Najdłuższy pojedynek

Okładka książki Najdłuższy pojedynek Jerzy Pawłowski
Okładka książki Najdłuższy pojedynek
Jerzy Pawłowski Wydawnictwo: Da Capo, Zebra biografia, autobiografia, pamiętnik
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Da Capo, Zebra
Data wydania:
1994-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1994-01-01
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
8386133902
Tagi:
szermierz szpieg CIA wywiad
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
7 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
34
34

Na półkach: ,

Hm, być może jego nazwisko obiło mi się o uszy na lekcjach teorii podczas pięciu lat floretu, ale nie na tyle, by zapamiętać, a przecież na to zasługiwał. Postawa, która budzi szacunek i uznanie, niezwykle silna i prawa osobowość, doskonała pamięć, opanowanie, koncentracja, refleks i forma sportowa. Szkoda, że nie ma go już wśród nas.

Przeczytanie tej książki dedykuję Jego Ekscelencji Aleksandrowi Kwaśniewskiemu z Małżonką, której wyuczone maniery, proszę wybaczyć tak mocną krytykę, budzą politowanie i śmiech. Maniery są bowiem manifestacją klasy, a ta idzie w parze z zasadami i wartościami, których, mogę się oczywiście mylić, brakowało Państwu Kwaśniewskim od zarania. Osiągnąć sukces, zrobić karierę za wszelką cenę – to była ich dewiza. A potem zaszczyty i ‘drobne’ wpadki jak kłamstwo pana prezydenta w sprawie posiadania wyższego wykształcenia oraz stan upojenia alkoholowego podczas państwowych uroczystości. Po czym, pani prezydentowa udziela rad społeczeństwu w kwestii manier, dobrego smaku i zachowania. Żenada!

Panie Jerzy, Pana sukcesy dyskredytują tylko Ci, którzy panu do pięt nie dorastają właśnie z powodu świadomości tego faktu – zupełnie jak w powieści Wiktora Hugo: „Nędznicy”.

Cytaty wybrane chronologicznie, niektóre skrócone:

„(…) wyszedłem – dopiero co - z więzienia, gdyż Polska miała stać się wolna. I tych fachowców od mówienia, że się popiera, kiedy się nie popiera – miało już nie być. I jeszcze paru innych służb, znanych ze swoich metod – miało nie być.

(…) przechrzczeni na socjaldemokrację towarzysze, jak np. kapitan Bagłajewski z „Legii”, czy lepiej jeszcze znany w środowiskach sportowych – Kwaśniewski. Także w różnych dziwnych środowiskach postsolidarnościowych jest zdumiewająco dużo takich, co to – jak w piosence u Jana Kaczmarka – mówią: „Nie wszystko było złe, nie wszystko”. Oni też twierdzą, że to nie była po prostu imperialna okupacja, że naród przecież różne rzeczy popierał, że odbudowa, że uprzemysłowienie, że wielu wierzyło. Więc to jest zawracanie głowy.

PRL nie był więc nigdy własnym państwem Polaków. Cokolwiek by dziś mówiła owa z przeproszeniem socjaldemokracja i jej deklarujący się ostatnio z sympatiami ew. koalicjanci z tzw. postępowego nurtu – partia, której SLD jest spadkobiercą, nigdy nie miała legitymacji społecznej.

(…) GRU i KGB (…) ich delegatury na obszar Priwisljanskowo Kraja, przez grzeczność zwane MSW, SB, czy Informacja Wojskowa, znany Drugi Zarząd.

Wspaniały cmentarz, jeden z najpiękniejszych w Europie – po chamsku rusyfikowany czy raczej radziecko-ukrainizowany. Między polskie groby naszych znakomitości: Konopnickiej, Grottgera, polskich hrabiów, utknięte – wepchane wręcz na ścieżki – panoszą się coraz gęściej betonowe mogiły – bunkry, z gwiazdami i nazwiskami wypisanymi słuszną cyrylicą. O cmentarzu Orląt (Lwowskich) nikt oczywiście nie słyszał.

Pierwsze – i może najważniejsze – wykształcenie polityczne odbiera się w domu, w rodzinie, jeszcze w dzieciństwie. To dzieje się samo przez się, mimochodem, całkowicie nieświadomie. Ale to, co się wtedy wchłonęło – jeszcze przez długie, długie lata jest, być może, decydujące.

- Ja sam, jak panu mówiłem, byłem takim oficerem armii polskiej, który – jak tysiące innych – przeszedł przez Sowiety, zesłanie i wydostał się stamtąd właśnie dzięki armii Andersa. Nie może mi pan powiedzieć, że ja sam nie znam tego systemu i jego zbrodni. Znam. Ale dzięki temu, że znalazłem się tutaj, zrozumiałem, że to jednak nie może trwać wiecznie, że to się musi zawalić.

