Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 11 października 2024LubimyCzytać338
- ArtykułyNoc Bibliotek już dzisiaj! Sprawdź, jakie atrakcje czekają na odwiedzających!LubimyCzytać2
- Artykuły„Co porusza martwych” – weź udział w quizie i wygraj pakiet książekLubimyCzytać23
- ArtykułyTworzyć poza rozsądkiem. Przypadek Francisa Forda CoppoliAdam Horowski1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jarosław Borowiec
5
5,8/10
Najpopularniejsza książka
Szare Światło. Rozmowy Z Krystyną Miłobędzką I Andrzejem Falkiewiczem
7,3 z 6 ocen
25 czytelników 0 opinii
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,8/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
39 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Blisko z daleka. Listy 1970–2003
Tymoteusz Karpowicz, Jarosław Borowiec
8,0 z 2 ocen
4 czytelników 2 opinie
2021
Szare Światło. Rozmowy Z Krystyną Miłobędzką I Andrzejem Falkiewiczem
Jarosław Borowiec
7,3 z 6 ocen
25 czytelników 0 opinii
2009
Kronika szkolna uczennic żydowskich z lat 1933-1939 Miejskiej Szkoły Powszechnej nr 15 im. Klementyny Tańskiej-Hoffmanowej przy ul. Miodowej w Krakowie
Jarosław Borowiec
0,0 z ocen
4 czytelników 0 opinii
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Blisko z daleka. Listy 1970–2003 Tymoteusz Karpowicz
8,0
Gdy tylko odebrałam przesyłkę z wydawnictwa Ossolineum z tomem korespondencji wymienianej w latach 1970-2003 między małżeństwem Karpowiczów, a Andrzejem Falkiewiczem i Krystyną Miłobędzką, z radości zaświeciły mi się oczy. Bardzo chciałam przeczytać te listy, wczuć się w przyjacielski klimat panujący między podziwianą przeze mnie Krystyną Miłobędzką, a Tymoteuszem Karpowiczem i resztą zacnego grona. „Blisko z daleka” dokumentuje bowiem nie byle co, a ponad trzydziestoletnią zażyłość wybitnych ludzi, którzy jednak przez cały ten czas tytułowali się „Pan” i „Pani”. Kogo więc nie skusiłaby możliwość podpatrzenia tej zażyłości przez dziurkę od klucza, a raczej skrzynkę pocztową, by dowiedzieć się jak najwięcej o upodobaniach i niechęciach, ocenach ludzi, literatury i świata?
Przyznam, że od jakiegoś czasu stale mam gdzieś w zasięgu ręki ostatni, grubaśny tom poezji Krystyny Miłobędzkiej „Jest/jestem”. Czytam te wspaniałe wiersze wolniutko, smakuję, próbuję poczuć i zmagam się trochę z ich niejednoznaczną materią. Mam nadzieję, że to, co tak lapidarne, zamknięte w słownym labiryncie, nie zawsze uchwytne w tej poezji, doczytam w szczerych, nieprzeznaczonych przecież pierwotnie do publikacji, listach. Pragnę dowiedzieć się, czemu Krystyna Miłobędzka na różne sposoby komunikuje: „Nie dość jestem – źle jestem – źle mnie jest.”
Cudownie wpada się w te listy, pełne kultury, humoru i mądrej rozwagi. Odkąd się w nich zanurzyłam, prześladuje mnie myśl, czemu pisanie listów wyszło z mody, czemu dziś lakoniczne sms-y z jeszcze lapidarniejszymi emotkami zastępują prawdziwe słowo, którym można wyrazić o wiele, wiele więcej, a może nawet wszystko. Czy można wyobrazić sobie, że Karpowicz w sms-ie napisałby do Miłobędzkiej: „to wielka radość mieć Pani teksty tak prosto pokrętne i pełne niemowy” ?
