Wrota piekieł Ravensbrück

Okładka książki Wrota piekieł Ravensbrück Anja Lundholm
Okładka książki Wrota piekieł Ravensbrück
Anja Lundholm Wydawnictwo: Ośrodek KARTA Seria: Świadectwa XX wiek reportaż
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Świadectwa XX wiek
Tytuł oryginału:
Das Höllentor
Wydawnictwo:
Ośrodek KARTA
Data wydania:
2014-02-19
Data 1. wyd. pol.:
2014-02-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788361283829
Tłumacz:
Ewa Czerwiakowska
Tagi:
obóz koncentracyjny Niemcy Ravensbrück Ewa Czerwiakowska
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
115 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1060
127

Na półkach: ,

Kolejna relacja więźnia z Ravensbrück. Wstrząsające świadectwo ludobójstwa i męczarni.

Kolejna relacja więźnia z Ravensbrück. Wstrząsające świadectwo ludobójstwa i męczarni.

Pokaż mimo to

avatar
54
38

Na półkach: ,

Nigdy nie lubię oceniać książek tej tematyki, z racji tego że jestem wdzięczna za każdą historię, którą mogę przeczytać. Nie każdą rozumiem i potrafię w nią wsiąknąć jak w przypadku Wrót piekieł. Ravensbrück natomiast i w jej przypadku nadszedł moment kiedy wczułam się we wspomnienia Anji, a tak naprawdę Helgi. Historia i obraz wspomnień jest autentyczny i przerażający. Autorka opisuję końcowy etap funkcjonowania obozu, w którym panował brud, głód,choroby, niewolnicza praca i śmierć.
Poruszające wspomnienia, które pozwoliły mi poczuć kolejną część dramatyzmu losów tysięcy dzieci i kobiet z obozów zagłady. Być może nadejdzie taki dzień, w którym poczuje całą tą beznadzieję tamtych dni i w ten sposób oddam hołd tym wszystkim którzy zostali bezimienni. " Jeśli echo naszych głosów umilknie - zginiemy ".

Nigdy nie lubię oceniać książek tej tematyki, z racji tego że jestem wdzięczna za każdą historię, którą mogę przeczytać. Nie każdą rozumiem i potrafię w nią wsiąknąć jak w przypadku Wrót piekieł. Ravensbrück natomiast i w jej przypadku nadszedł moment kiedy wczułam się we wspomnienia Anji, a tak naprawdę Helgi. Historia i obraz wspomnień jest autentyczny i przerażający....

więcej Pokaż mimo to

avatar
253
98

Na półkach:

Co robiłaś, mając 26 lat? Kończyłaś studia, wychodziłaś za mąż? A może koło twoich nóg biegało dziecko, które z ufnością i miłością mówiło słowo mamo? Być może uczyłaś się wypiekać ciasto i piec biszkopt z truskawkami. A jakie miałaś marzenia? Ciepły dom, podróże i kochająca rodzina? O czym wtedy myślałaś?

Możemy tylko przypuszczać, że właśnie takie plany miała Anja, kiedy trafiła do Ravensbrück. Przekroczyła bramę, zostawiając za sobą rodzinę, dom i pragnienia. Od teraz jej jedynym celem było przeżyć. Otworzyć rano oczy i pomyśleć, że żyję, i tak każdego dnia aż do wyzwolenia. Mimo głodu, chorób, krzyków i bicia esesmanów, kiedy świętem było zjedzenie tylko jednego ziemniaka.

Nie jest to łatwa książka. Choć w kontekście tematyki obozowej może zabrzmieć to nie co dziwnie, zbyt trywialnie. Jednak gdy sięgniemy po tę książkę i po pozycje, które teraz są wydawane, na usta ciśnie się tylko jedno słowo- przepaść. Gdy sięgam po lekturę coś tam (tu wstaw odpowiednie słowo) z Auschwitz mam poczucie, że tylko czytam. Tutaj smakuje każdą literę, układam w głowie obrazy tamtych dni. Przeżywam każdy dzień, każdą chwilę życia autorki. I mogę powiedzieć tylko, dziękuję.

