Giełda słów

Okładka książki Giełda słów Alena Graedon
Okładka książki Giełda słów
Alena Graedon Wydawnictwo: Albatros literatura piękna
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
The Word Exchange
Wydawnictwo:
Albatros
Data wydania:
2015-10-28
Data 1. wyd. pol.:
2015-10-28
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378853923
Tłumacz:
Izabela Matuszewska
Tagi:
literatura ebooki
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
89 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
147
71

Na półkach:

Były trudne momenty przy czytaniu, nie mniej koniec wieńczy dzieło!!

Były trudne momenty przy czytaniu, nie mniej koniec wieńczy dzieło!!

Pokaż mimo to

avatar
43
32

Na półkach:

Warto dla samego pomysłu, ale zakończenie rozczarowuje dość mocno. Szkoda, że poszło jako debiut, bo gdyby puścić to za kilka lat, aby odleżało i dojrzało fabularnie oraz językowo – mielibyśmy naprawdę przejmującą antyutopię. Tymczasem mamy niezłą książkę na zimowy wieczór, o której za moment się zapomni.

Warto dla samego pomysłu, ale zakończenie rozczarowuje dość mocno. Szkoda, że poszło jako debiut, bo gdyby puścić to za kilka lat, aby odleżało i dojrzało fabularnie oraz językowo – mielibyśmy naprawdę przejmującą antyutopię. Tymczasem mamy niezłą książkę na zimowy wieczór, o której za moment się zapomni.

Pokaż mimo to

avatar
9
9

Na półkach:

Debiutująca autorka - Alena Graedon stworzyła dystopijną rzeczywistość, w której ludzie nieświadomie uzależniają się od nowoczesnych technologii. Słowo drukowane jest rzadkością - zastępują je oprogramowania "ułatwiające" porozumiewanie się i używanie języka. Sytuacja wymyka się spod kontroli, gdy za pośrednictwem technologii ludzie masowo zarażają się "grypą słowną" , tracą zdolności komunikacyjne, zapadają w gorączkę a nawet umierają. Nieliczna grupa - towarzystwo diachroniczne - na czele z redaktorem ostatniego słownika w tradycyjnej papierowej formie stara się zapobiec tragedii chroniąc dobytek słowa drukowanego. Nie zabrakło też miejsca na historię miłosną między córką redaktora i jego współpracownikiem - jednak jest to wątek bardzo "na siłę" i totalnie nieudany.
Książka w większości napisana jest prostym językiem, a stworzona rzeczywistość jest jasno opisywana dzięki czemu czytelnik nadąża za biegiem wydarzeń. Problem mogą stanowić dość długie fragmenty, które spisane są przez jednego z zarażonych "grypą słowną". Są to ciężkie w odbiorze i zrozumieniu zbitki liter i niejasne zwroty - jest to celowy, choć niepotrzebny zabieg stylistyczny.
Sam motyw uzależniania od nowoczesnych technologii i zaniedbanie zdolności komunikacyjnych są świetną podstawą do stworzenia ciekawej dystopijnej powieści. Autorka dobrze poradziła sobie z tym tematem, jasno i szczegółowo tłumaczyła procesy prowadzące do katastrofy i od początku trzymała w napięciu.
Jestem w stanie zrozumieć to, dlaczego w tę całą świetnie wykreowana rzeczywistość autorka postanowiła wpleść wątek uczucia między Ananą i Bradem - w końcu "miłość w czasach zarazy" zawsze się sprzedaje, jednak jest to najgorzej poprowadzony wątek w tej książce. O ile z uczuciami Brada jeszcze się zapoznajemy i go rozumiemy, o tyle nagły przypływ uczuć u niedawno bez pamięci zakochanej w kimś innym Anany jest totalnym nieporozumieniem.
Ogólne wrażenia - naprawdę dobry debiut, świetny pomysł i styl, jednak - jak widać -wątki miłosne nie zawsze działają na plus 🙂

Debiutująca autorka - Alena Graedon stworzyła dystopijną rzeczywistość, w której ludzie nieświadomie uzależniają się od nowoczesnych technologii. Słowo drukowane jest rzadkością - zastępują je oprogramowania "ułatwiające" porozumiewanie się i używanie języka. Sytuacja wymyka się spod kontroli, gdy za pośrednictwem technologii ludzie masowo zarażają się "grypą słowną" ,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
151
20

Na półkach:

Od początku trzyma w napięciu. Giełda słów jest pełna lingwistycznych smaczków, które doceni każdy wielbiciel języka.

