Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jon Padgett
3
6,5/10
Pisze książki: horror
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
85 przeczytało książki autora
265 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dziwne opowieści. Antologia weird fiction Dawid Kain
6,7
Antologia “Dziwne Opowieści”, wydana w 2021 przez Dom Horroru nie spotkała się z tak głośnym przyjęciem, jakby się można było spodziewać a bardzo niesłusznie, projekt to bowiem “high profile”, zbierający śmietankę polskiego weird fiction (brakuje chyba tylko Kuby Bielawskiego, przebywającego wtedy na urlopie od pisania i jeszcze wówczas nieodkrytego Szymona Majcherowicza),a na dodatek podkręcający całość gośćmi z zagranicy. I to jakimi gośćmi!
Bo zacznę prosto z mostu - cztery opowiadania amerykańskich autorów to najważniejszy powód, dla którego warto sięgnąć po Dziwne Opowieści. Jasne, rodzimi twórcy również nie wypadli sroce spod ogona, również w “polskiej” części antologii jest wiele dobrych tekstów, ale stanowczo “finis coronat opus” (koniec wieńczy dzieło) - goście zza oceanu bowiem zamykają antologię.
Zatem zacznijmy :
Na początek Christopher Slatsky i “Na Tym Świecie Nie Śpi Nikt” (8/10).
Lada chwila Dom Horroru wyda “Alektromantę” zbiór Slatsky’ego, z którego pochodzi to opowiadanie. Przyznam, że miałem okazję przedpremierowo zapoznać się z “Alektromantą” i przyznam, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. To są męczące, pokręcone, pełne trudnego do uchwycenia mroku historie, owszem, historie niesamowite, ale nie zawsze idące zgodnie z gatunkowymi oczekiwaniami (trochę w tym meandrowaniu przypominającego twórczość Roberta Aickmana).
Tak, że skończyłem lekturę raczej oszołomiony niż zachwycony. No ale, jak się okazało, ponownie wejście w świat Slatsky’ego, właśnie za pośrednictwem „Dziwnych Opowieści” było już strzałem w dziesiątkę! Co to jest za paskudny, koszmarny tekst!
Rozpoczyna się dalekim echem “Zakazanego/Candymana” Clive Barkera. Dwie panie badające prace tajemniczego architekta Alexisa odnajdują jedną z jego budowli w rozpadających się slumsach Los Angeles. Włamują się do zapuszczonego, niepozornego budynku, jakiegoś pustego magazynu, by w środku natknąć się na….KULTYSTÓW Wielkiego Architekta! (Do tego - sic! - w workach na śmiecie na głowach! Ależ to jest nasty wizja!).
Nawet jeśli czytelnik nie do końca ogarnie cały koncept, to klimat, którym ocieka to opowiadanie, nadrobi wszystko.
Przyznam, że na ukazanie się “Alektromanty” czekam jak na mało co, w zasadzie pewien, że ponowna lektura odkryje przede mną pełnię złowrogiego uroku twórczości Slatsky’ego.
A dalej jest równie mocno :
Brian Evenson “Grottor” (8/10) - osierocony mały chłopiec przybywa do domu swojej babki. W zapuszczonej chatynce mieszkają pewna staruszka i tajemniczy „Grottor”, półnagi chłopiec pojawiający się tylko nocą. Dlaczego ich nigdy nie ma razem? Jakie tajemnice kryją się w jaskiniach kryjących się we wzgórzach nad domkiem? Znakomite, mrok i suspens można kroić nożem! (Fani Grabińskiego przypomną sobie pewnie jego “Czad”).
Ale, co oczywiste, creme de la creme “Dziwnych Opowieści” jest opowiadanie arcykapłana weird fiction, Thomasa Ligottiego - “Cień Na Dnie Świata” (10/10)
“Cień” to niezwykły poemat prozą (poemat grozą?) - tekst zamykający drugi tom jego opowiadań, “Grimscribe”. Na tle rozmarzonej niczym wiersze Leopolda Staffa jesieni Ligotti wraca do leitmotivu swojej twórczości - do mrocznej Anima Mundi, złej, czarnej siły wypełniającej otaczającą nasrzeczywistość, będącej istotą wszelkiego życia.
