Najnowsze artykuły
- ArtykułyAlfabet pisarza: Maciej SiembiedaLubimyCzytać2
- Artykuły„Brama Zdrajców”, czyli przewodnik po świecie Williama Warwicka! Poznajcie cykl Jeffreya ArcheraMarcin Waincetel1
- ArtykułyTokarczuk dla „Guardiana”: Mizoginia tkwi w nas jak jakaś chorobaKonrad Wrzesiński9
- ArtykułyNa Cmentarz zagubionych dusz… Poznaj nową książkę Pauliny Hendel!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marek Siemek
18
7,0/10
Urodzony: 27.11.1942Zmarły: 30.05.2011
prof. Marek Siemek - polski filozof.
Urodził się w Krakowie, ale swoje życie zawodowe związał z Warszawą (był długoletnim wykładowcą na UW).
Autor wielu publikacji z zakresu filozofii.
Propagator heglizmu (członek Internationale Hegel-Gessellschaft).
Wybrane książki: "Fryderyk Schiller" (Wiedza Powszechna, 1970),"Filozofia, dialektyka, rzeczywistość" (PIW, 1982),"Hegel i filozofia" (Oficyna Naukowa, 1998),"Wykłady z klasycznej filozofii niemieckiej" (PWN, 2011).http://www.filozofia.uw.edu.pl/pracownicy_old/informator/pracownicy/siemek.htm
Urodził się w Krakowie, ale swoje życie zawodowe związał z Warszawą (był długoletnim wykładowcą na UW).
Autor wielu publikacji z zakresu filozofii.
Propagator heglizmu (członek Internationale Hegel-Gessellschaft).
Wybrane książki: "Fryderyk Schiller" (Wiedza Powszechna, 1970),"Filozofia, dialektyka, rzeczywistość" (PIW, 1982),"Hegel i filozofia" (Oficyna Naukowa, 1998),"Wykłady z klasycznej filozofii niemieckiej" (PWN, 2011).http://www.filozofia.uw.edu.pl/pracownicy_old/informator/pracownicy/siemek.htm
7,0/10średnia ocena książek autora
41 przeczytało książki autora
172 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Habermas, Rorty, Kołakowski: Stan filozofii współczesnej Leszek Kołakowski
4,9
Richard Rorty, Relatywizm: odnajdywanie i tworzenie, [w:] Habermas, Rorty, Kołakowski: stan filozofii współczesnej, tł. i oprac. Józef Niżnik, Warszawa 1996, s. 49-69.
Termin „relatywista" odnosi się do tych filozofów, którzy zgadzają się z Nietzschem, co do tego, że prawda jest wolą panowania nad różnorodnością wrażeń. Relatywistami są również filozofowie zgadzającym się z Wiliamem Jamesem, że „prawdziwe jest to, co czyni nasze przekonania użytecznymi"[1] i Thomasa Kuhnem, że nauki nie należy pojmować jako dążenia do wiernego odzwierciedlenia świata takim, jakim jest on sam w sobie. Relatywiści nie godzą się na rozróżnienie między sposobem, w jaki rzeczy istnieją w sobie oraz relacjami, w jakich pozostają do innych rzeczy, a zwłaszcza do ludzkich potrzeb i interesów.
Rorty zalicza się do relatywistów; stwierdza, że tacy filozofowie muszą porzucić filozoficzne ambicje znalezienia czegoś stabilnego, co mogłoby być kryterium do osądzania przemijających wytworów naszych zmiennych potrzeb i zainteresowań. Musimy zrezygnować o wszelkich przekonaniach oceniających. Odrzucenie wzorców łączy postnietzscheańską tradycję w filozofii z tradycją pragmatyczną w filozofii amerykańskiej, której jednym z twórców jest John Dewey, nazywany często relatywistą. Pragmatyści do nazwania swoich stanowisk używają terminologii negatywnej (np. neoplatonizm). Są jednak przeciwnikami używania slogamów, ponieważ nie wnoszą nic nowego i nie są odzwierciedleniem prawdy. Przeciwnicy relatywistów prawdy naukowe i moralne opisują jako „obiektywne", co ma oznaczać, że istnieją transcendentnie, oczekując na rozpoznanie przez ludzi.
Relatywiści nazywani są również „subiektywistami" albo „społecznymi konstruktywistami"; przeciwnicy zarzucają im subiektywizm poznania. Stwierdzenie to jest niebezpieczne dla pragmatywistów. Nie mogą oni przyznać się do obiektywizmu subiektywnego poznania, bo znaleźliby się we wewnętrznej sprzeczności. Jeśli stwierdzą, że fakt subiektywizmu prawdy jest ich wynalazkiem będą potraktowani niepoważnie. Aby bronić swojego stanowiska, muszą odrzucić słownik używany przez przeciwników, co sprowadza się do odrzucenia platonizmu i metafizyki.
