Piąty tom Artura Szlosarka wydawca zachwala jako coś wykwintnego, i być może tak jest w istocie, bo rzeczywiście wiersze z „Listu do ściany” odznaczają się oryginalnością stylu i wyraźną odrębnością od innych tekstów. Pytanie tylko, czy taka wykwintność wystarczy? Bo jak dla mnie, to bardzo niewiele zostaje w pamięci z tego krótkiego dziełka. Może jedynie wyróżnia się zabawna „Oda do godziny” m.in. o urokach powolnego wstawania. A jako całość, to nie chcę nikogo zniechęcać, bo to nie jest zwykłe wierszoklectwo, ale mnie nie wzięło.