rozwiń zwiń

Bard koalangu: Janusz A. Zajdel

Michał Cetnarowski Michał Cetnarowski
26.08.2016

Jeśli ktoś interesuje się polską fantastyką, a do tego jeździ na Polcony i głosuje na najstarszą polską nagrodę literacką dla fantastów, postać i twórczość Janusza A. Zajdla nie są mu obce. Czy to jednak znaczy, że Zajdel jest wciąż czytany, a jego książki mówią o nas wciąż tyle, ile mówiły przed ponad trzydziestu laty?

Bard koalangu: Janusz A. Zajdel

Urodzony tuż przed wojną pisarz przygodę z science fiction zaczynał w „Młodym Techniku”, pod okiem legendarnego redaktora Zbigniewa Przyrowskiego. Póki co jeszcze nie z prozą – najpierw była rubryka „Pomysły dziwne, zwariowane i takie sobie”, w których nastoletni Janusz z bratem opisywali koncepty najróżniejszych domorosłych eksperymentów, doświadczeń i ulepszeń przedmiotów codziennego użytku. Dopiero po kilku latach przyszły twórca „Paradyzji” wziął szturmem łamy z prozą – żeby po okresie pisania zwięzłych opowiadań SF i fantastycznych powieści przygodowych dać się poznać jako jeden z najważniejszych polskich twórców tzw. „fantastyki socjologicznej”. Pracował już wtedy jako fizyk jądrowy w laboratorium radiologicznym, gdzie pożytkował swoje najwcześniejsze inżynierskie zainteresowania. Zmarł przedwcześnie, w wyniku choroby nowotworowej, w lipcu 1985 roku, w wieku zaledwie czterdziestu siedmiu lat.

Przełomowym nie tylko dla twórczości Zajdla okazał się rok 1980 – czas pierwszego festiwalu w Jarocinie, eksplozji rakiety „Wostok” na kosmodromie w Plesiecku, powstania NSZZ „Solidarność”. To wtedy ukazał się Cylinder van Troffa, pierwsza z pięciu najważniejszych, ostatnich powieści pisarza. Książka opowiada o załodze astronautów, którzy po powrocie z gwiazd zastają Ziemię po wojnie biologicznej jak ta z „Seksmisji” (atak też miał na celu zmiany powodujące problemy z płodnością), w wyniku której społeczeństwo na planecie podzieliło się na tych, co zostali na jej powierzchni, i tych, którzy uciekli na Księżyc. Obie te grupy cierpią na różne formy wypaczeń społecznych.

Kolejna z „wielkie piątki” to „Limes Inferior” (1982) – opowieść o świecie, w którym społeczeństwo kontrolowane jest przez system klas społecznych i „klucze”, pierwowzory współczesnych kart kredytowych i telefonów komórkowych w jednym, umożliwiające – zupełnie jak dzisiaj – prawie nieograniczoną inwigilację ich posiadaczy. Z kolei Wyjście z cienia (1983) opisuje wielką mistyfikację, jakiej konkwistadorzy Obcych dopuścili się na podbitej Ziemi tylko po to – co znamy także z ziemskiej smutnej historii – by zniewolić jej ludność. Cała prawda o planecie Ksi (1983) to historia pozaziemskiej kolonii, nad którą władzę przejmują terroryści i żeby nadzorować osadników, projektują skomplikowane kłamstwo ułatwiające utrzymanie kontroli. A Paradyzja (1984) – kolejna wariacja na temat kłamstw władzy na kolonii orbitalnej, gdzie społeczność, aby obejść wszechobecny system podsłuchu, posługuje się „koalangiem”, formą wypowiedzi opartą na aluzjach, skojarzeniach i poetyckich metaforach, które oszukują prowadzące nasłuch komputery.

W telegraficznym skrócie brzmi to dość prosto – jak zwykle smaczki zaczynają się, gdy zejdziemy na poziom szczegółu.

W „Limes Inferior”, bodaj najsłynniejszej powieści Zajdla, na kilkanaście lat przed Nealem Stephensonem i Jackiem Dukajem autor rozwija wizję społeczeństwa funkcjonującego w oparci o drexlerowską (od idei K. Erica Drexlera) „gospodarkę nadmiaru”, to znaczy taką, w której supertanich dóbr jest więcej, niż można ich spożytkować. W Diamentowym wieku i Cruxie za podobny stan rzeczy odpowiada nanotechnologia, u Zajdla źródło energii udostępnione przez Obcych, ale efekt jest ten sam: w podobnym dobrobycie największą wartość szybko zdobywają czynniki niematerialne, praca, władza, prestiż, oryginalne umiejętności jednostki wykraczające poza standard ogółu. W „Paradyzji” władze fałszują już nie tylko wiedzę historyczną, co znamy z totalitaryzmów ziemskich, ale też naukową, dotycząca praw fizyki; to zresztą pozwoli zdemaskować kłamstwo i za pomocą prostego eksperymentu odróżnić grawitację wywoływaną przyciąganiem planety od tej symulowanej na obracającej się stacji kosmicznej. O aluzyjnej poezji wykorzystanej tam do obejścia komputerów-szpicli była już mowa – z tym, że puentę po latach dopisało życia. Mianowicie chińscy internauci, których o dogłębną znajomość Zajdla posądzać nie sposób, wpadli ponoć niezależnie na bardzo podobny pomysł, żeby obejść sieciowe blokady władzy komunistycznej we współczesnym Państwie Środka.

