie wytrzymała i sama wzięła się do lektury omawianej książki.
W bardzo, bardzo dużym uproszczeniu, Babbitt i More to krytycy projektu nowoczesności, którego filozoficznym ojcem był Rousseau, i którego centralnym punktem, w miejsce Boga, stał się człowiek. Tak wyniesiony na piedestał człowiek, utraciwszy pokorę, wiarę, duchowość i rozsądek, wprzęgnięty w postęp i konsumpcjonizm, narcystyczny i zachłanny, doprowadził do stanu, w którym jesteśmy teraz, zagłady ekologicznej i upadku wartości. Demokracja nie sprawdza się, gdyż masy ludzkie nie posiadają ani wiedzy, ani predyspozycji, żeby wybrać do rządzenia najlepszych z nas. Światem rządzi ekonomia i indywidualne spełnienie, czy to w sferze ambicji, czy to w sferze dostępu do dóbr materialnych, a powinny rządzić sprawy ducha. Jest nas za dużo, jak pisze autor, i zbyt wiele chcemy. Receptą ma być praca każdego człowieka nad sobą, zanim, a nawet zamiast, zabierze się do zmieniania innych ludzi, ćwiczenia w sztuce rezygnacji, „znalezienie <<ekwiwalentu dla łaski>>” boskiej, stanowiącej „wehikuł wynoszący myśli człowieka na poziom wyższy od biologicznego przetrwania i zaspokojenia”. „Veto power, czyli zdolność powiedzenia <<nie>>” oznacza „zdolność panowania nas sobą, odnajdywania w sobie pokory, okiełznania namiętności, samoograniczenia, koncentracji”.
Na poziomie teoretycznym nie sposób się z tym nie zgodzić, tym bardziej, że Babbitt opowiedział się za buddyzmem (w formie najbardziej pierwotnej) w opozycji do chrześcijaństwa, któremu słusznie zarzucał, że owszem uczy bycia pokornym, ale jednocześnie oducza samodzielności, czyni indywiduum podatnym na fatalizm, usposabia do mistycyzmu i fundamentalizmu religijnego. Buddyzm z kolei stawia na samopoznanie (co postulował już Sokrates),będące punktem wyjścia do pracy nad sobą i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie i świat, w którym to życie akurat ma miejsce. Zaskoczył mnie więc autor „Humanizmu…”, który, idąc za More’em – piewcą Kościoła anglikańskiego, opowiedział się za chrześcijaństwem (cokolwiek miałoby to znaczyć).
„Humanizm…” nastroił mnie jednak głównie polemicznie, pojawiło się więcej pytań niż autor zaoferował odpowiedzi. Snute tu koncepcje, nawet dobrze brzmiące „veto power”, nie są rozwijane do poziomu praktycznego zastosowania, nie wiadomo więc na czym konkretnie to chrześcijańskie panowanie nad sobą i samoograniczenie we współczesnym świecie, u człowieka uwikłanego w nowoczesność, miałoby polegać. Nie jest to napisane wprost (szkoda, bo muszę zmagać się z nadmiarem wątpliwości i domniemań),ale trudno zza ściany zdań nie zauważyć konturów postulatu ograniczenia lub odebrania praw obywatelskich. Autor jest niechętny prawom człowieka, różnym ideologiom z lewa i z prawa (głównie z lewa, a z prawa to nacjonalizmom),masom ludzkim. Ja też niespecjalnie za tym wszystkim przepadam, widać często w praktyce jak idee te ulegają wykoślawieniu w kontakcie z rzeczywistością, w tym z naturą ludzką, zaś z przywilejów wynikających z koncepcji humanitaryzmu (czy wiary w człowieka) korzystają czasem ludzie, którzy, jeśli spojrzymy na problem z pozycji poczucia sprawiedliwości, na to nie zasługują (niedawno czytałam Alice Schwarzer, jedną z najbardziej znanych niemieckich feministek, która w książce „Moja algierska rodzina” opowiada o rozgoryczeniu Algierczyków nie rozumiejących, dlaczego Niemcy udzielili azylu islamskim fundamentalistom, odpowiedzialnym za okrutną śmierć co najmniej kilkudziesięciu tysięcy ludzi w czasie trwającej w latach 90. wojny domowej. Owszem, w Algierii groziła im za to kara śmierci).
