Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
- ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
- ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
- Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Piotr Kulwanowski
1
6,4/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,4/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
15 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Miasta niknących świateł Piotr Kulwanowski
6,4
Zazwyczaj ocena przeczytanej książki nie jawi mi się jako problem. Prosta matematyka – przypada mi do gustu lub nie. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy po każdej, dosłownie każdej przeczytanej stronie książki mam w sobie całkowicie sprzeczne emocje. Z jednej strony wewnętrzny opór, niechęć czy też zniecierpliwienie, z drugiej niesamowicie silną potrzebę, by dowiedzieć się co niesie następna kartka, dokąd prowadzi ścieżka fabuły. Trudno jest mi jednak sobie przypomnieć książkę, która wywołuje we mnie aż tak dużą nawałnicę emocji, w dodatku tak bardzo skrajnych, jak powieść Piotra Kulwanowskiego. Miasta niknących świateł to mikstura. Mikstura, która zmienia Czytelnika w sposób nieodwracalny. Spotkanie z książką jest przeżyciem intensywnym, nasyconym emocjami. Wydaje mi się, że nie na wyrost będzie stwierdzenie, że na spotkanie z tą powieścią to dla Czytelnika próba siły, którą nie każdy musi wygrać.
Piotr Kulwanowski tworzy powieść, której głównym bohaterem są emocje. Tak, emocje. Świat uczuć wewnętrznych głównego bohatera szerzy ekspansję na kartach książki, przyćmiewa ciąg wydarzeń. Główny bohater – Maks, cierpi na ból istnienia i nawet nie próbuje temu zaprzeczyć. Od pierwszej strony spotykamy się z jego cierpieniem, znudzeniem życiem, przedmiotowym traktowaniem ludzi i niechęcią do świata. Trudno znaleźć coś, co ma dla niego prawdziwe znaczenie. Ciężko powiedzieć, że żyje choćby z dnia na dzień. Jego życie się toczy, on sam uczestniczy w procesie toczenia, nie wkładając w niego choćby odrobiny energii. Kolejne strony książki powoli wprowadzają nas w życie bohatera, wyłaniając pomiędzy cierpieniem a znudzeniem elementy, które zaczynają tworzyć układankę życia bohatera. Nieudane dzieciństwo, irracjonalna relacja z ojcem i wreszcie kobieta. Autor powoli odsłania te trzy filary życia bohatera, tworząc podłoże i uzasadnienie przelewającym się przez litery emocjom. Mniej więcej od połowy książki akcja nabiera tempa – a w zasadzie zaczyna być akcją. Kiedy autor wyjaśni nam już takie-a-nie-inne przyczyny takich-a-nie-innych myśli i zachowań bohatera, Maks zaczyna żyć własnym życiem i podejmować działania, prowadzące go raz w stronę życia, kiedy indziej znów w stronę śmierci. Balansuje do pewnego dnia, kiedy to przychodzi mu odwdzięczyć się za coś, co kiedyś w tym swoim chorym świecie otrzymał.
Na kartach powieści stykam się ze stereotypowym samcem, mężczyzną, który z pozoru jest zupełnie kimś innym, niż gdzieś w głębi serca. Kreacja głównego bohatera jest dosyć szablonowa i przewidywalna. Maks jest tylko – lub jak kto woli aż – odbiciem rzeczywistości, która uderza w niego ze wszystkich stron. Jest gąbką, która chłonie całe zło i ułudę świata. Magnesem, który przyciąga do siebie porażki. Wodą, w której w pewnym momencie sam zaczyna tonąć. Maks nie jest jednak przesiąknięty złem do szpiku kości. Gdzieś głęboko, pod tymi wszystkimi warstwami kryje się kawałek mięsa, tłoczący krew do tkanek. Pomimo zadanych ran bije, próbując czasem przebić się na wierzch i ujrzeć światło dzienne.
Pełna recenzja na:
http://moznaprzeczytac.pl/miasta-niknacych-swiatel-piotr-kulwanowski/
Miasta niknących świateł Piotr Kulwanowski
6,4
Jeszcze nigdy wcześniej nie czytałam tak dziwnej książki, która wywołała we mnie dosłownie skrajne emocje. Z jednej strony miałam ochotę ją zamknąć i odłożyć na półkę, a z drugiej strony nie potrafiłam, ponieważ intrygowało mnie, co będzie dalej. Macie ochotę dowiedzieć się dlaczego? Zapraszam na recenzję.
Maks Later nie ma łatwego życia. Uwięziony przy ojcu tyranie, który uwielbia patrzeć na cierpienie i upadki innych, oddający się używkom i rozrywkom, trwoniący pieniądze... Jednak gdzieś w głębi czuje, że nie tak powinno wyglądać jego życie. Przez jedno wydarzenie, jedno tragiczne wydarzenie, spokojne, szczęśliwe życie uległo zachwianiu i przerodziło się w piekło i pasmo porażek. Maks na kartach powieści opowiada swoją historię, zmaga się z przeciwnościami losu.Ważnymi słowami odnoszącymi się do całej książki będą słowa: przysługa za przysługę. Wydawało mi się tylko, że te przysługi nie mogłyby mieć miejsca w prawdziwym życiu...
