Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Pasi Pitkänen
1
8,2/10
Pisze książki: literatura dziecięca
Urodzony: 01.01.1984
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,2/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
22 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dzwoneczek Timo Parvela
8,2
Wszystko ma swoją cenę
Przebodźcowana zalewem świątecznych słodkości, trafiłam w końcu na perełkę, która już na stałe wpisze się w kanon świątecznych (albo po prostu zimowych) książek, dla młodszych czytelników. Nie tylko tych grozolubnych.
Wydawnictwo Dwukropek przyzwyczaiło mnie już do tego, że ich książki dla dzieci to klasa sama w sobie, powinnam więc być przygotowana na to, że i tym razem będę zachwycona lekturą. Mimo to, i tak zbieram szczękę z podłogi, nie mogąc oprzeć się temu, by ogłaszać wszem i wobec: JAK BARDZO TO BYŁO DOBRE! I jak bardzo chcę, żebyście też TO przeczytali.
Głównym bohaterem „Dzwoneczka” jest Pete, chłopiec, który w przeciwieństwie do innych, nie czeka na święta z radością. Jego przyjaciółka umiera a lekarze nie potrafią jej pomóc. Chociaż nie wierzy już w Świętego Mikołaja, postanawia złapać się ostatniej deski ratunku i poprosić o cud. Zniechęcony, bezradny i załamany, nie spodziewa się, jakie jego prośba będzie miała konsekwencje. W myśl starej zasady bowiem: uważaj, czego sobie życzysz, bo nie wiesz, kto akurat słucha.
Gdy Pete powoli odnajduje się w nowej rzeczywistości i zaczyna rozumieć, jak brzemienny w skutki okazał się jego układ z paskudnym krasnalem, gdzieś w odrębnym świecie cerodziejka Novit próbuje dostać się do Konfraterni Krasnalskiej – bez powodzenia. Zamiast wymarzonego uznania Rady, zostaje poddana brutalnej próbie i dostaje niebezpieczną misję do wykonania: musi sprawdzić czy stało się to, czego wszyscy się obawiają. Nocami pojawia się bowiem zbyt wiele bestii i cieni, by naiwnie wierzyć, że z Przenajstarszym opiekunem krainy wszystko w porządku.
*
Przede wszystkim mamy tu wyważoną nutę mroku i grozy, które od pierwszych stron dopełniają tajemniczą aurę, spowijającą szczelnie kolejne wydarzenia. Wraz z bohaterem, intuicyjnie wyczuwamy przecież, że spotkany w centrum handlowym Mikołaj, to oszukaniec, z którym coś jest bardzo nie tak – nie potrafimy określić jednak co. Nocna wizyta śmierdzącego krasnala też nie napawa nas (ani Pete) optymizmem, chociaż obiecał on spełnić życzenie chłopca i uratować jego przyjaciółkę. Podobnie ze starym dzwoneczkiem – wiemy, że to ważny podarek, ale na czym miałaby polegać jego niezwykłość? Im dalej w las, tym jest ciekawiej. Okazuje się bowiem, że można przehandlować swój cień i mając dobre intencje zasilić szeregi wroga, można też odkryć istnienie krainy, z której zło przesącza się do naszego świata. I to zło o najczarniejszym z czarnych serc, walka z którym wydaje się być już przegraną sprawą.
Zachwyciła mnie nie tylko wyrazista i zgrabnie skonstruowana fabuła. Trudno nie obdarzyć sympatią bohaterów. Pete to bystry, dowcipny chłopak, który wpada w tarapaty przez swoją wrażliwość. Podobnie zresztą, jak jego przyjaciółka Sara. Znamienne jest to, że tę dwójkę spotyka taki sam los, jak tych, którzy, w przeciwieństwie do nich, kierowali się niskimi pobudkami. Zło w tej sytuacji okazuje się niezwykle wyrachowane i perfidne. Wykorzystuje przeciwko ludziom nie tylko ich egoizm, pragnienia i chciwość, ale także bezinteresowne, dobre uczynki. Na szczęście jego triumf nie jest tak trwały, jak mogłoby się wydawać. Nic nie może się bowiem mierzyć z siłą przyjaźni, która staje się fundamentem oporu. Czy to jednak wystarczy by pokonać Tego, Który Nadchodzi?
Podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że znajduję w „Dzwoneczku” przebłyski „Opowieści z Narni”. I to nie tylko za względu na rozbite granice realizmu, ani dlatego, że to co dobre stoi na przegranej pozycji i ma coraz mniej siły, by przeciwstawić się bezlitosnemu uzurpatorowi, ale także ze względu na wszechobecną zimę. Mroźną i surową. Chociaż autor ograniczył środki wyrazu do minimum, to i tak swoją opowieść snuje na tyle obrazowo, że wręcz czujemy, szczypiący nas w policzki mróz i słyszymy skrzypiący pod stopami śnieg. Opowieść przenika miejscami dotkliwy chłód, zwłaszcza tam, gdzie świat zostaje okaleczony przez złowrogą magię. Na szczęście, dla równowagi, „Dzwoneczek” otula nas też (i ogrzewa) baśniowym urokiem. Bo wciąż jest nadzieja. Dla obu światów.