Ale czy rzeczywiście odpowiedzią na te błędy i wypaczenia ma być wiara w Boga, i to w Boga chrześcijańskiego? Rozumiem, że „Humanizm…” to nie poradnik, ani podręcznik, nie jest to program polityczny ani manifest, to esej filozoficzno-polityczny o dość wysokim poziomie abstrakcji, w którym autor, niewątpliwie erudyta, oddaje się czemuś (Amerykanie nazywają to self-indulgence),co sprawia przyjemność i pozwala się intelektualnie i pisarsko wyżyć. Nie mogę się jednak powstrzymać (okazuje się, że zastosowanie veto power w praktyce nie jest wcale takie proste),żeby nie zejść na niższe piętra, gdzie widok jest gorszy i pachnie cebulą z pobliskiej restauracji, i nie zadać choć paru prymitywnych pytań: w jaki sposób wiara w Boga chrześcijańskiego miałaby być zaaplikowana np. Chińczykom lub Indusom, których rosnąca klasa średnia chce konsumować z rozmachem godnym Amerykanina z zamożnych suburbiów? Czy w odniesieniu do wiary człowieka z czasów przednowożytnych nie zachodzi przypadkiem błąd anachronizmu, czyli oceniania przeszłości przez pryzmat teraźniejszości? Taki Harari twierdzi na przykład, że istnienie Boga w dawnych wiekach nie było kwestią wiary, lecz kwestią wiedzy; ludzie nie tyle wierzyli, co wiedzieli, nie widząc na własne oczy, że w niebiosach jest Bóg, a w ciemnym lesie wiedźmy spółkują z diabłem. Czy w takim razie, po tym wszystkim, co człowiek zobaczył i przeczytał, o bezkresie Wszechświata, fizyce kwantowej, ewolucji, innych religiach itd., jest nadal w stanie uczciwie wierzyć w Boga, i to w Boga chrześcijańskiego? Nie sposób odzobaczyć, co już się zobaczyło i od-czytać, co już się przeczytało. Czy chrześcijaństwo ma być oparte na jakieś strukturze, na Kościele, czy pozostać sprawą indywidualną? Czy to oznacza wprowadzenie teokracji? Z kolei czy marzenie o likwidacji demokracji, nie stanowi przepisu na faszyzm i wojnę (jak to miało miejsce przed II wojną światową w krajach Europy Zachodniej, kiedy to obywatele Francji, Niemiec czy Polski gremialnie uznali, że demokracja generuje jedynie chaos i nie jest nikomu do niczego potrzebna, a co opisuje szczegółowo Tony Judt w „Historii niedokończonej. Francuscy intelektualiści 1944-1956”)? Tego typu pytań pojawiło się w trakcie lektury znacznie więcej, i dobrze, bo po pierwsze, dobrze robi czytanie rzeczy, z którymi się nie zgadzam lub, które budzą nasze wątpliwości (chyba, że to jakieś plugastwo),a po drugie, któż nie lubi zmagań z lekturą (to ostatnie pozostawiam bez komentarza).
Na koniec trochę psychologii kuchennej, mam nadzieję, że autor się nie obrazi. Jawi mi się on jako „prawy umysł” (opisany przez Jonathana Haidta),typ psychologiczny, dążący do porządku, ładu wedle ściśle określonych, konserwatywnych zasad, nie tolerujący żadnych od nich odstępstw. W esejach Armady dostrzegam paternalizm, potrzebę autora uporządkowania świata, powrotu do starych wartości, nawet jeśli miałoby to oznaczać nadużycia i cierpienie. Tym niemniej, wobec naporu w przestrzeni publicznej barbarzyńskiej, populistycznej prawicy, aż miło poczytać sobie konserwatystę erudytę i myśliciela.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa, co mogło wpłynąć na moją opinię o niej.