Od początku trzyma w napięciu. Giełda słów jest pełna lingwistycznych smaczków, które doceni każdy wielbiciel języka.

Pokaż mimo to

avatar
1698
461

Na półkach: ,

Pomysł na książkę świetny, ale wykonanie już słabsze. Brakuje mi tu jakiejś głębszej refleksji, bo jest afera, akcja całkiem wartka, ale przesłania brak, albo ja go nie widzę. Dla mnie irytujące są także wstawki tekstu, które są niezrozumiałe. Rozumiem, że taka jest konwencja książki, ale mnie zwyczajnie irytuje zlepek liter w książce, którego nie rozumiem.

Pomysł na książkę świetny, ale wykonanie już słabsze. Brakuje mi tu jakiejś głębszej refleksji, bo jest afera, akcja całkiem wartka, ale przesłania brak, albo ja go nie widzę. Dla mnie irytujące są także wstawki tekstu, które są niezrozumiałe. Rozumiem, że taka jest konwencja książki, ale mnie zwyczajnie irytuje zlepek liter w książce, którego nie rozumiem.

Pokaż mimo to

avatar
371
57

Na półkach:

Nie wiem czy aktualny czas jest najlepszy do czytania książki o epidemii :). Zaczęłam ją czytać kiedy nasz kraj zaczynał panikę, w książce było dokładnie tak samo. Mimo że książka została wydana 5 lat temu, to dla mnie opowiada aktualne wydarzenia z naszego kraju. Końcówka daje nadzieje na lepsze jutro.
Co do fabuły porusza temat epidemii, wirusa a przede wszystkim uzależnienia od elektroniki i lenistwa wobec czytania.
Książka daje nadzieje że czytanie nie zaniknie, może nie będzie tak rozpowszechnione ale jakaś elita zawsze będzie to robić nawet w wersji papierowej.

Nie wiem czy aktualny czas jest najlepszy do czytania książki o epidemii :). Zaczęłam ją czytać kiedy nasz kraj zaczynał panikę, w książce było dokładnie tak samo. Mimo że książka została wydana 5 lat temu, to dla mnie opowiada aktualne wydarzenia z naszego kraju. Końcówka daje nadzieje na lepsze jutro.
Co do fabuły porusza temat epidemii, wirusa a przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
208
163

Na półkach: , ,

Będąc pod wrażeniem „Filatelisty” Zbigniewa Wojtysia, nabyłam tę książkę pod koniec 2018 r. Powieść w klimacie dystopii. Pomaga w otrząsaniu się po "Roku 1984" Orwella. Gdyż jest bardziej miękka i mniej tragiczna.

Sięgnęłam po nią dopiero teraz. Zaparło dech w piersiach wizjonerstwo autorki. Książka była pisana w latach 2008-2014 r. Czytamy na 255 stronie „Wielu z tych, którzy przeżyli, nigdy nie odzyskało w pełni zdrowia. (…) atmosfera histerii stawała się coraz bardziej namacalna: na ulicy, w sklepie, metrze wyczuwało się u ludzi nadpobudliwą, nieprzyjazną czujność(…). Wielu nosiło bawełniane lub papierowe maski (…). Niepokój podsycały niedostatki informacji oraz lęk przed nowymi wiadomościami. (…) Oczywiście mnóstwo ludzi żyło niefrasobliwie dalej, nie przyjmując do wiadomości powagi sytuacji. zdali się na ślepy los.”
Brzmi znajomo?

Autorka podaje opowieść w łagodnej formie dziennika pisanego przez dwie osoby. Ogólnie książka lekka, nie wbija w fotel. Skłania do refleksji. Daje nadzieję. W obecnych czasach może mieć nawet wymiar terapeutyczny. Ciekawy pomysł, bogate słownictwo, pomysłowe neologizmy, dobre tłumaczenie, brak literówek.

Przywodzi na myśl "Mechaniczną pomarańczę". W "Giełdzie słów" mnóstwo ludzi cierpi na afazję i porozumiewa się niezrozumiałym językiem. Można domyślić się przekazu z kontekstu. Gimnastyka dla umysłu gwarantowana, W mniejszym stopniu jak w przypadku dzieła Anthony'ego Borgesa, gdyż obędziemy się bez specjalnego słowniczka.

