Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
- ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
- ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
- Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mikołaj Więckowski
1
4,8/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 1994 (data przybliżona)
Student filologii angielskiej oraz gitarzysta basowy. Jak twierdzi obcowanie z literaturą zaczął dzięki swojej mamie, która do snu zamiast bajek czytała mu „Odyseję”. Lubi grę w szachy i dobrą muzykę. „Śmierć moja” jest jego debiutem literackim.
4,8/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
14 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Śmierć moja Mikołaj Więckowski
4,8
Życie składa się z serii pewności i niepewności. Jedną z tych pierwszych, jest śmierć. To raczej więcej niż pewne, że każdy z nas umrze. Już może bez różnych „paranormalności”, ponieważ raczej nie mówimy tu o wesołym i barwnym świecie ludzkiej wyobraźni, z którego powstała fantastyka. Nie wiem, jak Wy, ale ja na przykład nie hoduję smoka za domem i nie umawiam się w wampirem. Może to faux pas w dzisiejszych czasach, ale krew oddaję w innych okolicznościach. Jeśli już doszliśmy do wspólnego wniosku, że raczej nieśmiertelnych nie ma, może zajmijmy się tymi… śmiertelnymi. Dla których chwila gapiostwa i nieuwagi jest tragiczna w skutkach.
Główny bohater z powodzeniem może pochwalić się koordynacją ruchową i gracją godną nawet… mnie. A to nie lada wyczyn. W momencie, kiedy poznajemy naszego bohatera, mężczyznę, nałogowca chodzącego w kapeluszu, dopóki go dzięki Bogu nie zgubił, on umiera. To oczywiście poplątany, epicki wręcz zbieg okoliczności. Nic nie dzieje się samo, nieszczęścia chodzą w końcu parami, bo to zawsze raźniej. Nasz bohater siedział sobie raźnie na moście, dopóki nie usłyszał krzyku. A krzyczała pewna urocza młoda dama, na której oczach samochód, wykonując serię zgrabnych akrobacji, wylądował w najbliższym rowie na drzewie. Nie muszę chyba dodawać, że jechał szybko i był zdekoncentrowany, a realia naszych dróg tylko mu pomogły w spotkaniu z drzewem. Ale znów odbiegam! I oto nasz bohater postanawia nauczyć się pływać. W przypływie adrenaliny chce pobiec do dziewczynki, ląduje kilka metrów niżej. I weź tu człowieku pomóż komukolwiek.
Oczywiście, nasz kapelusznik umiera. Albo prawie, jeśli zagłębiamy się w szczegóły. Przenosi się ‚gdzieś’. Poznaje piękną kobietę, która proponuje mu papierosy. Jego głód nikotynowy bardzo polubił tą kobietę. Ręczę za to. Nasz bohater rozpoczyna wędrówkę po tym świecie, wciąż nie do końca wiedząc gdzie tak naprawdę zaprowadziły go nieuwaga i pech. Niedługo po tym, jak zaczyna choć w kilku procentach akceptować położenie i budzi się w nim poszukiwacz wrażeń, dostaje kompana. Młoda dziewczyna, którą bardzo przypadkiem uratował. Ot, bywa. A to dopiero początek ich wspólnej wędrówki. Maszerując ramię w ramię poznają coraz dziwniejsze i coraz mroczniejsze sekrety. A wszystko po to, by stamtąd uciec.
Pełna recenzja na:
http://moznaprzeczytac.pl/smierc-moja-mikolaj-wieckowski/
Śmierć moja Mikołaj Więckowski
4,8
Intrygujący opis i niebanalna okładka zachęciły mnie do bliższego zapoznania się z tą pozycją. Przyznam, że oczekiwałam czegoś fajnego, czegoś nowatorskiego, jakiegoś "łał" które pochłonę na bezdechu, tym bardziej, że książka obejmuje zaledwie 122 strony. Niestety nic takiego nie odnalazłam.
"Śmierć moja" to debiut Mikołaja Więckowskiego, a jak wiemy - z debiutami różnie bywa. Ten młody chłopak (rocznik '94) jak sam przyznaje, rozpoczął tworzenie swojego dzieła "od środka". Najpierw wymyślił głównego bohatera zawieszonego gdzieś pomiędzy światami, będącego"wpół trupem", a następnie - siłą rzeczy - musiał go tam jakoś "umieścić". No i niestety to umieszczenie niekoniecznie mu się udało, ponieważ o ile pomysł samego trafienia w zaświaty nawet mi się spodobał, to jego późniejsze przygody oraz poprowadzenie "akcji" już niekoniecznie.
Ale zacznijmy od początku. Główny bohater trafił w zaświaty dość niespodziewanie i na skutek ironii losu. Owe miejsce okazało się pokojem bez okien, takim wiecie: ani przytulnym, ani wielkim, ale paraliżująco przytłaczającym. Nie myślcie sobie jednak, że będzie tutaj zupełnie sam. Nie, nie. Poza naszym bohaterem w tymże pomieszczeniu pojawia się Śmierć, ale nie jako paralityczny szkielet, a śliczna i naga(!) lewitująca kobieta... Pokój to oczywiście dopiero początek wędrówki naszego mężczyzny, w takcie której napotka on na swojej drodze różne dziwne stworzenia i będzie świadkiem mnóstwa nadprzyrodzonych zjawisk. Niestety nikt z naszych zaświatów uciec nie może, samobójstwa popełnić również się nie da - choć niektórzy nieustannie próbują jednak te próby kończą się fiaskiem. Jedynym sposobem na ucieczkę jest wykupienie duszy od Handlarza, ale to nie takie proste...
Pomimo ciekawego pomysłu powieść sama w sobie jest... nudna. Po za tym, drażnią wszelkie wtrącenia na temat terminów operowych charakteryzujących rodzaje głosów, czyli różnorakie barytony, soprany itp. oraz łacińskie nazwy rozdziałów(!). Tak. Wiem, że na końcu książki znajduje się słowniczek tłumaczący je na język polski, ale no dlaczego? W jakim celu nazwy rozdziałów były po łacinie? Skoro już jesteśmy przy żalach to pozwolę sobie wyrazić jeszcze swoje niezadowolenie odnośnie głównego bohatera, i jego nałogu, mianowicie nikotyny. Tak. W zaświatach papierosy są dostępne i oczywiście można palić. Ba! Mało tego, do palenia zachęca sama Śmierć (o, ironio).
No cóż. Moja przygoda z pozycją "Śmierć moja" nie była zbyt udana, ale może Wasza będzie lepsza. Sami zdecydujcie czy macie ochotę na taki obraz zaświatów.
_______________________
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/06/smierc-moja-mikoaj-wieckowski.html