cytaty z książek autora "Jerzy Bralczyk"
Bralczyk: Tak jak weekend, wciąż pisany po angielsku. To podobno jest słowo, które najdłużej czeka na spolszczenie. I nie doczeka się. Bo wyraźnie narusza reguły: w polszczyźnie po "ł" nie występuje "-i'. "Łikendu" nie będzie.
Markowski: Występuje, występuje. W wyrazie "półinteligent".
(...)
Miodek: I "półidiota".
Bralczyk: Półinteligent - półidiota; myślę, że to częste połączenie.
Natomiast Agnieszka Osiecka mówiła kiedyś, że użycie wulgaryzmu to wyraz niedawania sobie rady ze światem. Nie umiem sobie z tym światem poradzić, nie wiem, jak nad nim zapanować, to sobie przeklnę i wtedy pokażę, że ja też istnieję, że jestem. Wyzwalam energię.
Świat w którym wszyscy są na ty, nie jest światem powszechnej przyjaźni tylko powszechnego lekceważenia.
Powiada się, że w mowie niektórych ludzi słychać nawet błędy ortograficzne.
(...) interpunkcja jest odbiciem ładu myśli.
Czyli żyli długo i szczęśliwie. Według mnie happy end to jest oksymoron. Jak koniec, to jak on może być szczęśliwy?
Ludzie wciąż czekają, że skończy się jakiś kolejny etap. Albo zdarzy się coś, a potem wszystko już będzie wspaniale. Ale jakie potem?! Nie będzie żadnego potem! To wszystko trwa, nieustannie, jak strzała eleacka, która w każdym pojedynczym momencie jest w określonym punkcie, więc wcale się nie porusza. My też powinniśmy myśleć trochę po eleacku. Że teraz jest teraz. Że zawsze jest teraz.
Dzisiaj poeta nie ma już powodu, żeby się zabijać, bo i tak nikt na to nie zwróci uwagi.
W latach trzydziestych pozaprzeszłego wieku pewien emigrant z cesarstwa rosyjskiego, o którego narodowość spory wciąż się toczą, napisał w stolicy Francji poemat o Białorusi, nazywając ją Litwą. Jak to dobrze, że napisał go wierszem, i do tego po polsku.
Przy nowych terminach niemal natychmiast pojawiały się czasowniki: blog - blogować, skan - skanować, Twitter - tweetować, Esemesować, mejlować, googlować, czatować...
Bralczyk: Dlaczego w takim razie nie ma po polsku słowa "sportować"?
Miodek: A "imprezować" na przykład jest.
Markowski: Może chodzi o to, że Polacy nie uprawiają sportu dość często, więc się nie sportują. Czesi mają "sportowat", Słowacy mają "szportowat". A my?
Bralczyk: "Eksportujemy" - i może to nam przeszkadza.
Markowski: Ekssportowałem, bo już teraz nie sportuję, eks-sportowałem, jak byłem młody.
Kultura językowa zaczyna się tam, gdzie się zaczyna świadomość językowa, gdy ludzie nie tylko mówią, lecz zastanawiają się także nad tym, jak mówią, gdy zaczynają sprawdzać nieświadome poczucie językowe.
- Nie słyszę na jedno ucho.
- A na drugie?
- Na drugie Stanisław.
I jeśli mam gdzieś upatrywać inteligencji polskiej, to w wymyślaniu takich słów. Szczeżuje, skąposzczety, szczwół - jest taka roślina - przecież to rdzennie polskie.
Wiadomo, że spontaniczna spontaniczność wygląda bardzo niespontanicznie, a autentyczna autentyczność na coś nieporadnego, czasem chamskiego. Dlatego najlepsza autentyczność i spontaniczność jest zrobiona. Żeby być spontanicznym i potocznym, trzeba dobrze wiedzieć, co można, a czego nie można.
Najbardziej znany cytat z Wittgensteina mówi, że granice języka określają granice nas samych.
Nawet cenię sobie pewne teologiczne dociekania, czasami pojawiają się w nich jakieś interesujące estetycznie, ciekawe idee. Natomiast w przypadku Jana Pawła II przede wszystkim widziałem rozziew między bezkrytycznym uwielbieniem oraz przypisywaniem mu różnych wyjątkowych cech a realiami. Bo po prostu on w moim przekonaniu tych cech nie posiadał. Na przykład wmawiano nam, że jest wspaniałym pisarzem czy poetą albo myślicielem głębokim. Ja nie widziałem w nim ani myśliciela, ani twórcy.