Dziękuje, że nie muszę żyć w tamtych czasach, jestem wolna i mogę robić to, na co mam ochotę. Nie czuję zapachu spalonych ciał. Nie muszę martwić się na ile podzielić porcję chleba, by na dłużej starczył. I za to jestem wdzięczna. A przede wszystkim jestem pełna podziwu dla autorki, która podzieliła się ze mną swoim doświadczeniem. Mogę sobie tylko wyobrazić, ile musiało ją to kosztować, by jeszcze raz odtworzyć wydarzenia, które rozegrały się w obozie.
Czytajcie, bo tylko tyle możemy zrobić. Dla Anji, jej koleżanek i dzieci, które zostały zgładzone. Nie zapomnę rozmowy z kilkuletnią dziewczynką, która cieszyła się, że w niebie spotka mamę. Czy właśnie taka powinna być fantazja pięcioletniej dziewczyneczki? Czy nie powinna się bawić z rówieśnikami, czerpać z życia pełnymi garściami? Poznawać świat jego kolory i emocje?

Wrota piekieł oby zamknęły się na zawsze…

Co robiłaś, mając 26 lat? Kończyłaś studia, wychodziłaś za mąż? A może koło twoich nóg biegało dziecko, które z ufnością i miłością mówiło słowo mamo? Być może uczyłaś się wypiekać ciasto i piec biszkopt z truskawkami. A jakie miałaś marzenia? Ciepły dom, podróże i kochająca rodzina? O czym wtedy myślałaś?

Możemy tylko przypuszczać, że właśnie takie plany miała Anja, kiedy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1761
1760

Na półkach:

