- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Małgorzata Sokorska
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
Nie minęło. Usiały na gzymsie Szare gołębie Czarne wrony Jakby nie minął rok Jakby nie minęło nic. Dawno temu w Łodzi na ulicy Zakątnej...
Nie minęło. Usiały na gzymsie Szare gołębie Czarne wrony Jakby nie minął rok Jakby nie minęło nic. Dawno temu w Łodzi na ulicy Zakątnej 46. Na ulicy Zakątnej z kocich łbów przenosił się na twarze w upalne dni kurz. W zimie śnieg jest czarny od fabrycznych pyłów. Na podwórkach pokrytych śniegiem leżą hałdy węgla. Podbiegają do nich kobiety owinięte w bezbarwne chusty i, mimo swoich drobnych dłoni, wkładają czarne bryły szybko do wiaderek. 6 grudnia 1906 roku przez płacz dziecka o świcie przebijał się głos mleczarza.
Upadł buk 1820-2020. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Ogromny pień pokonał lekki wiatr. Upadł w samotności. Gałęzie wyglądały jak wyciągni...
Upadł buk 1820-2020. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Ogromny pień pokonał lekki wiatr. Upadł w samotności. Gałęzie wyglądały jak wyciągnięte w geście ratunku ręce. W korzeniach usychała woda jak krew w żyłach. Ojciec poszedł na długi spacer w jesienny dzień. Nałożył cienki płaszcz. Po zachodzie słońca zrobiło się zimno. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Pascha. Kiedy zmarła, jej dusza schowała się w brązowej komodzie, razem z kieliszkami z cienkiego szkła, na których narysowane były kwiaty. Piła z nich likiery słodkie i gęste. Jeszcze wszystko jest w pokoju tak jak było. Na breloczku, przyczepionym do klucza od komody, Ojciec napisał "szafa mamy". Krzywa Gęba. Schodziłam po schodach do sklepu. Na betonowej podłodze leżały beczki z kapustą i syfony. Kiedy na Koszykowej słońce roztopiło asfalt, tu mogłam skończyć lody kupione w Palermo, na Mokotowskiej. W wąskich korytarzach butelek i beczek chodziła pochylona do ziemi kobieta. W półmroku widać było jej oczy zielone jak szkło syfonów. Zapach kapusty wykrzywił jej twarz. Siadałam na przedostatnim schodku. Obserwowała beczki i butelki, jakby to były uwięzione w klatce dzikie zwierzęta gotowe do ucieczki. Nazywano ją Krzywą Gębą. Przychodziły do niej dzieci. Tylko one mieściły się w podziemnej strefie kapusty i wody. Tylko one się jej nie bały. Dziwnej kobiety już nie ma. Brak w Śródmieściu sklepików tajemniczych ludzi. Niepotrzebnych biednych istot. Prowadziły one kilka kroków pod ziemią mizerne interesy. Ulice miały kwaśny smak. Zimny kolor zielonego szkła.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Dyskusje związane z autorem
Dołącz do grupy "Rozmowy z autorami" i zaproponuj pytania - my zorganizujemy wywiad