Szary proch

Okładka książki Szary proch Maria Rodziewiczówna
Okładka książki Szary proch
Maria Rodziewiczówna Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Cykl: Klasyka Literatury Kobiecej (tom 27) literatura piękna
176 str. 2 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Klasyka Literatury Kobiecej (tom 27)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
1986-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1986-01-01
Liczba stron:
176
Czas czytania
2 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
8308015107
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
29 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1753
669

Na półkach:

Bardzo ładna powieść i może zabrzmi to dziwnie, ale właśnie "ładna" to określenie, które najlepiej mi do niej pasuje. Jest to prosta historia, dość przewidywalna i trochę moralizatorska, ale zdaję sobie sprawę, że tak się kiedyś pisało. I nie jest to typowy romans. Wątek miłosny jest tu gdzieś na trzecim planie. Czytało mi się szybko tę powieść mimo dość archaicznego języka. Polubiłam bohaterów, podobały mi się dialogi. Minusem jest dla mnie to, że postacie są tu jednoznaczne tzn. ktoś jest albo dobry, albo zły. Ale nie jest to moja czwarta powieść tej autorki i wiedziałam już, czego się mogę spodziewać. Były tutaj dwie sceny, które zapadną mi w pamięć na dłużej. Zwłaszcza scena rozmowy jednego bohatera z księdzem ujęła mnie bardzo i pozytywnie zaskoczyła. Myślałam, że autorka pójdzie w niej w inną stronę, a tu zaskoczenie. Ogólnie książkę oceniam wysoko. Nie jest to arcydzieło literatury, ma sporo wad, ale nie oczekiwałam też od Rodziewiczówny niczego więcej i dostałam to, na co się nastawiłam.

Bardzo ładna powieść i może zabrzmi to dziwnie, ale właśnie "ładna" to określenie, które najlepiej mi do niej pasuje. Jest to prosta historia, dość przewidywalna i trochę moralizatorska, ale zdaję sobie sprawę, że tak się kiedyś pisało. I nie jest to typowy romans. Wątek miłosny jest tu gdzieś na trzecim planie. Czytało mi się szybko tę powieść mimo dość archaicznego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
487
115

Na półkach: ,

Pierwszorzędna szorstkość szarości.

Poczytny romans prowincjonalny afirmujący polskość i ziemiańskie tradycje. Mogę jedynie powtórzyć za Czesławem Miłoszem: „U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej”.

Moje pierwsze spotkanie z powieścią Marii Rodziewicz, nieco tendencyjne i sentymentalne, nie pozbawione jednak walorów poznawczych, krajobraz i realia życia na wsi litewskiej z końca XIX wieku przedstawione bardzo wiarygodnie.

Książka powstała w roku 1889.

„Litwinem mnie dzieckiem nazwano, Litwinem mnie śmierć zabierze, sławą mi jest to miano, sławą to z ziemią przymierze.”

Pierwszorzędna szorstkość szarości.

Poczytny romans prowincjonalny afirmujący polskość i ziemiańskie tradycje. Mogę jedynie powtórzyć za Czesławem Miłoszem: „U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej”.

Moje pierwsze spotkanie z powieścią Marii Rodziewicz, nieco tendencyjne i sentymentalne, nie pozbawione...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2045
45

Na półkach: , , , ,

13.08.2021

13.08.2021

Pokaż mimo to

avatar
807
765

Na półkach: , , , ,

"...– Do swoich! – zaszemrało jak echo w kajucie.

Głowa kapitana opadła na ręce i dojmująca tęsknota objęła go całego.

Do swoich... Choć na godzinę, na chwilę marną! Do ojców! Tyle lat przeszło, aż zapomniał. Do swoich!

Wyprostował się. Co wart podziw jutrzejszy Szczecina, co wart jutrzejszy triumf? Tam daleko podziw dopiero będzie i duma! Tam, gdzie go widziano głupim i biednym, w kamizelce ojcowskiej na grzbiecie, pastuchem bosonogim, tam niech go teraz ujrzą dorosłym i bogatym, w cienkiej odzieży, przy złotym zegarku, z pierścionkiem zaręczynowym najbogatszej szczecińskiej dziedziczki.

Zabiło mu serce gwałtownie.

Pojedzie! Widzieli go nędznym, zobaczą bogaczem – żegnali w biedzie, powitają w chwale! Dary im piękne zawiezie, ojców o błogosławieństwo poprosi, papiery swoje z parafii weźmie do ślubu z Gretą. Będą go na ręku nosić, rówieśnicy zazdrościć, a wieś cała opowiadać sobie będzie o nim długie lata. Po licu jego snuła się duma wyższości, jasne odblaski wewnętrznego zadowolenia. A pragnienie i pamięć, raz rozbudzone i wskrzeszone, stawały się namiętnością, potrzebą, gwałtem. Wirowało mu w głowie, latało ogniem w źrenicach. A Bałtyk jego rodzinny o ścianę kajuty uderzał i jakby zachęcał, i na drogę tę szemrał: „Su Diew, jaunis, su Diew!”..."