Wątpiłam.
Każdej emocji i każdej reakcji mogłam spodziewać się w trakcie czytania tych wspomnień. Przecież przepłynęłam przez morze, jeśli nie ocean, literatury obozowej. Żadne uczucie nie było mi obce. Jednak że będę wątpić w obrazy, które oglądałam? A przecież wiedziałam, że na pewno wydarzyły się, że były prawdziwe i potwierdzone, bo wspomnienia autorki ukazały się po raz pierwszy w 1988 roku w RFN, a w Polsce dopiero teraz. Był czas na weryfikację, zwłaszcza że ich ukazanie się nie było wygodne dla ówczesnych władz niemieckich w NRD. Wręcz niepożądane. Nie tylko dlatego, że tematem był niemiecki obóz koncentracyjny w Ravensbrück znany przede wszystkim z pseudomedycznych doświadczeń na więźniarkach, ale również dlatego, że autorką była Niemka pochodzenia żydowskiego. Uczestniczka ruchu oporu, znienawidzona przez własnego ojca Niemca, zdeklarowanego nazistę, a osierocona przez matkę, Żydówkę, samobójczynię. Osoba, która – jak napisała tłumaczka Ewa Czerwiakowska we wprowadzeniu – "sporządziła literacki zapis doświadczenia obozu, świadectwo wyjątkowe, dotykające sedna systemu zniewalania i deprawowania jednostki. Nie ferując wyroków, pokazała, co obóz robił z ludźmi – niezależnie, do jakiej kategorii przypisali ich sprawcy".
Długo zastanawiałam się, skąd u mnie pojawiła się postawa niedowierzania?
Myślę, że pierwszym czynnikiem był punkt widzenia autorki–Niemki doświadczającej upokorzeń i cierpienia ze strony rodaków i traktowanej dokładnie tak samo, jak więźniarki innych narodowości oraz groza świadomości mechanizmu, "że nie chce się wierzyć własnym oczom. Albo, że nie można uwierzyć" w to, co się dzieje dookoła. Jak przyjąć do wiadomości, że urodziło i wychowało się wśród tych ludzi i że spędziło się "dzieciństwo wśród masowych morderców"? Miała dopiero 21 lat i kilkumiesięczną córeczkę, którą musiała zostawić bez opieki, kiedy zgarniali ją gestapowcy. Trafiła do obozu Ravensbrück wiosną 1944 roku w jego schyłkowej fazie funkcjonowania prosto do tak zwanych slumsów jako „dyspozycyjna”. Tak nazywano miejsce położone najniżej w hierarchii obozowej. Została nikim do wszystkiego z szansą przeżycia jak w rosyjskiej ruletce. Udało jej się, ale obóz pozostał w niej na zawsze. Tego obrazu piekła, na który składały się baraki, alejki i krematoryjny komin, nie pozbyła się nigdy. O swym okresie po wyzwoleniu mówiła: „Nie mogłam oswoić się z normalnym życiem. Ciągle jeszcze byłam więźniarką – zresztą do dzisiaj się z tego nie wyzwoliłam”.
Drugim czynnikiem mojego zwątpienia był kontekst ideologiczny, którego nie znali więźniowie innych narodowości. Autorka, świadek przemian politycznych i ideologicznych w Niemczech, potrafiła wytłumaczyć obrazowo, na konkretnych i drastycznych przykładach, postawę nadzorczyń. Obnażyć ich automatyzm, bezrefleksyjność, bezwarunkową wiarę w ideologię państwa i przekonanie w spełnianie dobrych uczynków "dla swego narodu, chcąc wyrżnąć w pień to diabelskie nasienie". Najlepiej i najcelniej tę postawę oddaje ten opis nadzorczyni chłoszczącej leżącą na ziemi dziewczynkę, którą w końcu zatłukła: "„Dlaczego zabija pani to dziecko?” – Nigdy nie zapomnę jej oczu. Spojrzenia, jakim mnie obrzuciła. Tam nie było nienawiści czy gniewu, nawet nie było pogardy, nic poza odruchem zdziwienia. Naiwne, niebieskie, okrągłe oczy z małymi źrenicami, które wyglądały jak plamka zrobiona pędzelkiem. „To przecież nie jest dziecko”. Brzmiało w tym zdumienie, mniej z powodu tego zdania, bardziej dlatego, że więźniarka, najwidoczniej też Niemka, powiedziała coś tak niedorzecznego". To dlatego nie zadawałam sobie pytania – jak one mogły, tak postępować? Bo wiedziałam, dlaczego tak postępowały, dlaczego działały, jak dobrze zaprogramowany automat.