Mam ambiwalentny stosunek do książki Pawła Armady „Humanizm jako realizm”. Z jednej strony odbyłam przygodę, która zainspirowała mnie do przemyśleń i dalszych poszukiwań intelektualnych, z drugiej jednak niektóre tezy i komentarze autora, a w niektórych przypadkach ich enigmatyczność, nie tyle budziły moje zastrzeżenia (to też),co raczej niepokój. Nie chodzi mi o to, że...
więcej Pokaż mimo toPaweł Armada (ur.1980),dr, badacz myśli politycznej
Z „Uwagi wstępnej” w książce:
„..Książka składa się z trzech esejów. Każdy z nich nawiązuje do ustaleń Paula Elmera More’a (1864–1937) i Irvinga Babbitta (1865–1933). Obaj panowie wywodzili się z Ameryki. Łączyła ich przyjaźń, tworząca okazje do wielkich dyskusji. Byli bardzo zdolni i świetnie wykształceni. Żyli w epoce wstrząsów – wykluwania się ludzkości, jaką znamy. Odnosili się do tego bardzo krytycznie. Próbowali tłumaczyć rozpędzonemu światu, że jest coś złego – wręcz zabójczego – tam, gdzie inni pragnęli widzieć samo dobro. W swoim kraju zainicjowali ruch zwany „nowym humanizmem”, który jednakże PONIÓSŁ KLĘSKĘ I ZOSTAŁ ZAPOMNIANY (podk. moje)…”
nowy humanizm - https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/nowy-humanizm;3948848.html
nurt w krytyce i filozofii powstały w latach 20. XX w. w USA;
twórcami nowego humanizmu byli: I. Babbitt, P.E. More, N. Foerster; za podstawowe zadanie literatury i krytyki uznał moralne oddziaływanie na społeczeństwo, poprzez odwoływanie się do etycznej, uniwersalnej skali wartości (niezależnej od stanu rozwoju społ.); występując przeciwko romantyzmowi i realizmowi, a zwłaszcza naturalizmowi, jego przedstawiciele nawiązywali do tradycji klas., hellenistycznych; swoje zasady wyłożyli w publikacji Humanism and America (1930).
https://www.britannica.com/art/New-Humanism
New Humanism, critical movement in the United States between 1910 and 1930, based on the literary and social theories of the English poet and critic Matthew Arnold, who sought to recapture the moral quality of past civilizations—the best that has been thought and said—in an age of industrialization, materialism, and relativism.
Reacting against the scientifically oriented philosophies of literary realism and naturalism, New Humanists refused to accept deterministic views of human nature. They argued that: (1) human beings are unique among nature’s creatures; (2) the essence of experience is fundamentally moral and ethical; and (3) the human will, although subject to genetic laws and shaped by the environment, is essentially free. With these points of contention, the New Humanists—Paul Elmer More, Irving Babbitt, Norman Foerster, and Robert Shafer, to name only a few—outlined an entire program and aesthetic to incorporate their beliefs. By the 1930s the New Humanists had come to be regarded as cultural elitists and advocates of social and aesthetic conservatism, and their influence became NEGLIBLE (podk.moje).
