Traktat o władzy
- Kategoria:
- nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
- Tytuł oryginału:
- Du pouvoir
- Wydawnictwo:
- Fijorr Publishing
- Data wydania:
- 2013-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-01-01
- Liczba stron:
- 460
- Czas czytania
- 7 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788389812932
- Tłumacz:
- Krzysztof Śledziński
- Tagi:
- Jouvenel państwo władza
Jest to dzieło jednego z najwybitniejszych umysłów europejskich, francuskiego politologa i ekonomisty, Bertranda de Jouvenel. Autora wydanej przed dwoma laty „Redystrybucji”. Opasłe tomisko liczy sobie 460 stron formatu B5, na których spisano dzieje władzy politycznej – od jej powstania poprzez monarchię, feudalizmy, do kapitalizmu i faszyzmu sprzed i z czasu II wojny światowej. Oto fragment wstępu do tej interesującej książki:
(…)
W książce zwraca się naszą uwagę przede wszystkim na coś, co na pierwszy rzut oka wydać się może uderzającym zbiegiem okoliczności: władza państwa systematycznie rosła przy jednoczesnym wzroście okrucieństwa rasy ludzkiej. Jako że napisano ją przez wydarzeniami w Hiroshimie, najbardziej wyraziste dla nas przykłady tego zjawiska pozostawały poza zasięgiem autora. Lecz warto zwrócić uwagę, że, będąc świadomi i obawiając się wielkiego potencjału okrucieństwa, jaki jest udziałem naszych współczesnych, powinniśmy stale mieć w pamięci, że ta potencjalność przerodziła się w fakt dzięki władzy państwa. Bomby atomowej nie stworzyła działająca niezależnie grupa „naukowców”, lecz pracownicy rządu Stanów Zjednoczonych, spośród których najważniejsi byli naukowcami. Lecz decyzja o tym, żeby opracować bombę atomową, wyszła od prezydenta Roosevelta, a decyzja o jej użyciu od prezydenta Trumana. Twierdzenie to nie przypisuje złej wiary każdemu urzędnikowi państwowemu; ma jedynie za zadanie zwrócić uwagę, że tylko państwo ma wystarczającą władzę, żeby dokonać zniszczeń na taką skalę i że państwo to zawsze politycy, niezależnie czy będą to politycy w Białym Domu, czy na Kremlu. Marzenie, że państwo może być zarządzane przez filozofów czy naukowców jest niebezpieczne i złudne. Gdyby bowiem filozofowie stali się królami, a naukowcy komisarzami, przekształciliby się w polityków, a władza dana państwu jest władzą, jaką przyznaje się ludziom, którzy są władcami państwa, ludziom poddanym wszystkim ograniczeniom i pokusom właściwym ich niebezpiecznemu rzemiosłu. Jeśli nie będziemy mieć tego na uwadze, powszechnie zapanuje optymistyczne przekonanie, żeby oddalić wszelkie wątpliwości i obawy, gdyż w państwie, jakie na myśli mają teoretycy, władzę sprawować będą ludzie o nieprzeciętnej mądrości i cnocie moralnej. Nic bardziej mylnego. Władza sprawowana będzie przez przede wszystkim ludzi, potem przez panujących, a przez naukowców i świętych na szarym końcu. Twórcy amerykańskiej konstytucji ulegli iluzji, że można ustalić „rząd praw, a nie ludzi”. Wszystkie rządy są rządami ludzkimi, choć lepsze z nich posiadają pewną domieszkę prawa, które stanowi efektywne ograniczenie dla zapędów władców.