Trzecim czynnikiem był sposób narracji – relacja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym. Nie było przeszłości i nie było przyszłości. Istniało tylko tu i teraz oraz ciągłe wahanie między wolą życia a beznadzieją. Stawiało mnie to w sytuacji logiki myślenia dokładnie takiej, jak więźniarki, czyniło ich towarzyszkami, doświadczało w danej chwili, nie pozwalało myśleć, ograniczało sięganie do wiedzy posiadanej. Do informacji, które podsuwały bezpieczną perspektywę patrzenia na wydarzenia, stwarzając tym samym dystans wobec emocji. Bez tego reagowałam podobnie jak inne uwięzione kobiety. Obraz dziecka roztrzaskiwanego główką o mur w obecności matki u jednych wywoływał psychiczny stupor, u innych nerwowy chichot, inna po prostu zwariowała, jeszcze inna odwracała wzrok, a ja nie dowierzałam. Widziałam i nie wierzyłam w to, co widzę. W to, co opowiadała mi Anja, która zadawała pytanie współrodaczkom – "Tylko dlaczego my, urodzone w Niemczech, z takim trudem jesteśmy w stanie uwierzyć w to, co widzimy? Cudzoziemki, które pochodzą z 23 krajów, są bardziej trzeźwe". Dlaczego ja, nie byłam trzeźwa? Uświadomiłam sobie, że autorka stylem przekazu pokazała mi obóz oczami Niemki więzionej przez rodaków, która abstrakcyjne doniesienia sprzed aresztowania musiała przełożyć sobie na rzeczywistość, walcząc z mechanizmem wypierania, w którym "nie chce się wierzyć własnym oczom". To stąd tyle niedowierzań było we mnie.
Jestem jej wdzięczna za to nowe spojrzenie.
Widziałam obóz ten sam, jaki poznawałam od strony Polaków i Żydów, a jednocześnie zupełnie inny, odmienny, jeszcze mi nieznany, w którym nawet napis Arbeit macht frei zmieniał swoją wymowę z cynicznej, znanej mi z Auschwitz, na sentencję nagrobną w przypadku Ravensbrück. Bo jak napisała wspomniana wcześniej autorka wprowadzenia – "nigdy nie będziemy mieli pełnego dostępu do tamtego świata, każde zaś świadectwo jest zaledwie kamykiem w nieskończonej mozaice". Układam te kamyki niestrudzenie od kilkudziesięciu lat i zaczynam dostrzegać jej złożoność. Dzięki takim pozycjom, niepublikowanym w Polsce w czasach komunizmu, w których Niemcy byli tylko źli, układana mozaika przestaje być prosta, a zaczyna być skomplikowana. Nawet bardzo. Bo oto okazuje się, że w każdym obozie istniało tysiące różnych obozów – jak napisała francuska więźniarka z Ravensbrück. Autorka miała swój obraz obozu i ja mam swój obraz, w którym obóz Anji jest jednym z elementów mojego. Zaledwie wycinkiem.
Czytając te wspomnienia, pamiętałam, że gdzieś tam niedaleko leży Krysia, Wanda i wiele innych Polek w roli królików doświadczalnych, których nocny krzyk niósł się przez nieszczelne okna i ściany baraku. Anja wiedziała, że to "krzyczą ludzie, kobiety okaleczone pseudomedycznymi eksperymentami na rewirze, pokrojone, wielokrotnie sztucznie infekowane bakteriami gangreny. Podobno umierają w straszliwych mękach bez środków uśmierzających". Podobno… Mówią, że… Chyba… Same domysły. Ja wiedziałam, że na pewno. Znałam ich imiona i nazwiska, znałam skalę cierpienia, z którymi podzieliły się ze mną w książkach: "Ponad ludzką miarę" oraz "I boję się snów". Wiedziałam też, a to przynosiło mi pewną ulgę, co stanie się z oprawcami dzięki opracowaniom popularnonaukowym "Sprawczynie" oraz "Piękna bestia".
Ta pozycja ma jeszcze jedną, ważną i nieocenioną wartość.
Pokazuje nie tylko, że w Niemczech istniał ruch oporu, że byli Niemcy inaczej myślący i niebojący się tego okazywać oraz o tym mówić, ale ukazuje również relatywizm i podobieństwa totalitaryzmu faszystowskiego i komunistycznego. Autorka wywołując z pamięci swoje współtowarzyszki obozowe, zawsze podawała przyczynę ich osadzenia. Wyrok można było dostać za wszystko – ukrywanie Żydów, defetyzm, krytykę faszyzmu, brak porteru Führera, pomstowanie na nazistowskiego funkcjonariusza, nieoddanie honoru fladze, nieusprawiedliwioną nieobecność w zmilitaryzowanym zakładzie, kradzież puszki lub w wyniku donosu. Nawet własnego ojca na córkę czego Anja jest idealnym przykładem. Zupełnie jakbym czytała rozdział o powodach aresztowania w Archipelagu GUŁag Aleksandra Sołżenicyna.
I z tym ostatnim skojarzeniem wiąże się moja jeszcze jedna refleksja.
Ze smutkiem przyglądałam się więźniarkom politycznym z czerwonym trójkątem na pasiaku zapatrzonym w komunizm. Stalinistkom, które walczyły przeciwko brunatnemu złu, chcąc służyć złu czerwonemu. Nie miały świadomości, że zamieniają lager na łagier. Ta ich nieświadomość bezcelowego cierpienia, pełnego nadziei i hartu ducha, przygnębiała mnie.
naostrzuksiazki.pl