Autorka stworzyła wizję mrożącej krew w żyłach ogólnoświatowej epidemii. Powstałej w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń. Stworzony kilka lat wcześniej niegroźny cybernetyczny wirus „zarodek” wykluty pod Pekinem na zlecenie Stanów Zjednoczonych „by uchronić firmę przed podejrzeniami” wymyka się spod kontroli. Opanowuje w pierwszej kolejności USA.

Pisarka na kartach książki straszy podobnie jak Wojtyś w „Filateliście” zagładą bogactwa słownictwa.
„Koniec słownictwa byłby równoznaczny z końcem ludzkiej pamięci, a także myśli. Inaczej mówiąc, naszej przeszłości i przyszłości.”
„Bez języka pisanego wpadamy w bezczasowość. Nie możemy myśleć o teraźniejszości ani pamiętać, co się stało przedtem. Ani przechować nic na potem.”

Grozę wzbudzają wizje palonych książek i wyparowujących elektronicznych zasobów wiedzy. „Patrzyłam zmartwiała z grozy, z trudem powstrzymując wydzierający się z gardła krzyk, jak mężczyzna wyjmuje z podła książki i ciska je w pomarańczową, ryczącą paszczę starego, zepsutego pieca węglowego”.

Autorka idzie o krok dalej, wirus powstaje z połączenia zaawansowanej technologii, która ogłupia, wykonuje za nas różne czynności, uzależnia, zna nas lepiej nią my sami. Pamięć ludzi zastępuje pamięć maszyn. Finalnie, dzięki ingerencji chińskich i rosyjskich hakerów „zarodek” łączy się z ludzkim DNA, mutuje i zasiedla mózg, zabierając umiejętność wysławiania się a nawet życie. „Robotę” ułatwiają mu różne wynalazki. Tutaj autorka nawiązuje do „planowego postarzania” i ciągłego unowocześniania urządzeń. Wirusa nazywa się ciągiem litery i cyfr: S0111... Brzmi znajomo.

Pokrzepienie niesie pozytywne zakończenie dla jednostek, z których punktu widzenia śledzimy historię i dla ogółu ludzkości. Pomoc przychodzi z Tajwanu. Ratunkiem jest pośród wielu innych – czytanie książek…

Będąc pod wrażeniem „Filatelisty” Zbigniewa Wojtysia, nabyłam tę książkę pod koniec 2018 r. Powieść w klimacie dystopii. Pomaga w otrząsaniu się po "Roku 1984" Orwella. Gdyż jest bardziej miękka i mniej tragiczna.

Sięgnęłam po nią dopiero teraz. Zaparło dech w piersiach wizjonerstwo autorki. Książka była pisana w latach 2008-2014 r. Czytamy na 255 stronie „Wielu z tych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
744
228

Na półkach: ,

Świetny pomysł! Korporacja przejmująca język i uzależniająca nas od swego rodzaju wikipedii/google translate. Książka jest momentami trudna w odbiorze (intencjonalnie) przez wzgląd na wykreowany język. Fabuła jest przewidywalna od samego początku. Pozycja warta lektury na wakacjach, lekka i niezobowiązująca.

Świetny pomysł! Korporacja przejmująca język i uzależniająca nas od swego rodzaju wikipedii/google translate. Książka jest momentami trudna w odbiorze (intencjonalnie) przez wzgląd na wykreowany język. Fabuła jest przewidywalna od samego początku. Pozycja warta lektury na wakacjach, lekka i niezobowiązująca.

Pokaż mimo to

avatar
118
30

Na półkach: ,

http://bo-mam-za-duzo-w-glowie.blogspot.com/2017/11/sowa-same-sie-nie-obronia.html

http://bo-mam-za-duzo-w-glowie.blogspot.com/2017/11/sowa-same-sie-nie-obronia.html

Pokaż mimo to

avatar
726
58

Na półkach: , , ,

Żyjemy w czasach bardzo dynamicznego rozwoju technolgicznego. Telefony komórkowe, które jeszcze nie tak dawno temu, służyły jedynie do dzwonienia, dziś pełną niezliczone funkcje. Towarzyszą nam przez cały dzień i coraz częściej wyręczają w czynnościach, które kiedyś wymagały sporo wysiłku takich, jak przelewy bankowe, rezerwacja biletów lotniczych czy szukanie haseł encyklopedycznych. Dziś już nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Kupujemy coraz nowsze modele, a producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz ciekawszych możliwości. Naturalnym wydaje się fakt, że nasze smartfony wkrótce nie będą w stanie udźwignąć wszystkich tych funkcji i na rynku pojawi się jakaś nowa technologia, która wyprze telefony komórkowe.