Można rzecz jasna wierzyć, że nowy system lub nowa doktryna polityczna zmieni te empirycznie niezmienne prawa polityki. Można wierzyć, że to tylko łatwa do wskazania i usunięcia luka w starszych systemach sprawia, że wątpliwości i obawy Pana Jouvenela są tak przekonywające. W świecie bez prywatnej własności, bez uprzedzeń rasowych, bez religii, bez deszczu w święta – bardzo możliwe – te przygnębiające rozważania nie znajdą zastosowania. Jeśli w to wierzysz, to, jak powiedział Duke Wellington, możesz wierzyć w cokolwiek. Może warto jednak przypomnieć sobie rozczarowanie Lenina (którego nikt nigdy nie oskarżał o romantyczny optymizm). W Państwie a rewolucji Lenin w przeddzień przejęcia władzy uznawał aparat państwowy za efemeryczne i ulotne zjawisko. Wiedział lepiej, a gdyby mógł powrócić do Leningradu trzydzieści lat później, jego oczom ukazałaby się władza państwowa jeszcze bardziej wspaniała niż władza, jaką kiedykolwiek dzierżył car, nie dlatego, że „ktoś zdradził ideę rewolucji”, lecz ponieważ, jak ujmuje to Pan Jouvenel, „Władza zmienia swój kształt, lecz nie swoją naturę”. Polityka to władza; nie możemy uciec od tej prawdy i jej konsekwencji. Marzymy o lepszym świecie, ale znajduje się on w Utopii – w krainie marzeń właśnie.
To właśnie w popularności Utopii tyrani znajdują najlepszego sojusznika. Tylko niezwykle potężne państwo może dokonać tego, co obiecują propagatorzy ostatecznych rozwiązań; zgadzamy się więc na wzrost władzy państwa, lecz w pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że nie doświadczamy obiecanych korzyści lub że otrzymaliśmy je po niezwykle wysokiej, być może wręcz rujnującej, cenie. Jedną z wielu zalet tej książki jest to, że zwraca ona uwagę na cenę, jaką trzeba było zapłacić nawet za tak historyczne zwycięstwa jak np. Rewolucja Francuska. Być może rewolucja była jedynym sposobem na wyjście z błędnego koła, w jakim znalazło się państwo francuskie w czasie ancien regime’u. Krytyczna ocena elit w przededniu Rewolucji Francuskiej dokonana przez Pana Jouvenela sugeruje, że tak właśnie było. Lecz cena, jaką przyszło za to zapłacić, była niebotycznie wysoka. Republika domagała się ofiar, jakich nie śmiał żądać żaden król, i te ofiary poniesiono. Być może jedynym sposobem na zastąpienie dekadenckiego caratu jako najważniejszego organu państwa rosyjskiego była Rewolucja Bolszewików, lecz zwróćmy uwagę na cenę, jaką trzeba było zapłacić i jaką wciąż się płaci za to osiągnięcie! Gdyby domagano się takich poświęceń na rzecz religii lub jakiegoś innego celu niezwiązanego z państwem narodowym, bylibyśmy znacznie bardziej krytyczni. I nawet jeśli w wysokim poważaniu będziemy mieć powodzenia państwa w dotrzymywaniu obietnic, musimy zauważyć, że nic nie jest darmowe, a czasem cena może być bajońska.
Inną lekcję stanowi konieczność krytycznej oceny wszelkich roszczeń do politycznej nieomylności i nieskazitelności.
