cytaty z książek autora "Piotr Kościelny"
Kiedy jesteś na szczycie, twoi przyjaciele wiedzą, kim jesteś. Gdy jesteś na dnie, ty dowiadujesz się, kim są twoi przyjaciele.
Nigdy nie walcz o przyjaźń. O prawdziwą nie trzeba, o fałszywą nie warto.
Pamiętał bicie. Bito go często. Czasem płakał, ale potem się do tego bicia przyzwyczaił. Najwięcej bił ten pan, co dawał cukierki. Ale bili też inni chłopcy.
- To nie głupota – odezwał się proboszcz. – Powiedziałeś, że Boga nie ma. Dlaczego tak uważasz? Bo go nie widziałeś?
- Nie mam czasu. – Kasperczak tracił cierpliwość.
- Wysłuchaj mnie mimo wszystko. W brzuchu kobiety były bliźniaki. Jeden powiedział do drugiego: „Wierzysz w życie po porodzie?”. Na co drugi: „Jasne. Coś tam musi być”. Ten pierwszy: „Bzdury. Tam nic nie ma. Ja w to nie wierzę”. A drugi znowu: „Tam będzie lepiej. Poznamy naszą mamę”. „Mama? – spytał brat. – Ty wierzysz w mamę?”. „Mama jest wszędzie – odparł bliźniak. – To, że jej nie widzimy, nie znaczy, że jej nie ma. Ona nas otacza i to dzięki niej jesteśmy”.
Kasperczak nie chciał tego słuchać.
- Jakby Bóg istniał, nie byłoby tyle zła – powiedział, choć już mniej pewnie.
- Może właśnie zło jest po to, abyśmy zobaczyli Boga...
A ty co? Konszachty z diabłem?
– Nie, dobre układy z kurią.
– No przecież mówię.
Jedna koleżanka powiedziała jej, że w szkole średniej pierwszoklasiści, zwani przez starszych uczniów kotami, zawsze są gorzej traktowani. Fala, która dotąd miała miejsce tylko w wojsku, dotarła tez do szkół.
Ojciec zawsze powtarzał, że jak wszystko się układa, to znaczy, że zło pierdolnie znienacka.
Widok dzieciaków dających po kablach nie tylko budzi we mnie odrazę, ale też zastanawiam się, jak kurewsko musiało im się w życiu ułożyć, że spadli na samo dno.
- zaiste powiadam wam, że niektórzy mają głowy chyba tylko po to, aby nie napadało im do szyi.
Każdy czasem się mści. Widzisz, w życiu są trzy rodzaje ludzi: ci, którzy pomogli ci w trudnej sytuacji, ci, którzy opuścili cię w trudnej sytuacji, i ci, którzy wpakowali cię w trudną sytuację.
Krzysztof zastanawiał się, jak wdowiec potrafił pogodzić dyscyplinę i miłość. Magda opowiadała mu, że jak ojciec był jeszcze w czynnej służbie, trzymał poborowych w ryzach i wszyscy uważali go za despotę. W domu jednak przeistaczał się w spokojnego baranka.
Kiedyś widziałem, jak po Piotrka przyjechał dziadek i tak dziwnie głaskał go po głowie. Piotrek miał wtedy dziwną minę. Taką samą minę miałem po wizytach wujka. Byłem przekonany, że mój kolega przeżywa w domu podobne piekło. Nie wiedziałem, ilu pozostałych ma takie życie jak my.
Z intelektem jest jak z próchnicą. Nie widzisz braków do czasu, aż ktoś nie otworzy gęby.
Ojciec kiedyś powiedział jej mądrą rzecz: „Nie można zmienić tego, co inni czują i myślą o tobie, więc nawet nie próbuj. Po prostu żyj swoim życiem i rób swoje".
-Bóg nie chce, żebyście zabijały – zaryzykowała. – On pragnie, by te dziewczyny żyły i chwaliły jego miłosierdzie. – Miała nadzieję, że podejmując grę z wariatką, zyska choć trochę na czasie.