"...Siną, fantastycznie pogiętą tasiemką płynie Kirszniawa, rzeczułka drobna i płytka, dążąc przez wzgórza i doliny, popod szarymi Wsiami do Dubissy. Tam, gdzie za dworem w Palandrach zaginała się w szerokie półkole, oddzielała grunty pańskie od zagród i pól chłopów karewiskich. Wieś rozrzucona była szeroko i bezładnie na szerokiej przestrzeni. Od zagrody do zagrody zygzakiem biegły twarde ścieżki; rozdzielały je płoty i zagony warzywa, otulały puszyste sady. Nad rzeką gościniec się wił, poznaczony słupkami z nazwiskiem gospodarzy, obrzeżony ciętymi kulisto wierzbami, strzeżony co kroków kilkaset przez kapliczki oszklone, pełne pierwotnych rzeźb świętych. Ścieżyny twarde od chat biegły też do gościńca, inne wężykiem wślizgiwały się w pola wioskowe, inne szły przez kładki i wielkie głazy na rzece w stronę dworu. Mrówcze to były drożyny, pracą wydeptane.
Za wsią, od gościńca na lewo, zbiegało się ich mnóstwo, tworzyły już nie szczelinę w zieleni, ale szeroką drogę. Ta wiodła do kościółka z polnych kamieni, stojącego jak na strażnicy wsi. Sioło wyglądało dostatnio i ludnie.

Z gościńca wzrok z przyjemnością obejmował zagrody te i sady, żywą wodę i czerwony dach kościoła, zajmował się dziwnymi krzyżami Żmudzi, bardziej do monstrancji niż do krzyżów podobnymi, a zatrzymywał się wreszcie ciekawie na starym sypanym kurhanie za wsią, Gedyminowych może bojów zabytku, który teraz gęsto porosły dzikie róże i tarniny.

W zagrodach tych lud mieszkał rosły i dorodny. Na pozór wesół i swawolny nawet, krył w głębi dusz niespożyty hart, wielkie tajemnice, niezatarty stary obyczaj. Sprawni byli J do rolnictwa i rzemiosł, skrzętni i pracowici. Hodowali lny i pszczoły, chodzili z dostawami lądem i wodą, wyrabiali barwne samodziały. Karewisów we wsi było dziesięć rodów spokrewnionych i sąsiadujących o miedzę. Rozrodzili się nadmiernie i zubożeli wskutek tego. Młodzież ich, na schwał piękna i wybujała, szła gęsto i często w rekruty, sługiwała po i dworach, a jednak w chatach dziatwa się nie przebierała, dostatku nie przybywało, zagon się rozdrabniał.

Kołodziej Jan Karewis, dla rozróżnienia przezwany Didelis (wielki),przodował między krewniakami ilością rodziny, biedą, pracą i nabożeństwem. Miał też za kogo i o co się modlić. Prosił o siły dla siebie do pracy, prosił za czworgiem dzieci i żoną staruszką, którym dział wydzielono na cmentarzu za kościołem, prosił za trzema zamężnymi córkami, za i dwoma synami, co się pożenili i gospodarzyli wspólnie, wzdychał do Boga za Piórkiem, co go wzięli w żołnierze, daleko, aż do wołogodzkiej guberni, i za najmłodszym Marcinkiem, co stado pańskie pasał za Kirszniawą. I prosił jeszcze za i jednym dzieckiem, o którym już nawet nie wspominało rodzeństwo w chacie, tak dawno w świat poszedł i przepadł bez wieści. Czasem też prosił kołodziej o wiele, wiele pieniędzy. Marzyło mu się, jak by wtedy synów rozdzielił i obudował, ziemi dokupił, krów i koni dochował, Marcinka do szkół i oddał – może by na księdza wyszedł, a Piórkowi posłał zapomogę na chleb biały i buty wygodne, a tymczasem w domostwie Didelisów siekiera jego pracowita stukała od świtu do nocy, a kark jego od pracy i lat garbił się coraz więcej, a z piersi zmęczonej coraz częściej stękanie się dobywało lub ciche westchnienie..."