Powracam do „Uwagi wstępnej”:
„…O naszych esejach trzeba powiedzieć, że nie układają się w monografię naukową sensu stricto. Właściwie każdy z nich może być czytany osobno, choć jednocześnie, wedle swego zamysłu, tworzą one integralną całość. Tytuł książki zdradza myśl przewodnią: prawdziwy humanizm jest realizmem. Oznacza to, że dziedzictwo More’a i Babbitta – konsekwentnie określane przez nas mianem „humanizmu” – zawiera ogląd rzeczywistości dający znakomite podstawy rozumienia i osądu nowoczesnego państwa i społeczeństwa. Mamy tu, innymi słowy, niespotykanie mądrą lekcję filozofii politycznej. Nie jest to wszakże lekcja formułowania i przyjmowania doraźnych, powierzchownych opinii na temat, powiedzmy, sprawnej gospodarki czy demokracji. Warunkuje ją spojrzenie z zewnątrz, wynikające z głębokiej refleksji nad naturą człowieka i możliwościami jego rozwoju duchowego. Lekcja ta wydaje się szczególnie warta studiowania przez tych, którzy woleliby występować w charakterze cenionych aktorów, nie zaś tanich popychadeł, dekoracji bądź rekwizytów na scenie dziejów Zachodu. Autor tych esejów skłonny byłby uważać swoją wykładnię dzieł More’a i Babbitta za przemyślaną i pomocną, co nie znaczy bynajmniej – definitywną i kompletną…”
I jeszcze: https://czytam.pl/k,ks_820709,Humanizm-jako-realizm-Pawel-Armada.html
„…..Sformułowana ponad sto lat temu przez Paula Elmera More'a i Irvinga Babbitta, zostaje teraz wydobyta na światło dzienne dzięki podejmowanej z ogromną pasją i wyczuciem tematu pracy Pawła Armady, polskiego badacza myśli politycznej. Widać ponad wszelką wątpliwość, że zarówno niebezpieczeństwa humanitaryzmu, jak i szanse humanizmu pozostają dla nas czymś najbardziej istotnym, aktualnym i wymagającym naszego rozumienia….”
Wypada przedstawić również głos krytyczny np „Antagonisty Eklaważu” z LC, który pisze:
„…Trzy autonomiczne, choć delikatnie powiązane ze sobą eseje, których istotą jest, by w oparciu o poglądy Irvinga Babbita i Paula Elmera More'a, poroztrząsać przeróżne filozoficzno-społeczne wątki. By jak najbardziej przekonać do tych myślicieli, autor unika nazwania ich poglądów i chowa ich cały czas za ich własnym określeniem "nowy humanizm". A są to po prostu amerykańscy konserwatyści z początku XX wieku. Trochę specyficzni, ale jednak nadal konserwatyści, więc rozumiem, że ten zabieg miał sprawić, by książka dotarła do ludzi mniej przychylnie nastawionych do tego typu poglądów. I tak by się w końcu wydało, więc nie czuję się winny, że to ja pierwszy na tym portalu mówię to wprost.
Niestety nie dostajemy uporządkowanego wykładu poglądów wspomnianych filozofów. Nie dostajemy nawet uporządkowanego wykładu poglądów doktora Armady. Eseje te są napisane niezwykle erudycyjnym, mam wrażenie wręcz popisowym stylem, który mnie nudził i męczył. Jeśli chodzi o samą warstwę filozoficzną, to są mądre spostrzeżenia i większość sam podzielam od dawna, ale czytało mi się to najzwyczajniej w świecie źle. Gdy z potoku wodolejstwa muszę wyciągać pojedyncze myśli, które wcale nie są dla mnie jakieś rewolucyjne, czy odkrywcze, to czuję się okradziony z mojego czasu…”
Swoje refleksje, krótko wypunktuję: 1. Armada - badacz, ciekawie i z pasją promuje teorię badaczy sprzed 100 lat, co jest porównywalne z wysiłkiem Miriama (Norwid),Miłosza (Blake, Swedenborg, Oskar Miłosz) czy Błońskiego (Weber) 2. Wydaje się że ma rację, mimo moich powyższych podkreśleń. 3. Niewątpliwie, ciekawa lektura, wzbogacająca intelektualnie.
Ergo: gorąco polecam i co najmniej 8/10
Paweł Armada (ur.1980),dr, badacz myśli politycznej
więcej Pokaż mimo toZ „Uwagi wstępnej” w książce:
„..Książka składa się z trzech esejów. Każdy z nich nawiązuje do ustaleń Paula Elmera More’a (1864–1937) i Irvinga Babbitta (1865–1933). Obaj panowie wywodzili się z Ameryki. Łączyła ich przyjaźń, tworząca okazje do wielkich dyskusji. Byli bardzo zdolni i świetnie wykształceni....