„Oto jest droga Piękna: z prometeańskich błyskawic
i z ognia sobótczanego, z ogników w krzyż płonących –
wśród mrocznych dróg rozwalin: ścieżki splątane zbawić
apostolskiemi stopy i sercem źródeł bijących”.
Dajcie spokój, a tej grafomanii jeszcze każą w szkołach uczyć [s. 244].
Jan Miodek:
Chciałbym się na pewną rzecz poskarżyć. Otóż, od kiedy istnieje internet, tak długo pojawiają się w nim pseudo-atrakcyjno-dowcipno-żartobliwe wykłady na temat słowa na ka, na pe, na cha podpisane nazwiskiem Jan Miodek. A ja od 20 lat powtarzam, że - jak Boga kocham, najświętsze słowo honoru - to nie ja. Nawet z estrady pewien polski kabaret odczytał wykład o dupie, rzekomo mój. Ja na widowni, a to leci ze sceny...
Markowski: "Siksa", o której wszyscy myślą, że pochodzi od "sikać"...
Miodek: A oznacza "dziewczyna"!
Miodek: Ale też "nie-Żydówka".
Markowski: "Szikse". A wszyscy myślą, że to taka siusiumajtka.
Bralczyk: Kiedyś ksiądz brzmiał "kniądz".
Czyli kniaź?
Markowski: Kniaź to ruska wersja tego samego słowa.
Miodek: "Pop" był określeniem duchownego rzymskokatolickiego przez całe wieki, dopiero potem poszedł do prawosławia.
Markowski: Natomiast "ksiądz" to możny pan, młody ksiądz to był "książę", a jeszcze młodszy to "księżyc".
Miodek: A syn księża był księżycem.
Markowski: Jak pisał zapomniany dziś nieco satyryk Marian Załuski: "płeć jak telewizor, telewizor jak płeć, można nie korzystać, ale trzeba mieć".
Bralczyk: Właśnie. W "Babcia i wnuczek, czyli noc cudów" było: "Jak się pan nazywa? Płeć. Jak pan może, z tak pornograficznym nazwiskiem!".
Mało jest rzeczy równie głębokich, jak dobrze wypowiedziany banał.
Żeby coś arcydziełem nazwać, trzeba wziąć sporą odpowiedzialność na siebie. Tak mogą orzec wielcy specjaliści, w których kompetencje i obiektywizm wątpić się nie da, albo pokolenia odbiorców. Bo arcydzieło to coś bliskiego ideału, a skąd wiemy, jaki jest ideał? Arcydzieła są ponadczasowe, choć do czasu bywają silnie przypisywane: mówimy o arcydziełach epoki, na przykład średniowiecza. To takie dzieła, które nie tylko o epokach mówią, ale tworzą te epoki, tak jak same są przez epoki tworzone.
Pisanie i mówienie o miłości jest jak fotografia, prawda? Robimy ją przy okazji komunii, przy okazji chrztu, cieszymy się [...] To moje uczucie też jest wyjątkowe, chcę więc je uchwycić, opisać, zaznaczyć. Niektórzy malują, niektórzy śpiewają, a niektórzy piszą. Tyle że jedni znają więcej słów, a drudzy mniej.
Bądź gotowy dziś do drogi " To my idziemy tą drogą, ale też ona nas prowadzi. Jest zatem po części czynna, może nas kierować tam, gdzie sama chce.
Prof. Jerzy Bralczyk:
Nieodmienianie jest tłamszeniem duszy fleksyjnej Polaka. Bo dusza fleksyjna w każdym Słowianinie tkwi.
Bralczyk: (...)Sztuką jest ukrycie sztuki! Sztuką jest pokazywanie, że się człowiek nie stara albo niepokazywanie, że się człowiek stara.
Dzieci późno dowiadują się, że są "ja" ("mną"?). Długo są imionami, czasem mówią na siebie "sam" lub "sama". Potem już wiedzą, że są "ja", i trochę się dziwią, że inni też.
Kto to taki - "ja"? Ten, kto mówi, kto pisze. A może to to mówiące, piszące, myślące, czujące we mnie? To, co wie o sobie, że jest ja i że w ogóle jest?
Sztuką jest ukrycie sztuki! Sztuką jest pokazywanie, że się człowiek nie stara albo niepokazywanie, że człowiek się stara.