Wątpiłam.
Każdej emocji i każdej reakcji mogłam spodziewać się w trakcie czytania tych wspomnień. Przecież przepłynęłam przez morze, jeśli nie ocean, literatury obozowej. Żadne uczucie nie było mi obce. Jednak że będę wątpić w obrazy, które oglądałam? A przecież wiedziałam, że na pewno wydarzyły się, że były prawdziwe i potwierdzone, bo wspomnienia autorki ukazały się po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
108
73

Na półkach:

Dokument niemieckiej więźniarki kobiecego obozu w Ravensbruck, w jego schyłkowej fazie. Paleta uczuć: od przerażenia, nienawiści, bezsilności do apatii i braku nadziei... Bardzo przejmujący obraz potworności obozów. Dosadny i osobisty przekaz.

Dokument niemieckiej więźniarki kobiecego obozu w Ravensbruck, w jego schyłkowej fazie. Paleta uczuć: od przerażenia, nienawiści, bezsilności do apatii i braku nadziei... Bardzo przejmujący obraz potworności obozów. Dosadny i osobisty przekaz.

Pokaż mimo to

avatar
648
106

Na półkach: , , ,

Nie sposób oceniać książkę, która jest świadectwem tak wstrząsającym i poruszającym. Opowieść o piekle na ziemi.

Nie sposób oceniać książkę, która jest świadectwem tak wstrząsającym i poruszającym. Opowieść o piekle na ziemi.

Pokaż mimo to

avatar
233
34

Na półkach:

bookrytyka.com.pl

Dawno nie czytałam książki, której tytuł by był tak adekwatny do treści- to moje pierwsze spostrzeżenie po przeczytaniu tej książki. KL Ravensbrück istotnie przypominał piekło na ziemi, piekło, które przybierało niewyobrażalne rozmiary. Anja Lundholm (a właściwie Helga Erdtmann) trafiła do obozu w marcu 1944 r, jako więźniarka polityczna. Była córką niemieckiego aptekarza, zawładniętego ideologią nazistowską, oraz żydówki pochodzącej z bogatej rodziny. Działała w ruchu oporu na terenie Włoch, a co ciekawe, została aresztowana za sprawą donosu, którego dokonał jej ojciec.


Lundholm trafiła do Ravensbrück w końcowej fazie jego funkcjonowanie, kiedy panował tam wszechobecny głód, ścisk i brud. Jej relacja jest niezwykle poruszająca. Z zawodu była pisarką i był to główny determinant jakości przekazu. Niezwykle trafnie przelewa na papier swoje refleksje i spostrzeżenia, momentami balansuje na granicy jawy i snu. Czy można słowami określić to niewyobrażalne cierpienie, którego doznały setki tysięcy kobiet? Czy można słowami określić to niewyrażalne cierpienie, którego doznało się na własnej skórze? Podczas czytania słowa więzną w gardle. Uczuciem, które towarzyszyło mi stale praktycznie od pierwszego zdania była pusta złość i bezsilność. Autorka z jednej strony przyjmuje postawę bezstronnej obserwatorki, z drugiej strony przecież opisuje wydarzenia, w których sama brała udział. Te dwa elementy wcale wbrew pozorom ze sobą nie kolidują, a raczej tworzą spójną całość.