- Wierzysz w Boga? – spytała Brygida.
- Tak jak on we mnie...
Wolę takie spokojne miasteczka niż stolicę. Tam można pojechać na wycieczkę, wejść na Pałac Kultury i niewiele poza tym. W knajpach same snoby. Dupy noszą wyżej, niż srają.
Detektyw spojrzał w jego stronę. Wiedział, że ona najlepiej zna swojego męża. Okazało się, że to typowy damski bokser. Do kobiety odważny, ale gdy poczuje, że może oberwać, staje się miękki jak członek stulatka.
Po lewej stronie była duża sala, w której na podłodze w kuckach siedziało kilkanaście osób skupionych na modlitwie. Przez okno widać było tył budynku i pracujące w ogródku kobiety. Wszyscy członkowie sekty mieli na sobie białe tuniki.
Andrzej Lipowicz odstawił puszkę z piwem i nachylił się do córki.
– Powiem ci coś. To będzie jedna z moich słynnych złotych myśli.
Uśmiechnęła się.
– No dawaj. Nie mogę się doczekać.
– Im bardziej włazisz komuś w dupę, tym głębiej on cię w niej ma.
– Dzięki, tato. Zawsze potrafisz mnie rozbawić. Ale muszę przyznać ci rację.
– Tak to w życiu bywa. – Lipowicz wzruszył ramionami. – Pamiętasz, co kiedyś ci mówiłem o szczerości? Zawsze mów to, co myślisz. Szczerość może nie da ci wielu przyjaciół, ale na pewno sprawi, że zostaną przy tobie ci prawdziwi.
– Ale ja wcale nie mam przyjaciół, tato – westchnęła Marta.
...jeśli pan pozwoli, pożegnam pana staropolskim "spierdalaj".
...miłość, śmierć i sranie zawsze przychodzą niespodziewanie.
Ostatecznie Szczot postanowił, że obiad zje sam. Z nikim nie czuł się tak dobrze jak we własnym towarzystwie.
Może nie potrafił zadbać o Szymka za życia, może nie postawił się Dragonowi, kiedy ten znęcał się nad jego młodszym bratem, może nie zrobił wielu rzeczy, ale tę jedną musi. Musi pokazać Dragonowi, co to prawdziwy ból.
Nie, ja nie grożę. Grozi ktoś, kto jest na tyle słaby, aby groźby nie spełnić.
...Krzyki ledwo do niego docierały, słyszał je jakby z oddali. Poczuł, jak czyjeś ręce chwytają go za ramiona, jak ktoś wytrąca mu z dłoni wciąż dymiący pistolet. Popatrzył po twarzach kolegów.
– Coś ty, kurwa, zrobił?! – zagrzmiał Bojarski.
Kątem oka zobaczył, jak otwierają się drzwi i do pokoju wpada naczelnik z komendantem wojewódzkim. Usłyszał jęk:
– Ja pierdolę, posprzątajcie tutaj…
Nie opierał się, gdy ktoś go podniósł. Nie walczył, słysząc dźwięk kajdanek zatrzaskiwanych na jego nadgarstkach.
Pustym wzrokiem spojrzał na Zwierza i wyszeptał:
– Już nigdy nikogo nie skrzywdzisz...
...Zeszliśmy z plaży, bo nie chcieliśmy narażać dzieciaków
na oglądanie takich rzeczy.
– Chcesz powiedzieć, że zabiłeś kobietę, a potem spokojnie razem
z rodziną jadłeś rybę? – spytał Bojarski.
– Niezłe, co?
– Raczej chore. Co było dalej?
Mężczyzna sięgnął po papierosa...
Czasami sprawienie komuś radości cieszy bardziej niż wygrana na loterii.
Przywykł do zabijania. Zaczął zabijać bez wyrzutów sumienia. Uważał, że ma misję do wykonania. Każda śmierć zboczeńca to kilka ocalonych istnień.
Kiedyś słyszał takie powiedzenie: "Policjant, kurwa i złodziej na jednym jadą wozie". Wszystko się zgadzało.