Gabby Rivera is a writer, youth mentor, and editor of QTPOC content for Autostraddle.com. Her short stories and poems have been published in various anthologies and journals such as Aster(ix) , and the the Lambda-Award-winning Portland Queer: Tales from the Rose City, OMG I’m Gay, a ‘zine for queer youth, and The Best of Panic! En Vivo from the East Village.
Gabby is the Youth Programs Manager at GLSEN.
She has worked as a film and multi-media teaching artist for social justice organizations, such as DreamYard Project, Inc.. She’s been a featured panelist and counselor at the annual Autostraddle’s Queer Women’s Conference and has presented at the Allied Media and Digital Media and Learning Conferences.http://gabbyrivera.com/
Juliet ma dziewiętnaście lat, jest z Bronxu, ma portorykańskie korzenie i dostaje się na staż u pisarki, którą postrzega jako swoiste guru feminizmu. Dzień przed wyjazdem do Portland wyznaje rodzinie, że jest lesbijką i spotyka się z kompletnym brakiem zrozumienia ze strony wszystkich z wyjątkiem młodszego brata (który w wielu momentach kradnie tę historię). W Oregonie wchodzi do obcego sobie dotąd świata, w którym każdy może być kim chce, gdzie w pewnym sensie uczy się życia na nowo. A nauka nie zawsze jest łatwa i bezbolesna. Od kwestii języka - zaimków i słów, których znaczenia do tej pory nie znała, przez zawirowania w związku ze swoją dziewczyną, aż po konfrontację z białym feminizmem - śledzimy losy Juliet przez okres wakacji i obserwujemy to, jak się zmienia, dorasta, wiele rzeczy zaczyna dostrzegać i rozumieć, by stać się taką kobietą, jaką zawsze chciała być.
Książka Rivery porusza wiele ważnych kwestii - od feminizmu i rasizmu, po kwestie identyfikacji płciowej i seksualnej, ale mam z nią jeden poważny problem. Ze względu na sposób prowadzenia narracji nie potrafiłam odpowiednio wczuć się w historię Juliet. Nie przeszkadza mi, jeśli w książce, którą czytam nie ma fabuły (tu takowej właściwie całkiem brak),ale wtedy wymagam od autora przynajmniej tego, by sprawił, że współodczuwam z jego bohaterami i po trosze czuję się nimi. Pokonał mnie język tej powieści i prowadzenie narracji na zasadzie strumienia świadomości, a niektóre przemyślenia Juliet zupełnie do mnie nie trafiły. Może łatwiej byłoby mi się z nią zaprzyjaźnić, gdyby angielski był moim ojczystym językiem, bo spora dawka slangu niestety okazała się zbyt trudna i myślę, że to z tego może w części wynikać mój kłopot z odbiorem tej książki. Nie zmienia to jednak faktu, że powieści takie jak ta są potrzebne, a słuchanie głosów mniejszości nigdy nie przestanie być ważne. Podobało mi się umiejscowienie fabuły na początku lat dwutysięcznych, co było w pełni świadomym wyborem autorki, o którym wspomina na końcu książki. Zachwyca mnie też jej wydanie - dopiero w połowie czytania dostrzegłam te maleńkie różyczki na czarnej okładce! Cudo!