Trzy autonomiczne, choć delikatnie powiązane ze sobą eseje, których istotą jest, by w oparciu o poglądy Irvinga Babbita i Paula Elmera More'a, poroztrząsać przeróżne filozoficzno-społeczne wątki. By jak najbardziej przekonać do tych myślicieli, autor unika nazwania ich poglądów i chowa ich cały czas za ich własnym określeniem "nowy humanizm". A są to po prostu amerykańscy konserwatyści z początku XX wieku. Trochę specyficzni, ale jednak nadal konserwatyści, więc rozumiem, że ten zabieg miał sprawić, by książka dotarła do ludzi mniej przychylnie nastawionych do tego typu poglądów. I tak by się w końcu wydało, więc nie czuję się winny, że to ja pierwszy na tym portalu mówię to wprost.
Niestety nie dostajemy uporządkowanego wykładu poglądów wspomnianych filozofów. Nie dostajemy nawet uporządkowanego wykładu poglądów doktora Armady. Eseje te są napisane niezwykle erudycyjnym, mam wrażenie wręcz popisowym stylem, który mnie nudził i męczył. Jeśli chodzi o samą warstwę filozoficzną, to są mądre spostrzeżenia i większość sam podzielam od dawna, ale czytało mi się to najzwyczajniej w świecie źle. Gdy z potoku wodolejstwa muszę wyciągać pojedyncze myśli, które wcale nie są dla mnie jakieś rewolucyjne, czy odkrywcze, to czuję się okradziony z mojego czasu. Chociaż ja mam umysł przystosowany bardziej do suchych, technicznych wywodów, niż do czegoś, co zbliża się momentami do literatury pięknej, więc być może ktoś inny będzie zachwycony.
Trzy autonomiczne, choć delikatnie powiązane ze sobą eseje, których istotą jest, by w oparciu o poglądy Irvinga Babbita i Paula Elmera More'a, poroztrząsać przeróżne filozoficzno-społeczne wątki. By jak najbardziej przekonać do tych myślicieli, autor unika nazwania ich poglądów i chowa ich cały czas za ich własnym określeniem "nowy humanizm". A są to po prostu amerykańscy...
więcej Pokaż mimo toNie posłuchałem się autora i przeczytałem całość na raz, w ciągu czterech dni.
Fascynująca jest diagnoza współczesności w wykonaniu Babbitt'a i More'a. Nie jest ona zupełnie nieobecna w obecnym dyskursie, ale jednak miło przeczytać tak całościowe podejście. Z niektórymi opiniamii można jak najbardziej polemizować, co nie odejmuje całości referowanej przez autora filozofii obu amerykańskich gentlemanów żadnej wartości.
Niezwykłą trudność sprawiały mi fragmenty o okresie apologetycznym More'a - mam wrażenie, że próba pogodzenia realistycznego podejścia do problemu cywilizacji z początków jego filozoficznej działalności do metafizycznej jej końca jest wysiłkiem karkołomnym i spisanym na porażką. Możliwe jednak, że nie zrozumiałem tego wycinka nazbyt dobrze.
Niestety lub stety, humanizm pozostanie w mojej (jak i autora, tak myślę) opinii zjawiskiem niezwykle rzadkim. Niestety, bo od dawna przeczuwałem, że jedyna możliwość zmiany w świecie ku lepszemu będzie wynikiem indywidualnych wyborów. Stety, ponieważ jest to pochwała osobniczej wolności w rozumieniu pozytywnym, a nie negatywnym. Słynna "wolność do". Chwila wytchnienia dla umysłu bombardowanego bodźcami ze wszystich stron oraz samoświadomości (concsiousness) często zakrzykiwanej przez poglądy deterministyczne i ewolucyjne.
Polecam gorąco.
Nie posłuchałem się autora i przeczytałem całość na raz, w ciągu czterech dni.
więcej Pokaż mimo toFascynująca jest diagnoza współczesności w wykonaniu Babbitt'a i More'a. Nie jest ona zupełnie nieobecna w obecnym dyskursie, ale jednak miło przeczytać tak całościowe podejście. Z niektórymi opiniamii można jak najbardziej polemizować, co nie odejmuje całości referowanej przez autora filozofii...