"Może po prostu jesteśmy skazani na to, aby przeżyć swoje życie. Jest wyrok i musimy zestarzeć się aż do śmierci".
Książka jest dobrze skonstruowana. Ma ciekawą fabułę, ponieważ na kolejnych stronach odkrywamy coś nowego, jakiś fakt z przeszłości. Udanym zabiegiem jest również forma epilogu i tego, jak on potem wpisuje się w całość powieści. Dodatkowym atutem jest język, który jest bardzo, bardzo dobry - piękne, złożone zdania, ciekawe dialogi, nienużące opisy (jedynie opisy scen łóżkowych mnie odrzucały).
Bohaterowie nie są szablonowi, może jedynie Maks jest wykreowany na stereotypowego samca, o czym napiszę za chwilę. Widać, iż skrywa się pod skorupą oziębłości, przyjemności, braku uczuć. Na kartach książki pojawia się również Jola, która wzbudza naszą sympatię; ojciec Maksa, który jest tyranem, bezwzględnym pisarzem, który ma dużo pieniędzy i myśli, że może nimi kupić cały świat. Spotykamy też Sebastiana, żałuję, że nie było go więcej w powieści, ponieważ polubiłam tę postać.
"Wiesz to smutne, co powiem, ale niektórym uczuciom trzeba pomóc wyblaknąć. Trzeba pomóc im się wypalić".
Nie potrafiłam znieść przedmiotowego traktowania seksu. Nie lubię erotyków, nie lubię, gdy tak intymne chwile traktuje się rzeczowo, bez emocji, jedynie jako przyjemność. Nie cierpię, kiedy w książkach mężczyzna opisuje te sceny w taki sposób. Język tych scen był bardzo prosty, czasami mnie raził, co nie pasowało według mnie do reszty fantastycznej stylistyki. Muszę przyznać, że jednak do takiego bohatera, Maksa, takie przedstawienie intymności pasowało.
Gdybym wiedziała, gdyby gdzieś było zaznaczone, że przez pół książki będę czytała o seksie z dziwkami to zapewne nigdy, prze nigdy nie przygarnęłabym tej książki. Główny bohater kilka razy mnie zirytował, na przykład, kiedy wspominając swoją żoną na początku żałował, że nie może się z nią kochać. Naprawdę? Czy naprawdę, kiedy się straci najbliższą osobę można żałować tego, że się z nią nie uprawia seksu? Czy może powinno się tęsknić za jej obecnością, bliskością, rozmowami, śmiechem...? Później na szczęście nie skupiał się tylko na tym. Nie podobał mi się także stosunek Maksa do kobiet, wspomniał on, że jeśli mężczyzna przyjmie pewne wyobrażenie, to kobieta jest jego. Myślę, że to bardzo naiwny punkt widzenia.
Mam też sugestię w stronę wydawnictwa, według mnie tekst był zbyt ściśnięty i upchnięty na tych 188 stronach. Myślę, że interlinia spokojnie mogłaby być większa, aby linijki się ze sobą nie zlewały. Na początku ciężko mi się czytało, ale potem na szczęście się przyzwyczaiłam.
"Pojedyncza śmierć rzadko kiedy się liczy dla ogółu. Trzeba czegoś dokonać i coś znaczyć, aby świat za tobą płakał. (...) Samolubny świat zapamięta ciebie tylko wtedy, gdy ty najpierw coś mu z siebie dasz. Ważne, by było to pełne poświęcenie, pełna gotowość i nieustanność działania".
Piotr Kulwanowski pokazał, że każdy człowiek boryka się ze swoimi demonami. Przedstawił trudne relacje ojca z synem, ojca, którego nie do końca rozumiem, który nie wzbudził mojego współczucia. W pewnym momencie pomyślałam, że książka skończy się tragicznie, nie będzie pozytywnego przesłania... Jednak jakieś optymistyczne akcenty zauważyłam, między innymi to, że człowiek zawsze może się zmienić. Widać to doskonale na przykładzie Joli, czy Sebastiana. Jak nisko możemy upaść, wiemy tylko my sami i tylko my za pomocą bliskich osób możemy się z tego bolesnego upadku podnieść.
Mimo tych kilku zarzutów, które bardzo potraktowałam bardzo osobiście, książkę oceniam na plus. Może i niesłusznie ją oceniłam, może ta recenzja jest zbyt subiektywna, ale niestety takie jest moje zdanie i nic go nie zmieni. Książkę oceniam na plus, ponieważ konstrukcja fabuły jest świetna, język również, do kreacji bohaterów także nie mam zarzutów. Czytało się ją szybko, skończyłam ją w dwa wieczory.
"Miasta niknących świateł" to książka ciekawa, poruszająca życiowe problemy takie jak miłość, śmierć, słabości, relacje z bliskimi, a także morderstwa... Moja recenzja jest bardzo subiektywna, zdaję sobie z tego sprawę. Myślę, że jeśli nie jesteście wyczuleni na takie rzeczy, jakie mnie rażą, to książka spodoba Wam się w stu procentach. Po prostu trochę źle dobrałam sobie lekturę do swoich preferencji. Nie żałuję jednak, że ją poznałam.