Przeciwnicy pragmatystów uważają, że bycie racjonalnym to trzymanie się słownika odziedziczonego po Platonie i Arystotelesie. Odrzucają stwierdzenia określające ich jako irracjonalistów, ponieważ oskarżenia przeciwników zawierają stwierdzenia, których oni nie przyjmują. Do pragmatystów zaliczają się:
-pierwsza tradycja: Heidegger, Sartre, Gadamer, Derrida i Foucault;
-druga tradycja: James, Dewey, Kuhn, Quine, Putnam, Davidson.
Obie tradycje próbowały podważyć kantowskie i heglowskie rozróżnienie przedmiotu i podmiotu, kategorie stworzone w celu sformułowania ich problematyki i greckie pojęcia dostarczające ram dla myśli Kartezjusza. Obie tradycje pragmatystów łączyła podejrzliwość wobec tych samych pojęć greckich.
Różnią się źródłami:
-Tradycja europejska wiele zawdzięcza Darwinowi, za pośrednictwem Nietschego i Marksa. Filozofowie europejscy często odróżniali to, co należy do filozofii i co do empirii; potępiali filozofię anglosaską, ponieważ ona zajmuje się naturalizmem, empiryzmem, redukcjonizmem. Amerykańska tradycja natomiast dąży do przełamania granic między filozofią, nauka i polityką. Rorty uważa, że amerykanie są bardziej spójni w tych kwestiach niż Europejczycy. Amerykanie uświadomili sobie, że żadna z tych tradycji nie była dostatecznie naturalistyczna; odkryli niemożliwość odrzucenia greckiego słownika przy dalszym filozofowaniu, bo to on był podstawą filozofii. „Gdy odchodzą platońskie dualizmy, podział na filozofię i resztę kultury jest zagrożony"[2].
-Europejczycy proponowali, aby filozofowie stosowali postniezschańską „metodę", dlatego wczesny Heidegger i Sartre mówią o „ontologii fenomenologicznej, późny Heidegger o tajemniczym i wspaniałym „myśleniu", Gadamer o „hermeneutyce", a Foucault o „archeologii wiedzy" i „genealogii". Amerykanie niewiele uwagi poświęcali takim metodologicznym deklaracjom. Dewey postulował wprowadzenie do filozofii metody naukowej, ale nigdy jej nie wyjaśnił. Quine, Putman, Davidson nazywani są filozofami analitycznymi, ale żaden nie uważa, aby używał „analizy pojęciowej" czy jakiejkolwiek innej. „Postpozytywistyczna" wersja, której są twórcami, jest wolna od jakiejkolwiek metody. Nie uważają, że filozofowie powinni myśleć inaczej niż fizycy czy politycy. Ich zdaniem (za Kuhnem) nauka, jak i polityka, są rozwiązywaniem problemów, które w filozofii często stwarzane są sztucznie i mogą zostać zniesione przy zastosowaniu innego słownika niż tego, który stosuje tradycja filozoficzna.
Pragmatyści proponują rozróżnienie rzeczy na to, co mniej lub bardziej użyteczne. Pojęcia te mają zastąpić pojęcia pozornego i rzeczywistego. Pragmatyści chcą zerwać z obrazem „trzymającym w niewoli", czyli z kartezjańsko-locke'owskim pojęciem umysłu dążącym do kontaktu z rzeczywistością poza nim. Narzędzie jakim jest język pozwala dążyć do ulepszania rzeczywistości, aby cieszyć się przyjemnościami i unikać bólu. Narzędzia nie prowadzą do utraty kontaktu z rzeczywistością. „Traktowanie używania słów jako stosowanie narzędzi w celu poradzenia sobie w swoim środowisku, a nie próbę oddania wewnętrznej natury tego środowiska , jest wyrazem odrzucenia pytania, czy istoty ludzkie pozostają w kontakcie z rzeczywistością, pytania zadawanego przez epistemologicznego sceptyka"[3]. Aby porzucić darwinowskie myślenie musimy przestać postrzegać słowa jako reprezentacje i „zacząć je pojmować jako węzły w sieci przyczynowości spajającej organizm ze swoim środowiskim[4]"[5].
Daniel Dennett (amerykański filozof umysłu) stwierdził, że jedynie obraz kartezjańskiego teatru skłania nas do myślenia, że istnieje wielki problem naukowy lub filozoficzny dotyczący istoty czy też pochodzenia świadomości.