Oto pogranicze miasta - jesienne pole z zebranymi plonami, samotna postać stracha na wróble, który jednak, jak się okaże, nie jest zbity z desek a jest utworzony przez tajemniczą mroczną substancję powstającą z “dna świata”.
Potem, wraz z postępującą w kierunku zimy porą roku pojawiają się kolejne wizje - są widma “trędowatych” twarzy na liściach i na wilgotnych plamach powstałych na ścianach, aż w końcu następuje zimna noc przełomu, a w niej szalony pan Marble i jego kosa.
Piękne, afabularne, dogłębnie przejmujące i budzące gęsty niepokój.
Nie spodziewałem się, że JAKIKOLWIEK autor współczesnej grozy może rzucić wyzwanie Ligottiemu, ale John Padgett swymi “Snami Origami” (10/10!) uczynił to z łatwością. “Sny Origami” to zapis poszarpanego, dusznego, przerażającego koszmaru.
Mężczyzna znajduje w swoim materacu papierowy domek origami, a na tym domku zapisaną maczkiem opowieść. W tej opowieści pewien mężczyzna wraz z żoną wyjeżdża na urlop. Po drodze cudem unika śmiertelnego wypadku a zaraz potem przypadkowo spotkany dziwny chłopiec prosi go o pomoc dotyczącą….egzorcyzmowania nawiedzonego domu. Mężczyzna w tym momencie uświadamia sobie, że znajduje się we śnie (dziwaczna scena z 6 palcami) i decyduje się udzielić pomocy. A dalej, z każdym zdaniem jest coraz dziwniej, mroczniej i koszmarniej…
Muszę jeszcze ze dwa razy przeczytać, ale już ten jedne wystarczył, by zakochać się na zabój.(Wieść niesie, że również zbiór opowiadań Padgetta ma ukazać się w 2023 roku - z góry piszę, że to chyba najbardziej wyczekiwany przeze mnie tytuł).
Szukając głównej różnicy między częścią polską a amerykańską wskazałbym przed wszystkim na “gatunkową determinację”. Twórcy zza oceanu z całą świadomością chcieli napisać “horror” i wszyscy ten “horror” napisali, w polskiej grupie ta determinacja (aczkolwiek również obecna) była jednak nieco mniejsza, więcej przestrzeni pozostawiono weirdowi - “dziwności”. A przecież obie te sfery potrafią ze sobą tak harmonijnie współgrać!
Spójrzmy choćby na najlepsze polskie opowiadanie, “Przemiana Tamary D.” niezawodnego Wojtka Guni (7/10)
Tak naprawdę „Przemiana” to drapieżna opowieść obyczajowa o kobiecie poddanej przemocy w związku i to właśnie przemoc domowa stanowi treść opowiadania. Jednak talent i szczególna wierność Wojtka wobec literackiej grozy powodują, że historia Tamary jest również pełnoprawnym horrorem, pełnym budzących dreszcze obrzydzenia i grozy scen z symbolizującymi koszmar życia udręczonej kobiety wszechobecnymi pająkami.
Mocno łączy weird z grozą Zbigniew Golemienko w “Gościu” (7/10). Ojciec mieszka z córką w położonej w głuchym lesie chacie. Pewnej nocy znajduje za zewnątrz nieprzytomnego myśliwego. Ranny, wniesiony do chaty przynosi ze sobą Mroczne Objawienie.
Nieco ten główny koncept jest poszarpany, ale klimat, łączący thriller z kosmiczną grozą (trochę jak ejtisowy horror sci-fi “Xtro”),parę jump scare-ów i zaskakująco poetycki nastrój mocno radują serce fana grozy.
Niepokojąco, klimatycznie i przerażająco jest również u Pawła Matei. “Macki” (6/10) to zgrabna opowieść niesamowita, eksplorująca lęki ciążowe. Młode małżeństwo w „niewielkim salonie w niewielkim mieszkaniu wielkiego bloku” czeka na dziecko. Ale ciąża nie jest dla nich okresem radości - raczej lęku, narastającego strachu i obaw przed nadchodzącą przyszłością. LI nic nie je i co noc budzi się w dziwacznych somnambulicznych konwulsjach.
