Wiedźmin. Córka płomienia Marianna Strychowska 6,7
Album „Wiedźmin: Córka płomienia” to pozycja, która nie zawiera jakiejś mega oryginalnej fabuły, ale mimo to bardzo miło mi się go czytało. W tej prostocie historii był pewien urok. Omawiane dzieło nawiązuje do wydarzeń znanych z początku dodatku: „Wiedźmin 3: Serce z Kamienia”, dla niektórych może to być wadą, ale dla mnie to osobiście było zaletą. Dzięki temu zabiegowi w bardzo wyraźny sposób widać, że omawiane dzieło stanowi element książkowo-growego uniwersum, w efekcie, czego album mimo wolinie zyskuje nieco wyższą rangę i znaczenie. Dodatkową (jak dla mnie) zaletą historii jest to, że dała ona nam chodzi w niewielki sposób, ale zawsze to jakiś, w glad w Karinę zwaną Ofirem. W komiksie poza Geraltem zobaczymy jeszcze, jedną znaną fanom postać. Ogólnie komiks zawiera wszystko to, co lubię w tym uniwersum: są potwory, piękne kobiety, dworskie intrygi itp. każdy fan Wiedźmina wie, co mam na myśli. Podczas lektury, zauważyłem jedną sporą wadę tej, ale również i pozostałych pozycji z serii. Mam namyśl, sposób przedstawienia walk. Rozumiem, że Geralt to dobry szermierz i istota bardzo szybka, ale bez przesady, starcia z wrogami mogłyby trwać dłużej niż 3 czy 4 ujęcia. Czytam dużo książek z uniwersum Gwiezdne Wojen i w nich walka na miecze świetlne jest ukazany (wg mnie) w dobry sposób. Wspomniane starcia, są tak opisane, że czuć ich dynamizm, zaciekłość i złożoność, a w komiksach o Ger alcie walki wyglądają słabo… Graficznie komiks również mi się podobał, lubię ten typ kreski. Podsumowując polecam omawiany komiks, bo to jak dla mnie dobra pozycja, mimo że historia nie jest jakaś wybitna. Album powinien się spodobać zarówno fan Wiedźmina, jak i innym czytelnikom.