Alena Graedon w „Giełdzie słów” ukazuje nam świat z bardzo niedalekiej przyszłości, w której nikt już nie korzysta ze smartfonów, a z bardziej zaawansowanych urządzeń zwanych meme. Urządzenia te są podłączone do mózgu właściciela i działają niczym szósty zmysł, przewidując jego potrzeby. Mogą złożyć zamówienie w restauracji, wezwać taksówkę, pilnować terminowego opłacania rachunków, a w razie potrzeby zadzwonić pod numer alarmowy. Potrafią także poinformować właściciela o nastroju jego rozmówcy i podpowiedzieć słowo, którego nie może sobie przypomnieć podczas rozmowy, bądź podać definicję słowa, którego nie zrozumiał. Brzmi zachęcająco, prawda?

Problem pojawia się, gdy ludzie zaczynają zapominać własny język. Całkowicie odrzucili korzystanie z papierowych książek, gazet i pisania listów na rzecz przesyłania strumienia danych poprzez meme, co wyraźnie zaczyna im szkodzić. Wkrótce na świecie pojawia się dziwna choroba, rozpoczynającą się od coraz częstszych przejęzyczeń i uniemożliwiającą ludziom werbalne komunikowanie się między sobą. Choroba ta zostaje nazwana „grypą słowną” i w krótkim czasie, staje się prawdziwą epidemią zbierającą śmiertelne żniwo.

„Giełda słów” jest debiutancką powieścią autorki i wyraźnie widać, jaki ogrom pracy włożyła w jej powstanie. Cała historia została naprawdę świetnie dopracowana. Autorka wykazała się ogromną wiedzą technologiczną oraz językoznawstwem, wymyśliła nowe pojęcia oraz bardzo złożoną intrygę. Rozdziały zostały określone poprzez kolejne litery alfabetu oraz przypisane do nich hasła i definicje pochodzące z tytułowej giełdy słów, a w całej książce przewija się motyw „Alicji w krainie czarów. Wszystko to zrobiło na mnie ogromne wrażenie, choć były także elementy, które nie do końca do mnie przemówiły. Naprawdę zaintrygował mnie pomysł z grypą słowną i od początku byłam bardzo ciekawa, jakie wyjaśnienie biologiczne zastosuje autorka. Niestety miałam wrażenie, że ona sama nie potrafiła go wymyślić. Biologiczny aspekt choroby został wspomniany tylko w jednym fragmencie i kompletnie mnie nie przekonał, przez co cała historia straciła dla mnie na wiarygodności. Mamy tu także dosyć specyficzną pierwszoosobową narrację, pełną dygresji, wtrąceń w nawiasach oraz dolnych przypisów. Chwilę trwało nim udało mi się do niej przyzwyczaić i „wgryźć” w treść książki.

Myślę, że na uwagę zasługuje także intrygująca, minimalistyczna okładka, która przyciągnęła mój wzrok podczas zakupów. Czy jednak jest to elektryzujący, dystopijny thriller? Nie przesadzałabym z tymi określeniami. Na pewno jest to ciekawa, trzymająca w napięciu opowieść zmuszająca do refleksji nad tym, jak bardzo jesteśmy uzależniani od technologii codziennego użytku. Może nie jest to książka dla każdego, ale myślę, że każdy fan powieści dystopijnych (do których sama się zaliczam),znajdzie tu coś dla siebie.

Żyjemy w czasach bardzo dynamicznego rozwoju technolgicznego. Telefony komórkowe, które jeszcze nie tak dawno temu, służyły jedynie do dzwonienia, dziś pełną niezliczone funkcje. Towarzyszą nam przez cały dzień i coraz częściej wyręczają w czynnościach, które kiedyś wymagały sporo wysiłku takich, jak przelewy bankowe, rezerwacja biletów lotniczych czy szukanie haseł...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    110
  • Chcę przeczytać
    103
  • Posiadam
    61
  • Teraz czytam
    10
  • 2018
    6
  • 2022
    3
  • Literatura amerykańska
    2
  • Papierowa
    2
  • Ulubione
    2
  • 2017
    2

Cytaty

Więcej
Alena Graedon Giełda słów Zobacz więcej
Alena Graedon Giełda słów Zobacz więcej
Alena Graedon Giełda słów Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także