-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Cytaty z tagiem "opowiesci" [65]
[ + Dodaj cytat]
Zamek był zbyt dziurawy, aby zatrzymać ciepło: przez okna przesłonięte jedynie starymi zasłonami, dostawały się lodowate podmuchy i wpadał śnieżny puch. Wierny i jedyny sługa wynalazcy pozamykał część sal, które zmieniły się w lodowe jaskinie lśniące od wielkich sopli zwisających z sufitu niczym stalaktyty. Złorzeczące z powodu zimy kruki nadaremnie stukały dziobami do pozamykanych drzwi zamku, za którymi niegotowa jeszcze księżniczka stawiała swe pierwsze kroki. Nie przeszkadzało jej zimno ani nagość, stąpała tylko powoli i ostrożnie po kamiennej posadzce, nachylając się niekiedy by – podobnie jak wynalazca na swoich spacerach – dotknąć czegoś i poczuć, że dana rzecz jest. W ten sposób przeszła do odleglejszych korytarzy zamczyska i po raz pierwszy, przez otwarte okna, zobaczyła zimowy świat. Wydał się on jej piękny i stały jak ona sama, niezmienny.
Taką zauważył ją kruk, który wylądował na parapecie zamku. Czarne ptaszysko nie mogło nadziwić się zjawisku jakim była księżniczka, dlatego dreptało z nóżki na nóżkę.
- Kuriozum! - skrzeczał kruk. - Kuriozum!
- Ktoś ty jest? - spytała księżniczka. – I kto cię nakręca?
Oburzony kruk nie odpowiedział jednak na jej pytanie tylko odleciał, wciąż skrzecząc i rzucając wyzwiska.
Opowieści o bohaterach nieodmiennie oczarowują tych, którzy w nie wierzą.
Pisał wielką księgę imion. Ziuta. Asia. Szoma. Księga imion. Ela. Fania. Dawid. Księga imion.- Niepotrzebnych. Zbędnych. Tych imion było tysiące. Wiedział, tak jak Milczący Pan, że statystyka to prawo wielkich liczb, że krzyży nie wystarczy. Dlatego pisał.
Dla niego to nie były tylko imiona. Puste tylko dźwięki. To byli żywi ludzie. Bliscy. Dotykalni. To były zdarzenia, w których był. Opowieści, które słyszał. Notował. Rozrzucona pościel. Niedopita szklanka. Oblężenie telefonów. Pomocy! Pomocy! Pomocy!
A później cisza. Legenda narasta. Mit nabrzmiewa. Dni paniki. Skarb jeźdźców rośnie. Już czas! Czas!
Opowieści. One czaiły się na każdym rogu. Skrzyżowaniu. Placu. Uderzały znienacka".
Opowieści to rzecz niepojęta – raz puszczone w ruch, nie dadzą się zatrzymać.
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent opowieści jest zupełnie bez znaczenia, ale szkopuł w tym, że nie można odkryć tego jednego, istotnego procenta, dopóki się jej nie wysłucha do końca.
Książki zabierały mnie w miejsca, do jakich nie miałem dostępu inną drogą. Były pełne wyznań ludzi, których nigdy nie spotkałem, i opowieści o wydarzeniach będących dla mnie tajemnicą. Pomiędzy okładkami znajdowałem nieodczuwane przez siebie emocje oraz niedoświadczone przez siebie losy. Książki z natury rzeczy bardzo się różniły od programów telewizyjnych i filmów.
Jeśli opowieści są ziarnem, to my jesteśmy dla nich glebą.
Są też i takie historie, które przekazujemy nielicznym. Nie dlatego, że kto inny nie zrozumiałby ich morału albo nie śmiałby się z ich pointy; nie dlatego, że chcielibyśmy je zachować na specjalne okazje; po prostu niektóre opowieści pędzą do niektórych ludzi na łeb na szyję, lecą, fruną, spadają na złamanie karku, harcują jak stęsknione psy.