Powieść powstała w 1889 roku i prowadza nas w niezwykle malownicze meandry Kirszniawy i Dubissy, urzekający krajobraz i piękno natury w które wpisane są losy Litwinów i Żmudzinów. Tytuł szary proch symbolizuje ziemię i jej wartość, związanie tożsamości, identyfikacji, lojalności i patriotyzmu.
Główny bohater to Litwin Wawer Karewis pracuje w Niemczech – pod nazwiskiem Lorenz – jako kapitan statku, ciężką pracą, determinacją i odwagą ustanowił swoją markę. Ustabilizowana sytuacja materialna, narzeczona i przyszłość związana z Niemcami, to dobra okazja by wrócić na "ojcowiznę" i zweryfikować wybór przyszłości. Powrót do korzeni, spotkanie z ojcem, dawnymi mieszkańcami i sentyment do miejsca dzieciństwa. Społeczność początkowo traktuje go wrogo, Wawrzyniec również zasady, obyczaje odbiera bardzo sceptycznie. Ziemia, kobieta i tragedia we wsi staną się atutami do zastanowienia się nad powrotem do korzeni, przynależnością i odkryciem tożsamości i miłości , do skrawka ziemi i wszystkiego, co może dać człowiekowi szczęście i własne miejsce na ziemskim padole.

"...– Do swoich! – zaszemrało jak echo w kajucie.

Głowa kapitana opadła na ręce i dojmująca tęsknota objęła go całego.

Do swoich... Choć na godzinę, na chwilę marną! Do ojców! Tyle lat przeszło, aż zapomniał. Do swoich!

Wyprostował się. Co wart podziw jutrzejszy Szczecina, co wart jutrzejszy triumf? Tam daleko podziw dopiero będzie i duma! Tam, gdzie go widziano głupim i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1125
233

Na półkach: , ,

hasło ,,Pracy u podstaw",patriotyzmu,postaw wobec zaborcy.Główny bohater jako przykład do naśladowania,a w tle cichy romans :)

hasło ,,Pracy u podstaw",patriotyzmu,postaw wobec zaborcy.Główny bohater jako przykład do naśladowania,a w tle cichy romans :)

Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach: ,

Autorka swobodnie przenosi nas w świat wsi litewskiej z końca XIX wieku. Poznajemy trudy i znoje życia codziennego, ale i także liczne przyśpiewki, zwyczaje i uciechy płynące z prostego chłopskiego bytu. Nie brakuje również wątku miłosnego, rozterek młodego człowieka, a także dość ciekawego zakończenia powieści. Na dodatek to wszystko zostaje okraszone interesująco rozbudowanymi postaciami drugoplanowymi.
Jeśli poszukujesz chwili zapomnienia od ówczesnego świata, ta pozycja jest właśnie dla Ciebie :) [choć wbrew pozorom, rozterki związane z emigracją są nam niejednokrotnie znane i dziś].

Autorka swobodnie przenosi nas w świat wsi litewskiej z końca XIX wieku. Poznajemy trudy i znoje życia codziennego, ale i także liczne przyśpiewki, zwyczaje i uciechy płynące z prostego chłopskiego bytu. Nie brakuje również wątku miłosnego, rozterek młodego człowieka, a także dość ciekawego zakończenia powieści. Na dodatek to wszystko zostaje okraszone interesująco...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1932
390

Na półkach: ,

Jak to u pisarki: miłość, więzy krwi, siła rodziny, wierność przodkom i ziemi.
Sprawnie napisane, momentami wzruszające, chwilami podniosłe - słowem dobre czytadło.

Jak to u pisarki: miłość, więzy krwi, siła rodziny, wierność przodkom i ziemi.
Sprawnie napisane, momentami wzruszające, chwilami podniosłe - słowem dobre czytadło.

Pokaż mimo to

avatar
50
565

Na półkach:

Gdzie te czasy, gdy istniały tematy tabu, a pocałunek napawał wstydem. Jak to u Rodziewiczównej bywa, charaktery czarno-białe. Ale od czasu do czasu lubię posłuchać takich prostych historii. Choć polszczyzna archaiczna, to jednak zrozumiała.

Gdzie te czasy, gdy istniały tematy tabu, a pocałunek napawał wstydem. Jak to u Rodziewiczównej bywa, charaktery czarno-białe. Ale od czasu do czasu lubię posłuchać takich prostych historii. Choć polszczyzna archaiczna, to jednak zrozumiała.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    188
  • Chcę przeczytać
    89
  • Posiadam
    72
  • Maria Rodziewiczówna
    9
  • Ulubione
    6
  • Literatura polska
    5
  • Teraz czytam
    4
  • Obyczajowe
    3
  • Posiadam - nie przeczytane
    2
  • Przeczytane dawno temu
    2

Cytaty

Więcej
Maria Rodziewiczówna Szary proch Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także