Lemmy

Okładka książki Lemmy Mick Wall
Okładka książki Lemmy
Mick Wall Wydawnictwo: InRock biografia, autobiografia, pamiętnik
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Lemmy: The Definitive Biography
Wydawnictwo:
InRock
Data wydania:
2016-09-14
Data 1. wyd. pol.:
2016-09-14
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364373428
Tłumacz:
Lesław Haliński
Tagi:
Lemmy Motorhead
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Steven Wilson Limitowany do jednej sztuki Mick Wall, Steven Wilson
Ocena 8,2
Steven Wilson ... Mick Wall, Steven W...
Okładka książki Rainbow in the Dark Ronnie James Dio, Wendy Dio, Mick Wall
Ocena 7,5
Rainbow in the... Ronnie James Dio, W...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
64 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
43
15

Na półkach:

To bardzo… smutna książka. Czytam to kolejny raz i jakoś nie mogę doczytać do końca. Nie mogę się pogodzić z faktem, że mojego muzycznego idola już nie ma. Książka przedstawia barwnie Lemmy,ego w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, przedstawia fenomen jego i grupy Motorhead w późnych latach 70-tych. Pokazuje jak trudno jest się wybić, jak wiele samozaparcia trzeba było, żeby osiągnąć sukces. A kiedy już przyszedł to trochę jakby ze wszystkich zeszło powietrze, jakby nie wiedzieli jak to dalej pociągnąć. Przekaz drugiej części książki jest taki, że Lemmy trochę osiadł na laurach, trochę mu wystarczyło nagrywanie takich samych płyt co dwa lata, wystarczyło mu być autorytetem hołubionym przez największych ciężkiego rocka. Kiedy dochodzimy do momentu kiedy Lemmy jest chory, kiedy zbliża się śmierć… odkładam książkę. Bo Lemmy będzie żył wiecznie. W płytach, w muzyce, w zdjęciach, w historiach i we wspomnieniach. Dla mnie Lemmy obecny będzie zawsze i zawsze będzie grał Ace of Spades…

To bardzo… smutna książka. Czytam to kolejny raz i jakoś nie mogę doczytać do końca. Nie mogę się pogodzić z faktem, że mojego muzycznego idola już nie ma. Książka przedstawia barwnie Lemmy,ego w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, przedstawia fenomen jego i grupy Motorhead w późnych latach 70-tych. Pokazuje jak trudno jest się wybić, jak wiele samozaparcia trzeba...

więcej Pokaż mimo to

avatar
988
988

Na półkach: , , ,

Jestem po lekturze książki o Lemmym i jestem nieco rozdarty. Na tle innych monografii, których autorem był Mick Wall, ta prezentuje się dość nierówno i dość daleko jej chociażby do historii Led Zeppelin. Zaczynając od minusów: zamiłowanie autora do nadmiernego zapożyczania z wypowiedzi udzielanych prasie przez muzyków jest tutaj aż nazbyt wyraźne. Paradoksalnie najsłabiej wypadła część dedykowana najlepszym czasom Motörhead. Jak na monografię zespołu jest ona zbyt skrótowa, zaś historia zespołu po odejściu Eddie Clarka podsumowana jest w ekspresowym tempie, a przez to niezwykle pobieżnie. W tej mierze lepiej już sięgnąć do pozycji autorstwa Joela McIvera. Po drugie, nierównomiernie rozłożono akcenty przy omawianiu działalności samego zespołu, skoro zgodnie z tytułem bohaterem jest Lemmy Kilmister. Tymczasem w kilku rozdziałach więcej dowiemy się o pozostałej dwójce muzyków wchodzących w skład Tres Amigos.
Ale to jeszcze nie znaczy, że sięgnięcie po tę książkę jest czasem straconym. Są tutaj bowiem partie niezwykle barwne i interesujące. Mnie szczególnie ujęły rozdziały poświęcone początkom kariery, fascynacjom muzycznym, grze w zespole The Rockin Vickers. Lektura zachęciła do sięgnięcia po zasoby internetowe aby poznać wspominane nagrania. I okazuje się, że wiele z nich wcale nie jest taka nieznajoma. Inna rzecz to udział w kosmicznym przedsięwzięciu jakim był Hawkwind, niestety połączony z przerażającą ilością alkoholu i narkotyków.
Natomiast najbardziej poruszające się dwa ostatnie rozdziały, w których coraz bardziej nad muzyką dominuje pogarszający się stan zdrowia Lemmy’ego. Ale on żył tak, jak zawsze chciał, na własnych warunkach, bagatelizując chorobę. Tym większy szacunek dla jego woli grania na scenie. Póki gram, póty żyję… Jednocześnie poznajemy jego zdanie na różne tematy. Często kontrowersyjne, czasem brutalne, ale szczerze mówi o życiu, miłości, ekologii, historii, śmierci. I nie są to wcale płaskie wypowiedzi, jak można byłoby przypuszczać, one zmuszają do refleksji. Słowem: choćby dla tych kilku rozdziałów warto tę książkę przeczytać.

