rozwińzwiń

Morawagin

Okładka książki Morawagin Blaise Cendrars
Okładka książki Morawagin
Blaise Cendrars Wydawnictwo: Noir sur Blanc literatura piękna
236 str. 3 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Moravagine
Wydawnictwo:
Noir sur Blanc
Data wydania:
2005-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1995-01-01
Liczba stron:
236
Czas czytania
3 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
8373920935
Tłumacz:
Jacek Giszczak
Tagi:
Powieść francuska 20 w.
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
39 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
122
81

Na półkach:

I znowu trafiła w moje ręce książka stanowiąca przekładaniec cynizmu, szowinizmu i mizoginii. Kluczowe jest pytanie zadane przez narratora: która kobieta nie zgodziłaby się zabić własnego dziecka i pożreć go jeśli w zamian mogłaby przywiązać do siebie samca, wciągnąć go od spodu, zakisić w sobie w formie płodu i nosić tak we własnym łonie? Przy czym to samiec jest słaby, sztuki piękne, religie, posty, klauzury to tylko nieliczne z narzędzi walki wynalezione by bronic się przed uniwersalna przewaga kobiety. Tymczasem kobieta jest masochistką, bo "miłość zaczyna się od przebicia błony, by doprowadzić do rozdarcia całej istoty w chwili połogu". Całe życie jest jednym wielkim cierpieniem, "co miesiąc broczą z tego powodu krwią" Jedynym pryncypium życia jest masochizm a masochizm jest pryncypium śmierci.

A w telegraficznym skrócie:
Pierwsze 20-30 stron bardzo hermetyczne, swoisty dziennik obłędu
Kolejne ok. 30 stron to wykładnia filozoficzna, swoista kosmogonia
Bliżej końca przechodzimy od Rewolucji Bolszewickei do podroży dookoła świata - nie są to swoiste poszukiwania Eldorado ale raczej misja zniszczenia życia na ziemi
Ostatnie 20-30 stron to zapis bardziej z perspektywy lekarza medycyny prowadzącego dziennik choroby.
i cóż . Dużo mozna pisać, ale na pewnociężko przejść obok tej książki obojętnym. Dziękuję osobie, która zdecydowała się zostawic ją na półce zgodnie z ideą bookcrossingu.

I znowu trafiła w moje ręce książka stanowiąca przekładaniec cynizmu, szowinizmu i mizoginii. Kluczowe jest pytanie zadane przez narratora: która kobieta nie zgodziłaby się zabić własnego dziecka i pożreć go jeśli w zamian mogłaby przywiązać do siebie samca, wciągnąć go od spodu, zakisić w sobie w formie płodu i nosić tak we własnym łonie? Przy czym to samiec jest słaby,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
178
65

Na półkach:

Zdumiewająco wciągająca książka. Nie wiedziałem że powieść łotrzykowska tak mnie wciągnie, a jednak ma w sobie tyle szaleństwa że nie sposób się oderwać. Pomysłowe eskapady z potencjalnym makabrycznym akcentem wszystkie dość oryginalne, a jednocześnie dotyczące tego, czym żył świat w czasach powstania książki. Przez wszystkie przeprowadzą nas narrator i Morawagin który po prostu nie ma dość zamętu, chaosu. To wszystko przeplatane refleksjami o cywilizacji, ludziach, destrukcji, chaosie, kobietach. Refleksjami, można powiedzieć, dość pesymistycznymi, gdzie nie ma wiary w cudowną przyszłość wynikającą z postępu, w piękne ideały poprzez wiarę w które ludzie robią rzeczy, które w podręcznikach do historii czy wierszach opisywane są wzniosłymi wyrażeniami. Obecne są za to chaos i destrukcja i, jeśli dobrze to rozumiem, niewiara w moc filozoficznej refleksji człowieka. Metafizyczny lęk jest zwykłym tchórzostwem, a to co się liczy to jedynie działanie. Idee mogą mieć niebezpieczne konsekwencje, być jedynie przykrywką, ale z drugiej strony nowe pomysły są przecież fascynującym motorem przygód, które same w sobie są szalone, nieszablonowe. No właśnie. Z jednej strony jest ta niewiara w idee, ludzi, cywilizację, ale z drugiej jest moc czynu, przygód, które same w sobie są ekscytujące, nowość i możliwość przyciąga.

