cytaty z książek autora "Rafał A. Ziemkiewicz"
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
Żyć w Polsce to jakby się było zmuszonym pływać w kisielu, da się, oczywiście, tylko każdy ruch kosztuje dwa razy więcej wysiłku...
Tu jest sedno naszych społecznych nieszczęść: państwo polskie dla większości swych mieszkańców nie jest ich państwem.
Polak w Polsce jest leniwy, a na Zachodzie pracowity z tego samego powodu: bo tak mu się opłaca. Kiedy wyjedzie do Ameryki, zaczyna funkcjonować w systemie, który premiuje pracowitość, aktywność i pomysłowość. Ale dopóki jest u siebie, to wie od pokoleń, że tutaj grunt się nie wychylać, że pokorne cielę dwie matki ssie, stój w kącie, znajdą cię, nie bądź orłem, bo wylecisz, a czy się stoi czy się leży, każdemu się należy tyle samo.
Człowiek, który musi prowadzić dwa życia, traci siły i spala się dwa razy szybciej od tego, który ma tylko jedno
Natrętne powtarzane twierdzenie, że w II wojnie światowej Zło przegrało z Dobrem, to naiwna bzdura. W II wojnie światowej Zło głupie i szalone przegrało ze Złem perfidnym, przemyślanym i przebiegłym,które umiało pozyskać sobie potężnych sojuszników.
Nie ma wszak nic bardziej niebezpiecznego niż przestraszony idiota.
Cesarz Napoleon, który się na tym niewątpliwie znał, mówił, że więcej jest warta armia baranów dowodzonych przez lwa niż armia lwów dowodzona przez barana. Jakkolwiek boleśnie to brzmi w wielkiej wojnie wystąpiliśmy własnie jako lwy dowodzone przez baranów.
...nikt ich nie nauczył, że szczęście nie bywa przynoszone podmuchem losu, że trzeba je budować codziennie z najdrobniejszych spraw, uśmiechów, zgromadzonych rzeczy i codziennych rytuałów. Że trzeba zakląć każdą szczęśliwą chwilę(…), jak w krysztale, aby płonęła wiecznie.
Polska demokracja przypomina knajpe, w ktorej mozesz wybrac, co chcesz, ale tylko z tego, co jest w karcie, a w karcie sa dwa dania, oba niesmaczne, i dwie jeszcze bardziej niesmaczne przystawki. A jak ci sie nie podoba, masz alternatywe – nie jesc w ogole.
współczesny człowiek nie jest wychowywany, żeby sobie czegokolwiek odmawiać, przeciwnie, w głowie mu się nie mieści, że można by od niego żądać jakichkolwiek wyrzeczeń.
Mamy takich polityków, jacy sami jesteśmy. Właśnie dlatego patrzymy na nich z taką niechęcią i obrzydzeniem. Dlatego, że widzimy w nich, jak w lustrze, siebie samych.
...nowatorstwo Dmowskiego polegało na odkryci przed Polakami, że istnieje coś, co można nazwać walką cywilną. I właśnie ta walka cywilna, prowadzona nie od wielkiego dzwonu, nie zrywami, ale na co dzień, jest obowiązkiem polskiego patrioty.
Jesteś mądry – w oczach innych – dlatego, że jesteś bogaty, a nie dlatego jesteś bogaty, że jesteś mądry.
Gigantyczny upust krwi nie wzmacnia organizmu, tylko go osłabia.
Posługiwanie się innymi, przyjacielu: królewska sztuka. Sprawić, aby miliony ludzi powtarzało z głęboką wiarą słowa, które im podpowiemy, i nie wiedziało wcale, że ktoś im je podpowiedział.
Jedzie prezydent martwy a wielki stukrotnie"... Ilu ludzi musiało tam być, żeby tak gęsto, jak za pierwszej papieskiej pielgrzymki, obstawić całą drogę z Okęcia na Krakowskie? Pół miliona? Milion? Jeszcze nas tylu zostało, czy tamci dawni Polacy powstawali na chwilę z grobów?