Jestem po lekturze książki o Lemmym i jestem nieco rozdarty. Na tle innych monografii, których autorem był Mick Wall, ta prezentuje się dość nierówno i dość daleko jej chociażby do historii Led Zeppelin. Zaczynając od minusów: zamiłowanie autora do nadmiernego zapożyczania z wypowiedzi udzielanych prasie przez muzyków jest tutaj aż nazbyt wyraźne. Paradoksalnie najsłabiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
309
229

Na półkach: , ,

Kolejna znakomita, muzyczna książka Micka Walla. Nie jest co prawda tak efekciarska jak autobiografia Lemmiego, ale z pewnością jest lepsza dziennikarsko i bardziej kompleksowa tematycznie. Czyta się świetnie, a pointa, mimo pełnych chorób ostatnich dni bohatera, jest pozytywna, pełna honoru, szacunku i dystansu. Taka jaki był Lemmy. Taka, jaka była (i jest!) jego muzyka. "If you like to gamble, I tell you I'm you man!" czyli po polsku: "Polecam z całej siły!" :)

Kolejna znakomita, muzyczna książka Micka Walla. Nie jest co prawda tak efekciarska jak autobiografia Lemmiego, ale z pewnością jest lepsza dziennikarsko i bardziej kompleksowa tematycznie. Czyta się świetnie, a pointa, mimo pełnych chorób ostatnich dni bohatera, jest pozytywna, pełna honoru, szacunku i dystansu. Taka jaki był Lemmy. Taka, jaka była (i jest!) jego muzyka....

więcej Pokaż mimo to

avatar
258
143

Na półkach: , , , , , ,

Po raz drugi dałem się nabrać Mickowi Wallowi. Pierwszym razem - przy lekturze "parabiografii" Foo Fighters. Przysiągłem sobie wtedy cicho, że już nie sięgnę po żadną publikację autora. Tym razem jednak górę wzięła ciekawość legendy - Lemmy'ego. Niestety, książka o liderze Motorhead jest niewiele lepsza - głównie przez jej ton, który jest bardziej przychylny niż w przypadku książki o zespole Dave'a Grohla, do którego Wall nie kryje w swoich wypocinach dystansu.

Po pierwsze - ciężko mi na serio traktować autora, który na okładce książki o ikonie rocka zamieszcza pochwalny cytat na swój temat... Po drugie, Wall jest autorem niezliczonej wręcz ilości biografii muzycznych, a w myśl złotej zasady - jeśli ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego. Efektem jest książka powierzchowna, złożona z cytatów z innych źródeł (w tym ze znakomitej autobiografii Lemmy'ego). Ba, cytaty te nie są w żaden sposób odnotowane. Jedyne dwa przypisy ze wzmianką o źródle pochodzą od tłumacza (!). Żadnych odnośników czy bibliografii. Pan Wall po raz kolejny dowodzi, że pisarski profesjonalizm jest mu obcy.