Dodam jeszcze że nihilistyczne refleksję pociągają, przemawiają do nihilisty ukrytego w człowieku, widzę je w pewnym sensie jako sprzeciw wobec fałszu świata, sloganów że oto weszliśmy w nową, wspaniałą erę, patetycznych haseł, może nawet jako sprzeciw wobec poświęcenia tego co jednostkowe na rzecz zbiorowości, przemawiają w końcu do chęci destrukcji tego całego fałszu i jego świata. Poza tym, czy można powiedzieć że jest tu sprzeciw wobec życia jako takiego, które jest tym fałszem przesiąknięte i przynosi nieszczęścia – życia jako istnienia do pewnego stopnia (w końcu z drugiej strony, przynosi niezwykłe przygody) oraz życia jako człowieka…? – choć z drugiej strony człowiek może okazać się niezwykłym kompanem, takim jakim Morawagin i narrator są dla siebie nawzajem. Oczywiście, żaden nie jest „normalny”. Wydaje mi się, że jest trochę takich opozycji w tej książce które łagodzą jej pesymistyczny wydźwięk. A może wymowa jest taka że, trzeba szukać sobie własnych wartości, działać, a nie ulegać temu, co narzucić chce świat? Pewnie więcej można z tego wyczytać, mam nadzieję że nie spłaszczyłem i nie wypaczyłem przekazu tak bardzo… Mogę się też mylić o tyle, o ile obecna jest tu proklamowana niechęć do życia w ogóle i chęć jego destrukcji. Choć czy oba odczytania nie są względem siebie komplementarne?

Narracja jest wciągająca, przeplatana kolorytem miejsca w którym bohaterowie aktualnie się znajdują, prowadzona w ekscytujący sposób. Jednocześnie obecne są w niej refleksje o naukowej czy społecznej działalności człowieka. Na samego Morawagina też chyba zacząłem patrzeć oczami narratora, jak na wiernego, nieodłącznego towarzysza ze swoimi dziwactwami. Wprost nie można go nie polubić z jego wyluzowaniem przemieszanym z ciągłą gotowością do przygody i ciągłym dodawaniem „stary”, z jego szalonymi pomysłami. Czasami tylko robi się niezręcznie gdy zaczyna rozpruwać brzuchy.

Zdumiewająco wciągająca książka. Nie wiedziałem że powieść łotrzykowska tak mnie wciągnie, a jednak ma w sobie tyle szaleństwa że nie sposób się oderwać. Pomysłowe eskapady z potencjalnym makabrycznym akcentem wszystkie dość oryginalne, a jednocześnie dotyczące tego, czym żył świat w czasach powstania książki. Przez wszystkie przeprowadzą nas narrator i Morawagin który po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
353
334

Na półkach: , ,

Ze zdaniami — „Kto pragnie żyć, musi zbliżyć się do głupoty bardziej niż do rozumu, a żyć da się tylko w absurdzie. Zjadać gwiazdy i robić kupkę, ot, i cała mądrość. A wszechświat jest w najlepszym wypadku systemem trawiennym Pana Boga” — musiałam spotkać się wcześniej, tylko nie potrafię zlokalizować, gdzie dokładnie. Może motto pojawiło się w jednym z licznych tytułów Gary'ego? Błądzę.

Tymczasem oto przed nami awangardowa — lub AVANT-GARDE'owa dla zwolenników nadmiernej emfazy — powieść łotrzykowska, napisana przepysznym językiem, rozkosznie łącząca w sobie niezmiennie ważkie, fundamentalne pytania ze współcześnie kującą w oczy niepoprawnością polityczną. Z początku wciąga i czaruje, lecz im więcej tu awantury, tym mniej z mojej strony zaangażowania w lekturę. W końcówce jednak ponownie przyciąga do siebie mackami pobudzającego okołomedycznego wywodu. Taka książka-sinusoida.