DO pewnego dnia zostawia na parapecie niedojedzone resztki śniadania i w ten sposób nawiązuje kontakt z siłą, która, być może, znajdzie jakieś rozwiązanie. Wszystko zmienią narodziny Dziedzica… (opowiadanie pasowałoby jako suplement do znakomitego debiutanckiego zbioru Matei “Nocne”).
Za to u Dawida Kaina w “Na Zawsze W Dole” (6/10) jest 100 % weirdu w weirdzie….
Mały chłopiec na swe 7 urodziny zostaje przez rodziców zabrany na pokaz magiczny. W jego trakcie jako wybrany z publiczności bierze udział w przedstawieniu - zostaje zamknięty w magicznej skrzyni, wewnątrz której zaczyna się niekończący upadek, który trwa i trwa i trwa, obejmując całe jego życie… Po latach mężczyzna usiłuje rozwikłać zagadkę skrzyni, przegląda fora, internety, udaje mu się skonstruować jej kopię.
Nie do końca ogarnąłem zamysł autora, zbyt chyba momentami gęsty na moje niskopienne poczucie weirdu, ale były też chwile, kiedy zbliżałem się do objawienia i ogarnięcia idei, i te chwile wydawały mi się fascynujące.
Również mocno zakręcone jest ‘Twoje Królestwo Uległo Podziałowi” (6/10) AnMAri Wybraniec. Pozory mylą, wydaje się bowiem, że to relatywnie prosta opowieść o kalectwie i wiążącej się z tym traumie, no, ale teksty Wybraniec trzeba czytać uważnie (a najlepiej kilka razy…).
Oto jest strażak, który traci w pożarze rękę a po powrocie ze szpitala do „normalnego” życia usiłuje sobie poradzić z nową sytuacją i z traumą kalectwa. Nasilają się wizje otaczającego go ognia i płomieni, nasilają kłopoty codzienności okaleczonego ciała, narasta obsesja na tle utraconej ręki…
Jak zawsze u tej autorki znakiem firmowym jest przepiękny język i zabawy słowem. Tym razem naokoło ognia i płomieni :-)
Nieco kafkowskie “Wniebowzięcie” (6/10) Dagmary Adwentowskiej i Agnieszki Biskup to zabawa z czytelnikiem, oparta na szczególnym twiście, na którym jest tekst zbudowany. (Stąd o fabule ani słowa, żeby nie psuć zabawy).
I jeszcze “Przemówić Musi Człowiek” (6/10) Marcina Majchrzaka - dobrze napisane, zgrabne, zwarte opowiadanie niesamowite. Ukryta tajemnica ofiarnej zbrodni sprzed lat, dociekliwy naukowiec - wszystko jest jak należy, szkoda tylko że całość wieńczy zbyt przewidywalny, wręcz generyczny finał.
Trochę mniej mnie przekonały :
“Wielki Dzięcioł” (5/10) Magdaleny Świerczek Grybos, opis inwazji Kosmicznych Krewetek, które zaatakowanej ludzkości oferują wybór - samobójstwo prowadzące “nicości” lub pożarcie, w efekcie którego pożarte osoby trafią do „raju” (Brzegu - miejsce wyobrażone przez „pożartego”). Ten apokaliptyczny, matrixowski pomysł zawiera w sobie ogromny potencjał. Niestety, odbiorowi szkodzi styl pisania, męczący, nadęty ambicją filozoficzno-artystyczną a zaniedbujący potoczystość. Aż ciekawość bierze, jak podobny temat rozpisałby Wojciech Gunia, deklarujący na nadchodzące lata wejście na terytorium weirdowego horroru scifi.
“Martwy Ogród” (5/10) Bartłomieja Fitasa (wychowanica domu dziecka prowadzi spokojne życie jako sprzątaczka by pewnego dnia, chcąc coś zmienić, wyruszyć w podróż która kończy się w tymże domu?) to dobrze się czytające i generalnie nieźle napisane opowiadanie, niestety, nie bardzo zrozumiałem jego przekaz.