Ta książka, stanowiąca wstrząsającą relację świadka masowych egzekucji na człowieku, pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Pokazuje, jak wiele człowiek może znieść i jak szybko może przyzwyczaić się do ekstremalnych warunków życia. A zarazem ukazuje proces destrukcji fizycznej i emocjonalnej jednostki. Kobiety modlące się o śmierć, kobiety o ułamek sekundy unikające tej śmierci, i wreszcie, kobiety w swojej egzystencji wskrzeszające w sobie wolę przetrwania i strach przed nieznanym. Bo nieznane było gorsze niż śmierć. „Wrota piekieł. Ravensbrück” to książka bardzo ważna. To ułamek historii, o której musimy czytać, musimy ją znać i pamiętać. Przeczytałam już wiele książek z literatury obozowej, za każdym razem gdy myślę, że już mnie nic nie zaskoczy, kolejna historia chwyta mnie za serce równie mocno co poprzednie. Konkluzją tej powieści jest dialog, gdy jedna z więźniarek stwierdza, że piekło jest już za nimi, na co druga odpowiada: Nie. Ono jest tutaj-pokazuje w okolicy serca. W nas wszystkich. Do końca naszych dni”. Nie sposób się z tym nie zgodzić. To wydarzenia, które podczas czytania jeżą włos na głowie. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakie piętno na psychice wywarły, jeśli było się ich świadkiem.

Lundholm wspomina także eksperymenty medyczne na więźniach, które miały się sprawdzić podczas leczenia rannych żołnierzy na froncie. W otwarte rany wprowadzano szkło, brudne odłamki, zarazki, które miały pozorować rany po bombie. Jednocześnie rannym wstrzykiwano w żyły zarazki i bakterie, również benzynę, która powodowała natychmiastową śmierć. Na porządku dziennym były zabiegi sterylizacji, wykonywane głównie na młodych Cygankach oraz Polkach. Podczas procesów norymberskich, tylko jeden z lekarzy wyraził skruchę. Brak mi słów na sadyzm i agresję funkcjonariuszy obozu. Z drugiej strony, jest to czyste zdziwienie. Czy można aż tak ślepo wierzyć w chorą ideologię? Czy naprawdę myśleli, że ujdzie im to na sucho? Z ogromną satysfakcją czytałam w przypisach, że większość tych zbrodniarzy została skazana na śmierć. Niestety część lekarzy po wojnie odzyskała nawet prawo do wykonywania zawodu…

bookrytyka.com.pl

Dawno nie czytałam książki, której tytuł by był tak adekwatny do treści- to moje pierwsze spostrzeżenie po przeczytaniu tej książki. KL Ravensbrück istotnie przypominał piekło na ziemi, piekło, które przybierało niewyobrażalne rozmiary. Anja Lundholm (a właściwie Helga Erdtmann) trafiła do obozu w marcu 1944 r, jako więźniarka polityczna. Była córką...

więcej Pokaż mimo to

avatar
537
232

Na półkach: ,

Niezbyt trafne, moim zdaniem,jest motto z „Medalionów” Zofii Nałkowskiej : „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Dlatego,że to nie ludzie zgotowali piekło Auschwitz, Ravensbruck, Buchenwaldu, Dachau,Gross-Rosen i wielu, wielu innych obozów zagłady w centrum Europy. To nie byli ludzie, to były potwory,bestie,zwyrodniali zbrodniarze,zombie przybyłe z piekieł. Ja się nie godzę na to żeby nazywać ich ludźmi. Ich nawet do zwierząt nie można ich porównać,bo zwierzęta czegoś takiego nie robią.
Czasami czytam takie książki o piekle niemieckich obozów zagłady. Czytam nie dla zaspokojenia ciekawości, bo przecież przeczytałam już sporo takich książek. Czytam,bo traktuję to czytanie jak hołd złożony pamięci tych kobiet,dzieci, mężczyzn,tych wszystkich ludzi,którzy przeszli przez to niewyobrażalne piekło na ziemi. I każdy powinien o tym czytać, żeby pamięć o tym bestialskim upodleniu człowieka, przez to zombie we wcieleniu narodu niemieckiego, nigdy nie zaginęła. Bo jeżeli zaginie to piekło może się powtórzyć.