Ze zdaniami — „Kto pragnie żyć, musi zbliżyć się do głupoty bardziej niż do rozumu, a żyć da się tylko w absurdzie. Zjadać gwiazdy i robić kupkę, ot, i cała mądrość. A wszechświat jest w najlepszym wypadku systemem trawiennym Pana Boga” — musiałam spotkać się wcześniej, tylko nie potrafię zlokalizować, gdzie dokładnie. Może motto pojawiło się w jednym z licznych tytułów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
746
130

Na półkach: ,

Opowieść o kalekim arystokracie, którego młodzieńcze męki niespełnienia przeradzają się w nienawiść do całego rodu kobiecego, a jego obsesją staje się wyrafinowane mordowanie przedstawicielek płci pięknej. „Kobieta to zabawka” – mówi geniusz-degenerat, „każda istota rozumna ma obowiązek rozpruć jej brzuch”. Morawagin. Mora – od śmierci, vagin – od waginy, kobiety. Kobieta to śmierć, a więc – śmierć kobietom.

Na kartach tej powieści pierwowzór postaci Morawagina, zahukany zboczeniec spotkany kiedyś przez autora, urósł do rangi złowieszczego geniusza, anioła zniszczenia, uosobienia zła. Zrodzonego z cierpienia i pogardy i pożartego wreszcie przez swój własny, demoniczny umysł. Fascynującego i strasznego. Przeczytajcie, zachwyćcie się, a potem przeraźcie.

[http://literackie-skarby.blogspot.com/2013/12/rozpatac-brzuch-kobiecosci-morawagin.html]

Opowieść o kalekim arystokracie, którego młodzieńcze męki niespełnienia przeradzają się w nienawiść do całego rodu kobiecego, a jego obsesją staje się wyrafinowane mordowanie przedstawicielek płci pięknej. „Kobieta to zabawka” – mówi geniusz-degenerat, „każda istota rozumna ma obowiązek rozpruć jej brzuch”. Morawagin. Mora – od śmierci, vagin – od waginy, kobiety. Kobieta...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
34

Na półkach: , , , ,

Obsesja, inaczej natręctwo, to rodzaj zaburzeń, których objawami są irracjonalne myśli połączone przekonaniem o ich absurdalności oraz głęboką chęcią uwolnienia się od nich. Jeśli chodzi o etymologię tego słowa, to wywodzi się ono z łacińskiego "obsessio", oznaczającego zamknięcie, otoczenie, opętanie. Książka Morawagin, autorstwa Blaise’a Cendrarsa ukazała się w roku 1926 na łamach paryskiego wydawnictwa Grasset, jednak bohater książki towarzyszył pisarzowi już w okopach I Wojny Światowej, podczas której Cendrars stracił prawą rękę. Pomysł opisania przygód tego niezwykłego osobnika, którego pierwowzorem był pewien gwałciciel dwóch dziewczynek spotkany w 1907 roku w Bernie, przez długie lata dojrzewał i kwitł w umyśle jego twórcy. Ale Cedrars przez ogrom czasu pozostawał bezpłodny, natomiast Morawagin stawał się na tyle przytłaczający i bezlitosny, zajmując niemal całą przestrzeń wyobraźni, że jedyną okazją na pozbycie się go i uwolnienie się od jego męczącej i bezustannej obecności stało się spłodzenie książki, dzięki której Morawagin opuścił umysłową macicę Cedrarsa.

Początek XX wieku. W medycynie panują czasy Wielkiej Histerii, jak zgrabnie narrator Rajmund określa zainteresowanie chorobami nerwowymi, w leczeniu i diagnozowaniu których prym wiódł austriacki lekarz i neurolog Zygmunt Freud. Ów tajemniczy narrator to specjalista od chorób podświadomości właśnie, jednak daleko mu do prezentowania oficjalnych poglądów. W jego opinii psychoanaliza Freuda to "wydumana, wyssana z palca, sentymentalna, choć określana mianem racjonalnej, symbolika nabytych bądź wrodzonych lapsusów podświadomości, osobliwa księga snów na użytek psychiatrów". Za bardzo koncentruje się ona na skutkach, zamiast na przyczynach. Ponadto aberracja umysłowa, choroba, postrzegana jest z gruntu jako stan anormalny, szkodliwy i niepożądany, który trzeba natychmiast zahamować, a w następnej kolejności zlikwidować. Tymczasem narrator uważa, że owe choroby to znamiona stanu aktywności, który powszechnie określa się mianem życia. Ba, być może choroby to przejściowy, pośredni, przyszły stan zdrowia? A może to właśnie one są zdrowiem? Być może samo zdrowie to pewien szczególny, najczęściej chwilowy, aspekt stanu chorobowego? Bo w końcu to właśnie zbiorowe neurozy, choroby woli stają się wyznacznikami epoki ewolucji człowieka. Jak widać, już pierwsze strony stają się swoistym ostrzeżeniem dla czytelnika przed wycieczką w szaleństwo, jakim niewątpliwie jest dalsza lektura.