„Boskie prawo królów do złego rządzenia” jest doktryną, z której wszyscy możemy się dziś śmiać. Lecz jej zwolennicy nie zaprzeczali, że królowie mogą rządzić źle: była to ich wina i ich grzech. Lecz niektórzy współcześni obrońcy państwa, zarówno demokratycznego, jak i totalitarnego, głoszą i praktykują doktryną Boskiego Prawa, która jest zdecydowanie bardziej bezkrytyczna niż ta, którą opracował Filmer. Według nich władcy, Führer, Duce, Partia czy Suwerenny Naród nie mogą się mylić ani moralnie, ani intelektualnie. Na Zachodzie jesteśmy w większości odporni na doktrynę politycznej nieomylności, przynajmniej jeśli chodzi o zdyskredytowane formy, jaką przyjęła ona w Berlinie i w Rzymie, a nawet w bardziej zaawansowanej postaci w Moskwie. Nie jesteśmy jednakże odporni na „demokratyczne” argumenty, które stanowią, że większość nie może się mylić, jeśli jest naszą większością, że, jeśli stanowimy jej część, nie może ona dokonać czegoś przerażająco głupiego. A jednak może i bezustannie to robi. Pan Jouvenel słusznie podkreśla niebezpieczne skutki, do jakich prowadzić może ta iluzja (niezależnie od tego czy wyszła ona spod pióra Rousseau); jeśli bowiem lud ma zawsze rację, a lud jest państwem, to nie powinniśmy mieć żadnych obaw przez przekazaniem w ręce swoich mandatariuszy całkowitej i niekontrolowanej władzy, której dodatkowo nie możemy odzyskać (…)
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 104
- 12
- 10
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Bertrand de Jouvenel to bardzo ciekawa postać. Socjalista, który został liberałem, by potem znów stać się socjalistą, a jeszcze później znów liberałem.
Jego poszukiwania prawdy zaskarbiły mu szacunek Friedricha Hayeka, który zaprosił go do prestiżowego stowarzyszenia Mont Pelerin, zrzeszającego myślicieli i działaczy liberalnych. Traktat o władzy, wydany oryginalnie po francusku w 1945 roku, to jego najważniejsze dzieło, a w Polsce ukazało się w 2013 roku. Bezpośrednią inspiracją dla napisania tej książki była bez wątpienia II wojna światowa, której rozmiary i charakter były czymś niewyobrażalnym przed jej wybuchem, ale co zdaniem autora jest w gruncie rzeczy logiczną konsekwencją długiego procesu ewolucji koncepcji władzy.
Różne i na pierwszy rzut oka przeciwstawne teorie np.wywodzą się w rzeczywistości z tego samego pnia: idei suwerenności tj. idei, że istnieje gdzieś prawo, któremu podlegają wszystkie inne prawa. Władza ma stanowić emanację naczelnego suwerena, niezależnie czy jest nim Bóg, czy społeczeństwo. Musi być wcieleniem jego woli, a jej legitymizacja jest wprost proporcjonalna do zakresu, w jakim te warunki są spełnione. Oznacza to, że można potencjalnie wskazać dla danego państwa i momentu historycznego czy władca spełnia jakieś religijne, czy społeczne kryteria. Wielu teoretyków suwerenności opracowywało sposoby ograniczenia władzy, ale prędzej czy później takie teorie suwerenności traciły swoją moc kierowania na dany cel, jakimi były zgodność z wolą boską, czy służenie dobru powszechnemu. Stawały się zaledwie retorycznymi i symbolicznymi odskoczniami dla władzy, dostarczającymi jej pomocy niewidzialnego suwerena, z którym się zaczynała utożsamiać. Władca twierdził, że jego własna wola to wola Boga, czy społeczeństwa i zamiast im służyć, sam stawał się ostatecznym wyznacznikiem tego, co dobre, sprawiedliwe itd.
Teoria boskiej suwerenności w czasach jej świetności (XI-XIV w.),to głównie powtarzanie formuły św. Pawła, że „każda władza pochodzi od Boga”, ale nie w celu podporządkowania ludzi władzy, a raczej władzy Bogu. Jak przekonuje de Jouvenel, średniowieczna władza była najczęściej dzielona z innymi instytucjami, ograniczona i przede wszystkim nie była suwerenna. Tzn. hierarchicznie może król i był najważniejszy, ale nie był traktowany jako źródło i twórca praw „niższych” np. ustanowionych przez różne formy zgromadzeń właścicieli ziemskich, czy po prostu prawo zwyczajowe. Monarcha sam podlegał różnym prawom i nie mógł ich zmienić – w pewnym sensie można powiedzieć, że to spontaniczne i organicznie uformowane prawo było suwerenem.