Mało kto pamięta, że dźwięczne słowo "idiota" oznaczało w starożytnej grece człowieka niebiorącego udziału w życiu swego "polis", czyli właśnie - w polityce. Idiotami nazywali starożytni tych, którzy pozwalali, by o ich życiu i najważniejszych sprawach decydowali inni.
Francja więc nawet nie za bardzo ukrywała, że swoich zobowiązań wobec Polski nie zamierza spełnić. Polska na każdym kroku podkreślała, że wręcz przeciwnie. Odbierano to prawdopodobnie jako rodzaj gry, mającej podbić cenę naszego kraju w oczach Niemców, a zarazem w odpowiedniej chwili dać asumpt do stwierdzenia, że Polska zrobiła co mogła, aby wytrwać w istniejących sojuszach, ale została zmuszona do przejścia w orbitę polityki niemieckiej.
Zajadły wróg Becka, ambasador Francji w Warszawie, stwierdził: "Beck mówił mi parokrotnie: nie robimy sobie złudzeń, wiem, że nasz sojusz jest jednostronny: gdybyście byli zaatakowani przez Niemcy, Polska przyjdzie wam z pomocą, gdyż byłoby to w jej własnym interesie, natomiast wzajemność nie wchodzi w rachubę."
Mniej więcej w tym samym czasie Beck oznajmia Ribbentropowi - podczas jego wizyty w Warszawie w styczniu 1939, gdy niemiecki minister stawia już sprawy wprost i pyta, co Polska zrobi w obliczu wojny niemiecko-francuskiej - że w takim razie Polska uderzy wszystkimi posiadanymi siłami na Niemcy.
Trudno się dziwić, że niektórzy podejrzewali Becka o uleganie alkoholizmowi lub innym nałogom, powodującym u niego od czasu do czasu stan częściowej niepoczytalności.
Otóż jest jedna zasadnicza różnica. W krajach cywilizowanych nad ludźmi ze społecznych nizin są ludzie ze społecznych wyżyn. W krajach zachodnich nikt nie przejmuje się tym, jeśli prosty chłop nie uświadamia sobie interesu narodowego i nie dba o jego realizację, bo od tego są elity, które sobie doskonale z tym poradzą. A u nas tych elit praktycznie nie ma, bo te, które są, okazały się niezdatne. U nas elity nie prowadzą ze sobą społeczeństwa, tylko korzystają ze swoich przywilejów wobec niego, społeczeństwo nie wzoruje się na elitach, tylko ich nienawidzi, a awans społeczny, który najprościej dokonuje się w drodze kariery w aparacie partii politycznej albo związku zawodowego, nie oznacza wejścia pomiędzy ludzi lepszych, mądrzejszych i uczciwszych, tylko przejście spomiędzy frajerów pomiędzy cwaniaków, którzy tych frajerów dudkają i na nich pasożytują.
A do tego wszystkiego – mamy demokrację, to znaczy jej zewnętrzne atrybuty, jej procedury, które dla zachodniego świata są tak strasznie ważne, że zupełnie nie zwraca on uwagi, jak te procedury w konkretnym społeczeństwie funkcjonują i czemu konkretnie służą. Mamy demokrację, która sprawia, że polactwo może meblować kraj po swojemu, odsuwając tych, na których gęby nie może już patrzeć, i premiując politycznych cwaniaczków, którzy umiejętnie wciągną je w swoje szwindle.
Teraz już wiemy, dlaczego Anglia tak namiętnie na wiosnę 1939 zabiegała o sojusz z Polską. To nie Polska, ale Angila miała w tym sojuszu własny najżywotniejszy interes. To nie Anglia Polskę, ale Polska Anglię miała ocalić.
Rzecz jest oczywista-w roku 1938 Polska nie była postrzegana przez rząd Niemiec jako cel napaści wojskowej, ale jako sojusznik. I tak było jeszcze w styczniu, lutym i marcu 1939. I tak zresztą postrzegana nie tylko w Berlinie, ale też w Moskwie, Paryżu i Londynie.