Pod względem językowym publikacja prezentuje się mocno przeciętnie i nie jest to raczej wina tłumacza. Historia Lemmy'ego opisana jest chronologicznie, w dość monotonnym, kronikarskim stylu, tu i ówdzie poprzetykana mniej lub bardziej zabawnymi wypowiedziami lub anegdotami. Momentami narracja ma wręcz charakter tabloidowy (ach, te wallowskie wynurzenia na temat "sex, drugs and rock'n'roll"...!). Całość czyta się bez przesadnego zaangażowania, czego na pewno nie można powiedzieć o wspomnianej już przeze mnie, barwnej autobiografii Lemmy'ego Kilmistera, może i bardziej ubogiej w fakty typu "kto, gdzie i kiedy", ale zwyczajnie dużo ciekawszej i soczystej językowo.

Niefajnie czyta się końcówkę, w której to opis stanu zdrowia Lemmy'ego oraz wyliczanka przerwanych lub odwołanych występów i tras przesłania obraz jego ostatnich dokonań muzycznych. Żeby nie było jednak, że nie ma pozytywów - plusem książki jest fragment, w którym lider Motorhead wypowiada się w temacie fascynującej go drugiej wojny światowej. Bo, nie ukrywajmy, refleksje Lemmy'ego o rock'n'rollu nie należały do zbyt odkrywczych. Zresztą Lemmy nie musiał nic mówić o rock'n'rollu - on nim po prostu był.

Lemmy'emu należy się dużo lepszy hołd. Nigdy więcej, panie Wall.

Po raz drugi dałem się nabrać Mickowi Wallowi. Pierwszym razem - przy lekturze "parabiografii" Foo Fighters. Przysiągłem sobie wtedy cicho, że już nie sięgnę po żadną publikację autora. Tym razem jednak górę wzięła ciekawość legendy - Lemmy'ego. Niestety, książka o liderze Motorhead jest niewiele lepsza - głównie przez jej ton, który jest bardziej przychylny niż w przypadku...

więcej Pokaż mimo to

avatar
18
12

Na półkach: ,

Ciekawa książka. Lubię Walla, choć nie uważam go za wybitnego pisarza- preferuję biografów, którzy oferują również coś od siebie poza przytoczeniem faktów. Wall jest rzetelny i trzeba przyznać, że wykonał kawał solidnej roboty przy przeprowadzaniu wywiadów i odsiewaniu mitów notorycznie generowanych przez Lemmy'ego. Jest to kolejna już pozycja jaką przyswoiłem na temat żyjącego awataru rock 'n rolla- mam wrażenie, iż została solidnie przygotowana i nie ma w niej przekłamań.

Po łapach dostać muszą: tłumacz za pójście na łatwiznę oraz nadużywanie funkcji "znajdź i zastąp" edytora tekstu, bo w efekcie kilkukrotnie pojawiają się elementy nieprzetłumaczone, które przetłumaczone być powinny, jak również korektor i redaktor tekstu za ogrom literówek i błędów.

Ciekawa książka. Lubię Walla, choć nie uważam go za wybitnego pisarza- preferuję biografów, którzy oferują również coś od siebie poza przytoczeniem faktów. Wall jest rzetelny i trzeba przyznać, że wykonał kawał solidnej roboty przy przeprowadzaniu wywiadów i odsiewaniu mitów notorycznie generowanych przez Lemmy'ego. Jest to kolejna już pozycja jaką przyswoiłem na temat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
5

Na półkach: ,

3/4 książki dla fana Motorhead to powtórka z faktów i historii zespołu, natomiast na uwagę zasługuje ostatnie ~70 stron, gdzie świetnie opisana jest końcówka życia Lemmiego i istnienia kapeli. Sporo jego wypowiedzi, polecam.

3/4 książki dla fana Motorhead to powtórka z faktów i historii zespołu, natomiast na uwagę zasługuje ostatnie ~70 stron, gdzie świetnie opisana jest końcówka życia Lemmiego i istnienia kapeli. Sporo jego wypowiedzi, polecam.