Niezbyt trafne, moim zdaniem,jest motto z „Medalionów” Zofii Nałkowskiej : „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Dlatego,że to nie ludzie zgotowali piekło Auschwitz, Ravensbruck, Buchenwaldu, Dachau,Gross-Rosen i wielu, wielu innych obozów zagłady w centrum Europy. To nie byli ludzie, to były potwory,bestie,zwyrodniali zbrodniarze,zombie przybyłe z piekieł. Ja się nie godzę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
98
54

Na półkach: , ,

Przerażające wspomnienia Anji Lundholm, a właściwie Helgi Erdmann, która była córką niemieckiego aptekarza i Żydówki. Ze względu na swoje pochodzenie nie mogła pracować ani czuć się bezpieczna w III Rzeszy. Całą sytuację utrudniał fakt że ojciec był członkiem SS, a okoliczności doprowadziły jej mamę do samobójstwa. Uciekła z Niemiec, zamieszkała w Rzymie, przyłączyła się do ruchu oporu ale niestety została po 2 latach aresztowana ponieważ zdenuncjował ją ojciec.
Warto przeczytać chociażby ze względu na fakt aby dowiedzieć się czym wyróżniał się obóz w Ravensbruck. Był to obóz dla kobiet, a co gorsza miejsce w którym wykonywano bestialskie eksperymenty medyczne.
Polecam.

Przerażające wspomnienia Anji Lundholm, a właściwie Helgi Erdmann, która była córką niemieckiego aptekarza i Żydówki. Ze względu na swoje pochodzenie nie mogła pracować ani czuć się bezpieczna w III Rzeszy. Całą sytuację utrudniał fakt że ojciec był członkiem SS, a okoliczności doprowadziły jej mamę do samobójstwa. Uciekła z Niemiec, zamieszkała w Rzymie, przyłączyła się do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
114
112

Na półkach: , ,

"Wrota piekieł: Ravensbrück" to jedna z tych bardziej wartościowych książek jakie miałem okazję przeczytać. Jest głosem krzyku wielu tysięcy kobiet, które zostały umęczone i zamordowane przez nazistowską ideologię. Ravensbrück był jednym z wielu obozów koncentracyjnych w całej europie, a jednak jego sława przyćmiła inne obozy śmierci. Swoją złą sławę zawdzięczał bestialskiemu traktowaniu kobiet, jak i eksperymentom jakim były poddawane słynne "króliczki". Anja Lundholm wprowadza czytelnika do świata przepełnionego okrucieństwem, gdzie brud i zaraza panoszy się w każdym jego zakamarku. Ukazuje nam coś, czego żaden z nas nie chciałby doświadczyć, a jednak ona sama te piekło przeżyła i nigdy już z niego nie powróciła - "astenia obozowa". "Wrota piekieł: Ravensbrück" to poruszający zapis ekstremalnego doświadczenia, jakiego doświadczyła autorka owej książki, od chwili gdy przekroczyła wrota obozu. Polecam gorąco tą lekturę, która będzie znakomitym uzupełnieniem, dla osób czytających na temat okrucieństw jakich doświadczali ludzie podczas pobytu w obozach koncentracyjnych.

"Wrota piekieł: Ravensbrück" to jedna z tych bardziej wartościowych książek jakie miałem okazję przeczytać. Jest głosem krzyku wielu tysięcy kobiet, które zostały umęczone i zamordowane przez nazistowską ideologię. Ravensbrück był jednym z wielu obozów koncentracyjnych w całej europie, a jednak jego sława przyćmiła inne obozy śmierci. Swoją złą sławę zawdzięczał...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    306
  • Przeczytane
    143
  • Posiadam
    49
  • Historia
    9
  • Teraz czytam
    6
  • II wojna światowa
    5
  • 2018
    4
  • Ulubione
    4
  • E-book
    4
  • Holocaust
    3

Cytaty

Więcej
Anja Lundholm Wrota piekieł Ravensbrück Zobacz więcej
Anja Lundholm Wrota piekieł Ravensbrück Zobacz więcej
Anja Lundholm Wrota piekieł Ravensbrück Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także