Omawiają poezję, wypatrują rokujących talentów, między innymi takim uznali „młodego Zagajewskiego”, co świadczy o ich dobrym oku i doświadczeniu. Przy okazji możemy podziwiać skromność Krystyny Miłobędzkiej. Nie sposób nie uśmiechnąć się, gdy widzimy, jak interpretacje twórczości, na jakie silą się krytycy, by były oryginalne, wpędzają owych twórców w zakłopotanie: „Balcerzan napisał mi w recenzji, że „świadomie stosuję zdanie rozkwitające Peipera” – i Andrzej mi mówi, że to komplement, że to pochwała. Święta godzino – ja dobrze nie wiem, co to w ogóle znaczy.”
Cenię piękno słowa, zdania, które bez chaosu i niedbałości, w sposób przemyślany i wyważony wyraża ludzkie myśli i oddaje emocje. Za mistrza w tym zakresie po wsze czasy uważam Sandora Marai w „Dziennikach”. Tutaj mam to wszystko razem, w dużej obfitości niemal 500 stron. Tak więc dawkuję sobie przyjemność lektury, czerpię z niej garściami nie tylko informacje, ale też ciepło, jakim emanują listy, gdy Karpowicz pisze: „należycie Państwo do tej topniejącej garstki moich przyjaciół, o których gdy się myśli, odzyskuje się jakiś sens istnienia, raźność, czuje się więź ze światem.” Takie to prawdziwe i budujące. Epistolografio – czemuś zanikła?!
Sposób pisania Tymoteusza Karpowicza, tak aluzyjnie, metaforycznie poetycki, jest inny od wszystkiego, co dotychczas dane mi było czytać jeśli chodzi o zbiory korespondencji. Wypowiadając się w kwestiach bieżących stosuje porównania i odniesienia do wielkiej polskiej i światowej literatury. Mickiewicz pod rękę z Dostojewskim i Rilke`m, dogania ich Miłosz, wyprzedzany przez Gombrowicza. A tu jeszcze Grotowski i scena polska, a także „różności C.G.Junga.”
Życie pisarza na emigracji nie było łatwe, można to łatwo wyczytać między wierszami tekstów Karpowicza. Czas, tak potrzebny na twórczość własną, zabierało pisanie, tłumaczenie na angielski i wygłaszanie wykładów. Zamiast cyzelować, budować, formować polskie zdania, trzeba było zmagać się z obcymi idiomami. Kłopoty osobiste, wiadomo, ludzka rzecz, ale gdy na obczyźnie zostaje się w osamotnieniu, bo „Trzeba się było rozstać, przynajmniej na jakiś czas, by się ocalić”, to trudne o wiele bardziej. I Karpowicz pisze: „Żyję teraz wewnątrz tak spustoszonego uczuciowego krajobrazu, że może zapominam, że jego prawdą są korzenie, a nie korony, przemijalne, do formowania, do ścinania.”
Choć są to listy pisane przez cztery zaprzyjaźnione osoby, to najbardziej interesujące, osobiste, pełne przemyśleń i zwierzeń najskrytszych są te, które wyszły spod ręki Tymoteusza Karpowicza. Z jego słów jestem w stanie złożyć sobie portret człowieka, którego bezapelacyjnie lubię, podziwiam, który ujmuje mnie talentem, wrażliwością i skromnością, a także konsekwencją w każdym wymiarze. Odsłania siebie w tej przyjacielskiej rozmowie tak, że ma się wręcz namacalne wrażenie jego kruchej bezbronności. Przeplatają się w tych listach słowa wdzięczności z miniesejami o literaturze, opiniami dotykającymi życia, tego w Polsce, o którym słyszy i czyta, a także tego na Zachodzie, w które coraz mocniej wrasta. Są też choroby, jakie nękają najpierw Karpowicza, a później jego żonę. Ta korespondencja, tak różnorodna, chwyta za serce.
Tak więc otwierając „Blisko z daleka” z myślą bliższego zrozumienia Krystyny Miłobędzkiej, poznałam Tymoteusza Karpowicza – człowieka. Teraz pora, by ujrzeć w nim twórcę, dramaturga i poetę, dla którego słowo, co widać także w listach, było tworzywem do tworzenia iście architektonicznych, głęboko przemyślanych konstrukcji.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/