-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2012-11-06
Gdyby pozbawić ludzkość możliwości zawierania małżeństw lub życia w konkubinacie, zapewne nastałyby czasy, w których zakochani musieliby umawiać się na randki do końca swych dni. W obliczu tego stwierdzenia można również zapytać o sytuację odwrotną - czy mógłby istnieć świat bez „randkowania”? Piotr Szarota ponownie udziela odpowiedzi twierdzącej. Dodaje również, że jego opisu należy szukać w prozie Houellebecq'a.
„Anatomia randki” to esej, którego przedmiotem analizy są zaloty. Szarota opowiada o uniwersalnej potrzebie zaistnienia kontaktów międzyludzkich opartych na flircie i wzajemnej adoracji. Na podstawie listów, anonsów prasowych i kinematografii lat pięćdziesiątych pokazuje jak bardzo Polacy potrafili manipulować nastrojami wokół kwestii moralnych. Wskazuje, na to, że „randkowanie” nie zawsze było równie dostępne, jak obecnie. Co więcej, Szarota zrezygnował z dość oczywistych odwołań do ewolucji. Mężczyźni w „Anatomii randki” boją się wchodzenia w relacje. Uprawiają romantyczny eskapizm. Nie są przedstawieni jako łowcy na polowaniu. Raczej dążą do zawiązania relacji romantycznej w odmianie przysłowiowej „miłości od pierwszego wejrzenia”, choć uczucie to jest dla nich obiektem zarówno westchnień, jak i obaw.
Kobiety nie są mocną częścią tej książki. Na ich temat nie zostało powiedziane nic, co mogłoby zatrząść dotychczasowym stanem wiedzy. Ten brak rekompensuje jednak kolejna śmiała teza na temat tego, że coraz więcej osób „pierwszy związek traktuje jako swego rodzaju próbę i przygotowanie do następnego”.
Jak teza o powszechnym i coraz częstszym pragnieniu zmiany partnera ma się do wizji współczesnego mężczyzny szukającego „tej jedynej na całe życie”? Być może od zakochanych nie należy oczekiwać racjonalnego zachowania... Szarocie (na szczęście) nie wystarcza tak proste wyjaśnienie. „Anatomia randki” ukazuje nam takie aspekty zalotów, które - choć znajome - opisane na kartach książki, po prostu szokują.
Gdyby pozbawić ludzkość możliwości zawierania małżeństw lub życia w konkubinacie, zapewne nastałyby czasy, w których zakochani musieliby umawiać się na randki do końca swych dni. W obliczu tego stwierdzenia można również zapytać o sytuację odwrotną - czy mógłby istnieć świat bez „randkowania”? Piotr Szarota ponownie udziela odpowiedzi twierdzącej. Dodaje również, że jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-10
Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom ma urok sekretarki lat pięćdziesiątych. Jej umysł jest rzutki, aparycja nienaganna a organizacja pracy działa sprawnie niczym w dobrze nakręconej maszynie. Nad sobą ma jedynie szklany sufit, od którego prawdopodobnie odbije się pragnąc awansu.
Wizja kobiet związanych pracami domowymi lub tymi, do których dopuszczane są w sferze publicznej (pielęgniarki, fryzjerki, nauczycielki, opiekunki) to świat „reakcji”. Tak wyglądał nowy ład, który za każdym razem przychodził w odpowiedzi na „akcję” – próbę równouprawnienia płci. Kontrrewolucja, której celem było przywrócenie i podtrzymanie tradycyjnego podziału ról społecznych, pojawiła się zarówno po pierwszej fali feminizmu (w latach pięćdziesiątych), jak i po drugiej – po roku osiemdziesiątym piątym. Hasła drugiej – kulturowej – fali feminizmu zostały zinterpretowane jako zagrażające status quo i skojarzone z postulatami radykalnymi. Tak rozumiana „reakcja” stała się główną tematyką książki Susan Faludi.
„Reakcja” ma jeszcze jedno ważne znaczenie. Polski tytuł stanowi interpretację angielskiego Backlash, co oznacza odrzut broni po wystrzale pocisku. Należy przez to rozumieć, że opór jaki pojawił się po dekadzie feminizmu działał na zasadzie nieuchronnego mechanizmu. Nowy Tradycjonalizm uderzył w emancypację równie bezwładnie jak broń, która podczas wystrzału wymyka się z uścisku. W konsekwencji wolnościowe hasła feminizmu wymierzone w patriarchalny ład społeczny rykoszetem trafiły w kobiety lewicy.