Pokaż mimo to

avatar
141
82

Na półkach: ,

Lemmy jest (bo wiadomo, że pogłoski o jego śmierci są cokolwiek przesadzone),ikoną rock'n'rolla zarówno wizerunkowo, jak i artystycznie. To Angol, któremu chyba przez całe dorosłe życie przyświecało motto: "don't give me that bulls**t". Tworzył świetną (lub przynajmniej dobrą) muzykę, ćpał, chlał, jarał i pukał cudze dziewczyny przez większy czas swojej bez mała 45-letniej kariery. Lemmy jest po prostu personifikacją rock'n'rollowego "badassa", w takim samym stopniu jak nabój .44 Magnum symbolem mocy obalającej.

Nie przepadam za muzycznymi biografiami, ale już dawno postanowiłem, że o życiu Ozzy'ego i Lemmy'ego przeczytać po prostu muszę. Najpierw padło na książkę o Ianie Kilmistrze autorstwa Micka Walla i muszę przyznać, że nie żałuję ani chwili spędzonej z tą książką.

Pierwsze co rzuca się po przeczytaniu paru pierwszych stron, to to, że Pan Wall postanowił bohatera swojej książki nie oszczędzać. Z jednej strony skutecznie buduje jego mit (zresztą nawet nie ukrywa, że taki jest między innymi cel tej książki),z drugiej przytacza wiele faktów, które są niewygodne, lub po prostu przykre. "Lemmy" nie jest dziełem "ikonograficznym" w dosłownym znaczeniu. Dziennikarz, autor niniejszej książki podszedł do sprawy tak jak powinien, opowiedział historię Iana od wczesnej młodości, przez granie w bardziej lub mniej znanych kapelach, aż po wielki sukces Motorhead i (domniemaną;-)) śmierć artysty.

Mick Wall powołuje się w swoim dziele na wywiady z Lemmy'm, jego znajomymi, menadżerami i innymi gwiazdami rocka. Przedstawione informacje są spójne i wydają się mieć przynajmniej częściowo potwierdzenie w faktach. Wyłania się z nich obraz ciągłych zmagań, rozbuchanych ambicji, kłótni, tworzenia, no i oczywiście rock'n'rollowego życia na pełnej petardzie.

Lemmy według Micka Walla (i podejrzewam, że nie tylko według niego),to kawał sukinsyna podbierającego dziewczyny kumplom, gościa czasami wrednego i chamskiego. Każdy ma swoje drugie "ja". Podobnie było z Lemmy'm, on także składał się z przeciwieństw. Potrafił być przyjacielski, potrafił słuchać, pomagać, być dobrym kumplem, a nawet i dżentelmenem. Jedno jest pewne, gdyby cała ludzkość prowadziła taki tryb i styl życia jakie prowadził Lemmy, to byłoby nas gdzieś o 3-4 miliardy mniej. On robił to co lubił, chlał, ćpał i grał piekielnie dobrego rock'n'rolla.

O tym jest ta książka, o Lemmy'm, jego życiowej drodze, filozofii i muzyce. Nie ma tu miejsca na wybielanie, przesadny podziw i ukrywanie niewygodnych faktów. To nie jest zbiór luźnych anegdod (choć i takich tu nie brakuje),to jest biografia z prawdziwego zdarzenia.

To co bym zarzucił książce Micka Walla to niekonsekwencja jaką się czasem wykazuje - przykładowo w kwestii wcześniejszej i późniejszej jakości płyt Motorhead. Polskie wydanie cierpi też na sporą ilość literówek, a tekst okraszony niemałą liczbą kursyw, odnośników i apostrofów, sprawia czasem wrażenie nieuporządkowanego i chaotycznego.

Niemniej jednak na tym moje zarzuty się kończą, to solidna biografia i jedna z tych książek, które pochłania się z szybkością stopy w "Ace of Spades", polecam wszystkim fanom Lemmy'ego i buntowniczego rock'n'rolla.