Przypisywanie przekonań i pragnień istotom nieposługującym się językiem jest dla pragmatystów metaforą. Według Pierce'a przypisanie komuś przekonań jest wskazaniem skłonności zachowywania takiego jak nasze. Ludzie przekonania są podobne do oprogramowania komputerowego; nie ważna jest zgodność programu z rzeczywistością, ale jego celowość. Ważne jest to czy pociągają one gotowość do działania, mającemu najlepiej posłużyć zaspokojeniu naszych pragnień. Prawdziwe przekonanie to takie, które jest najlepszym rozwiązaniem w danej sytuacji. Prawda nie może być celem badania; ma służyć koordynacji działania. Dla pragmatystów nie ma różnicy między naukami przyrodniczymi a społecznymi, polityka, filozofią, literaturą. Wszystko to obejmuje uczynienie życia łatwiejszym.
Traktowanie przekonań jako gotowość do działania, a słów jako narzędzia powoduje, że pytanie o prawdziwość, zgodność ze światem traci sens. Używanie słów w określonym ustalonym kontekście służy naszym celom. Putman zauważył, że elementy tego, co nazywamy „językiem" albo „umysłem" przenikają głęboko w rzeczywistość, że sam pomysł przedstawienia ludzi, jako przyporządkowujących niezależny świat językowi jest niemożliwe. Pragmatyści uważają, że wybór moralny to kompromis między konkurencyjnymi koncepcjami tego, co dobre, a nie wyborem między tym, co absolutnie słuszne i tym, co absolutnie niesłuszne. Pragmatyści uważają, że nie ma wyborów między dobrem i złem. Zdaniem Dewey'a każde zło to po prostu jedno z odrzuconych dóbr. James uważał, że mamy prawo zaspokajać wszystkie swoje potrzeby; nie możemy tego zrobić kiedy wchodzi ona w konflikt z inną ludzka potrzebą. Walka o moralność nie ma sensu w przypadku, kiedy każdy wybór zła jest wyborem mniejszego dobra.
Dla pragmatystów to, co ich przeciwnicy nazywają niezmiennymi zasadami moralnymi jest skrótem określającym zwyczaje przodków podziwianych przez nas. Tak na przykład chrześcijańska doktryna o równości i braterstwie odzwierciedla się w imperatywie kategorycznym Kanta i poglądach Milla wyrażonych w sposób świecki (różnice między ludźmi nie powinny nam przeszkadzać w próbach postępowania wobec innych tak jakbyśmy chcieli, aby postępowano wobec nas). Hegel uważał, że zasady moralne były użyteczne jedynie na tyle, na ile oddawały w skrócie historyczny rozwój określonego społeczeństwa
[1] s. 49.
[2] s. 54.
[3] s. 57.
[4] błąd w druku; powinno być: „środowiskiem"
[5] s. 58.
Idea transcendentalizmu u Fichtego i Kanta Marek Siemek
7,2
Książka M. Siemka jest dziełem bardzo ważnym i wyjątkowym. Uzasadnienie tego stanowiska wymagać będzie jednak dłuższego wywodu.
Niemal wszystkie interpretacje kantowskiego systemu krytycznego dotyczą jego izolowanych elementów. Przy czym największe wysiłki interpretatorów skupione są na "Krytyce czystego rozumu" i tych dziełach Kanta, które pozostają z nią w bliskim historycznym i merytorycznym związku jak np. "Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki" lub rozprawa inauguracyjna z 1770 roku. W tym kontekście warto wymienić (jako paradygmatyczny przykład) znakomitą książkę P. Strawsona "The Bounds of Sense", która zwróciła uwagę filozofów analitycznych na argumenty transcendentalne. Jeśli chodzi o filozofię praktyczną tj. etyczną (wyłożoną w "Krytyce praktycznego rozumu" i "Ugruntowaniu metafizyki moralności"),to nie sprawia ona takich problemów interpretacyjnych jak pierwsza krytyka. Niemniej dyskusja na temat trafności etyki kantowskiej jest bardzo ważnym wątkiem współczesnych rozważań o etyce. W ostatnich dekadach coraz większym zainteresowaniem cieszy się też zaniedbywana dotychczas "Krytyka władzy sądzenia" a szczególnie jej część dotycząca estetyki. Oczywisty jest wielki wpływ Kanta na filozofię prawa (w Polsce wybitną specjalistką z filozofii prawa o kantowskiej proweniencji jest prof. M. Szyszkowska). Wreszcie świetne dzieło M. Friedmana "Kant and the Exact Sciences" jest bodaj pierwszą pozycją w literaturze światowej, która analizuje "Metafizyczne podstawy przyrodoznawstwa" w odniesieniu do współczesnej filozofii nauki.