“Domek Dla Os” (4/10) Pawła Matuszka (eksperyment, za pomocą którego Istoty Z Obcego Świata mogą łączyć swe świadomości z ludźmi?). Wyjściowy koncept jest intrygujący, ale, ponownie, nie bardzo wiem, dokąd to opowiadanie miało zmierzać (że niby wszyscy jesteśmy postaciami z kart książki? za daleki to strzał).
i w końcu :
“Negatyw I Ciągłość” (4/10) Łukasza Krukowskiego (mężczyzna/derwisz nawiedza sąsiada i potem opętuje jego rodzinę?),opowieść o poszukiwaniu Boga rozczarowująca brakiem fabularnego konkretu (jeszcze raz ad nauseam - w artystycznym nadęciu prostemu fanowi grozy trudno ogarnąć zamysł).
To tyle - na koniec jeszcze raz dodatkowe wyrazy uznania dla Wojtek Gunia, który nie tylko napisał znakomitą “Tamarę”, ale i pełnił funkcję redaktora prowadzącego całego tomu a także wzorowo (i pięknie - ten Ligotti!) przetłumaczył opowiadania zagranicznych gości.
Dla fanów weirdu pozycja obowiązkowa.
PS.
I pamiętajcie! Christopher Slatsky - “Alektromanta”, John Padgett (jeszcze nie wiem, jaki będzie tytuł). MUST HAVE, MUST READ.
Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction 2019 Kathe Koja
7,8
Na "Sny umarłych 2019" składają się utwory 32 osób (31 opowiadań + 10 krótkich wierszy). W rzeczywistości okładka jest znacznie ciemniejsza, na tyle, że nie widać leżącego psa. Książka ma ponad 500 stron gęsto upakowanego tekstu - jest co czytać. Zanim przejdę do swoich wrażeń z lektury, chciałbym podkreślić, że jeśli coś mi nie podeszło, nie oznacza to, że było złe czy słabe. Oznacza, że nie trafiło w mój gust. Po prostu. Nic więcej. A jak zapewne wiecie, jestem fanem pos#anych horrorów w wykręconych klimatach więc cóż... Prawdopodobnie to właśnie te opowiadania, które nie przypadły mi do gustu, są najlepszymi reprezentantami gatunku... W końcu weird fiction kojarzy się z czymś znacznie bardziej 'ambitnym' niż b-klasowy horror. Jakby nie było - jeśli chcesz poczuć dreszcz niepokoju - "Sny umarłych" go gwarantują. Bez względu na osobiste preferencje odnośnie literackiej grozy.
Marta Kładź-Kocot – "To nie ja stwarzam światy"
Początki zazwyczaj są ciężkie... Do mnie nie przemówiło. Za dużo rozkminiania, za mało 'opowieści'. Nie wiem nawet czy je odpowiednio zinterpretowałem, ale jak dla mnie droga ku temu była stanowczo zbyt chaotyczna...
Jakub Tyszkowski – "Dom Lota"
Obrzydliwe. Wizje rodem z 'bad tripa', przedstawione z wielką intensywnością. Na koniec zastanawiasz się o co w ogóle chodziło i czy wpuszczenie takich rzeczy do swojej głowy to był dobry pomysł...
Ian Giedrojć – "Król karaluchów"
O, to mi się podobało! Ciężki klimat. Samotny staruszek zajmuje się produkcją protez kończyn. Ma problemy z głową, karaluchami i w ogóle... Taki weird lubię. Gęsta rzecz, ale możliwa do przełknięcia przez przeciętnego czytelnika.
Leszek Baderski – "Muzyka Adriana Gawlikowskiego"
Techno party, Wielcy Przedwieczni i rosyjska mafia? Tak. Ciekawe połączenie, prawda? Czytało się dobrze ale nie było żadnego WOW! na końcu. Tzn. ja nie zrobiłem "WOW!".
Paulina Rezanowicz – "Wyrodna"
Nastrojowe, takie bardzo klasyczne. Matka bliźniąt robi deal z podejrzanym przystojniakiem. Kończy się jak wszystkie takie historie... Dobre dla dziewczyn ;) Dla mnie za delikatne.
Bartłomiej Fitas – "Cela numer siedem"
Pustynia, robale jak w "Diunie" i młody chłopak z obsesją na punkcie tytułowej celi w odizolowanym więzieniu. Spoko się czytało i to w sumie tyle. Kurde no, chyba miałem nadzieję na coś więcej...