Narrator, tuż po ukończeniu studiów medycznych udaje się do sanatorium Waldensee w Szwajcarii, w którym wszelakiej maści bogaci oraz wpływowi wariaci spędzają całe dnie izolacji od świata zewnętrznego. Dyrektorem ośrodka jest popularny oraz ceniony doktor Stein, wielki zwolennik freudowskiej psychoanalizy. Nietrudno odgadnąć, że narrator, zatrudniając się w Waldensee kierował się osobliwymi pobudkami, a jego zamierzenia są raczej podłe oraz mało szlachetne. Uważając, że psychiatrzy najczęściej odcinają od świata fizjologicznych geniuszy, nosicieli i zwiastunów przyszłego zdrowia, narrator podejmuje się udanej próby uwolnienia pacjenta, który wywarł na nim zdecydowanie największe wrażenie. Morawagin to niepozorny człeczyna, niewielkiego wzrostu i mizernego wyglądu, chromiejący na jedną nogę, wiecznie zamyślony, błąkający się wspomnieniami gdzieś hen daleko, docierając z nimi w odległą przeszłość, gdzie wg własnych słów wiódł żywot na dworze królewskim, jako dziedzic króla Węgier. Bohater popada w zupełną fascynację tym obłąkanym człowiekiem, który potrafi z niewzruszonym spokojem na oczach personelu medycznego upuścić nieco swego życiodajnego nasienia do słoiczka z pływającą w nim rybką. Morawagin zostaje zatem wypuszczony na wolność, jego ruchy przestają krępować ciasne mury jego luksusowej celi, świat nareszcie staje otworem. Młody doktor oraz jego małpa, psychiczna bestia zaczynają wielką pielgrzymkę po całym globie.

Morawagin oraz narrator trafiają do Rosji, która w latach 1904 – 1908 ogarnięta była rewolucyjną gorączką. Niemal z miejsca obaj zostają czołowymi oraz bezkompromisowymi terrorystami. Werbują ludzi, zakładają kolejne oczka siatki swojej organizacji, przygotowują ambitne plany obalenia imperium, próbują dokonać zamachu na samego cara. Po niepowodzeniu rewolucji, obaj cudem uciekają do USA, gdzie przedzierzgają się w poszukiwaczy złota na amerykańskiej prerii. Następnie lądują w samym środku amazońskiej dżungli, gdzie Morawagin zaczyna tworzyć populację feministyczną oraz doprowadza do wybuchu seksualnej rewolucji. Salwując się ucieczką trafiają ponownie do Europy, gdzie zajmują się konstrukcją samolotów, przeżywając głęboką fascynację powszechną industrializacją. Później przychodzi jeszcze I Wojna Światowa, która rozdziela Don Kichota i jego Sancho Pansę. Finalnie narrator odnajduje Morawagina w Ośrodku Neurologicznym, by towarzyszyć mu w ostatnich momentach żywota.

Wydaje się, że narrator wypuścił Morawagina, by wspólnie z nim siać zamęt, niszczyć ustalony porządek rzeczy, burzyć normy i obyczaje. Lekarz psychiatrii, który wydaje się niewiele mniej szalony niż uwolniony przez niego pacjent, praktycznie na każdy temat ma spojrzenie zupełnie inne, niż normalny, zdrowy obywatel. Miłość to rodzaj ciężkiego zatrucia i nałogu, który pragnie się dzielić z drugą osobą. To destrukcyjna namiętność, potrzeba samounicestwienia, która niszczy, upośledza, wyjaławia, wycieńcza, okalecza, sieje spustoszenie w mózgu, objawia się nadpobudliwością błon śluzowych i zachwianiem równowagi naczyniowo-ruchowej, jest źródłem zbrodni, aktów zemsty, kłamstw i zdrady. Miłość w opinii narratora jest zatem niczym entropia - bogini chaosu dążąca do zupełnej anihilacji osób owładniętych tym uczuciem. Niewiele lepsze zdanie posiada narrator na temat kobiet, które są dla niego uosobieniem oraz nosicielem nieszczęścia. Płeć piękna, wydająca na świat potomstwo, odpowiedzialna jest za istnienie, byt, który jest wyłącznie mozolnym łańcuchem cierpienia, zakończonym śmiercią. Mimo to niemal wszystkie cywilizacje kobiety gloryfikują, doprowadzając się tym samym do powolnego upadku. Mężczyźni spychani są tymczasem na drugi plan, pochłonięci wzajemną walką o względy niewiast, przez które zostali opętani.