W każdym z tych tekstów pojawia się motyw dochodzenia do prawdy o rzeczywistym kształcie świata, przebijania się przez warstwy iluzji, za którą często oficjalnie odpowiadają kosmiczni najeźdźcy, ale w praktyce nie dałoby się jej wprowadzić bez ich ziemskich kolaborantów. Widać tu wyraźny wpływ Huxleya, Orwella, Zamiatina i całej elity literackich XX-wiecznych dystopistów. Pod jej wpływem pozostawali zresztą i inni polscy twórcy fantastyki socjologicznej z lat 80. ubiegłego stulecia – Edmund Wnuk-Lipiński, Marek Oramus, Marcin Wolski, Maciej Parowski. Dziś teksty te mogą wydawać się nazbyt jednorodne, ale w tamtym czasie – wystarczy spojrzeć w recenzje, felietony, zapiski wspomnień – podnosiły na duchu i udowadniały, że cenzurę da się ograć, a Wielki Brat w praktyce czasem nie patrzy.

Co odróżnia wizję Zajdla od tej Orwella i spółki: podczas gdy powieści klasyków pokazują przede wszystkim antyutopie spełnione, Zajdel nie tylko opisuje taką dystopię, ale potem dodatkowo stara się ją rozmontować: pokazać od środka, że taki system nie ma prawa funkcjonować samodzielnie, bez energii dostarczanej z zewnątrz. Żyjąc w jednym wielkim eksperymencie społecznym, Zajdel nie potrzebował studentów obsadzanych w roli więźniów i oprawców – jak w słynnym eksperymencie Zimbardo – żeby dać literackie świadectwo „efektowi Lucyfera”, który stał się gorzką codziennością Polaków gnębionych przez Polaków. Co więcej, po latach książki jak „Limes Inferior” przekonują, że społeczne zniewolenie to nie tylko przebrzmiała pieśń przeszłości, a aksamitny totalitaryzm zależności finansowych w ustrojach kapitalistycznych jest także niebezpieczeństwem, na które musimy cały czas uważać.

Dopóki nad społeczeństwem wisi choć cień opresji i zniewolenia – w każdej postaci, także jeszcze nieznanej – bardowie koalangu będą czytani i czytani być muszą. Biada narodom tych czytelników, którzy tego zaniechają.


komentarze [8]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Zbyszek Ściubak 18.09.2016 09:57
Czytelnik

Dobry pisarz i bardzo dobry tekst o nim.

Ja z przeszłości pamiętam jeszcze jedną książkę polskiego SF. To "Robot" Adama Wisniewskiego.

Aspekty procesów społecznych były obecne chyba u wszystkich ówczesnych polskich pisarzy SF. I nie jest to wada tylko zaleta. Dzięki za artykuł.
-----------------------------------
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3847947/droga
...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Droga
Paweł 27.08.2016 00:32
Czytelnik

Kiedy w onegdaj wcale popularnym czasopiśmie "Na przełaj", zaczęto zamieszczać utwory poetyckie i teksty piosenek mniej oficjalnej strony rodzimej sceny, strona nosiła tytuł zwierzchni "Koalang".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
male22 26.08.2016 20:24
Czytelniczka

Nie lubię fantastyki, ale jak przeczytałam "Limes Inferior" to byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, tak samo jak osoby, które mi ją poleciły. Że też udało mu się przewidzieć tyle rzeczy... I myślę sobie, że my też jesteśmy marionetkami dla możnych tego świata. Te wszystkie wojny i kryzysy to przecież nie są przypadki.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Trefny 27.08.2016 00:41
Czytelnik

Mówisz? :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Uranus1974 14.02.2021 14:26
Czytelnik

@male22 - komentarż napisałeś w 2016r. No a co byś powiedział teraz 2021? ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
male22 15.02.2021 16:18
Czytelniczka

Teraz tym bardziej się pod tym podpisuję.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
SinZorrus 26.08.2016 19:48
Czytelnik

Na książki Zajdla natrafiłem przypadkiem przeszukując zakurzoną część miejskiej biblioteki z działem fantastyki.
Pomiędzy utworami Lema, udało mi się znaleźć zbiór opowiadań Dokąd jedzie ten tramwaj? . Jest to jeden z najlepszych zbiorów opowiadań, które miałem okazję czytać. Potem poznałem "Limes Inferior", potwierdził...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Dokąd jedzie ten tramwaj?
Michał Cetnarowski 25.08.2016 19:25
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post