Martwy punkt. Sprawa zabójstwa Iwony Cygan Mateusz Baczyński 7,0
ocenił(a) na 57 tyg. temu Na temat zabójstwa Iwony Cygan narosło sporo mitów, a jeszcze więcej pytań. W dalszym ciągu nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co stało się w pewną sierpniową noc. Kilku podejrzanych, setki godzin przesłuchań, a i tak brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytania. Nie da się ukryć, że historia mrozi krew w żyłach, skłania do refleksji i powoduje zamęt nie tylko w głowie, ale i sercu. Za połączenie sznurków, które pozwolą oczyścić sprawę z narosłych kłamstw i pomówień, wziął się dziennikarz śledczy Mateusz Baczyński.
Kilka lat temu w moje ręce wpadła inna pozycja, traktująca o sprawię Iwony Cygan. Doskonała w każdym calu. Jednakowo od strony przedstawienia sprawy, rozmów z najbliższymi dziewczyny aż do analizy zebranych materiałów. Nie ukrywam, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko.
W moje czytelnicze ręce miał wpaść doskonały reportaż, wielowątkowy, przedstawiający wiele kwestii, ale przede wszystkim punktujący zmowę milczenia i niemoc policji. Takie było założenie, a dostałam?
Kiepskiej jakości pozycję, która z merytorycznością nie ma nic wspólnego. Pierwszy rozdział przypomina początkowe strony Faktu, czy innego Super Expressu. Sensacja goni sensacje, dobór słów tak skonstruowany, by zaszokować i zatrzymać czytelnika. Wszystko po to, bo wywołać szok i niedowierzanie. Dalej wcale nie było lepiej. Baczyński w swych rozmyślaniach tak popłynął, że dołożył obszerną rozprawę o Archiwum X oraz wywiad, na którego publikacje nie otrzymał zgody. Mimo to postanowił go zamieścić, bo pasował do koncepcji książki. Czy słusznie postąpił, czy nie zostawiam to do waszej oceny.
Zapytacie, a gdzie w tym wszystkim Iwona Cygan? Na kilkanaście stron pozostaje na drugim, może i nawet trzecim planie. Może to daleko idący osąd, ale mam wrażenie, że autor miał inny pomysł na pozycję, ale sprawą zabójstwa akurat wpisywała się w założenia, że postanowił uczynić z zabójstwa tło swojej książki.
Są wątki ciekawe, wręcz warte zatrzymania się na dłużej, ale jest ich zdecydowanie za mało. "Reportaż" bardziej przypomina pierwszą stronę brukowca niż porządną lekturę.