PS. Nie zapominajmy też by 28 grudnia wypić za Lemmy'ego przynajmniej szklaneczkę Jacka Danielsa i odpalić Motorhead na cały regulator, chrzanić sąsiadów, należy mu się!

[EDIT]: To, że zdaję się w paru akapitach sugerować, że "pukanie cudzych dziewczyn" jest cnotą, wydaje się po 4 latach od napisania tej opinii cokolwiek idiotyczne. Powinno się wydawać takie od razu, ale cóż, trudno, niech już tak zostanie. Nie chodzi już o kwestię #MeToo, po prostu uważam, że bycie gnojem uwłacza każdemu, nawet ikonom rock'n'rolla, więc tych parę dodatkowych słów niech wystarczy jako wyjaśnienie mojego stanowiska wobec bycia fair/nie fair wobec kogokolwiek, w jakiejkolwiek kwestii.

Lemmy jest (bo wiadomo, że pogłoski o jego śmierci są cokolwiek przesadzone),ikoną rock'n'rolla zarówno wizerunkowo, jak i artystycznie. To Angol, któremu chyba przez całe dorosłe życie przyświecało motto: "don't give me that bulls**t". Tworzył świetną (lub przynajmniej dobrą) muzykę, ćpał, chlał, jarał i pukał cudze dziewczyny przez większy czas swojej bez mała 45-letniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
240
240

Na półkach:

To był prawdziwy Mister Rock! Człowiek z pokolenia Beatlesów, wychowany na podobnej muzyce, ostatecznie poszedł w zupełnie innym kierunku. Prehistoria jego grania to przeróżne badziewne kapelki, z reguły mniej znane. Jednak w wieku już średnim poszedł zupełnie inną drogą. Przełom nastąpił, gdy trafił do The Hawkwind. Tam - z przypadku - zaczął grać na basie, później też śpiewać i pisać kawałki. Prowadził życie prawdziwego rock`n`rollowca, choć podkreślał, że brał tylko amfę i czasem palił trawkę. Za to alkohol i mało pruderyjne panienki stanowiły podstawę jego egzystencji. W końcu z Hawkwind widowiskowo wyleciał, by założyć własną, metalową grupę Motörhead. Z tym zespołem (w zmiennych składach) grał do śmierci, stając się już w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku prawdziwym autorytetem dla fanów i muzyków metalowych. Wielu przebojów nie odnotował, choć kilka piosenek zalicza się do metalowej klasyki (sprawdź na you toube drogi czytelniku).
Dziennikarz muzyczny Mick Wall, autor biografii, był bardzo dobrym znajomym Lemmy`go. Otrzymujemy więc dokładną historię Motörhead i wiele anegdot o samym Lemmym, prawie z pierwszej ręki. Są tacy wprawdzie, którzy twierdzą, że Lemmy był okrutnym mitomanem... Jeśli nawet (a nikt go na bladze nie przyłapał)... Zmyślać też trzeba umieć i lubić. Lemmy wydawał się nieśmiertelny, bowiem od końca lat osiemdziesiątych uważany był za umierającego. Podobno lekarze mawiali, że musi ćpać, bo tylko to trzyma go przy życiu (tak twierdził sam Lemmy - nazwisk lekarzy nie podał). No ale w końcu pożegnał ten świat - zmógł go nowotwór. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że w odróżnieniu od Elvisa, ciągle żyje. ;-)
Wypowiadają się ludzie, z którymi grał, a także menedżerowie, producenci i wielu nieznanych, którzy stykali się z nim rzadko. Plusem książki są też liczne niepublikowane dotąd wypowiedzi bohatera.
Jego życie wprawdzie ciągle wisiało na cienkim włosku, ale - przyznam to bez piwa - sądziłem, że przeżyje, jak nie Putina, to przynajmniej Elżbietę II.

