Pisarz pochodzenia duńsko-norweskiego. Urodzony w 1961 roku w duńskiej rodzinie w Bø w Norwegii, w wieku 17 lat przeprowadził się do Kopenhagi, gdzie zamieszkał z ojcem. Przez 15 lat mieszkał i pracował na Grenlandii. Zadebiutował w 2007 roku powieścią Kalak, w której wykorzystał przede wszystkim wątki autobiograficzne. Autor takich książek jak Valdemarsdag, Tunu oraz Prorocy znad Fiordu Wieczności, za którą otrzymał nagrodę literacką Rady Nordyckiej. Powieść została przetłumaczona na norweski, holenderski, niemiecki i włoski.
Prawdopodobnie największe czytelnicze rozczarowanie tego roku.
Starcie dwóch kultur, duńska kolonizacja Grenlandii? Gdzieś tam nieśmiało pomyka, choć jak sam autor przyznaje w posłowiu – większość jest wytworem jego fantazji. Taka rola pisarza, kwestia więc: jak to napisał.
Uniwersalna opowieść? Raczej wtórna. Mocna, niekiedy brutalna? W opisie raczej dosadna, a często wręcz przesadna, łopatologiczna. Niby tak „się pisze” po skandynawsku, tylko co tutaj panuje – pełen naturalizm, brud, smród ludzkich wydzielin, sromy, wzwody, spermy, odchody, kopulacja z hermafrodytą, aborcja przy pomocy prochu strzelniczego oraz inne podobne atrakcje. Zezwierzęcenie.
Ogólnie rzecz biorąc – najwięcej tutaj chęci skandalizowania. Niechaj starczy ten przecudnej urody cytat:
„W nocy moje ekskrementy z cuchnącego nocnika przemawiały do mnie po łacinie
Mową wieczności
Hoc Est Corpus Christi!
Krzyczą
To jest ciało Chrystusa
Zjedz mnie!
To jest krew Chrystusa
Wypij mnie!
Przypominały małe hostie
Jedną na języku położyłem
Aby smak poznać
I rozgrzeszenia doznać
Wypiłem to cierpkie kościelne wino
Smakowało uryną
Fuj, do diabła!”
Główną nauką, jaką wyniosłam z tej niestety niezapomnianej lektury, jest: koniec z literackim masochizmem, książkę odkłada się zaraz po pierwszym odczuciu niesmaku.
A zimowy klimat przybliżyć Wam może zbiór opowiadań „Mistrzowie opowieści. Skandynawska zima”. Umówmy się: ciężko o większych ekspertów w tej tematyce niż Skandynawowie! Ciężko też o piękniejszą zimę niż ta skandynawska; okrywająca puchem wszystkie zakamarki, mrożąca oddech i spowijająca ciemnością na długie dni.
Kolejna książka z serii „Mistrzowie opowieści” trzyma wysoki poziom swoich poprzedniczek. Jest dla mnie szczególna, ponieważ jak mało kto kocham zimę (tę prawdziwą, zapamiętaną w dzieciństwie z siarczystym mrozem i górami śniegu).
25 starannie dobranych opowiadań popełnionych na przestrzeni ponad stu pięćdziesięciu lat; zachwycać się nią będą fani dziewiętnastowiecznej grozy jak i współczesnych opowiadań o mocnym zabarwieniu psychologicznym. Ja jestem zachwycona!