Jakub Luberda – "Rzeźnia Numer D"
Facet wraca ze sklepu i po drodze wpada w kłopoty. Fajnie napisane, jakieś tam detale świetnie oddają 'dziwność' przedstawionego świata. Nie wiesz dokładnie co, ale wiesz, że coś jest bardzo nie tak. Chaos podczas pościgu za głównym bohaterem trochę psuje dobre wrażenie. Z drugiej strony jest rzeźnia, nie tylko w tytule.
Daniel Gapiński – "Zapomniane odkrycie Ivana Schwindlera"
Coś sprawia, że ludzie cudownie zdrowieją z chorób psychicznych. Pewien dziennikarz dociera do nawiedzonego naukowca, który ponoć wie dlaczego. Jak dla mnie, nie wyróżniło się ani pozytywnie, ani negatywnie na tle reszty. Po prostu dobre.
Joanna Dzięciołowska – "Mały koniec świata"
Deszcz martwych biedronek, wieloświaty... Baaardzo dziwne, nie na moje siły. Nie ogarnąłem.
Roland Hensoldt – "Światło przyszłe"
Taki trochę teen horror. Dziewczyna znajduje aparat, który robi zdjęcia przyszłości. Razem ze swoim przyjacielem starają się dobrze wykorzystać jego możliwości. Trochę za dużo wyjaśnień jak na weird...
Bartłomiej Ból – "Dom pani Romilov"
Debiut. Chłopak w ramach wyzwania wchodzi do domu staruszki uważanej za wiedźmę. Nic nadzwyczajnego ale zdania typu: "Ciało i umysł uległy rozwarstwieniu, pozostawiając wyniszczony mózg nieskalany jakąkolwiek myślą" miło się czyta. Ode mnie plusik.
Łukasz Borowiecki – "Anozognozja"
Kolejny debiut. Stara fabryka i menel, który poznał kryjącą się w niej tajemnicę. Bardzo mi się podobało. * za Wikipedią: "anozognozja – zaburzenia neurologiczne, polegające na niezdolności zdania sobie sprawy z własnej choroby".
Agnieszka Fulińska – "Zima"
I znowu nastrojowe, wręcz romantyczne opowiadanie. Taka subtelna groza z historią w tle. Autorka szykuje zbiór opowiadań i powieść, nie są to 'moje' klimaty ale trzeba przyznać, że "Zima" coś w sobie ma...
Maciej Kaźmierczak – "Zobacz"
Krótki i intensywny tekst. Trochę pesymistyczny. Czy raczej realistyczny. Na pewno nie jest to coś, co poprawi ci humor.
Mariusz Wojteczek – "Jurodiwy"
Bardzo mi się podobało. Ponoć autor pracuje nad powieścią, która do niego nawiązuje. Czekam! PRL, zapyziała wioska i kościół, w którym doszło do dość makabrycznego cudu. Facet prowadzący śledztwo nie za bardzo wierzy w nadnaturalny charakter zdarzenia. Do czasu. Fajny, duszący klimat, sporo tajemnic i grozy. Schizowaty plot twist ze starą Simonową - dobre to było! Generalnie autor mnie całkowicie kupił swoim opowiadaniem. Jak nic wleci na prywatne podium tej edycji SU.
Agata Domagała – "Terra incognita"
Klimat postapo. Mała społeczność żyjąca pod ziemią, gdzie kobiety służą jedynie do rodzenia potomstwa. Zakończenie z metaforycznym przesłaniem. Całkiem spoko.
Piotr Barej – "Skierowanie"
Mężczyzna dostaje pracę w pewnym urzędzie. Poprzedni człowiek na tym stanowisku zmarł w nie do końca jasnych okolicznościach. W gmachu panuje dziwna atmosfera, pracownicy urzędu zdają się zupełnie oderwani od rzeczywistości (co akurat nie jest niczym niesamowitym w tego typu przybytkach),a piwnica budynku skrywa pewien sekret... Całkiem fajna historia, dobry klimat.