Znalazłam w tej książce wszystko, co lubię. Pozornie normalny świat codzienności, trwający w symbiotycznym uścisku z tym co baśniowe i odrealnione, postacie z krwi i kości, ścięte mrozem dni na dalekiej Północy, prawdziwie złe zło, grozę, niebezpieczeństwo i przygodę. Ponadto jest to opowieść mądra w nienachalny sposób. Pete jest bardzo spostrzegawczym chłopcem i odkąd odkrywa tajemnicę cieni, zaczyna lepiej rozumieć, to się z nim dzieje i niektóre zachowania dorosłych - także tych, którzy mają władzę i wpływają na życie innych. Timo Parvela w ten sposób sprezentował dorosłym ciekawe narzędzie, które aż się prosi, by wykorzystać je w rozmowach z dziećmi na temat kryzysu humanitarnego, braku empatii, wrogości w stosunku do inności oraz chciwości.
Co równie ważne, Timo Parvela, nie podaje nam niczego na tacy. Nic w jego „Dzwoneczku” nie jest od początku oczywiste. Pozostaje nam się tylko domyślać, że losy Novit i Pete będą musiały się skrzyżować. Dzięki temu, jego historia, obfitująca w mrok i sekrety, jest wyśmienita, na każdym kroku. I co najważniejsze: nie upupia czytelnika, pozostawiając mu przestrzeń na swobodne interpretowanie odkrytych tropów.
Nie mogę nie wspomnieć także o cudownych ilustracjach Pasi Pitkänen, które zauroczyły nie tylko mnie, ale także moją córkę. Mają w sobie niepokój, obietnicę przygody i tajemnicę, które sprawiają, że chce do nich wracać. Oczywiście musiałam jej też kupić taki dzwoneczek.
„Dzwoneczek” jako pierwszy tom serii „Cienie”, stanowi świetny wstęp do wyjątkowej przygody. Nie mogę się już doczekać ciągu dalszego!
[współpraca barterowa]
Dzwoneczek Timo Parvela
8,2
Potrafię docenić książki dla dzieci za wiele różnych aspektów. Czasem za walory literackie, czasem za nietuzinkowe ilustracje. Za wartką akcję czy wyrazistych bohaterów. W niektórych zaś historiach przepadam bez reszty, zwłaszcza gdy wyłamują się z pewnych schematów. Tak właśnie określić mogę moją relację z Dzwoneczkiem, pierwszym tomem serii Cienie Tima Parveli. Przepadłam w powieści bez reszty.
To jedna z bardziej nieprzewidywalnych i jednocześnie mrocznych historii dla młodszych nastolatków jakie czytałam. Zaczyna się posępnie - od kontrastu między przedświątecznym radosnym zgiełkiem a postępującą chorobą przyjaciółki głównego bohatera. I choć wydaje się, że będzie to jeszcze jedna powieść ze świętami w tle - nic bardziej mylnego. Szybko okazuje się bowiem, że ta opowieść ma wiele warstw, a im bardziej w nią się zagłębiamy, tym robi się dziwniejsza.
Autor świetnie wprowadza bohatera - zwykłego chłopca, który chce tylko, żeby jego przyjaciółka wyzdrowiała. I nie waha się oddać tego, czego na co dzień nawet nie zauważa. Jednak kiedy odkrywa, jaki utrata cienia ma na niego wpływ, wciąż miota się między poczuciem, że było warto, a świadomością, że to poświęcenie ma o wiele większe konsekwencje niż mógłby się spodziewać.
Równolegle z historią chłopaka i jego zmagań z utratą cienia obserwujemy wydarzenia rozgrywające się w świecie... krasnoludów, gdzie młodziutka cerodziejka Novit marzy o dołączeniu do Konfraterni, ale zostaje odrzucona. Czytelnik zostaje w ten krasnoludzki świat wrzucony właściwie bez ostrzeżenia i zmuszony do podjęcia próby samodzielnego jego zrozumienia na podstawie kolejnych tajemniczych mrocznych scen. To ogromnie pobudzające i jest wyrazem sporego zaufania autora do czytelników, którzy nie otrzymują tu niczego podanego na tacy.
Niesamowita jest cała aura kreślonej przez Parvelę historii, w której zamiast świątecznej radości jest masa szarości, smutku, intryg i zagrożenia. A młody bohater zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które skalą przewyższają jego możliwości zrozumienia. Daleka Północ wydaje się jeszcze bardziej mroźna i nieprzyjazna, a dwie toczące się na razie osobno historie - ta Petego i ta Novit - zdają się łączyć jedynie za pośrednictwem... cieni. Jest tu wiele zaskakujących zwrotów akcji i nic nie jest takie, jakie z początku się wydaje.
Klimat, jaki Timo Parvela buduje za pomocą słów i kolejnych scen, doskonale dopełnia Pasi Pitkanen swoimi kapitalnymi ilustracjami. Doskonale wpisują się one w atmosferę opowieści, dodając kilka kolejnych mrocznych tonów i uatrakcyjniając lekturę.
Nic w tej powieści nie jest oczywiste i niewiele można przewidzieć, dlatego jestem nią oczarowana i zaintrygowana niemal od pierwszej strony. Autor świetnie wykorzystuje motywy fantastyczne czy elementy grozy, a jednocześnie splata je w bardzo spójną i wyrazistą całość. To historia świeża i wyjątkowa, a mimo niewielkiej objętości, gęsta od doznań i emocji, otwierająca się na pełną niebezpieczeństw przygodę. Wzbudza mój zachwyt zarówno z powodu kreacji bohaterów, kapitalnie budowanego napięcia i poczucia zagrożenia, mrocznej aury, jak i nietypowego splecenia elementów bożonarodzeniowych ze światem fantasy. Nie mogę pogodzić się z faktem, że na rozwinięcie historii będę musiała czekać, bo to historia z gatunku tych nieodkładalnych, które chciałoby się pochłonąć jednym tchem. Poważna, interesująca powieść dla młodych odbiorców, którzy wyrośli już z cukierkowych opowiastek na święta i nie tylko.