To był prawdziwy Mister Rock! Człowiek z pokolenia Beatlesów, wychowany na podobnej muzyce, ostatecznie poszedł w zupełnie innym kierunku. Prehistoria jego grania to przeróżne badziewne kapelki, z reguły mniej znane. Jednak w wieku już średnim poszedł zupełnie inną drogą. Przełom nastąpił, gdy trafił do The Hawkwind. Tam - z przypadku - zaczął grać na basie, później też...

więcej Pokaż mimo to

avatar
259
11

Na półkach: ,

Poniższy tekst jest recenzją napisaną przeze mnie dla oficjalnego polskiego fanklubu zespołu Metallica. Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu In Rock...


"Recenzja biografii podsumowującej życie i twórczość Lemmy’ego, którą na polski rynek wypuściło Wydawnictwo IN ROCK, po prostu na Overkill musiała się znaleźć. Trudno wyobrazić sobie Metallicę bez Motorhead. Lemmy na przestrzeni lat przecież wielokrotnie przecinał ścieżkę swojego życia z karierą Metalliki. Pamiętacie Larsa siedzącego w kanciapie z Motorhead, którzy tworzyli utwory na „Iron Fist”? O „Iron Fist” w „Lemmym” jest na szczęście kilka wspominek, ale nie z każdym albumem jest tak różowo... Ale po kolei.

Czy da się 70 lat życia niezwykle płodnego twórcy zawrzeć na 280-ciu stronach? Mick Wall udowodnił, że jak najbardziej można... jednak z pewnych wydarzeń w takim przypadku trzeba zrezygnować. 280 stron na 40 lat istnienia Motorhead jakiegoś wielkiego wrażenia nie robi, tym bardziej, że dość spora część tej publikacji została poświęcona na perypetie Kilmistera z The Rockin’ Vickers oraz calutki rozdział ku pamięci Hawkwind.

Przed Wami „Lemmy” – „Pan Trupia Czaszka i Piszczele, Doktor Swastyka i istne wcielenie rock and rolla”. Mamy do czynienia z czterdziestoletnią działalnością Motorhead, podzieloną na trzy wyraźne okresy:
1) pierwsze lata i złoty skład Trzech Amigos - Kilmister, Clark, Taylor;
2) dość mocną zapaść kapeli w połowie lat 80, gdy rozpadło się wymienione trio;
3) najdłuższy okres funkcjonowania Motorhead, gdy albumem „1916” w końcu podbili USA i wrócili do łask.

Pierwsza próba zdobycia amerykańskiej publiki miała miejsce w roku 1981, gdy Lemmy i spółka byli suportem dla Ozzy’ego. Reakcja hamburgerożernej publiczności nie była, delikatnie mówiąc, zbyt obiecująca. Czy czegoś Wam to nie przypomina?....... Bingo! Dokładnie pięć lat później Ozzy zabierze w trasę Metallicę, której poszczęści się o wiele bardziej. Kolejne łudząco podobne perypetie? Proszę bardzo! Lemmy: „Kiedy obudziłem się rano, stali nade mną wszyscy z The Birds – Ronnie, Art. I Ted „Co to za koleś? Co on robi na sofie? Skończyło się tym, że parę dni spędziłem z Birdsami, podczas gdy oni grali koncerty”. Historię Larsa z Diamond Head wszyscy znamy na pamięć...

Muzyczne początki Lemmy’ego? „Założyłem zespół z bębniarzem imieniem Malvin. Facet miał straszny zestaw perkusyjny, składający się jedynie z dwóch puszek po ciastkach na stojaku. Jego bęben basowy ciągle się przewracał, co wytrącało mnie z równowagi”. Ach te lustrzane odbicia dotyczące Metalliki: James – „(Lars) miał tylko jeden talerz, który ciągle się przewracał. Musieliśmy przerywać granie, by mógł go postawić”.
Jeszcze? Lemmy: „Nie chciałem być wokalistą. (...) Naprawdę staraliśmy się o wokalistę z prawdziwego zdarzenia, ale trudno znaleźć kogoś naprawdę dobrego w tym fachu. (...) po prostu sam zacząłem śpiewać, bo ktoś musiał”. Metallica z czasów „Kill ‘Em All” i „Ride the Lighting” to niemal kopia sytuacji. Takich smaczków dla fana Metalliki jest sporo. Choćby Eddie Clark płacący za pierwszą próbę z zespołem. Perypetie z managerem Dougiem Smithem łudząco są podobne do tych, które przeżywała Metallica, gdy próbowała się uwolnić od niewygodnej umowy z Jonem Z.