Artur Grzelak – "Znalezisko z Blackwood"
Uzależniony od opium, i pogrążony w kryzysie twórczym pisarz, za namową przyjaciela wyjeżdża na prowincję, żeby się trochę ogarnąć. Historia w formie wspomnień głównego bohatera. Mimo, że podobnych opowiadań są dziesiątki, czytało się naprawdę spoko.
Jakub Bielawski – "Ziemia mówi"
O tak! Jakub Bielawski umie w grozę jak mało kto. Prosta historia - gdzieś na wsi umiera stuknięty dziadek, spadkobiercy mają okazję sprzedać jego majątek. Dwaj kuzyni spotykają się, żeby uprzątnąć nieco obejście, jeden z nich znajduje coś niepokojącego... Opowiadanie ma raptem 16 stron, a rozwala na łopatki. Bielawski jest niesamowicie utalentowanym pisarzem, w swoim stylu, z niepodrabialnym namaszczeniem snuje opowieść, która nie dość, że sama w sobie budzi lęk, to jeszcze pełna jest niuansów, które go potęgują. Bez tanich sztuczek, bez przesadnego kombinowania. Czytałem, i miałem pewność, że każde zdanie jest przemyślane i dopieszczone, że autor uderza w dokładnie te struny, które zbudzą czysty, pierwotny niepokój. Może to działanie czarnej waty? Nie wiem. Ale mam pewność co do innej kwestii - jeśli za 100 czy 200 lat Ziemi nie trafi szlag, ludzie nadal będą czytać Bielawskiego i zachwycać się jego mroczną wyobraźnią i pisarskim kunsztem. I nadal będą się bać.
Anna Maria Wybraniec – "Akustemologia"
Po traumatycznym doświadczeniu z dzieciństwa, Igor przestał mówić. Minęły lata od tamtego czasu. Chłopak nawiązał kontakt z niewidomą dziewczyną - Julą, która nagrywa głosowe "spacerowniki" dla osób, które podobnie jak ona, nie widzą. Zainspirowany nagraniami Igor, układa teorię 'wyjaśniającą' co tak naprawdę spotkało go przed laty. Jest w "Akustemologii" jakaś taka fajna świeżość... No i straszy, porządnie straszy... Im dłużej o nim myślę, tym bardziej mi się podoba.
Tomasz Kempski – "Kraina"
Do pewnego momentu historia wygląda jak jakaś przypowieść, czy coś... Bohater trafia do krainy, w której może kreować rzeczywistość, jednak nie za darmo... Nie porwało mnie. Generalnie opowiadanie jest dobre, finał szokuje, a mimo to nie poruszyło mnie tak, jak powinno.
Robert Zawadzki – "Sen dziecka o morzu"
Debiut autora na papierze. Opowiadanie bardzo 'weirdowe', z ciężką, egzystencjalną rozkminą. Szanuję, ale nie ogarnąłem. Rzecz ponad moje siły w tym przypadku.
Lech Baczyński – "Wina nowego świata"
Fajny patent z tytułem w kontekście całej historii. Facet, typowy "piwniczak", żyje z pisania w necie rzeczy na zlecenie. Pewnego dnia ktoś burzy jego 'poczucie niewidzialności'. Dobrze przedstawiony paranoiczny charakter głównego bohatera oraz trafne uwagi na temat naszej współczesności.
Łukasz Marek Fiema – "Cienie Absolutu"
Dzieje pisarza żydowskiego pochodzenia, któremu po latach udaje się odnieść sukces. Fajne tło "historyczne" Warszawy na początku XX wieku. Nieśpieszna akcja, płynny styl, co mi nie zagrało, to sporo wątków obiecujących 'coś więcej', które nie zostały rozwinięte. Pewnie tak miało być. Poczytałbym coś 'pełnometrażowego' od tego autora.
Magdalena Świerczek-Gryboś – "Larwy (modlitwa do Klary)"
Kobieta z nieciekawą przeszłością, i jej koleżka, który zna sposób na doświadczenie innej rzeczywistości. Całkiem obrzydliwe, i bardzo schizowate - co jest jednocześnie największa zaletą i wadą. Intensywna rzecz, w której niestety trudno mi było się odnaleźć.