Ale wolałbym mieć przesrane w prawdziwym Kościele i u prawdziwego kapłana, niż ma mnie głaskać po główce jakiś ekumeniczny palant i opowiadać, że wcale nie trzeba wierzyć w Boga, żeby być chrześcijaninem, i że nic się muszę wysilać - cokolwiek bym zrobił, Jezus mnie i tak kocha, i żaden szatan nie dybie, żeby mnie sprowadzić na złą drogą, bo w ogóle nie ma żadnych złych dróg, są tylko te w twoim guście i nie twoim guście, wrzuć monetę.
Media walą człowieka codziennie w łeb przekazem "wszędzie musi być tak, jak na Zachodzie, bo Zachód przoduje" - a Zachód wcale nie przoduje, tylko właśnie obsuwa się, traci swoje cywilizacyjne zdobycze, dziczeje.
... po klęsce tej wycofujący się Napoleon zażądał od księcia Józefa Poniatowskiego, by wzniecił w Polsce przeciw Rosjanom powstanie, wojnę ludową jak za czasów Kościuszki. [...] A Poniatowski odmówił stanowczo. Proszę bardzo, iść za Waszą Cesarską Mością poza granice kraju, zginąć w jakiej Elsterze, choćby z całą armią - to mamy, że tak powiem, w umowie o pracę. Ale stawać tu na czele kosynierów, rzucać lud przeciwko zawodowemu wojsku i niszczyć własny kraj w cudzym strategicznym interesie - tego nawet dla ukochanego cesarza nie zrobię.
Co do Jarosława Kaczyńskiego uważam, że to ciekawy człowiek, skomplikowany i na swój sposób wielki. Można się go bać, nienawidzić, ale to jest facet na poważnie, a nie taki picuś-glancuś i polityczny Kalibaka... Przecież rządził tylko kilka lat, a już dwie dekady całe polskie życie publiczne kręci się wokół niego, rząd istnieje tylko po to, żeby on nie rządził, a wpływowe media codziennie zajmują się dyskredytowaniem każdego jego słowa i ruchu. Trudno mi znaleźć światowy precedens dla takiej sytuacji.
Kiedy już jesteś dorosły? Kiedy sobie uświadamiasz, że w tych wszystkich gorących sporach, które za młodu toczyłeś ze swym ojcem, to on miał rację, a nie Ty.
Nie lubię słowa "antysemityzm". Niewiele ono wyjaśnia, raczej zaciemnia sprawę. W odniesieniu do problemu, z jakim mamy doczynienia w Polsce, znacznie poręczniejsze wydaje mi się słowo "żydofobia". Polactwo słowem "Żyd" zwykło określać każdego obcego i w każdym Żydzie widzi obcego, a obcy oznacza kogoś wrogiego. "Żydem" w pewnym momencie zostanie każdy, kto cokolwiek w Polsce zaczyna znaczyć.
Dla mojego pokolenia, które w tej części, w której się nie zeświniło, nie zeświniło się tylko dzięki temu, że wierzyło, iż tam, na Zachodzie, istnieje normalność, wolność, prawa człowieka i obywatela et caetera, że taki świat jest możliwy i jest się na czym wzorować.
Narody potrzebują mężów stanu. Mąż stanu to ktoś, kto mówiąc obrazowo, potrafi prowadzić lud za sobą. Przeciwieństwem męża stanu jest przywódca, którego naród pędzi przed sobą - który tylko udaje, że przewodzi, w istocie zaś ucieka przed tłumem, aby nie wejść mu w drogę, bojąc się, że go nie będzie umiał zatrzymać, zmienić kierunku, który sobie ludzie jakimś instynktem czy stadnym odruchem wybrali. Gdy taki ktoś otrzyma władzę dyktatorską, jest to najbardziej zgubne urządzenie społeczne, jakie można sobie wyobrazić.