Gdy fan Metalliki będzie czytał tę książkę, naprawdę uśmiechnie się przy fragmentach z wyrzuconym Dougiem Smithem. Od razu przed oczami stanie, delikatnie mówiąc, niezadowolony Mustaine. O perypetiach ze zmianami w składzie Kilmister wypowiedział się bardzo krótko, dosadnie i prawdziwie: „Dla każdego zespołu odejście to naprawdę poważna sprawa. Muzycy często tym grożą. „Odejdę z zespołu, jeśli nie zrobicie tego czy tamtego”. Przez chwilę to działa. A potem myślimy sobie: „A idź w cholerę” – i od razu przez myśl przemknął niczym kometa, Jason N.

Lemmy od początku nie miał najlepiej: „dzieciństwo Ian przeżył jako jedynak wychowywany jedynie przez matkę w tuż powojennym świecie”.
Dla mnie najbardziej surrealistycznym tematem poruszanym w tej biografii jest fakt, że Lemmy pamięta czasy bez rock and rolla. Kim zatem inspirował się Lemmy? Jacy muzycy wywarli na niego największy wpływ? Wszystkiego dowiecie się z biografii napisanej przez Walla. Oprócz braku rocka niewyobrażalne dzisiaj wrażenie robi fakt, że Lemmy posiadał prawo jazdy już w czasach, gdy nie obowiązywały jeszcze ograniczenia dotyczące zawartości alkoholu we krwi kierowcy! Łatwo zgadnąć, że Kilmister trzeźwy za kierownicę nie wsiadał.
Niezwykle przejmująca jest końcówka opowieści o ojcu chrzestnym ciężkiego grania i jego codzienne zmagania z pogarszającym się stanem zdrowia, które w końcu doprowadziły do śmierci. Jest naprawdę smutno, niemalże przygnębiająco.

Jeśli chcecie się dowiedzieć:
- dlaczego Lemmy zrezygnował ze szkoły?
- jaki był jego ulubiony „wspomagacz”?
- po co na kilkanaście lat zmienił nazwisko?
- na jakim albumie można po raz pierwszy usłyszeć śpiewającego Lemmy’ego?
- kto skomponował największy przebój Hawkwind?
- co przykrego przydarzyło się Lemmiemu na festiwalu w Polsce?
- dlaczego Lemmy mógł zasilić kategorię „one song artist”, ale na tym nie poprzestał?

...to „Lemmy” jest właśnie dla Was!

Czym jest biografia sławnego muzyka? Oczywiście próbą opisu jego życia i twórczości. I niestety tej twórczości tutaj zabrakło. Zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że Motorhead wydali ponad dwadzieścia albumów. Wcale nie oczekiwałem niekończących się peanów na temat kolejnych tytułów utworów. Jednak choćby tytuł albumu mógłby przemknąć. Nie jestem do końca pewien, czy było choć zdanie o „Bastards”. Niestety o „Overnight Sensations” nie wspomniano nawet słówkiem (na 100%, ponieważ czekałem na moment, gdy dojadę z czytaniem do czasów wydania mojego ulubionego krążka Motorhead. I nic. Cisza. Zero). Szkoda tym większa, że na końcu nie znalazł się nawet rozdział podający chronologicznie wszystkie płyty, w których maczał palce Lemmy. Nikt nie oczekiwał szerokich opisów każdego krążka, ale choćby to minimum w postaci szybkiej listy naprawdę by się książce przysłużyło.

