Pułkownik pilot Królewskich Sił Powietrznych (ang. Group Captain Royal Air Force),as myśliwski. Licencję pilota uzyskał w wieku 17 lat. W 1935 przybył do Wielkiej Brytanii i przyjęty został do Królewskich Sił Powietrznych, gdzie szybko zdobył sobie opinię jednego z lepszych lotników. W 1936 roku został skierowany do 19 dywizjonu RAF. W 1937 został oblatywaczem w bazie testowej RAF w Farnborough. W lipcu 1940 w 7 OTU.
W sierpniu 1940, w stopniu kapitana przydzielony został do 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki" na stanowisko dowódcy eskadry "A". Niezadowolony z przydziału wypowiedział, w oparciu o rozpowszechnione wówczas opinie, zdanie: "Chciało mi się krzyczeć! O polskim lotnictwie wojskowym wiedziałem tylko tyle, że zostało zniszczone w ciągu zaledwie dwóch dni". 18 września 1940 Kent zapisał w swoim pamiętniku: "rezultaty Polaków są po prostu fantastyczne. Zwyczajnie rozwalają wszystko, co wejdzie im w drogę. Mają świetny wzrok i znakomite umiejętności strzeleckie i lubią strzelać do szkopów - co im wychodzi, i to jeszcze jak! Uwielbiają to i traktują jak świetny ubaw".
Na czele eskadry walczył do 18 grudnia 1940, między innymi w bitwie o Anglię. Latał na samolotach Hawker Hurricane i Supermarine Spitfire. W kwietniu 1941 wyznaczony został na stanowisko brytyjskiego dowódcy 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. W październiku 1941 został odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Osobiście myślę, że każdy człowiek powinien w jakimś momencie znaleźć się pod ostrzałem, a dopóki to się nie stanie, nie będzie w stanie poz...
Osobiście myślę, że każdy człowiek powinien w jakimś momencie znaleźć się pod ostrzałem, a dopóki to się nie stanie, nie będzie w stanie poznać sam siebie i nie może wiedzieć, jak zareaguje.
Miejmy najpierw z głowy negatywy.
Okładka jest świetna, ale wszystkie teksty na niej, z tytułem włącznie...? Bardzo nie podoba mi się ten niski chwyt grania na kompleksach narodowych. Sam sięgnąłem po tę książkę z powodu zainteresowań zawodowych, ale jestem przekonany, że ten fatalny (ale przynajmniej nawiązujący do zdania padającego w książce, uff) tytuł "kupił" wielu. Synopsis także skupia się na Polakach, a przecież to jest książka autobiograficzna! Nie neguję, że Kent darzył naszych rodaków ogromną sympatią i wszystko, o czym mowa w synopsisie miało miejsce, chwyt uważam po prostu za niski. Inna rzecz, że sprzedaż byłaby bez niego gorsza...
Ale to wszystko nieważne. Książki w oryginale wydanej w innym kraju nie oceniam po okładce, tytule czy wywodach na skrzydełkach. Oceniam treść. A ta jest świetna. Żywy, autentyczny opis przeżyć pilota walczącego w II wojnie światowej, pełen interesujących detali. Są smutne historie, zabawne anegdoty, techniczne opisy, spotkania z wielkimi postaciami i opis osobistych relacji tychże z autorem, wszystko opisane z iście "pilocką" swadą... Wstęp i zakończenie dopisane przez córkę Johnny'ego, Alexandrę, rzuca na to wszystko nowe światło, pokazując tragedię tego człowieka, ale nie niszcząc obrazu, jaki można sobie zbudować po lekturze zasadniczego tekstu - po prostu go uzupełnia i pogłębia.
Podsumowując, książka tak szczera, jak się dało bez bolesnego ekshibicjonizmu. Lektura obowiązkowa dla entuzjastów awiacji, historii, militariów i batalistyki, a także ludzi ciekawych, jak wyglądało życie pilotów w czasie wojny. Jeśli ktoś szuka pokrzepienia w opowieści o naszych dzielnych lotnikach, także ją znajdzie, ale książka nie jest temu celowi dedykowana. Wbrew polskiemu tytułowi.
#bookafternoon
Cóż za chwytliwy tytuł, prawda? W zeszłym miesiącu przeczytałam tę książkę kupioną kiedyś w biedronce w pakiecie z cudowną "Kompanią braci". Czytałam jako uzupełnienie "Dywizjonu 303" Fiedlera, gdyż autor książki był dowódcą naszych rodaków i polubił ich do tego stopnia, że z Johna Kenta stał się dla nich "Kentowskim" 😊
Ta autobiograficzna opowieść o życiu jako pilot i dowódca bardzo mi się podobała, pan Kent, Kanadyjczyk, był profesjonalistą, człowiekiem odważnym i niezwykle skromnym. Unikał pisania o życiu prywatnym, za to rozpływał się nad sterownością kolejnych pilotowanych samolotów i nie szczędził gorzkich słów pod adresem brytyjskiej armii ;)
To były plusy, a teraz o minusach- opis okładkowy sugeruje książkę o naszej jednostce widzianej oczami przełożonego, co nie jest prawdą. Ten okres był tylko krótkim (choć jednym z najważniejszych) epizodem w życiu autora i tyle też miejsca zajmuje w książce. Wstęp autorstwa córki Johna Kenta właściwie streszcza książkę, więc radzę przeczytać go na końcu. No i ten nieszczęsny tytuł... Tani chwyt marketingowy... W wolnym tłumaczeniu brzmi on "Jeden z nielicznych", co jest nawiązaniem do słów Churchilla dziękującego pilotom walczącym w bitwie o Anglię. Myślę, że słuszniej byłoby pozostawić go w takim właśnie brzmieniu.
Nie wiem, czy powinnam polecać Wam tę książkę, jest to raczej pozycja dla dość wąskiego grona czytelników.