Chilijska projektantka, ilustratorka i reżyserka audiowizualna. Twórczyni seriali animowanych „Clarita”, „Chanchiperri” i „Hostal Morrison”, reżyserowała Pájaro, stworzyła pomysł, treść i animację. Zajmuje się także ilustracją i opublikowała kilka książek.
Bibliotekarce znów udało się wypożyczyć mi kolejne nieplanowane pozycje.
- Skoro interesują Panią książki dla dzieci, skoro czyta Pani baśnie
(to aluzja do "Czerwonego wilczątka"),to mamy właśnie coś takiego... - powiedziała,
wręczając mi baśnie chilijskiej poetki Gabrieli Mistral*. Cztery tomy.
- Wierszowane. Zdobyły różne nagrody. Autorka jest noblistką! - dopowiedziała.
Wzięłam.
Z ciekawości.
Chociaż wierszowane baśnie to nie jest to, co Buby lubią najbardziej.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Brak ciekawości to starość.
Podobno.
Czytając pierwszą książkę, zakrzyknęłam: "O nie! Ani strony więcej!"
Gubiłam się w tym rytmie.
Zgrzytało. Bolało.
Źle zaczęłam? Zaczęłam od "Czerwonego Kapturka".
No, ale jak to: skrytykować noblistkę i zdobywczynię innych nagród?
W ogóle nie będę czytać dalej.
Powiem bibliotekarce, że mi się nie podobało.
A na blogu nic nie napiszę. Bo mogę nic nie napisać. Po prostu ;-p
A może się nie znam?
Nie muszę się znać! Nie jestem krytykiem literackim.
Jestem zwykłym czytelnikiem. I nie podoba mi się! Po prostu ;-p
No, ale jak to? Już? Koniec? Mała próba i werdykt?
Daj jej szansę! Przeczytaj coś więcej!
Prawdę mówiąc zupełnie, ale to zupełnie nie miałam ochoty na większą próbę!
Zgrzytało. Serio!
Ale pomyślałam, że podsunę te baśnie córce.
Jeśli dziecko powie, że król jest nagi, to sobie odpuszczę.
Zwłaszcza, że pobieżnie obejrzane obrazki** też mnie nie zachęcały.
No, może nie wszystkie ;-p
Na zdjęciu te ładniejsze ;-)
A córka po lekturze rzekła: Mogą być!
Tak po prostu ;-)
Nie mogłam więc sobie odpuścić.
Ani Wam ;-p
Doczytałam "Czerwonego Kapturka".
Ciężko było, oj ciężko.
No zgrzyta!
Nadal!
Ani w myślach, ani na głos nie zachwyca, profesorze Bladaczka :-(
A kończy się makabrycznie!
Uwaga, rodzice wrażliwych dzieci, cytuję:
I bestia atakuje, ostra sierść kaleczy
drobne ciało tak miękkie jak runo owieczki.
Miażdżą mięśnie, kosteczki te szczęki mordercze
i serce wysysają niczym miąższ wisienki.
Potem sięgnęłam po "Kopciuszka".
Czytało mi się nieco lżej.
Kolejne były baśnie: "Śpiąca królewna" i "Królewna Śnieżka u krasnoludków".
Gdybym zaczęła od nich, być może moja reakcja nie byłaby aż tak dramatyczna ;-p
Ale te też mi się nie podobają. Chociaż nie aż tak bardzo jak "Czerwony Kapturek".
Jeśli chcecie poznać inne opinie,
zajrzyjcie na koniec każdego tomu, gdzie wypowiada się krytyk literacki i znawca literatury
dla dzieci i młodzieży.
https://bajdocja.blogspot.com/2017/11/basnie-gabrieli-mistral.html
Do tej pory przeczytałam wiele wersji Kopciuszka. Niektóre były mniej lub bardziej udane. Ta wersja może nie jest zachwycająca, ale ma jednak coś w sobie. Napisana jest wierszem. Książka jest wydana w niecodzienny sposób. Okładka zrobiona jest z grubego, sztywnego kartonu. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych książek.