Fascynująca oraz niezwykle trafna jest również tzw. "zasada użyteczności", którą prezentuje narrator przy okazji podróży do Ameryki. Wszelaka działalność człowieka, począwszy od prehistorycznych kamiennych siekier, skończywszy na drapaczach chmur, sprowadza się do aktywności praktycznej. Produkowane przedmioty muszą być użyteczne, przydatne. Wyrazem zasady użyteczności jest również monokultura, dokonująca monstrualnych przeobrażeń współczesnego świata, zaspokajając tym samym ludzką potrzebę upraszczania, eliminacji zbędnych ogniw. Autor ironicznie i znakomicie zaprezentował ów ludzki pęd ku nicości, rewolucję zabijającą metafizykę w imię materializmu, która przecież nadal rozgrywa się na naszych oczach, przyjmując postać m.in. szalonego konsumpcjonizmu.

Ciekawy jest również sam tytuł, będący nazwiskiem głównego bohatera. "Moravagine", można utworzyć z słów: "mors" (z łac. śmierć) + "vagina" (z łac. pochwa). Neologizm dość adekwatny do poglądów narratora, mówiących o tym, że kobieta, symbolizowana przez pochwę (drogę, którą pokonuje nasienie w podróży do finalnego połączenia z komórką jajową, będącą równocześnie miejscem, przez które nowe życie przychodzi na świat) jest nosicielką istoty z góry skazanej na przyszłą zagładę, śmierć, której życie przepełnione będzie bólem i cierpieniem. To dość obrazoburcze spojrzenie na akt narodzin, które przecież w powszechnej świadomości traktowane są jako wielkie szczęście, łaska, etc.

Reasumując krótko, Morawagin to lektura bardzo specyficzna. Na pewno ciekawa, doprawiona szczyptą szaleństwa oraz ogromną ilością ironii, sprawia, że czytelnik dość często uśmiecha się pod nosem, poznając kolejne losy niezwykłego duetu. Wiele idei wyłożonych w powieści nawet dzisiaj szokuje, więc z pewnością nie dziwi wpis autora z pierwszej strony, na której Cendrars zadedykował książką swojemu wydawcy. Proza francuskiego pisarza jest również o tyle interesująca, że fikcja bardzo gęsto jest w niej przeplatana rzeczywistością. W pewnym momencie w powieści pojawia się postać samego Cendrarsa, a część zdarzeń w których uczestniczy, rzeczywiście miała miejsce w jego życiu. Wydaje się, że w ten sposób ten nieszablonowy artysta pragnął podtrzymać własną legendę człowieka-awanturnika. Tak, czy owak, lekturę uważam za godną polecenia – zresztą sam Henry Miller napisał o niej następujące słowa: "Iskrząca się masa poetycka dedykowana archipelagom bezsenności."

Obsesja, inaczej natręctwo, to rodzaj zaburzeń, których objawami są irracjonalne myśli połączone przekonaniem o ich absurdalności oraz głęboką chęcią uwolnienia się od nich. Jeśli chodzi o etymologię tego słowa, to wywodzi się ono z łacińskiego "obsessio", oznaczającego zamknięcie, otoczenie, opętanie. Książka Morawagin, autorstwa Blaise’a Cendrarsa ukazała się w roku 1926...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    137
  • Przeczytane
    51
  • Posiadam
    13
  • Literatura francuska
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Ulubione
    2
  • 100 książek wg Le Monde
    2
  • Sci-Fi
    1
  • Biblioteczka domowa
    1
  • Księgi ezoteryczne i zapomniane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Morawagin


Podobne książki

Przeczytaj także