Poważnym niedostatkiem całej tej niezwykle wartościowej pracy wielu pokoleń filozofów konfrontujących się z myślą Kanta jest wynikły stąd obraz systemu krytycznego jako opisu pewnego układu niezwiązanych ze sobą obszarów aktywności osobnych władz poznawczych: teoretycznej, praktycznej, estetycznej itd. Ten obraz nie jest zgodny z intencjami samego Kanta. Można tutaj podać dwa argumenty. Po pierwsze są dobre powody historyczne, by uważać, że w okresie pomiędzy rozprawą inauguracyjną z 1770 a wydaniem "Krytyki czystego rozumu" w 1781 Kant stworzył zarys całego systemu krytycznego, na którego treść składają się sukcesywnie wydawane w kolejnym dziesięcioleciu krytyki. Wiarygodny jest pogląd, że "Krytyka czystego rozumu" miała być wykładem całości tego systemu. Ostatecznie Kant postanowił ograniczyć ją jedynie do filozofii teoretycznej, co wynikało z braku czasu niezbędnego do zredagowania pełnego wykładu filozofii krytycznej. Po drugie Kant w ostatniej krytyce (a dokładnie w jej części wstępnej) stwierdza, że pomimo tego, iż intelekt (czyli władza teoretyczna) i rozum (czyli władza praktyczna) są od siebie odizolowane, jest możliwa zasada, która w pewnym sensie jednoczy obie te władze – tej zasady ma dostarczać właśnie władza sądzenia.
Teza Kanta, że rozum czysty, a więc rozum w jego użytku transcendentalnym, powinien być jednością, wywarła formujący wpływ na Fichtego. Pierwszym dziełem tego filozofa dotyczącym systemu krytycznego Kanta jest bowiem rozprawa "Versuch eines erklärenden Auszugs aus Kants Kritik der Urteilskraft" z 1790, której celem miało być rozjaśnienie i streszczenie "Krytyki władzy sądzenia". W rozprawie tej, która wiernie odzwierciedla początkowe partie "Krytyki władzy sądzenia", Fichte kładzie szczególny nacisk na ową zasadę łączącą intelekt i rozum. Pomiędzy tą rozprawą a późniejszymi kolejnymi wersjami "Wissenschaftslehre" Fichtego istnieje teoretyczna ciągłość. Fichte uważał kolejne odsłony swojej "Wissenschaftslehre" za systematyczny i zupełny wywód wszystkich funkcji transcendentalnych rozumu z pojedynczej zasady-aktu.
Te zapoznane wątki podejmuje i odkrywa przed czytelnikiem Siemek w swoim dziele. Tezy Siemka nie stoją w sprzeczności ze szczegółowymi rozstrzygnięciami innych interpretatorów Kanta. Wynika to z tego, że operuje on na dużo większym poziomie ogólności rozważań. Autor "Idei transcendentalizmu u Fichtego i Kanta" nie stara się bowiem rekonstruować argumentów zawartych w transcendentalnej dedukcji kategorii, nie wnika w strukturę schematyzmu czystego intelektu i w analitykę zasad. Nie zadaje pytania o zgodność imperatywu kategorycznego z naszą praktyką moralną. Nie rozstrzyga też, czy kantowskie wyjaśnienie natury sądów estetycznych jest trafne. Te wszystkie kwestie (interesujące i doniosłe z filozoficznego punktu widzenia) nie dotyczą istoty jego rozważań. Siemkowi chodzi o odsłonięcie odkrytego przez Fichtego faktu, że kantowski transcendentalizm, gdy ujmie się go jako pewną teoretyczną jedność, jest w analogicznej relacji do poprzedzających (oraz wielu następujących po nim) systemów i doktryn filozoficznych jak metateoria w metamatematyce do rozmaitych teorii matematycznych. Można to wyrazić następująco. Istotą transcendentalizmu jest jedności rozumu. Ta jedność jest warunkiem koniecznym i zakładanym w punkcie wyjścia przez inne systemy oraz nurty filozoficzne, gdy formułują one swoje centralne problemy i próbują je rozwiązywać. To dokładnie stwierdza Strawson w "Indywiduach" (tłumaczenie moje):
"Tylko ze względu na to, że istnieje rozwiązanie, możliwy jest problem. Tak jest ze wszystkimi argumentami transcendentalnymi."
Mam nadzieję, że tą recenzją zachęciłem inne osoby zainteresowane filozofią do sięgnięcia po książkę M. Siemka.