Władcy dążący do zwiększenia swojej potęgi musieli wejść w konflikt z teorią boskiej suwerenności, by móc wyrwać się spod jarzma Kościoła. Tak zrobiono miejsce dla teorii suwerenności ludu (Marsyliusz z Padwy) i z czasem nawet jezuici (Mariana, Bellarmin, Suarez),zaczęli zaprzeczać idei bezpośredniego namiestnictwa danego ludziom od Boga, głosząc, że to wspólnota ustanawia władzę. Z kolei wspólnotę według nich stanowi wyrażona lub dorozumiana konwencja.
Nie będzie przesadą stwierdzenie autora, że koncepcja umowy społecznej miała już dość zaawansowany kształt 100 lat przed Janem Jakubem Rousseau. De Jouvenel omawia szczegółowo jego wpływ, a także Hobbesa, Spinozy, Fichtego, czy Hegla, na rozwój przekonania, że władcy realizują wolę ludu. Oczywiście przybiera to czasem absurdalne kształty i infantylne tłumaczenia, że jak władca robi coś źle, to realizuje prywatne interesy, a jak robi coś dobrze, to wtedy jest spełnieniem jakiejś Woli Powszechnej pisanej wielkimi literami.
Teoria Bożej suwerenności, czy pierwsze wersje teorii suwerenności ludu były koncepcjami nominalistycznymi. Oznacza to, że traktowały społeczeństwo jako zbiór jednostek, co gwarantowało w jakimś zakresie ochronę ich praw. Z czasem jednak, nie bez małego wpływu organicznych teorii społeczeństwa, budujących fałszywe analogie między biologią a naukami społecznymi, nominalizm ustąpił na rzecz tzw. realizmu metafizycznego. Potocznie realizm kojarzy nam się z jakimś zdrowym rozsądkiem, tymczasem tutaj oznacza to coś możliwie najbardziej odległego zdrowego rozsądku mianowicie przekonanie, że byty ogólne istnieją w jakiś realny sposób. W zastosowaniu realizmu metafizycznego do społeczeństwa uznajemy społeczeństwo za jakiś byt istniejący wręcz samodzielnie, niezależnie od jednostek, rządzący się jakimiś własnymi prawami, celami i wartościami.
Dość powiedzieć, że rewolucja francuska, a potem wojny napoleońskie rozprzestrzeniły po Europie realistyczną koncepcję społeczeństwa, którą podchwycili szczególnie niemieccy idealiści i wzniecili nacjonalizmy, których skutki poznaliśmy zwłaszcza w I połowie XX wieku.
Zarysowałem tu tylko jeden z wielu wątków obecnych w książce, więc jeśli chcecie przyjrzeć się szczegółom tego, co tu zreferowałem, oraz chcecie poznać więcej teorii władzy, historię rozwoju demokracji czy prób ograniczania władzy, to zachęcam do lektury.
Bertrand de Jouvenel to bardzo ciekawa postać. Socjalista, który został liberałem, by potem znów stać się socjalistą, a jeszcze później znów liberałem.
więcej Pokaż mimo toJego poszukiwania prawdy zaskarbiły mu szacunek Friedricha Hayeka, który zaprosił go do prestiżowego stowarzyszenia Mont Pelerin, zrzeszającego myślicieli i działaczy liberalnych. Traktat o władzy, wydany oryginalnie po...
Pewne reguły się nie zmieniają niezależnie od tego, w jakim systemie żyjemy. Pewne rzeczy nie zmieniają się mimo rewolucji lub reform. "Traktat o władzy" stara się je zrozumieć i przybliżyć.
Pewne reguły się nie zmieniają niezależnie od tego, w jakim systemie żyjemy. Pewne rzeczy nie zmieniają się mimo rewolucji lub reform. "Traktat o władzy" stara się je zrozumieć i przybliżyć.
Pokaż mimo to