To w obliczu śmierci ma się czasem taką iluminację. Widzi się wszystko jasno i wyraźnie. Tak, jakby cały los stawał się w jednym momencie przezroczysty, przyszłość całkowicie jasna na lata naprzód. Wtedy się wie, co będzie. Potem w życiu to wszystko toczy się znacznie wolniej, z różnymi jeszcze wahnięciami i zakrętami fabuły. Ale istota decydujących o losie wydarzeń pozostaje ta sama; ta, którą się przeczuło.

Ktoś z naukowców zajmujących się medycyną sportową powinien zbadać taką zależność, np. między liczbą zamachów na życie danego człowieka, a ilością zdobywanych medali.

Ciężko to przeżywam, mam nawet coś w rodzaju depresji. Sprawa odporności psychicznej – takie przygnębiające poczucie, że już nerwy nie te, serce nie to. Serce to też w rzeczywistości przede wszystkim nerwy, ale jak to sobie samemu wytłumaczyć? Sam siebie nie poznaję, jakbym zatracił duszę fajtera. Pozwalam przygnębieniu panować nad sobą, w rezultacie robię głupstwa. Nie myślę do przodu, nie robię tego, co powinienem.

Należy pokazywać, jak fakty były preparowane, świadkowie szantażowani i zastraszani, zeznania fałszowane, wywożone z sądu, podmieniane w trakcie procesu.

Ale jednocześnie jest we mnie jakaś ogromna niechęć. Opór przed tym wszystkim. Przed wdawaniem się w jakikolwiek spór z tym ubeckim wymiarem sprawiedliwości. Bo to byłoby tak, jakbym – podejmując taki spór – trochę ich uznawał. Uznawał ich za państwo, za system prawny, za jakąś prawie legalną strukturę. A ja ich – w każdym razie od czasu, gdy jako tako dorosłem – uważałem za bandę. Za najemnych funkcjonariuszy obcego państwa, wysługujących się imperium, które zniewoliło nasz naród. Za kolaborantów w służbie najeźdźców.

I nadal bywa tak, że ci, co sądzili dawniej, sądzą i dzisiaj. Ba, nadal podtrzymują wyroki, wydawane w imieniu PRL, przeciw tym, co ośmielili się czynnie walczyć z komunizmem.

(…) tamten sejm – sto kilkadziesiąt lat temu! – podjął ustawę, stwierdzającą prawną nieważność przysięgi na wierność carowi i Rosji, i zwalniającą tych, co tę przysięgę złamali, od wszelkiej odpowiedzialności prawnej czy moralnej. Naszemu sejmowi jakoś nie spieszy się do takiej ustawy. Widocznie mamy inne czasy.

Prawie roczny pobyt w więzieniu śledczym na Rakowieckiej, konfidenci, z którymi mnie – oczywiście! – umieszczono i którzy mieli mnie ‘rozpracowywać’, nie kończące się przesłuchania i powtarzające się próby złamania mnie. To pewnie też warte jest opisania. A jest i dziś wielu ludzi, którzy gotowi są na wiele, żebym tylko tego nie zrobił.

(…) dyspozycyjni w spełnianiu poleceń SB i WSW ówcześni dziennikarze. Oni także niejednokrotnie przetrwali do dziś, to też zawodowcy. Fachowcy pióra. Więksi i mniejsi, ci, którzy – gdy już generałowie dali sygnał, że można – rozpoczęli kampanię zohydzania i opluwania według najlepszych sowieckich wzorów. (…) Piszcie, że miał wille, restauracje, domy, warsztaty samochodowe! Baseny, korty tenisowe! Oczywiście – że miał konta na Zachodzie! Im więcej, tym lepiej. Niech ludzie czytają, niech wiedzą, że on miał – a oni nie! Znienawidzą go za to!

Toteż koniecznie trzeba mi było przyszyć coś bardziej hańbiącego (…). Pawłowski jest agentem żydowskim! (…) pozostawał na usługach izraelskiego Mosadu, sprzedał się (za szekle?) międzynarodowemu syjonizmowi!

Reżyserował to wszystko – czy może, dokładniej mówiąc, realizował to sądowo – znany z innych procesów sędzia pułkownik Dudzik.

Nietrudno dziś zauważyć, że ta była ubecja czuje się znów znacznie pewniej, niż ktokolwiek mógłby jeszcze niedawno przypuścić. W znacznej większości przetrwała, a nawet tu i ówdzie umocniła stare więzy. Ubeckie firmy wydawnicze (i nie tylko!) prosperują. I to ci, co się narazili ubecji, teraz muszą uważać: to nie ubecy, ale ich przeciwnicy są teraz w defensywie. Byli resortowi fachowcy od pióra, ubeccy autorzy – przeżywają okres prosperity. Mamy demokrację i wydać można wszystko, co kto chce, a pierwszym rezultatem jest prawdziwy zalew publikacji podłych i wręcz nikczemnych. To prawdziwy okres żerowania dla dziennikarskich ścierwników.

