Bardzo ciekawy motyw sagi, pokazujący wcielenie zła w najczystszej postaci - Carnage! Dodatkowo pojawiają się naprawdę oryginalne postacie, typu Shriek, Carrion, Demogoblin i Doppelganger! Jest również nawiązanie do genezy, z jakiej potrafi powstawać zło. Wydaje mi się też, że Mark Bagley był wtedy w szczytowej formie - moim zdaniem nikt tak nie potrafił narysować Venoma i Carnage. To na plus.
Na minus - za dużo akcji, za mało psychologii. Znowu stała się to bijatyka z udziałem przeróżnych przebierańców (Kapitan Ameryka - wygląda przekomicznie). Przede wszystkim ciągłe interwencje Spider-Mana pilnującego, by mordercom przypadkiem nie spadł włos z głowy. To stawało się już nudne i nawet nie na miejscu biorąc pod uwagę, że głównie jemu groziła śmierć, a w domu czekała przecież pełna niepokoju kochająca żona. Od gołębiego, naiwnego serca Spider-Mana po prostu robiło mi się niedobrze!
Średniak. Kiedyś to zapewne robiło większe wrażenie ale dziś jasna strona Venoma nie jest dla nikogo nowością. Jak na tak krótką historię - 6 zeszytów fakt, że Bagley narysował tylko pierwsze 3 jest rozczarowujący. Ale był już to 93 rok gdy terminy goniły a Spider był wydawany masowo z zabójczą dla jakości częstotliwością. Oceniam 5/10 można przeczytać, można kupić ale jak pominiesz to nic się nie stanie i Venom wcale nie zje Twojego psa!