Dobra, na koniec troszkę ponarzekałem... Podsumowując: książka ze względu na multum informacji jest wydawnictwem bardzo dobrym. Dodatkowy punkt należy się autorowi za sposób prowadzenia narracji. Mamy poukładany styl Micka Walla, który autor przełamuje wypowiedziami Lemmy’ego, tym samym znakomicie uzupełniając treść. Chcecie mieć w swojej kolekcji kompendium informacji o Kilmisterze? Kupcie tę książkę, dołóżcie do tego film dokumentalny z 2010 roku i dodajcie pozycję „Motorhead w studio”. Ta ostatnia dla wszystkich, którzy narzekają na niedostateczne potraktowanie dyskografii Motorhead w książce „Lemmy”. Tak, tak... Dla mnie też.

(Recenzja pierwotnie zamieszczona na portalu overkill.pl)

Poniższy tekst jest recenzją napisaną przeze mnie dla oficjalnego polskiego fanklubu zespołu Metallica. Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu In Rock...


"Recenzja biografii podsumowującej życie i twórczość Lemmy’ego, którą na polski rynek wypuściło Wydawnictwo IN ROCK, po prostu na Overkill musiała się znaleźć. Trudno wyobrazić sobie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
557
19

Na półkach:

Biografia zaczyna się świetnie. Piękny hołd autora dla Kilmistera (Wall i Lemmy byli przyjaciółmi) sprawił, że ostrzyłem sobie zęby na kolejne rozdziały. Później było jeszcze lepiej: długie cytaty wypowiedzi rockmana dawały mi poczucie, że mam do czynienia niemalże z autobiografią. Zupełnie, jak gdyby Lemmy siedział sobie naprzeciw mnie przy stoliku w półmroku w jakimś obskurnym barze, otoczony chmurą papierosowego dymu, popijał Jacka Danielsa i opowiadał o szalonych latach 60.,70. i 80., kiedy to rozwijała się jego kariera.

Później było już gorzej. Pałeczkę narracji przejął Wall, który według mnie nie jest wybitnym pisarzem. Przekonałem się o tym w 'Enter Night' Metalliki, teraz to się potwierdziło. Suche fakty przytoczył rzetelnie, wszystko co najważniejsze było, szkoda tylko, że opisane tak bezpłciowo. Brakowało mi komentarza, zaznaczenia autora: 'Ja tu jestem i mam swoje zdanie!' Może ktoś to lubi, ja nie. Założenie książki to biografia, ale jak Wall zaczyna wpadać w ten swój trans, to mamy do czynienia z kroniką.

Pod koniec zrobiło się trochę sentymentalnie, kiedy mowa o schyłku życia Lemmy'ego. Może to niepotrzebne i przydługie ale wybaczam, z racji zażyłości Walla z basistą.

Za to nie jestem w stanie wybaczyć kilka błędów w druku, a najbardziej błędu w nazwisku tak znanego i wybitnego gitarzysty jak Zakk Wylde. Wydawnictwo In Rock: WYLDE!!! a nie Wilde!!! Kopniak potężny za takiego byka!

Podsumowując: Książka jest trochę jak Lemmy: szybciej, mocniej, więcej. Mogłaby być lepsza, ale zła nie jest.

A wiecie, co mi się najbardziej podobało? Okładka i zakładka :D Już dawno nie spotkałem się z tak genialnym designem :D Trochę nadrobił byki w tekście. Tyle.

Biografia zaczyna się świetnie. Piękny hołd autora dla Kilmistera (Wall i Lemmy byli przyjaciółmi) sprawił, że ostrzyłem sobie zęby na kolejne rozdziały. Później było jeszcze lepiej: długie cytaty wypowiedzi rockmana dawały mi poczucie, że mam do czynienia niemalże z autobiografią. Zupełnie, jak gdyby Lemmy siedział sobie naprzeciw mnie przy stoliku w półmroku w jakimś...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    80
  • Chcę przeczytać
    64
  • Posiadam
    35
  • Muzyka
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Ulubione
    4
  • Biografia
    3
  • Biografie
    2
  • 2017
    2
  • 2021
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Lemmy


Podobne książki

Przeczytaj także