W jak bardzo złej sytuacji są feministki? Faludi daje wskazówkę jak precyzyjnie ocenić rozkład sił na kobiecym froncie. Reakcja uczula, że w procesie zmian społecznych to nie spór, wzajemna niechęć czy niezdolność do solidarności jest tym co najgorsze. Najgorsza w walce o prawa kobiet jest obojętność.
Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom ma urok sekretarki lat pięćdziesiątych. Jej umysł jest rzutki, aparycja nienaganna a organizacja pracy działa sprawnie niczym w dobrze nakręconej maszynie. Nad sobą ma jedynie szklany sufit, od którego prawdopodobnie odbije się pragnąc awansu.
Wizja kobiet związanych pracami domowymi lub tymi, do których dopuszczane są w sferze...
2013-05-01
Najważniejsze przesłanie tej książki to: "w psychologii potrzebna jest rewolucja". Potencjał tej dziedziny z pewnością jest możliwy do wykorzystania gdzieś poza branżą marketingu, reklamy, zarządzania zasobami ludzkimi, terapii i szkoleń.
Najważniejsze przesłanie tej książki to: "w psychologii potrzebna jest rewolucja". Potencjał tej dziedziny z pewnością jest możliwy do wykorzystania gdzieś poza branżą marketingu, reklamy, zarządzania zasobami ludzkimi, terapii i szkoleń.
Pokaż mimo to
„Ciemno, prawie noc” Joanny Bator jest jak nocny seans w kinie tuż przy granicy polsko-czeskiej. Język jest żywy i barwny niczym obraz, dowcip nieoczywisty i abstrakcyjny – rodem z czeskiej komedii, a opisywana rzeczywistość na wskroś polska. Ta książka przywodzi na myśl dziesiątki klisz, które znamy z niejednego filmu o maltretowanych dzieciach, rodzinach z problemem alkoholowym, biedzie przedmieść, samotnych matkach.
Wałbrzych, na kartach tej powieści, jest miastem ludzi źle urodzonych. Ludzi, których potencjał emocjonalny, intelektualny i duchowy ugrzązł w oparach hałd i miejskich legend o cyganach, trującym gazie i terrorystach ze wschodu. Nie ma tu bohaterów, którzy nie musieli mierzyć się z tym skąd pochodzą. Można powiedzieć, że jest to historia o tym jak środowisko determinuje los człowieka. Główna bohaterka – Alicja Tabor – dziennikarka, której powrót do rodzinnego Wałbrzycha podyktowany jest koniecznością realizacji reportażu na temat zaginionych dzieci, odkrywa również własne demony przeszłości. Alicja, reporterka od spraw beznadziejnych, kocha patologię, nie odwraca wzroku od ubóstwa, przygląda mu się tak, jakby widziała w nim człowieka. To co piękne przedstawione jest jako nieodpychające, a to co odpychające bywa opisane jako piękne.
Książka Joanny Bator jest kolejnym tekstem kultury, który wyraża fascynację dynamiką funkcjonowania nizin społecznych. Widoczne jest to w naśladowaniu języka, w opisach zachowań i wnętrz mieszkań. Owo upodobanie ubóstwa zdaje się być zupełnie nową formą narodowej martyrologii. Bohaterowie „Ciemno, prawie noc” walczą z piątym żywiołem – z błotem, w którym grzęzną całymi pokoleniami. I choć nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z najgorszym z możliwych światów, to jest w tej powieści pewien magiczny realizm. Nikt nie został spisany straty. Przed przykrą rzeczywistością, bohaterów ratuje ich własna oryginalna percepcja świata.
„Ciemno, prawie noc” Joanny Bator jest jak nocny seans w kinie tuż przy granicy polsko-czeskiej. Język jest żywy i barwny niczym obraz, dowcip nieoczywisty i abstrakcyjny – rodem z czeskiej komedii, a opisywana rzeczywistość na wskroś polska. Ta książka przywodzi na myśl dziesiątki klisz, które znamy z niejednego filmu o maltretowanych dzieciach, rodzinach z problemem...
więcej Pokaż mimo to