Okazuje się jednak, że dopiero teraz, po odzyskaniu niepodległości, także gromadzone przez lata materiały to prawdziwa żyła złota. Fundament wielu karier wielu ubeckich piór.

(…) rządowa kantyna (…) można tam było kupić dosłownie wszystko i to za cenę specjalną dla uprzywilejowanych. Mniej więcej za ćwierć ceny rynkowej. (…) Kiedy jakiś czas potem Rakowski pokazywał w TV, że on też ma kartki, to pomyślałem, że czymś ciężkim rzucę w ekran!

Niemiecka granica sowieckiego imperium.

Realny socjalizm, czyli rządy mafii. I prawa mafii. Zrakowaciała tajna policja systemu, który już w niczym nie odbiega od współczesnego systemu zbrodni zorganizowanej, znanego z tylu krajów. Mafia jak wszystkie inne, z tą tylko różnicą, że tu mafia jest także i władzą. A policja polityczna jest zbrojnym ramieniem. Tą siłą, która – jak wszędzie – zastrasza i wykonuje egzekucje. Po to, żeby ludzie się bali. Bo żeby mafia istniała, ludzie muszą się bać.

Relegowania mnie ze sportu podjął się mój były kolega, Ryszard Parolski, szczęśliwie akurat aktualny prezes PZS w resorcie towarzysza Kwaśniewskiego.

Niech pan to sobie zapamięta, panie Pawłowski. Póki my jesteśmy, nie będzie miał pan minuty spokoju. W naszej Polsce Ludowej.

Agenci imperium, komuniści, ubecy, kolaboranci.

Nie jestem politykiem. Nie mam zamiaru spierać się na temat modelu przejścia z ustroju do ustroju. Nie zależy mi na tym, żeby karać, choć – jeśli ma to być sprawiedliwa Rzeczpospolita – powinniśmy chyba przynajmniej osądzić. Choćby tylko ze względów wychowawczych. Oglądanie – także w publicznych środkach przekazu – najbardziej do niedawna znienawidzonych, a obecnie prosperujących kolaborantów, to nie jest sposób na młodzieży chowanie.

Agentura imperium nie znikła przecież z dnia na dzień. Nie przestają tak łatwo istnieć długoletnie uzależnienia, związki personalne, nawyki. Nie przestali istnieć – także w Polsce już Niepodległej – agenci KGB, GRU i innych podobnych formacji.

Co innego wspaniałomyślność i rozumna rezygnacja z zemsty, a co innego utrzymywanie nietkniętych całych struktur i sposobów myślenia. Utrzymywanie systemu prawnego, w którym powstańcy od Kościuszki po podchorążych są wciąż formalnie winni zdrady wobec Polski!, a za to np. liczni renciści grupy specjalnej – byli pracownicy i współpracownicy NKWD, tej samej, która mordowała Polaków w Katyniu i Miednoje – otrzymują od Niepodległej Rzeczpospolitej emerytury dla zasłużonych. (…) A ci, co odważyli się na wystąpienie przeciw antynarodowemu systemowi, rządzącemu Polską z obcego nadania – wiele znamy takich spraw – wciąż nie tylko nie są z mocy prawa uznani za patriotów, ale nawet mogą się słusznie obawiać zemsty tych, co przetrwali i osadzili się już w nowych czasach.

Jak to jest, że np. tymi aktami zarządzają nadal ci sami, co przedtem. I robią to, co przedtem. (…) To całe zwałowiska nikczemnej broni, bardziej trującej niż niszczona obecnie na świecie broń chemiczna.”

1994

Hm, być może jego nazwisko obiło mi się o uszy na lekcjach teorii podczas pięciu lat floretu, ale nie na tyle, by zapamiętać, a przecież na to zasługiwał. Postawa, która budzi szacunek i uznanie, niezwykle silna i prawa osobowość, doskonała pamięć, opanowanie, koncentracja, refleks i forma sportowa. Szkoda, że nie ma go już wśród nas.

Przeczytanie tej książki dedykuję Jego...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    10
  • Chcę przeczytać
    10
  • Posiadam
    5
  • Biblioteka domowa
    1
  • Filia nr 6
    1
  • Inne Sporty
    1
  • Przeczytane 2015
    1
  • Czeka w bibliotece
    1
  • 2018
    1
  • Autobiografie/Biografie/Wspomnienia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Najdłuższy pojedynek


Podobne książki

Przeczytaj także