Łukasz Krukowski – "Szkółka"
Pozornie zwyczajna lekcja z dyrektorem szkoły na zastępstwie, która niespodziewanie przeradza się w koszmarne doświadczenie dla 'kolektywu klasowego'. Podobało mi się. Udany miks rzeczywistości z przerażającą 'mitologią'.
Zbigniew Golemienko – "Król"
Ostra rzecz. Widziałbym to opowiadanie w formie powieści, ma potencjał. W gościu drzemie Król, który każe mu kierować się w życiu trzema prostymi 'zasadami': 1. wyruchaj, 2. zabij, 3.zjedz. Do tego tajemnice przodków, dziwne wierzenia, demoniczne klimaty... Sporo się dzieje.
Bartosz Orlewski – "Bezprawie na pograniczu światów"
Moje ulubione, westernowe klimaty! Dziki zachód, facet ściga członków swojej starej bandy, którzy usiłują za pomocą magii otworzyć wrota do Międzyświata. Brzmi to wszystko dziwnie, ale wyszło naprawdę bardzo fajnie. Dużo dialogów, dużo akcji, dużo magii.
Kathe Koja – "Opuszczony ogród"
Opowiadanie z 1998 roku. Kathe Koja słynie ze skrajnie odbieranej, wymagającej twórczości. Trochę się obawiałem, czy cokolwiek z tego zrozumiem... Niepotrzebnie. Krótka historia o rozstaniu. Pomijając to, co dzieje się z bohaterką tego opowiadania, przeraża brak reakcji ze strony otoczenia. Czytasz, i krzyczysz w głowie 'niech ktoś coś ku#wa zrobi!".
John Langan – "Mielizna"
Opowiadanie z 2013 roku. Obyczajowe wspominki o czasach sprzed Pęknięcia i próba w miarę normalnego życia, podczas gdy dosłownie za oknem dzieją się jakieś niestworzone rzeczy. Przyjemna narracja w gawędziarskim stylu, do tego epickie obrazy 'nienazwanego', wszystko byłoby ok, gdyby nie wrażenie, że czyta się fragment czegoś większego...
Jon Padgett – "Brzuchomówstwo w dwudziestu prostych krokach"
Obiło mi się o uszy, że to świetne opowiadanie. I rzeczywiście - ono jest po prostu genialne! Mamy poradnik do nauki brzuchomówstwa, taki na serio, aż przy KROKU 9 nasz 'mentor' proponuje poznanie tajemnic Wyższego Brzuchomówstwa. Kto by się nie skusił... ;) Konkretna groza i (także ze względu na formę) stale rosnące napięcie. Nawet jak już się skończyło czytać. Niech ktoś weźmie i wyda więcej tego gościa po polsku, proszę.
Patryk Kosenda – Wiersze
Przeczytałem, owszem, z tym że nie czuje się na tyle kompetentny, żeby je jakoś oceniać. Napiszę tylko tyle, że było dziwnie i nieobliczalnie.
Wiecie jak się czuje? Jak po ciężkiej, ale satysfakcjonującej fizycznej pracy. Patrzę na tą 'cegłę' i jestem cholernie zadowolony. Na początku topornie mi szło ze "Snami umarłych" - przyznaję. Aż coś 'zaskoczyło' i jechałem opowiadanie za opowiadaniem. SU2019 jak dla mnie są jeszcze lepsze niż "Sny umarłych 2018". Kawał książki, czcionka jakaś taka nie za duża, oczy jakieś takie nie za dobre, weird, weird, weird... Myślałem sobie "ku#wa, kiedy ja to pokonam?". Jeśli lubicie grozę, a mimo to z jakichś powodów wahacie się nad sięgnięciem po "Sny umarłych" - zaryzykujcie. Nie pożałujecie. W tej edycji trafiłem na bodajże 5 opowiadań których za ch#ja nie ogarnąłem (co nie musi źle świadczyć o opowiadaniach, ale o mnie może;) a tak poza tym dostałem dobre, bardzo dobre i wręcz genialne rzeczy do czytania. Warto, bez wątpienia warto. Czytajcie, zachwycajcie się, i nie martwcie, że zabraknie dobrego weirdu w tym smutnym kraju. Na horyzoncie kolejne dwa tomy SU2020.